Przed świtem
Między dniem, jej jasnością, pełnym wglądem w sytuację, a tym, co to niweczy, sprawia, że znika moja nadzieja, przemija me życie. Uciekam w godziny nie patrząc jak szary płaszcz przestaje wystarczać na otaczającą rzeczywistość.
I jak cisza umyka przed świtem, tak nie mogę zatrzymać lata w pajęczynie porannych mgieł. Serca nie słyszę, gdy wspomnę jak głębokie me pragnienie, nie liczę na świadomość, gdy odchodzi bez mej pamięci.
Czy wolę? Na świata skraj, w ciemność, jeszcze dziś, byle nie zwątpiła we mnie dobra wola i to ta ludzka, której tak mi brak.
Życzeniem moim jest poznanie przestrzeni, bez możliwości zapamiętania, dotknięcia, tego, co przechodzi miedzy dobami. Nieskończenie długo celebrować tak na boso, bez zabezpieczenia, bezmiaru, nieskończoności.
Czy aby znajdę ten szlak?
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania