Przedmieścia, Park, Staw, Kijanki, Żaby, Małe Ryby, Rzeka w Dużym Parku i Duże Ryby

"PRZEDMIEŚCIA, PARK, STAW, KIJANKI, ŻABY, MAŁE RYBY, RZEKA W DUŻYM PARKU I DUŻE RYBY"

Środkowo-późna wiosna. Lata 1996-1999. Ciepły, słoneczny i bezwietrzny środek dnia.

Było dwóch kolegów i dwie koleżanki. Wszyscy, ubrani w luźne przewiewne stroje wiosenno-letnie, mieli po dwadzieścia pięć do trzydziestu lat i mieszkali w raczej niewielkim mieście, na dużej podzwrotnikowej wilgotnej wyspie, pełnej pięknych roślin i zwierząt. Poszli nad staw, znajdujący się na pograniczu przedmieść i dużego parku.

W zbiorniku wodnym zauważyli kilkanaście ławic małych kolorowych ryb z rodzajów takich jak neon, razbora, danio, bystrzyk, gupik i molinezja. Zamoczyli dłonie w przybrzeżnych płyciznach. Natychmiast zostały otoczone przez małe kolorowe zwierzątka wodne. Wyciągnęli ręce z wody, a wtedy kilka metrów dalej zobaczyli kilka zielonych żab, kilkadziesiąt kijanek i kilka skupisk skrzeku. Po miniaturowych plażach pełzały ślimaki wodne, bagienne i winniczki.

Czworo ludzi przeszło przez park. Natknęli się oni na przepływającą przez niego rzekę, po obu stronach otoczoną wąskimi pasmami łąk zamiast lasu, stanowiącego typowy krajobraz w tej okolicy. Woda była tak bardzo przejrzysta, że było przez nią dokładnie widać wszystko, co znajdowało się pod jej taflą.

Grupka kolegów i koleżanek zobaczyła, że tuż nad dnem powoli przepływało kilkanaście ryb z rodzaju pielęgnicowatych, mających po dwadzieścia kilka do trzydziestu kilku centymetrów długości. Następnie, przyjaciele spostrzegli naprawdę dużą rybę, ukrywającą się bardzo blisko brzegu, wśród roślinności bagiennej. Był to sum, mierzący jeden i pół, albo chyba nawet dwa metry długości. Chwycili go za płetwę grzbietową i wyciągnęli go do połowy wysokości jego ciała.

Nie uciekał, był lekki jak świnka morska albo szczenię kojota i wydał odgłos brzmiący: "Burp!".

Koniec.