Poprzednie częściProśba do Was.:)

Prośba do Was 2 .:)

Po raz drugi prosze o opinię. Wstawiam kolejne dwa fragmenty cd. Przepraszam, nie wiem czemu tekst sie dziwnie "rozstrzelił".

 

Fragment 1

 

– Gniewasz się jeszcze? – spytałem ją cicho, siadając wygodniej i od niechcenia kładąc rękę na oparciu za jej plecami.

– Nie, właściwie nie mam o co. Tamto spotkanie to nieporozumienie.

– O nie rudzielcu, nieporozumieniem była tamta bezsensowna dyskusja. Ja jestem gotów za nią przeprosić. A ty? – spojrzałem

na nią wyzywająco.

– Ja? – jej oczy błysnęły gniewnie, a wyższy ton głosu zwrócił uwagę towarzystwa, więc ze sztucznym uśmiechem opadła z powrotem na kanapę.

– Wyglądasz, jakby cię bolały zęby – zachichotałem mimo woli, prowokując ją. Przez chwilę piorunowała mnie wzrokiem, po

czym kąciki jej ust lekko zadrgały.

– Jest pan bezczelny. – szepnęła cicho.

– Za to mnie lubisz.

– Wcale pana nie lubię – odburknęła, ale w jej oczach wypaliła się już wrogość i zapłonęły jakieś dzikie, chochliki.

– Urocza jesteś w tej swojej złości – powiedziałem jej wprost do ucha, a jej włosy połaskotały moje usta. Poczułem, że jej plecy

dziwnie zadrżały.

– Zimno ci? – spytałem.

– Tak jakoś chłodno się zrobiło – odparła niepewnie, ale rumieniec na jej twarzy dziwnie przeczył słowom. Sięgnąłem po kurtkę

i przykryłem jej ramiona.

– Proszę, może tak będzie lepiej. – Patrzyłem rozbawiony jak bardzo stara się ukryć swoje zmieszanie i naturalnie zareagować

na mój gest, choć podejrzewałem, że najchętniej walnęłaby mnie szklanką przez łeb. Z zaciśniętymi zębami podziękowała mi za

okrycie i wsunęła się głębiej w kurtkę. W tym momencie w głębi sali wypatrzyłem młodego chłopaka chodzącego wolno między

stolikami. Trzymał naręcze róż. Przywołałem go gestem dłoni. Uśmiechnął się i podszedł do naszego stolika. Towarzystwo patrzyło zaskoczone, jak kupuję jedną różę i bez słowa podaję ją Weronice. Na jej twarzy odmalowało się niepomierne zdumienie. Odruchowo przyjęła ode mnie kwiat. Wydawało mi się, że na moment straciła zupełnie mowę. Postanowiłem dać jej

chwilę.

– To na przeprosiny za nieporozumienie. Przepraszam, wyjdę na papierosa – powiedziałem, wolnym krokiem wyszedłem zza sto-

łu i skierowałem się do wyjścia, posyłając zalotny uśmiech przyglądającej mi się kelnerce. Ja też musiałem ochłonąć. Bliskość

Weroniki, jej jawny chłód wytrącał mnie z równowagi. Nie wiedziałem co tak naprawdę o mnie myśli. Po deszczu powietrze

zrobiło się przyjemnie rześkie. Zapaliłem papierosa i rozzłościłem na siebie, gdy spostrzegłem, jak bardzo drżą mi dłonie. Zaciągnąłem dym do płuc i powoli wydmuchałem go przez nos. Poczułem się nieco lepiej. Nikotyna wyciszała trochę,

skołatane nerwy. Zastanawiałem się co mam teraz zrobić. A może odpuścić? Przecież ona była niedostępna jak forteca. Kątem oka przez szybę zobaczyłem, że Rafał wstaje od stolika. Zagapiłem się w perspektywę ulicy i po chwili usłyszałem

za sobą odgłos kroków. Wyczułem raczej, niż zobaczyłem, że ktoś za mną stanął. W przekonaniu, że to młody Rawicz, wyciągnąłem za siebie paczkę papierosów.

– Masz, pal – mruknąłem.

– Dziękuję, nie palę. – Usłyszałem damski głos. Odwróciłem się szybko, aż fajki nieomal wypadły mi z ręki. Za mną stała Nika

otulona w moją kurtkę. W ręku trzymała różę.

 

Fragment 2

 

- Gniewasz się jeszcze? - dobiegł do mnie jego półszept, wysłany gdzieś w przestrzeń. Niby do mnie, ale widziałam, że omiata wzrokiem od niechcenia salę, jakby w ogóle nie miał ochoty usłyszeć odpowiedzi. Prowokował mnie ... Poczułam, jak pąsowieję na wspomnienie swojej idiotycznej reakcji przy naszym ostatnim spotkaniu. Miałam chęć zapaść się w kanapę, albo jeszcze lepiej, wpełznąć pod nią, żeby mnie nigdy nie znalazł. - Zresztą pewno nawet nie miałby ochoty szukać – pomyślałam w przypływie czarnego humoru. Wredna kocica, która wgapiała się w niego nieprzerwanie z wysokości baru, wymiotłaby mnie przypadkiem przy sprzątaniu knajpy. Postanowiłam, że nie dam się podpuścić po raz kolejny.

– Nie, właściwie nie mam o co. Tamto spotkanie to nieporozumienie. - powiedziałam lekko.

– O nie rudzielcu, nieporozumieniem była tamta bezsensowna dyskusja. Ja jestem gotów za nią przeprosić. A ty? - patrzył na mnie wyraźnie wyzywająco. W jego oczach zapaliły się iskierki drwiny, co w jednej chwili doprowadziło mnie do szału i bez chwili zastanowienia, wybuchnęłam oburzonym:

- Ja?

Podniesiony ton głosu sprawił, że pozostała czwórka spojrzała na mnie zdziwiona, więc szybko przywołałam na twarz uspokajający uśmiech i opadłam na kanapę. Rozwścieczona obserwowałam, jak ten drań po prostu się śmieje. Ten lisi uśmieszek, który nie schodził z jego warg. Wybitnie dobrze się bawił. - Cholera, cholera, cholera! - wrzeszczało mi w myślach, tymczasem Andrzej wycedził cicho, tak bym usłyszała to tylko ja.

- Wyglądasz, jakby cię bolały zęby.

Zachichotał leciutko, zadowolony z siebie. Spojrzałam na niego ze złością, ale w tejże chwili zobaczyłam również komizm całej sytuacji. Moje szczenięce zachowanie. Burknęłam więc tylko.

- Jest pan bezczelny..

- Za to mnie lubisz – odbił piłeczkę

- Wcale pana nie lubię – syknęłam. Doprowadzał mnie do szału, ale jednocześnie rozbrajał całkowicie. Co tu dużo mówić. Trafiła kosa na kamień. W słownych gierkach był dobry.

Nachylił się do mnie tak niespodziewanie, że nie zdążyłam zareagować i jego usta znalazły się tuż przy moim uchu.

- Urocza jesteś w tej swojej złości .

Jego zapach owiał mój policzek. Czułam przemieszaną woń mentolowych papierosów, kawy i piżmowy górujący nad tym

aromat męskich perfum, obezwładniający, obcy i cholernie, cholernie seksowny. Poruszył mnie na tyle, że zadrżałam mimowolnie, co natychmiast ku mojej rozpaczy wychwycił.

– Zimno ci? – spytał.

– Tak jakoś chłodno się zrobiło. - mruknęłam, chociaż czułam, że pot spływa mi po krzyżu do majtek, a na pysku widniały czerwone plamy. Miałam nadzieję, że puder je ukryje. No bo co miałam na to odpowiedzieć?

Bez wahania sięgnął po swoją skórzaną kurtkę i narzucił mi na ramiona. Minę miał przy tym taką, jak gdyby zrobił najlepszy dowcip na świecie.

- Proszę, może tak będzie lepiej.

Miałam chęć go udusić. On naigrawał się w najlepsze, a ja musiałam robić dobrą minę, brnąc dalej w te głupoty. Wsunęłam się w jego kurtkę i nagle poczułam, jakbym znalazła się naprawdę w potrzasku. Mimo woli, zaciągnęłam się mocnym, męskim zapachem, zaklętym w okryciu. Teraz już naprawdę wydawało mi się, że nie tylko on, ale cala reszta pozna moje myśli. Zawirowało mi w głowie, miałam chęć uciec, niestety bezwład jaki czułam tkwiąc w tym kokonie jego obecności, czynił mnie bezwolnym barankiem, lub owcą, jeśli kto woli...

No tak... Jak uchronić takie jagnię, które samo wilka pragnie...

Tymczasem Andrzej nie skończył swoich tortur. O nie. Najwidoczniej się dopiero rozkręcał. Zobaczyłam jak kiwa na kogoś dłonią. Sądziłam, że przywołuje tę burą sukę spod baru, ale nagle zmaterializował się tuz obok naszego stolika młodziutki chłopak z naręczem kwiatów. Cała nasza ferajna w zaskoczeniu patrzyła, jak Andrzej podaje mu dwudziestozłotowy banknot, nie przyjmując reszty i wybiera z bukietu piękną wpół rozwiniętą, pąsową różę. Spojrzał na mnie figlarnie i szarmancko podał mi kwiat. Tym razem zbaraniałam naprawdę. Kurde, w co on gra?

Galopada myśli, moja dłoń chwytająca łodygę i kolor policzków znakomicie oddający barwę podarunku... Z zaskoczenia zapomniałam oddychać, a i nasi towarzysze oniemiali gapili się na nas jak na dziwne okazy. Uśmiechnął się lekko.

– To na przeprosiny za nieporozumienie. Przepraszam, wyjdę na papierosa – powiedział i wolno podniósł się z kanapy.

Patrzyłam za nim jak niespiesznie idzie w stronę wyjścia, posyłając kelnerce jakieś dziwne spojrzenie,które rozpaliło we mnie piekącą zawiść.

Poczułam szturchniecie w bok. Magda przeskoczyła na miejsce obok mnie i wbiła mi łokieć pod żebro. Spojrzałam na nią przytomniejąc.

- Ty widziałaś? - sapnęłam – No kurde, jaja sobie ze mnie robi już oficjalnie. Cholera, co za dupek... - syczałam jak żmija, bacząc by moje słowa nie dotarły do Marka i mojego brata. Oni o dziwo przeszli nad całym wydarzeniem do porządku dziennego i gadali już o samochodach. Jedynie Anka, sącząca piwo przez pogniecioną słomkę, patrzyła na mnie trochę pozbawionym wyrazu wzrokiem, zamknięta w skorupie własnych myśli. Obracałam bezmyślnie w palcach różę. Jej zapach mile łechtał. Anka ponownie kopnęła mnie w kostkę, wskazując przez szybę knajpy rosłą sylwetkę w białej koszuli, stojącą przy balustradzie przed wejściem.

- Idź do niego, wyjaśnij sprawę. Masz okazję. - szepnęła mi.

- Nie, za nic. - prychnęłam jak dzieciak.

- Idź wariatko, bo drugiej okazji na szczerą rozmowę możesz nie mieć. Będziesz żałowała...

Wiedziałam, że miała rację, a ponadto wkurzało mnie już jego zachowanie. Dobra, dokopał mi za mój jadowity ozór. Jeden zero dla niego, ale faktycznie trzeba było jakoś przerwać tę podjazdówkę. Podniosłam się, zganiając na moment z siedzenia mojego brata, przecisnęłam się obok niego i wciąż mając na sobie skórzaną kurtkę wyszłam przed lokal. Myślałam, że mnie nie widzi, więc gdy nagle się odezwał, drgnęłam.

- Masz, pal . - mruknął.

Nie odwrócił się nawet, tylko wyciągnął paczkę papierosów w tył za siebie.

- Dziękuję, nie palę – wykrztusiłam zaskoczona.

Następne częściProśba do Was 3 .:)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • KarolaKorman 01.04.2017
    Znowu z długości wiadomo która część do kogo należy, kobiety mają jednak więcej do powiedzenia :)
    Tu już zdradziłaś, że Andrzej jest starszy od Weroniki i nie dość, że zna się na kobietach, to jeszcze jest pewny siebie. Nawet jak jej nie zdobędzie, wybrnie z tego obronna ręką - na przykład umówi się, choćby wbrew sobie, z kelnerką, która na niego leci tylko po to, żeby dać Nice nauczkę i wyjść z twarzą.
    Weronika jest zawzięta, bystra, ale jeszcze młoda i nie radzi sobie, z jak to nazwała, podjazdówką :) Tylko się jej wydaje, że potrafi grać z pokerową twarzą, ale tak na prawdę zjada ją chęć posiadania na własność tego faceta. Niech inne jej zazdroszczą tak, jak ona im teraz choćby cienia jego uśmiechu.
    Nie zdradziłaś, co jest przyczyną zwady pomiędzy nimi, ale mogę się domyśleć, że chodzi o jakieś słowne nieporozumienie a nie inne sprawy. Może różnica zdań w jakiejś kwestii? Myślę, że gdyby chodziło o coś więcej, a może chodzi - ręce mu drżały na zewnątrz - O! tu się zastanowiłam. Może jakiś seks po pijaku? Może jemu na niej zależy, ale wysoko stoi, by tak ot po prostu pokazać całemu światu, że zadłużył się w małolacie.
    Nie będę więcej się zagłębiać, bo nie znając szczegółów nawymyślam głupot. Grzecznie poczekam, jak wstawisz dalsze części :)
    Pozdrawiam serdecznie :)
  • AndreaR 01.04.2017
    Wstawię z chęcią. Fragmenty wstawiam od srodka książki, dlatego cięzko znaleźć odniesienie,ale... stwierdzilam, że tak może być ciekawiej (dla mnie też)
  • athame 02.04.2017
    Tu juz nic nie dopowiem, bo mistrz już to zrobił.
  • Pasja 02.04.2017
    Pierwsza część szybko się toczy, bo mężczyźni ogarniają pewne sprawy bez zbędnych opowieści. Druga część dłuższa, Weronika analizuje bardzo dokładnie zachowanie Andrzeja. Może jej wiek, może nie chce dopuścić myśli, że kocha, a jednak zła jest o barmankę. Andrzej bardzo szarmancki i trochę gra na nosie Weronice, bo wie, że jej zależy. Pozdrawiam ciepło autorkę 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania