prosta historia

Carlos jak co dzień drzemał na leżaku. Dookoła piętrzyły się problemy, od miesięcy układane w niedbałe stosy, coraz bardziej zakurzone i lepkie.

ǂ

"Z tobą, Carlos, nawet problemy urastają do rangi problemu", zwykła mawiać jego żona, Inez.

Na samą Inez Carlos miał osobny stosik. Równy, niczym świeżo wyciągnięta z pudełka ryza papieru, bielutki na brzegach. Na każdej kartce widniało jedno-dwa zdania, zaczynające się od nagłówka: INEZ. Potem, co powiedziała na temat jego problemów. I bałaganu, które robiły w jego pokoju.

Inez pielęgnowała problemy, które miał z nią Carlos; bądź co bądź - przykładna żona dba o porządek w tak zwanym obejściu. A przynajmniej tego nauczyła ją mama, María. Ojciec Inez, z pochodzenia Kubańczyk, zwykł wynosić stos, który generowała María, do garażu, gdzie w niewyjaśnionych okolicznościach znikał. Inez podejrzewała, że je palił.

ǂ

— Xavier, gdzie wynosisz nasze problemy? — spytała raz zaciekawiona María, gdy Xavi majstrował przy samochodzie.

Zapytany odłożył klucz, ścierką otarł spocone czoło i ujął żonę za rękę.

— Chodź — rzekł, prowadząc ją do garażu, gdzie obok miejsca na samochód było maluteńkie pomieszczenie, gdzie trzymał narzędzia, opony i przeróżne akcesoria.

Wskazał jej przykryty pledem stos kół, obwiązany po gospodarsku drutem. Ścisnął ją lekko i podsadził, by zajęła miejsce na szczycie.

A potem zaczął całować. Kilkanaście uderzeń serca później, jego sprane robocze dżinsy były już poniżej jego kolan, a stos opon chwiał się rytmicznie.

María, szczytując, oczyszczała głowę z wszelkiej niepomyślności wobec męża, a gdy chwilę potem on skończył w niej, nie istniał już ani jeden. Gdy poszła wieczorem zanieść mu kubek herbaty, przyjął go z uśmiechem wdzięczności.

Tej nocy, gdy stary pontiac odpalił, kupka Xaviera znikła całkowicie, a żona przywitała go w łóżku z sennym uśmiechem. Wkrótce potem na świat przyszła Inez i kupka problemów wróciła na swoje miejsce, ale tej jednej nocy Xavier i María byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.

ǂ

Carlos rozejrzał się po pokoju. Miał w pamięci słowa teścia, toteż zawołał Inez do siebie, na leżak. Urobiona w kuchni po łokcie przyszła niechętnie, z ociąganiem, kłapiąc klapkami, których tak nie lubił.

— Chodź do mnie, malutka — poprosił.

Podeszła, wycierając tłuste od farszu palce w fartuszek.

— Usiądź przy mnie. — Wskazał jej miejsce obok siebie na leżaku.

Spojrzała na niego jak na nieobeznanego z zasadami elementarnej fizyki szaleńca.

— Leżak się złamie — ostrzegła.

— No to trudno. — Nie przestawał wskazywać miejsca, gdzie chciał by usiadła.

Inez westchnęła. Przycupnęła tuż obok.

Po chwili leżeli już na podłodze, a Carlos nawet się nie starał, by dogodzić swojej żonie. Zastosował wszystkie tricki, które znał, żeby jemu było najlepiej. Gdy skończył, odkleił się od niej, walnął na leżak i wyniośle odwrócił tyłkiem - by, jak miał w zwyczaju, zasnąć "po robocie". Robił tak mimo że Inez powtarzała, iż go za to nienawidzi.

Był to jego odwet za te cholerne klapki, myślał. Ohydne, gumowe klapki.

Usłyszał, jak Inez wstaje i kłapie klapkami w głąb domu. Szum wody oznajmił, że Inez poszła do łazienki. Zaszurało w korytarzu, skrzypnęły drzwi. Usłyszał jeszcze kroki, ale trzaśnięcie wydało się odległe i nierzeczywiste.

ǂ

Gdy się obudził, połaził trochę po domu. Pooglądał telewizję, podłubał w nosie. Zjadł kanapkę, którą znalazł pod gazetą telewizyjną. Była kombinacją suchej twardości przedwczorajszego chleba z rozciapaną słodkością zaczynającego gnicie pomidora, ale jednak jadalna. Trochę bez smaku, ocenił. Ponudził się trochę, podreptał bez celu po pokojach. Poczytał na stojąco gazetę, otwartą od tak dawna, że obrosła kurzem. Pospacerował po ogródku, w którym panował nieskazitelny porządek — Inez pielęgnowała ogródek prawie tak dobrze, jak swój stosik. Minęło kilka godzin, gdy zaczął się niepokoić. Poszedł sprawdzić czy nie weszła od frontu.

Inez nie było. Nie wzięła komórki, czyli była gdzieś blisko. Carlos z ciekawości zajrzał do pokoju ze stosami problemów i zerknął w stronę najbliższego, wyjątkowo rozsypanego.

Kartka, poza nagłówkiem, była pusta.

Dziwne, pomyślał.

Spojrzał na następną, tak samo. Następna: Pusta, nie licząc nagłówka.

— Co, do diaska? — spytał na głos.

Stos był przewrócony, kartki rozsypały się po podłodze. Wszystkie puste. Odwrócił się w stronę następnych stosów...

To samo.

— Inez! — zawołał żonę.

Inez nie było.

ǂ

Inez jechała autobusem. Nie miała już żadnych problemów z Carlosem. Po tym, jak zmiażdżyła mu czaszkę młotem ciesielskim swojego ojca i zwłoki wrzuciła nocą do szamba, była wolna.

Carlos, na swój sposób zresztą, też. Wszystkie jego problemy zniknęły.

Xavi zaś długo szukał swojego młotka, ale w końcu zrezygnował i dał Maríi sobie kupić nowy, który powiesił w miejscu starego. Ku obopólnemu zadowoleniu, jego stosik znów pomniejszył się o kilka kartek. Zwłaszcza, że Inez wreszcie kopnęła w dupę tego nieudacznika, swojego męża i wracała do nich, do Meksyku.

 

[2014]

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Justyska 09.07.2018
    No nie mam słów. Dla mnie tekst bomba. Pomysł, wykonanie... super:D
    Jedna czepialska uwaga;
    "Gdy się obudził, połaził trochę po domu" i za chwilkę znów "po domu" obadaj sobie, ale to drobiazg.
    Jestem pod wrażeniem :D
    Pozdrówka
  • Padilla 12.07.2018
    Dzięki za przeczytanie i komentarz :) również pozdrówka :)
  • Elorence 09.07.2018
    Poniżej moje widzimisię, które pozostawiam do przeczytania. Skorzystasz lub nie, wybór należy do Ciebie :)

    "Na samą Inez Carlos miał osobny stosik" - "Na samą Inez, Carlos miał osobny stosik"

    "Potem, co powiedziała na temat jego problemów. I bałaganu, które robiły w jego pokoju." - "Potem, co powiedziała na temat jego problemów i bałaganu, jaki robiły w jego pokoju."

    "Kilkanaście uderzeń serca później, jego sprane robocze dżinsy były już poniżej jego kolan, a stos opon chwiał się rytmicznie." - "Kilkanaście uderzeń serca później, jego sprane robocze dżinsy były już poniżej kolan, a stos opon chwiał się rytmicznie."

    "Wskazał jej miejsce obok siebie na leżaku." - "Wskazał miejsce obok siebie na leżaku."

    "Xavi zaś długo szukał swojego młotka, ale w końcu zrezygnował i dał Maríi sobie kupić nowy, który powiesił w miejscu starego." - "Xavi zaś długo szukał swojego młotka, ale w końcu zrezygnował i pozwolił Maríi kupić nowy, który powiesił w miejscu starego."

    Tekst bardzo dobry, z przesłaniem, a nawet z morałem. Fajnie się czytało :)
    Pozdrawiam :)
  • Padilla 12.07.2018
    Dzięki za przeczytanie i komentarz! Pozdrówka :)
  • Canulas 10.07.2018
    "Zwłaszcza, że Inez wreszcie kopnęła w dupę tego nieudacznika, swojego męża i wracała do nich, do Meksyku." - nie rozdzielamy przecinkiem zwłaszcza że.
    Fajny tekst.
    Taki luźny i dobrze napisany.
  • Padilla 12.07.2018
    Dzięki za przeczytanie i komentarz! :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania