Przerwa od dyktatury - Arysto
Entropia dyktatorem.
Kosmos czasem przypominał mu plamę Rorschacha. Wyskrzony atrament rykoszetował w umyśle zabłąkanymi myślami, aluzjami i sugestiami, które uwodziły się z gracją atomów Schroedingera: a kot jeden wie, czy były naprawdę, czy też pozostawały w świecie ułudy.
Atrament rozmazał się w gwałtownym błysku. Igła w kosmicznym sianie poruszyła się niczym tknięta magnesem.
Przerażenie rozproszyło serce do stanu kwantowego. Atomy ścisnęły serce, sprawiły, że żołądek osunął się pozostawiając po sobie czarną dziurę niepewności. Dłonie zafalowały w skurczach zawahania, kiedy pośpiesznie wklepywał w komputer dane nawigacyjne.
Radar wskazał punkt na wirtualnej przestrzeni. Oto w otchłani pojawił się foton nadziei.
Nadał drżącymi palcami wiadomość, każde uderzenie w klawiaturę rozbrzmiewało w ciszy niczym krzyk rzucony w kosmos. I wbrew temu, co zawsze mówili: ktoś ten krzyk w kosmosie usłyszał. Igła zmieniła kurs i wystrzeliła w jego kierunku, zostawiając fotonowe rysy na granatowej pustce uniwersum.
Tutaj, za smutnym, nudnym podwórkiem Plutona, miało rozegrać się być albo nie być. Tutaj kot Schroedingera miał zdecydować, czy ożyje.
Igły splotły się szwem rękawa antypróżniowego. Dramatycznym gestem przesunął po czytniku śluzy, witając abordaż niczym porwany z syndromem sztokholmskim.
Weszła do środka. Łzy wisiały w niskiej grawitacji niczym rozbite księżyce.
Spletli dłonie, na moment wychodząc naprzeciw entropii wszechświata i dla odmiany spajając coś na powrót. Foton nadziei błąkał się między nimi w dziwnym poczuciu zmartwychwstania, kiedy ludzkość po raz pierwszy od osiemnastu miesięcy zrobiła sobie przerwę od deegzystencji. Wyginięcie gatunku zostało odłożone w czasie do kolejnego losowego momentu na horyzoncie zdarzeń.
Wszak wszystko kiedyś zniknie.
Entropia dyktatorem.
Komentarze (7)
Tak czy owak - tekst bardzo mi podszedł →5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania