Poprzednie częściPortret życia

portret życia 9

- Pewnie jakiś człowiek parający się tym zajęciem by zarobić na turystach.

- Czy ciocia Bogusia miała kiedyś chłopaka?

Mama przerwała prasowanie i popatrzyła na mnie jakbym zapytała o coś zdrożnego.

- Bogusia? Przecież jej się wszyscy mężczyźni bali.

- Ale przecież musiał jej się ktoś kiedyś spodobać i chciała z nim, no wiesz, iść na zabawę, czy pochodzić gdzieś po łące.

Mama podniosła ramiona by opuścić w geście niewiedzy i powrócić do prasowania.

-9Babcia czasem mi opowiadała o różnych jej koleżankach i ich zalotnikach, ale o Bogusi nigdy, przynajmniej ja sobie nie przypominam. Chociaż…

Mama uniosła żelazko, zmrużyła oczy i coś przez chwilę analizowała w skupieniu. Po czym powróciła do przerwanej czynności.

- Mamo – przypomniałam o swoim istnieniu.

- Miały, to znaczy, babcia i między innymi Bogusia takiego kolegę z sąsiedztwa, Bolusia. Jak już można się zorientować po zdrobnieniu imienia, był to taki spokojny, grzeczny chłopak, na którym się wyżywali koledzy dogadując mu by wyjść na zabawnych przed pannami.

Jak to mówi twój tata – dokazywali sobie. I ten Boluś w latach pięćdziesiątych, gdy osiągnął pełnoletność wyjechał rozbudowywać Polskę, która po zakończeniu wojny była w stanie opłakanym i dużo jeszcze trzeba było wyburzyć nim zaczęto w to miejsce komponować coś nowego. – Machnęła ręką - ale to mało istotne, ważniejsze jest, że ten młody człowiek, znalazł się – przyłożyła wskazujący palec do ust - bodajże w Gdańsku i tam niestety po kilku tygodniach od wyjazdu stracił życie.

Przez chwilę mama milczała a mnie korciło dopytać się co się stało, ale doczekałam się.

- Jakieś niedopatrzenie, o co nie trudno w takim rozgardiaszu przy tylu ludziach i przygniotło go. Na pogrzeb przyszła społeczność z ościennych miejscowości a nawet przyjechał jakiś partyjny i odczytał list. Po pogrzebie wszyscy się rozeszli ale co zaskoczyło twoja babcię, późnym popołudniem widziano tam Bogusie i to przez następnych kilka dni.

Mama zakończyła tak jakby w połowie, nic nie wyjaśniając, a przecież to dziwne, musiałam się dopytać.

- Zaraz, zaraz, przecież tata i w ogóle wszyscy zawsze powtarzali, że Bogusia to taki herszt baba to, jakim cudem za kimś takim..no wiesz - nie chciałam być dosłowna.

Mama spojrzała na mnie z wyrzutem.

- Elu, powinnaś się wstydzić. Tyle czasu u niej spędzasz i najlepiej wiesz, że ma twardą mowę, ale zawsze u niej można znaleźć pomoc. A taki człowiek musi mieć i uczucia, zresztą jak my wszyscy.

Mama ma rację, tam w tym domku czuć było atmosferę inności ale i ciepła. Bałyśmy się coś zmalować, jednocześnie wiedząc, że możemy dużo więcej niż przy rodzicach. I ten ogród, w którym przy końcu posesji rozbijałyśmy namiot, by wchodząc na najbliższą czereśnię dojrzeć bijące fale wody o brzeg. Leżałyśmy po zmroku i wsłuchiwałyśmy się w jednostajny takt czasem wkomponowany w rytm muzyki z pobliskiego festynu. Do dzisiaj wraca do mnie jedna z takich nocy, gdy wykonawcę zagłuszało morze domagające się uwagi.

Czy to pan, czy to pan mi się dzisiaj śnił? szuuuuu, pluuuusk

…..Niby nic jakiś brylant i perły dwie szuuuuu, pluuuuus

…..Cały bym Paryż dał za tę noc z Renatą szuuuuuuu, pluuuuusk

…..Oj, Renato, Renato, obudź się! Szuuuuuu, pluuuuusk

Ciekawe czy moja siostra tak zapamiętała ten czas, te nieustanne trzepotanie skrzydeł mew, które ciągle nawoływały się do penetrowania lądu. Wszystko tam miało swoje miejsce i czas nie tak jak w mieście, gdzie potrącamy się w pośpiechu by załatwić dziesiątek spraw jakby jutro nie przybyło ich kolejnych naście. Bieg, wytyczanie pozycji, tam tego u Usi nie było.

 

Anita poklepała mnie po dłoni.

- Ej! Daj sobie szansę, nie pozwól by wczoraj rządziło bez końca.

- Może tak zrobię, ale nie dziś, to trzeba na spokojnie rozważyć.

- Nie chcę być upierdliwa, ale czy ty, aby od kilku tygodni nie robisz wyłącznie taki melanż. – Pojawił się grymas na jej twarzy – wiem, że twoja matka jest w stanie osłabić najbardziej spolegliwego człowieka, ale mama jest zawsze mamą. Wiesz, co mówił w takich sytuacjach Bombi – może i chujowo, ale stabilnie – wyciągnęła dłoń przed siebie i złączywszy kciuk z palcem wskazującym ucałowała je głośno cmokając, naśladując wspomnianego kolegę.

Pokręciłam głową.

- Ty jesteś walnięta, nie wiem, jakim cudem jeszcze się z tobą przyjaźnię. Ale wiesz, co pomyślałam o mojej krewnej nad morzem.

- To dajesz do domu i wieczorem chcę usłyszeć, że masz wykupioną miejscówkę.

Miała rację, Kielce są mi bliskie, ale ciężko tu będzie zapomnieć o tym, co minęło bezpowrotnie, trzeba odciąć się od tego wyjechać i pozwolić odrodzić się na nowo, być może w Dziwnowie.

- A ty nie możesz na kilka dni wyskoczyć?

- Nawet jakbym mogła, to i tak nie pojechałabym z tobą.

- Dlaczego? – Zrobiło mi się przykro.

- Bo to twój czas na powrót do siebie. Ty się ciotka pogubiłaś i jeśli ktoś pojedzie z tobą, to wciąż będziesz potrzebować takich rozmów, asekuracji. A ty masz stanąć na nogi, a dojdzie do tego jak popłaczesz nad morzem, później przyjdzie czas na powyzywanie każdego chłopa aż zaczniesz być suką, co to praca ją kreci, a nie kutasy.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania