Prostsze wyjście
Pociąg w końcu nadjechał ze zgrzytem i piskiem na peron czwarty. Pośpiesznie wsiadłem do środka i zająłem miejsce w ostatnim wagonie. Tam zawsze było najlepiej. Oprócz mnie przysiadało się zwykle kilka osób. I tym razem tak było. Kilka minut później pociąg ruszył.
Przede mną były trzy godziny jazdy. Na początku wpatrywałem się w mijane domostwa, pola i lasy. Z czasem jednak i to zaczęło mnie nudzić. Wydawało mi się, że wszystko zaczyna się powtarzać. Te same domy i te same pola. Jedynym wyjściem była krótka drzemka. Jednak wtedy lokomotywa nagle się zatrzymała. Nie byliśmy nawet w połowie drogi. Do mojego przedziału wszedł konduktor.
- Proszę o pozostanie na miejscach. To tylko chwilowy postój, nic groźnego — zapewnił i wyszedł.
Coś jednak mi mówiło, że to nie zwyczajny postój. Spojrzałem przez okna. Po obu stronach znajdował się las. Wstałem z miejsca i poszedłem naprzód. Przeszedłem dwa kolejne przedziały i dotarłem do pierwszego wagonu.
- Ktoś wie co się stało? - spytałem.
- Na razie wiadomo tylko tyle że w coś uderzyliśmy. Coś dużego — odpowiedział z niepokojem jeden z pasażerów.
Wtedy do przedziału wszedł konduktor.
- Co pan tu robi chyba wyraźnie mówiłem, że wszyscy mają zostać na miejscach.
- Pójdę, jak pan powie co się stało?
- Nic się nie stało, to tylko duża gałąź zatarasowała torowisko. Nic groźnego. Już wezwaliśmy pomoc.
- Nie sądzę.
Mężczyzna miał ślady krwi na marynarce.
- Co to za plamy? - spytałem.
Konduktor zawahał się przez chwilę.
- To..są ślady farby. Rozlała mi się dziś rano.
Nagle do środka wbiegł przerażony palacz.
- Wszyscy na podłogę już — krzyknął.
- Co jest? To miał być chwilowy postój. Gdzie jest maszynista.
- Maszynisty już nie ma. Zostało po nim kilka kawałków. Leżą na torach.
Pasażerów ogarnęła panika. Zaczęli masowo wybiegać z pociągu. Na nic zdały się prośby o zachowanie spokoju. Przerażony tłum parł na wszystkie strony. Pozostali z innych wagonów również.
- Jeśli ci życie miłe zostań tu ze mną — powiedział palacz. - Ono żyje. Przyłożyliśmy w to coś a ono nadal żyje.
Wtedy usłyszeliśmy masowe wrzaski, a okna zalała krew. Dźwięki uderzania kawałków ciał w wagony roznosił się bez ustanku.
- Mamy jeszcze czas. Trzeba dostać się do lokomotywy.
Jednak ja miałem lepszy pomysł.
- Wiesz co? Ja to pierdziele za dużo w tym kombinowania — oznajmiłem i wyszedłem na zewnątrz.
Stawiała kolejne kroki na szczątkach innych pasażerów głośno wrzeszcząc. Gdy w oddali ujrzałem masywną, czarną sylwetkę szybko zbliżającą se do mnie po prostu zamknąłem oczy i czekałem.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania