Próżnia.
Przebywam w ciemnej próżni.
Cicha, delikatna muska moje ciało.
Jakby się bała, że odejdę i pozostawię ją znów samą.
Jakież to znużenie ogarnia mój umysł, gdy próżnia nuci cichą kołysankę.
Myślę.
Czuję.
Zasypiam.
Znów widzę tony czarnych róż.
Okaleczają moje dłonie, twarz, serce.
A może to nie one?
Możliwe, że sama je do siebie przyciągam.
Biały kwiat nigdy nie zostanie zaakceptowany.
Krwawię ponownie, a próżnia znów gładzi mnie po głowie, uspokoja.
Szepcze, że ból odejdzie.
Ufam jej i zamykam oczy.
Ostatnie co słyszę to szloch.
Ale nie próżni, nie czarnych róż, nie mój.
Jest to łkanie matki, która straciła dziecko.
Próżnia mówi, że ta kobieta jest mi obca.
Jej oczy jednak wydają mi się znajome, w końcu mam takie same.
Nie mam czasu myśleć.
Próżnia wygrała i tym razem.
Do snu kołysankę tworzyły nuty z łez matki.
Kobiety bez dziecka.
Dziecko bez matki wybrało próżnię.
Komentarze (7)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania