Pokaż listęUkryj listę

Prolog - Zwierzę czy człowiek?

Przechadza się wąskim korytarzem. Stukot jej obcasów roznosi echo. Po lewej stronie znajduję się rząd klatek. Każda ma własny numer, a także zdjęcie jej lokatora. Dziewczyna delikatnie unosi kącik ust ku górze spoglądając na metalową tablicę z zasadami.

- Zasada numer jeden - czyta powoli, jakby delektując się każdym słowem.

Słychać powarkiwania i dzikie okrzyki za jej plecami.

- To tylko dzikie bestie - szepczę, a uśmiech powoli znika z jej ust.

Mocno zaciska oczy, aby przypadkiem nie wypuścić z nich ani jednej łzy.

Cofa się, aby po chwili podejść do jednej z klatek. Ciemna, opuszczona, miejscami widać na niej ślady krwi. Kobieta kładzie dłoń na ustach, aby uciszyć własny szloch.

- Przepraszam. - wyszeptuję.

~~~~~

Nazywam się Serina. Nazwisko nie ma znaczenia. Cóż by ono mogło zmienić? Trzęsę się, gdy zimny wiatr znów przeszywa moje odkryte nogi i ramiona. Krótkie spodenki i bluzka bez ramiączek to jednak zły pomysł.

- Serin! Pośpiesz się! Zaraz się zacznie!

Odwracam się, aby jeszcze raz przyjrzeć się twarzy mojej nowej macochy. Nie mogę powiedzieć, że jej nie lubię, jednak nigdy nie zastąpi mi matki. Tuż obok niej stoi ojciec. Marszczy brwi, widać, że denerwuję go swoją ignorancją.

- Serin, nigdy nie byłaś tam jeszcze, prawda? - pyta macocha, a ja z trudem udaję, że mnie to obchodzi.

- Tylko po ukończeniu osiemnastego roku życia, można wejść na Koloseum - odpowiadam bez chwili namysłu.

Ojciec kiwa zadowolony głową, a macocha lekko strapiona tym, że nie wie ile mam lat, spuszcza wzrok.

Koloseum? Wielka arena, na której walczą ,,inni''. ,,Inni'' to dzikie bestie, które z nieznanych nam przyczyn są podobne do ludzi. Kilkadziesiąt starych rodów dba o to, aby niezamieszani ludzie nigdy o nich nie wiedzieli. W inne dni żyją pod ziemią. Przynajmniej tak mówił ojciec. Dzisiaj jednak trwają ,,Wybory''. Na Koloseum w ciągu najbliższych miesięcy zmierzą się najsilniejsi z Innych, aby dostąpić zaszczytu wyjścia na powierzchnię i życia jako nasi ochroniarze. Przed czym mają nas chronić? Problem w tym, że jeszcze tego nie wiem.

- Serin! Wsiadaj! - krzyczy ojciec, a ja biegnę do samochodu.

Unoszę brwi. Limuzyna? Bo po co się nie wychylać. Lepiej, żeby całe miasto wiedziało, że gdzieś wyjeżdżamy!

~~~~~~~~~~~

Podróż trwała tydzień. Przesiadaliśmy się kilka razy na lotnisku, jednak dalej nie wiem, dokąd lecimy. USA? Europa? Anglia? Antarktyda? Azja? Nic. Pustka. Teraz jednak z opaską na oczach prowadzą mnie gdzieś za rękę. Potykam się kilka razy, aby w końcu poczuć czyjąś dłoń na moich plecach. Wreszcie zdejmują mi opaskę. Stoję w podziemiach. Lekko się krzywię. Strasznie tu śmierdzi. Wokół mnie znajduję się wiele innych dzieciaków. Na oko, mogę stwierdzić, że są w moim wieku.

- Dobra! Słuchajcie dzieciaki!

Odwracam się w stronę człowieka stojącego przede mną. Wygląda na czterdzieści lat. Zimne, niebieskie oczy przeszywają każde z nas. Mam wrażenie, że przypatruję mi się dłużej niż innym. Spuszczam wzrok.

- Zaraz wejdziecie na Koloseum! Każde z Was ma tylko jedno zadanie. Oglądać walki, a na koniec wybrać sobie zwierzaka. Oczywiście z tych co ocaleją. - uśmiecha się delikatnie, jakby starając dodać się nam otuchy.

Wzdycham. Wyprowadzają nas na Koloseum. Wielka arena, niczym wyjęta ze starożytności. Słońce sprawię, iż już zaczynam się pocić. Prowadzą nas na widownię.

- Co tu się dzieję? - pytam samą siebie.

Wiedziałam, że to tak wygląda jednak, dokuczają mi złe przeczucia.

~~~~~~~~~~~~~~~

Wprowadzają pierwszą parę ,,Innych''.

Marszczę brwi. Wydają się całkiem normalni. Dwójka młodych chłopaków. Jeden z nich posiada czarne włosy i świecące żółte oczy, zaś drugi jako jego przeciwieństwo ma blond włosy i czarne niczym smoła oczy. Mrugam i tyle wystarcza. Wszystko się zmienia. Na miejscu bruneta stoi teraz wychudzony czarny wilk, a na miejscu blondyna biała kobra. Ponownie marszczę brwi. Jak to możliwe? Przed chwilą przecież to była dwójka chłopaków.

Rozpoczyna się walka.

Zamykam oczy.

Nie chcę tego widzieć.

Chcę być w domu.

Widzieć znów mamę.

Słyszę głośny dźwięk gongu.

Otwieram oczu. Czarnowłosy chłopak patrzy wprost na mnie. Uśmiecha się ponuro, a jego ciało jest ubrudzone krwią. Jego przeciwnik leży bez ruchu na ziemii.

- On go zabił. Czemu? Niech mu ktoś pomoże! Niech mu ktoś... - głos mi się załamuję.

Ktoś mocno ściska moją dłoń. To macocha. Stara się mnie uciszyć. Za późno. Wzrok wszystkich skupił się na mnie. Patrzą na mnie jak na wariatkę. Wracam wzrokiem na miejsce zbrodni, jednak chłopak jak i trup znikli. Na arenę prowadzą kolejnych. Białowłosą dziewczynę i czerwonowłosego chłopaka.

Niedźwiedź polarny i lew.

Następne częściProlog - ,,Dzieci lasu''

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania