Poprzednie częściPrzepraszam.

Przepraszam. 5

~ADAM~

Wreszcie udało mi się wyjść z tej kawiarni! Nie dość, że była kolejka do toalety, to jeszcze kelnerka próbowała ze mną flirtować! Nie było mnie prawie dwadzieścia minut! Mam nadzieję, że Monika nie będzie wściekła. Kiedy znalazłem się w miejscu, gdzie ją zostawiłem, nie było jej. Gdzie ona znowu polazła? Rozejrzałem się dokładnie, ale nigdzie jej nie widziałem. Postanowiłem zapytać pobliskiego… kioskarza. Niby sprzedawał coś w rodzaju gazet, ale to w ogóle kiosku nie przypominało. Widział ją kilkanaście minut temu, ale nie wie, gdzie poszła. Spróbowałem do niej zadzwonić. Nie odebrała. Wykręciłem jej numer jeszcze trzy razy, ale rezultat był taki sam. Naprawdę zaczynałem się martwić. Wtedy nadjechała ,,policja”. Przebiegł koło mnie jakiś młody mężczyzna. Zatrzymałem go i spytałem, o co chodzi. Powiedział, że w pobliżu zamordowano jakąś młodą kobietę. Brunetkę. Zamarłem. Pewnie zrobiłem się blady jak ściana. Monika… jest młoda i jest brunetką. Boże! Oby moje myśli się nie sprawdziły! Oby to tylko nie była ona! Pobiegłem za tym mężczyzną i po chwili dobiegłem na miejsce. Przepchnąłem się przez niewielki tłum gapiów i udało mi się zobaczyć twarz zamordowanej. Odetchnąłem z ulgą. To nie była Monika. Za to ofiara miała podarte ubranie, a jej ręce były we krwi. Straszne… Kto mógł zrobić coś takiego. Nagle oprzytomniałem. Gdzie jest moja narzeczona?!

Podszedłem do jednego z policjantów i zapytałem, czy nie widział w pobliżu Moniki. Pokazałem mu jej zdjęcie, ale pokiwał przecząco głową. Powiedział, że jeśli nie wróci do rana, to zaczną poszukiwania. Mam czekać jeszcze kilka godzin?! Ludzie, ja prędzej zwariuję lub dostanę głębokiej depresji! Z nerwów zacząłem obgryzać paznokcie, a policjant, widząc mój stan, odwiózł mnie do domu. Powiedział, że jeśli obudzę się, a Moniki nie będzie, to mam to natychmiast zgłosić na posterunek. Ale czy ja dam radę w ogóle zasnąć? Bez niej? Z myślą, że coś jej może grozić? Postanowiłem spróbować. Wziąłem szybką kąpiel i położyłem się do łóżka. Tak jak przewidywałem- nie mogłem zasnąć. Wierciłem się, leżałem we wszystkich możliwych pozycjach, ale sen nie miał zamiaru przyjść.

Spojrzałem na zegarek. Jeszcze cztery godziny do świtu. Ja się na śmierć zamartwię! W końcu nie wytrzymałem i zacząłem chodzić po pokoju. Cały czas myślałem o Monice. No gdzie ona może być?! Przecież się pod ziemię nie zapadła! Wyparować też nie mogła! Albo się zgubiła… Nie, to niemożliwe. Przecież zna drogę do domu. Na pewno by tu trafiła. W takim razie musiało się jej coś stać. A jak znów wpadła na jakiegoś zboczeńca? Mój Boże! Nie ma mnie z nią, więc pewnie ma spore kłopoty!

Od takiego nawału strasznych myśli rozbolała mnie głowa. Wziąłem tabletkę przeciwbólową i ubrałem się. Jest rano, a ona nie przyszła. Dość tego! Idę na policję!

- Panie policjancie!- powiedziałem po hiszpańsku, gdy tylko przekroczyłem drzwi czegoś w rodzaju komendy.- Moja narzeczona nie wróciła do domu! Czuję, że coś jej się stało! Niechże pan coś zrobi!

Mężczyzna chwilę na mnie popatrzył, po czym wskazał wolne krzesło. Usiadłem, a on się odezwał:

- Proszę mi podać rysopis zaginionej.

Boże! ZAGINIONEJ?! Nigdy bym nie pomyślał, że policja będzie jej szukać! Pokazałem mu jej zdjęcie i dokładnie opisałem jej wygląd. Powiedziałem też, gdzie widziałem ją po raz ostatni. Policjant wszystko zapisał, a na koniec dał mi tabletkę na uspokojenie. Kazał mi iść do domu i zapewnił, że jeśli czegoś się dowiedzą, to od razu dadzą mi znać. Miałem jakiś wybór? Poszedłem do domku i cały czas myślałem o Monice. A jeśli coś jej grozi? Jeśli już nigdy jej nie zobaczę? Jeśli… Nie, dość! Muszę myśleć realistycznie! Problem w tym, że to może być realistyczne. Ogólnie jestem optymistą, ale teraz… Kocham ją i chcę wziąć z nią ślub! Chcę mieć z nią dzieci, dom! Jest całym moim życiem! Jest jak powietrze, bez którego nie mogę oddychać. Jeżeli ona zginie, ja też. Nie umiem bez niej normalnie funkcjonować! Do tego jeszcze świadomość, że jest w niebezpieczeństwie. Za jakie grzechy?! Przecież ona nic nie zrobiła! W niczym nikomu nie zawiniła! Czemu akurat ją to spotkało?!

Położyłem się na łóżku w sypialni i zasłoniłem ręką oczy. Czułem pustkę. Wewnętrzną pustkę. Zawsze, gdy budziłem się, ona leżała koło mnie. Teraz miejsce obok jest puste. Czy dwuosobowe łóżko jest aż tak wielkie, kiedy leżysz na nim sam? Westchnąłem. Oddałbym wszystko, byleby Monika była teraz ze mną. Wszystko.

 

~MONIKA~

Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu z kilkunastoma materacami. Sama na jednym leżałam. Odruchowo zmrużyłam oczy, gdy poraziło mnie światło. Usiadłam. Miałam mroczki przed oczami.

- Kolejna biedaczka- usłyszałam czyjś szept.

Zobaczyłam wokół siebie kilkanaście młodych dziewczyn. Otworzyłam oczy ze zdziwienia.

- Gdzie jestem?- zapytałam.

- W budynku, z którego się nie wydostaniesz.- odpowiedziała mi jakaś blondynka.- Jesteś kolejną, która stanie się ich zabawką.

- Jaką zabawką?- prawie krzyknęłam.

- Porwali nas jacyś zboczeńcy. Gwałcą nas, mogą nas wziąć do łóżka, kiedy tylko mają chęć. Ich szef to w ogóle potwór. Chyba z piekła uciekł.

- A co z nim?

- Kiedy którąś z nas brał, ta za każdym razem wracała od niego z płaczem i pobitą twarzą.- odezwała się dziewczyna o pięknych, zielonych oczach.

- Bije je?

- Tak. Podobno nie ma litości. A kiedy mu się któraś znudzi, daje ją swoim ,,koleżkom”, a potem ją gdzieś sprzedaje. Kilkanaście dziewczyn skończyło w taki sposób.

- Straszne…- wyszeptałam.

Zauważyłam, że one mają na sobie krótkie sukienki i są bez butów. Ja, na szczęście, jeszcze miałam ubranie, w którym wczoraj wyszłam na spacer z Adamem. Właśnie! Adam! Pewnie się teraz zamartwia o mnie na śmierć! Po jaką cholerę w ogóle właziłam w te przeklęte krzaki?! Moja ciekawość zawsze była dla mnie problemem, ale nie sądziłam, że przez nią wyląduję w takim miejscu.

- Jesteśmy na wyspie.- odezwała się nagle dziewczyna o ciemniejszej karnacji.

- Jak to na wyspie?!- krzyknęłam.

- Zwyczajnie. Ten budynek jest na prywatnej wyspie tego potwora.

- Pewnie bogacz.

- A myślisz, że na kim on zarabia?! My jesteśmy dla niego interesami! Najpierw się z nami bawią, a potem sprzedają nas jak jakieś nic nie warte lalki! W międzyczasie szukają innych.

Kilkanaście minut później do naszego pokoju weszło kilku potężnie zbudowanych facetów, a na końcu jakiś laluś z ciemnymi włosami. Wyglądał na około trzydziestu lat. Kątem oka zobaczyłam, jak kilka dziewczyn zadrżało. To pewnie ten szef.

- Gdzie są te nowe?- zapytał dupek. ( czyt. szefuńcio z piekła)

- To te cztery.- jakiś dryblas wskazał palcem na mnie, blondynkę, kruczowłosą i czarnooką.

Momentalnie podciągnięto nas do góry i przytrzymano za ramiona. Kopnęłam bandziora, który mnie trzymał, ale po chwili dostałam od niego w policzek. Upadłam, a on mnie znów przytrzymał, tym razem mocniej. Ten cholerny ,,szef” oglądał dokładnie każdą z nas. Kiedy skończył, powiedział:

- Ta będzie tylko i wyłącznie moja.- ku mojemu przerażeniu wskazał mnie.- Ostra laska z niej, więc może być z nią sporo zabawy. Zabrać ją do mojego gabinetu!

Zobaczyłam współczujące, ale jednocześnie przerażone spojrzenia pozostałych dziewczyn. Dlaczego akurat ja?! Kilka minut później zostałam brutalnie wepchnięta do gabinetu tego popierdoleńca. Rozejrzałam się wokół. Duże, dwuosobowe łóżko stało na środku. Biurko znajdowało się przy lewej ścianie, a szafa po prawej. Do tego drzwi do łazienki i brązowy dywan. Pokój skromny, ale całkiem ładny. Jak na takiego dupka, oczywiście.

- Rozbieraj się- usłyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam tego lalusia, który się na mnie gapił.- Rozbieraj się- powtórzył.- Chcę zobaczyć twoje ciało.

- Nie.- powiedziałam i starałam się, by mój głos się nie łamał.

- Co powiedziałaś?- rzucił mi władcze spojrzenie.- Mi się, ślicznotko, nikt nie sprzeciwia. Jak mówię, że masz się rozebrać, to masz się rozebrać!

- Nie chcę- czułam, że się zaraz popłaczę.

- To ci w tym pomogę.- podszedł do mnie i przerzucił mnie sobie przez ramię. Rzucił mną na łóżko i zerwał ze mnie bluzkę. Usiadł na mnie okrakiem i mocno trzymał moje nadgarstki. Czemu ja?! Za co?! Zaczął ściągać we mnie resztę ubrań. Boże, ratuj! Jeśli sprawisz, że mi ktoś pomoże, wrócę do kościoła, wyspowiadam się i będą codziennie odmawiała jedną modlitwę. Tylko błagam, zrób coś!

Następne częściPrzepraszam. 6 Przepraszam. 7

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • NataliaO 17.07.2015
    Czytałam na dwa razy bo treść jest dla mnie za długa. zapoznałam się z poprzednimi rozdziałami. Powiem jak zawsze krótko opowiadanie ciekawe, zwłaszcza ta propozycja z porwaniem dziewczyny i tym co ją czeka. To trudny temat. Początek był nie naturalny, słodko, ale z czasem rozdziały stają się już bardziej przystępne/dostępne. Można odnaleźć to szare życie. za wcześniejsze części postawiłam Ci 4 lub 5.
    5:)
  • NataliaO 17.07.2015
    ps. przyjemnie się czytało
  • MaraJ 17.07.2015
    Dzięki :*
  • Chris 18.07.2015
    Przeczytałem całość. Z każdym rozdziałem jest coraz lepuej. Historia stawała się prawdziwsza, bardziej przystępna. Brawo! 5
  • MaraJ 18.07.2015
    Dzięki! :D
  • Anonim 10.08.2015
    "Postanowiłem zapytać pobliskiego… kioskarza. Niby sprzedawał coś w rodzaju gazet, ale to w ogóle kiosku nie przypominało." ~ To zdanie jest zdeczka dziwne XD
    Ale akcja, omomom :3 Lecem dalej!
  • kotka rok temu
    zaczął siciągać we mnie zile napisane zaczł ściągaci ze mnie ze a nie we teraz kapit

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania