Poprzednie częściPrzekleństwa anorektyczki [1]

Przekleństwa anorektyczki [8]

https://www.youtube.com/watch?v=BZsXcc_tC-o

 

Leżę pod kocem już którąś godzinę, tępo wpatrując się w sufit. Nie mogę zasnąć, ale to akurat rutyna - cierpię na przewlekłą bezsenność. Ta przypadłość jest dla mnie dodatkowym utrudnieniem. Brak snu nie wspomaga chudnięcia.

Spoglądam na wyświetlacz podświetlanego zegarka, który stoi na szafce nocnej obok mojego łóżka. Trzecia trzydzieści sześć. Położyłam się po jedenastej. Prawie pięć godzin bezowocnych prób zaśnięcia, wiercenia się i gapienia w ściany. Czuję suchość w ustach - to jedna z rzeczy, które mnie w jakiś sposób satysfakcjonują. Można by nawet powiedzieć, że to mnie uszczęśliwia.

Przewracam się na drugi bok i zamykam oczy. Po chwili jednak je otwieram. W ogóle nie odczuwam przemęczenia, ani senności. Brzmi jak złoty środek dla maniaków komputerowych. Dla mnie to zmora, z jaką nie potrafię sobie poradzić w żaden sposób. Leki nasenne bez recepty nie działają. Raz przekroczyłam zalecaną dzienną dawkę, po której zdrowy człowiek powinien zasnąć w dziesięć minut. Ja nie zmrużyłam oka choćby na trzy.

Słyszę miauczenie. Zapalam lampkę, która wisi nad łóżkiem i widzę kotka, drapiącego pazurami o zwisający z tapczanu koc. Wyciągam ręce i kładę zwierzę na pościel, nieopodal siebie.

- Zjadłeś dziś więcej ode mnie - mówię do czarnego kłębka. Ma bardzo miękkie futro.

Podnoszę się i siadam po turecku. Mierzę palcami średnicę rąk. Czubki kciuka i palca serdecznego ledwo się stykają, gdy obejmuję nimi ramię. To czerwona lampka - wciąż jestem za gruba.

Przełykam ślinę.

Teoretycznie - praktycznie w sumie też - rzecz biorąc, jest już poniedziałek. Pieprzona czwarta nad ranem, a ja nadal nie śpię. Gdy pójdę dziś do szkoły, będę wyglądała jak trup. Generalnie, to nie byłoby złe. Szkielety są piękne. Białe, chude. Idealne.

Schodzę z łóżka na podłogę, krzyżuję ręce na piersi i zaczynam robić brzuszki. Mam zamiar ćwiczyć aż do szóstej, potem się ogarnąć, ubrać i wyjść z domu, zanim babcia wstanie, zostawiając jej karteczkę, że dzisiaj rano mam jakieś zajęcie dodatkowe. Przebiegnę całą drogę do szkoły, żeby spalić tego wczorajszego rogalika.

Kiedy robię sto dwudziesty siódmy brzuszek, zegarek zaczyna pikać. To oznacza, że dobiła pełna godzina. Mianowicie piąta.

Oddycham ciężko i sapię, ale nie przestaję ćwiczyć. Jeszcze tylko godzina.

Po trzystu zegarek znowu pika. Wstaję, przeciągam się i rozmasowuję obolałe plecy. Wyczuwam kręgi. Dobrze.

Kot śpi, zwinięty w ciemną kulkę na kołdrze. Nie ścielę więc łóżka, tylko po prostu idę do łazienki, przedtem wyciągając z szafy ubrania, w których pójdę do szkoły. Szerokie spodnie, bieliznę, skarpetki i przydużą, czerwoną koszulę w czarną kratę.

Przebieram się, unikając swojego odbicia w lustrze, a następnie pospiesznie piszę na skrawku papieru wiadomość do babci, w której oznajmiam, że musiałam wyjść wcześniej, żeby zdążyć na kółko geograficzne. Zostawiam karteczkę na komodzie, stojącej obok jej łóżka, chwytam plecak z książkami i wybiegam z domu, zamykając drzwi wejściowe na klucz. Zaczynam biec już na schodach – każdy bowiem wie, że chodzenie po schodach to jedna z najbardziej wyczerpujących, oczywiście codziennych, czynności. I o to chodzi. Czuję pot, spływający po karku. Czuję, jak brak mi tchu i to wywołuje we mnie nieposkromione uczucie euforii.

Dobiegam do szkoły i zatrzymuję się dopiero wtedy, gdy jestem w środku, w holu. Oddycham ciężko, opierając dłonie nad kolanami. Głowę spuszczam w dół.

– Przed kim uciekasz? – słyszę pytanie i podnoszę wzrok. Zauważam tego samego, niezbyt urokliwego chłopaka, który kilka dni temu zaczepił mnie, gdy wyciągałam worek ze strojem na wf z szafki. Wywracam oczami i prostuję się, strzelając kręgosłupem.

Chłopak uśmiecha się, w przeciwieństwie do mnie.

– Przed nikim. Po prostu biegłam – oznajmiam.

– Czemu?

– Wyobraź sobie, że zaczęłam prowadzić zdrowy tryb życia – uśmiecham się złośliwie, mając nadzieję, że się zniechęci i nie będzie chciał dalej ze mną rozmawiać.

– Po twoim wyglądzie tego nie widać – obok szatyna pojawia się wysoka dziewczyna o kręconych, złotych włosach. Nie jest przesadnie umalowana, ani ubrana jak pracownica domu towarzyskiego, ale jej sposób mówienia i żucie gumy z otwartymi ustami pozostawia wiele do życzenia. Jest też gruba. Grubsza ode mnie. Chyba.

– Nie rozmawiam z tobą, tylko z Alą.

– W sensie, z tym szkieletem? Gdyby nie te długie włosy i wytuszowane rzęsy, pomyślałabym, że to jakiś dziesięciolatek. Nie ma nawet cycków. Po co ty z nią gadasz, co?

– Uspokój się, Wika. Nie masz co robić? - syczy przez zęby chłopak.

Wiktoria. Doskonałe imię dla kogoś takiego, jak ona. Nawet hydrant posiada więcej kultury i ogłady, niż ta tłusta pinda.

– To chyba ty nie masz co robić. To, że pedagog kazał nam się z nią zadawać, nie znaczy, że musimy to robić. Lepiej pomóż mi wybrać sukienkę na dzisiejszą imprezę u Leny.

Zamieram na moment. Pedagog kazał ludziom ze szkoły ze mną rozmawiać? Świetnie. Teraz już wiem, skąd to nagłe zainteresowanie moją osobą. Chyba muszę z kimś pogadać.

Bez słowa odchodzę od "Wiki" i bruneta, którego imienia nie poznałam i chyba nie chcę poznać. Właściwie, to teraz zaczynam doceniać tę całą Wiktorię. Przynajmniej nie udaje, tylko mówi prosto z mostu, że ma ciekawsze rzeczy do roboty, niż zadawanie się z kimś takim, jak ja.

Podchodzę pod gabinet szkolnego psychologa i pukam. Zza drzwi słyszę głośne „proszę”, więc popycham je i wchodzę do środka.

– Alicja Wilga - mówi, chyba uradowany moją obecnością, mężczyzna w brązowym garniturze, spod którego wystaje biała koszula i kawałek czarnego krawatu w złotawe paski. – Co cię do mnie sprowadza?

– Pana idiotyzm - siadam wygodnie w fotelu naprzeciw niego. – Mam jedno pytanie. Jest pan na nie gotowy?

– Bardzo proszę.

– Dlaczego kazał pan komukolwiek się do mnie odzywać? To, że samotnie spędzam przerwy, nie oznacza, że potrzebuję sztucznych uśmiechów i wymuszonej litości. A już na pewno nie oznacza, że potrzebuję pomocy. Po prostu jestem introwertykiem. Nie lubię ludzi. Wolę być sama.

– To zrozumiałe, każdy przechodzi taki okres. Ale ostatnio niepokoi mnie jedno. Twój wygląd.

Powtórka z rozrywki.

– Nie odpowiedział pan na moje pytanie.

– Alicjo. Nie kazałem nikomu z tobą gadać. Zebrałem zaś osoby z twojej klasy i przeprowadziłem z nimi rozmowę wraz z waszym wychowawcą, zaniepokojony tym, co się z tobą dzieje od jakiegoś czasu.

– A coś się dzieje?

– Tak. I to coś bardzo, bardzo złego.

– To dojrzewanie, proszę pana. Nic złego się nie dzieje. Każdy przechodzi taki okres - powtarzam sarkastycznie jego słowa.

– Nie powinno cię to bawić – oznajmia. – Bardzo schudłaś przez te kilka miesięcy. Nie wiem, czy to kwestia jakiegoś innego schorzenia, czy też nie, nie mniej jednak wiele osób zauważyło, że coś się dzieje i martwią się o twój stan. W tym ja.

– Sądzę, że niepotrzebnie. Mam się wyjątkowo dobrze.

– Jeśli naprawdę tak jest, to się cieszę. Ale musisz wiedzieć, że masz do kogo się zwrócić z problemem.

– Jasne – rzucam, wychodząc z pomieszczenia na szkolny korytarz. Jest już po dzwonku, więc szybko idę po plecak, który zostawiłam na parapecie przy drzwiach wejściowych i zamierzam do klasy z polskiego.

 

 

Na lekcji Lena non stop próbuję mnie zagadywać, ale staram się ją ignorować. W końcu fuka i przez pięć minut sprawia wrażenie obrażonej, ale w końcu znów zaczyna potrząsać mnie za bark i zwracać moją uwagę.

– Czego chcesz? – warczę cicho, tak, by nauczycielka tego nie usłyszała.

– Miałaś dać mi znać, czy idziesz na imprezę. To jak?

– Boże, Lena. Miałam dać ci znać na długiej przerwie, która jest o jedenastej. Teraz jest ledwo przed ósmą. Masz w ogóle zegarek, czy starzy ci skonfiskowali za szlajanie się po klubach?

Dziewczyna milknie i odwraca wzrok. Wydaje mi się, że ją uraziłam, ale to było moim celem, więc nie przejmuje się zbytnio jej spadkiem nastroju.

Chwilą. O jedenastej mam psychiatrę. Wstać miałam o ósmej, żeby zdążyć.

Cholera, zapomniałam o tym na śmierć. Mam nadzieję, że babcia pamięta o wizycie i...

– Dzień dobry, czy mogłabym zwolnić Alicję? – normalnie jasnowidz ze mnie. Babcia właśnie wchodzi do klasy i podchodzi do biurka pani Ptak, profesor języka polskiego.

– Oczywiście – mówi nauczycielka, gdy ja kończę się pakować i zarzucam plecak na ramię. Razem z babcią opuszczam salę.

– Naprawdę lubisz geografię? – pyta. Przez moment zastanawiam się, o co jej chodzi, ale w porę przypominam sobie, że napisałam rano na kartce, że mam kółko geograficzne. Nawet nie wiem, czy w tej szkole takie funkcjonuje.

– Ostatnio polubiłam. Niektóre tematy bardzo mnie ciekawią – wymyślam na poczekaniu.

– Twój ojciec uwielbiał geografię

Nie odpowiadam.

– Jedziemy pociągiem, czy autobusem? – mówię w końcu.

– Autobusem będzie szybciej.

Dochodzimy do przystanku, na którym siedzi parę osób. Wszyscy patrzą na mnie tak, jakby zobaczyli żywego John'ego Lennon'a. Zbywam wszystkie spojrzenia i patrzę na pustą ulicę. Do autobusu zostało dwadzieścia pięć minut. Dobrze, że to szczęśliwi nie liczą czasu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • KarolaKorman 29.07.2017
    Jest kilka literówek, ale nie chciałam sobie przerywać.
    Kot nakarmiony - to dobrze :) To odchudzanie to strasznie ciężka praca, katowanie się brzuszkami potem bieg - straszne :(
  • Drżączka 29.07.2017
    Jeśli będzie Ci się chciało, to możesz mi wypisać te literówki. Albo najwyżej sama ich poszukam.
  • KarolaKorman 29.07.2017
    ,, - słyszę pytanie i'' - Słyszę, bo nie mówione
    ,,- obok szatyna pojawia się'' - Obok
    ,, wysoką dziewczyna o kręconych'' - wysoka
    ,,- Uspokoj się, Wola.'' - uspokój i ten skrót imienia - zastanawiający, ja bym się nie domyśliła, że dziewczyna ma na imię Wiktoria
    ,,Zamierzam na moment. '' - zamieram
    ,,kazał ludziom że szkoły'' - ze szkoły
    ,, odchodzę od "Wiki" o bruneta, '' - i bruneta
    ,,zadawanie się z kimś takim, jak ja.'' - tu bez przecinka, bo po jak nie występuje orzeczenie
    ,,"Proszę",'' - tutaj napisałabym małą, ale pewności nie mam
    ,, - siadam wygodnie w fotelu'' - Siadam dużą, bo nie mówione
    ,,i zamierzam do klasy z polskiego.'' - zmierzam
    ,, staram się ja ignorować.'' - ją
    ,,Chwilą. O jedenastej mam psychiatrę.,, - Chwilę
    ,, - normalnie jasnowidz ze mnie.'' - Normalnie
    ,, - wymyślam na poczekaniu.'' - Wymyślam
    ,,John'ego Lennon'a. '' - John'a, bo miał na imię John nie Johny

    Proszę :)
  • Drżączka 29.07.2017
    Dzięki, jutro na komputerze wszystko poprawię.
  • blaackangel 29.07.2017
    Właśnie literówki, ale to poprawisz :) Co do reszty to Alicja strasznie zatraca się w tym przekonaniu że nie jest wystarczająco szczupła, straszne to. Szkoda mi tej babci, tak się stara, wychowuje ją a ona kłamie na każdym kroku.
    Dłuższe rozdziały, fajnie.
  • Alicja 30.07.2017
    Alicja w końcu powinna się opamiętać. Docenić, to, że babcia chce jej pomóc. Dobrze, że inni są nastawieni na sytuację dziewczyny.
  • Tanaris 30.07.2017
    Fajnie opisujesz wydarzenia i to, co siedzi w głowie bohaterki. 5 :)
  • Pasja 19.08.2017
    Trudna sprawa. Alicja nie chce z nikim rozmawiać i otoczenie powinno to uszanować. Ale Alicja też powinna uszanować innych. Bo żyjemy gromadnie. Teraz wie, że Lena chcę jej pomóc, tylko czy ta pomoc jest wymuszona czy nie. Pozdrawiam 5
  • Tina12 23.08.2017
    Szkoda, że ludzie nie rozmawiali z nią z własnej woli. Ale czasami tak jest że nie wie się co powiedzieć.
  • RubyCrystal 24.08.2017
    "– Alicja Wilga - mówi, chyba uradowany moją obecnością, mężczyzna.
    – Nadziejo. Nie kazałem nikomu z tobą gadać."
    Wytłumacz, bo się gubię ._.
  • Drżączka 24.08.2017
    Zmieniałam bohaterce imię i w pewnych momentach zapomniałam zmienić znów na Alicję xD Wybacz, już poprawiam
  • Adam T 27.08.2017
    Ciekawe, cieszą Alicję wystające kręgi, a nie chce patrzeć w lustro.Czułem, że chodzi o coś w temacie litości, w związku z zaproszeniem na imprezę, ale nie spodziewałem się, że chodzi o litość zbiorową.
    Pozdrawiam ;)
    Acha, żeby nie było, po kaźdym przezytaniu kolejnej części stawiam ocenę adekwatną, czyli wiadomą, czyli 5.
  • Elorence 29.08.2017
    Wszyscy na nią zwracają uwagę i ona nie widzi w tym nic dziwnego? Skoro kilkanaście osób mówi jej, że coś jest nie tak, to chyba najwyższa pora się nad tym zastanowić... Dlaczego ona jest taka odpychająca? Chce się stoczyć i umrzeć. Naprawdę?
  • Drżączka 29.08.2017
    W końcu na każdego człowieka przyjdzie czas, gdy będzie chciał tylko się stoczyć i odejść. Czasem to przychodzi wcześniej, nawet dużo wcześniej, z różnych powodów.
  • ~Inaba 07.09.2017
    ,,Pani Ptak , profesor języka polskiego" moja była nauczycielka polskiego miała na nazwisko Ptak XD
  • Drżączka 07.09.2017
    A to smieszny zbieg okolicznosci.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania