Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Przychodnia to miejsce, gdzie się przychodzi

Miałem na dziś umówioną wizytę w przychodni, na siódmą rano. Dodam, że to w kwestii medycyny pracy, żeby było ciut jaśniej. Poradzono mi, żebym się zjawił na punkt siódma, ale żebym był "odpowiednio" wcześniej, ażeby móc na spokojnie wbić się w kolejkę, która podobno już od szóstej będzie się tam kreować, lub też GM, czyli Gromadzić i Marudzić.

Jako, że między moją miejscowością a miejscowością w której miałem się wyprzychodnić (Rybnik), jest jakieś trzydzieści kilometrów, większość przez las, gdzie jest ruch wahadłowy z powodu remontu - uznałem, że półtorej godziny powinno mi spokojnie wystarczyć. A jak mam nie zdążyć w tych ramach, to nie! Aż tak mi nie zależy, w dupie mam. Zatem wyjechałem z domu o bezbożnej godzinie wpół do szóstej i ruszyłem trasą interleśną, aby dostać się na miejsce. Kto nie był nigdy w Rybniku albo w ogóle w tej części świata, muszę wyjaśnić dwie sprawy: 1) Rybniccy planiści uwielbiają skrzyżowania o ruchu okrężnym; 2) Niedaleko Rybnika jest Wodzisław i trzeba mieć się na baczności, bo jak ci jakieś SWD* wyskoczy na drodze, to możesz nie ujść ze zdrowiem (psychicznym także) i/lub życiem.

Kto zgadnie, jakie blachy miało pierwsze auto, które wymusiło mi w środku nocy i przejechało na czerwonym? Brawo. Ale sam nie mogę być kłamcą i oszczercą - upewniwszy się, że nigdzie nie ma przedstawicieli władzy, pojechałem za nim. I tak do samego Rybnika, przez wszystkie czerwone światła na ruchu wahadłowym. Przypuszczam, że gdy dostaje się blachy z powiatu wodzisławskiego, podpisuje się jakiś cyrograf, który w zamian za bycie znienawidzonym przez wszystko, co żyje, daje, nie wiem, nieskończone paliwo czy też niewyjebywalne zawieszenie (gdzie takim starym mercem po takich wybojach?! Jak to jest fizycznie możliwe?) czy jeszcze coś. No, nie wiem. To jednak opowieść na inny czas.

Gdy dojechałem do zakamuflowanej pośrodku parku przychodni, pod wejściem od parkingu było puściusieńko, a byłem tam jakieś dwadzieścia po szóstej. Gdyby nie mój szósty zmysł, który podpowiedział mi, abym dopytał ciecia, byłbym stał jak debil pod złymi drzwiami. Poinstruowany, poszedłem pod drugie drzwi, gdzie już stało kilka osób. Głównie starszaki, tacy, co raczej przyszli sprawdzić swoje choroby przed przejściem na wcześniejszą emeryturę lub dostać elcztery. W powiększającym się gronie zziębniętych, wystawionych na świt i chłód ludzi po pięćdziesiątce, stałem tam i marzłem, zastanawiając się, dlaczego nie można wpuścić tych wszystkich ludzi chociaż do środka, żeby czekali i ustawiali się w kolejce wewnątrz, gdzie bez wątpienia było cieplej. Najwyraźniej polityką firmy było upewnienie się, że ci, co mają katar, utrzymali się w tym stanie, a ci, którzy go nie mają, dostali od razu zapalenia płuc.

A może odrobinę przesadzam.

W końcu otwarły się drzwi i wpuszczono nas, w tym momencie już dosyć sporą hordę, do środka. Większość uformowała pociąg w oparciu o dogadane miejsca z rozmów przed przychodnią, "jo był za paniom" "ja, jo boł przed womi" "dyć dopiero za pietnoście, ani nie do za czi nie otworzom". Ludzi przybywało. Ja tymczasem poszedłem do neurologa. Który miał jeszcze kilkanaście minut do początku zmiany. Na korytarzu wywiązała się rozmowa między dwoma dziadkami:

-Wiela mosz kresek zasiyngu? Wiela? Dziwej się, godej? - pytał jeden drugiego, dzierżąc w sękatej dłoni przedpotopowy, odrapany telefon nokia i patrząc w niego na wiele sposobów: a to w okularach z bliska, a to w okularach z daleka, a to w okularach w garści i z nosem w telefonie, a to podtykając telefon drugiemu pod nos. Drugi zaś zezował na swój, podobnie przedpotopowy, i usiłował odpowiedzieć coś tamtemu, ciągle dopytującemu. W końcu jakaś doktorka wezwała jednego, a drugi wyraźnie odetchnął, nienagabywany.

I wtedy przyszedł neurolog. Usiłował być zabawny, a nadawał się do bycia heheszkiem jak owca na dowódcę pancernika Schlezwig-Holstein. Zaśmiał się. Byłby świetnym klaunem. Zupełnie nieśmiesznym.

- Co pana natchnęło, by obrać taką ścieżkę kariery? - Pyta. A ja mu na to:

- Pech, bo z tego, co chcę robić, to raczej chleba nie będzie. Nie, żebym grymasił. -

- Zawsze może pan tymczasowo potraktować swoje przyszłe zatrudnienie i zwolnić się, gdy znajdzie się coś odpowiedniejszego. - Powiedział, dając mi radę na całe życie. Byłem tak zachwycony, że z ekscytacji aż mi kartka z ręki wyleciała. I on wtedy zademonstrował mi słynny na cały świat ruch z rękawem i zegarkiem i burknął, że czas leci. Tym razem się zaśmiałem. On nie.

Pod pobieralnią krwi siedziała już srogie stado babć i dziadków, wśród których trwała zagorzała rozmowa, podsycana przez jednego faceta około sześćdziesiątki. Któremu coś nie pasowało, a potem się zgubił w dyskusji. Szło to tak:

- I jo panu godom, tak niy może być, to je niep... niep... - zaciął się, ale odzyskał rezon. - To je złe traktowaniy człowieka! - nieco zbyt głośno marudził jeden. A drugi mu na to:

- Pan to byś chcioł pewnie piyrszy wlyś, a inni poczekajo, pra? - i nie czekając na odpowiedź, dodał: - No jaa, widać. - Kilka żywych trupów w płaszczach, alias ukochane babcie i przemiłe starsze panie w jednym pokiwało głowami.

- Niii... - niezbyt przekonująco odpowiedział mu tamten. Zauważyłem wtedy, że ludzie siedzą na krzesełkach i miętolą jakieś numerki. Tamten coś jeszcze pomarudził, ale jego rozmówca odwrócił się do niego ostenacyjnie dupą i nie reagował na zaczepki.

- Co jest z tymi numerkami? - pytam się z cicha babki obok mnie. A ona zamiast mi odpowiedzieć, pyta tego marudy, jakby właśnie przyszło jej coś do głowy:

- Jaki pan ma numerek?

- Dziewjyntnoście, ... - odpowiada tamten, nabierając powietrza, żeby wymarudzić coś o niesprawiedliwości społecznej, bez dwóch zdań. Ale babka wyrwała mu ten jego numerek z ręki, wręczyła mu swoje szesnaście i tym samym zamknęła kolejny rozdział konfliktów międzyludzkich. I odwróciła się do mnie, jakby nic się nie stało.

- Bo widzi pan, takie numerki to dostaje się w rejestracji i taka jest kolejność przyjmowania...

Po chwili wiedziałem już wszystko. Babcie siedzące naprzeciwko wyglądały jak stare kury w starej słomie i kiwały się lekko. A co na którąś popatrzyłeś, to potakiwała. Posiedziałem chwilę cicho. Babcie siedzące naprzeciwko mruczały coś i potakiwały. Gdy godzinę później czekałem na inne badanie pod innym gabinetem, siedział tam zupełnie inny zestaw babć, który tak samo się kiwał i kiwał głową potakująco.

Znów wszedłem i wyszedłem, już całkiem końcowo i w stronę ostatnich drzwi, a tu jedna z babć tak nagle wstała, zupełnie niespodziewanie i zakrzyknęła:

- Przecież ja kotu nie dałam jeść! - i autentycznie wybiegła. Stałem tam, zbaraniały. Dosłownie trzy sekundy później, za nią wybiegła inna babcia, z jej płaszczem. A za nią jej - najwyraźniej - córka, z jej z kolei płaszczem. Wzruszyłem ramionami i poszedłem. Pozostałe babcie na krzesłach ani drgnęły. Wiem, bo się odwróciłem.

 

A na piętrze czekał mnie miły widok, podmuch świeżości po tych wszystkich babciach. Pod moim ostatnim gabinetem siedziała jakaś zupełnie oderwana od rzeczywistości dziewczyna w bardzo wysokich obcasach z kolcami i tlenionymi włosami i klepała w swojego smartfona. No czyż nie uroczy powrót do rzeczywistości?

A, zapomniałbym dodać. Całą drogę z Rybnika wlókł się przede mną SWD, który jechał bez świateł i z pełnej pięćdziesiątki skręcił w lewo bez kierunkowskazu, bez hamowania i byłbym w niego przybombił. Więc na koniec rada: miejcie się na baczności. SWD są wszędzie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (24)

  • Angela 08.11.2016
    Bardzo przyjemna historyjka i niestety dosyć prawdopodobna : ) 5
  • Okropny 08.11.2016
    I prawdziwa!
  • Neurotyk 08.11.2016
    Okropny, mówisz, ze oparte na faktach? Wierzę. Całkiem zgrabna historia anegdotyczna :) 5

    Co do kolejek - dlaczego jeszcze nie wpadliśmy - wzorem kultur innych - aby nie stać w kolejce (jeśli jest kolejka stojąca) a postawić w miejscu swoim zajętym swoich zdjętych botów, i tak buty a nie przesuwałyby się w kolejce, z lekką naszą pomocą :) A my byśmy robili , co chcieli, czyli... pilnowali butów, ale byłby też czas na inne frykasy :)
  • Okropny 08.11.2016
    Neuro, u mnie wszystko jest na faktach. A motyw z butami jest dziwny: Wyobraź se jak te babcie zsuwają misternie wiązane trzewiki, i ten smrodek... Nie chcę nawet o tym myśleć.
  • Neurotyk 08.11.2016
    Okropny, zgadza się, babcie. Ale wyobraź sobie jak buty zdejmują i kuse stópki pokazują młode dziewczęta i młode panie... rekompensata?
  • xxECxx 08.11.2016
    Neuro co Ty gadasz... Okr woli szpilki minimum z 20 cm
  • Neurotyk 08.11.2016
    xxECxx , aaa. to ja jestem fetyszystą stóp, sory Okropny :)
  • Okropny 08.11.2016
    xxECxx nie przesadzaj...
  • Okropny 08.11.2016
    Neurotyk a to wąchasz je, liżesz, czy tylko sam widok Ci się podoba?
  • Neurotyk 08.11.2016
    Okropny, ufff, zawstydzasz mnie takowymi niedyskrecjami, Okropny :)
  • Ritha 08.11.2016
    Neuro schowales już japonki na zimę? XD
  • Neurotyk 08.11.2016
    Ritha, ha ha, mam japonki i będę w nich śmigał całą zimę :) Na przekór i przekąś pogodzie :)
  • Neurotyk 08.11.2016
    *przekąs i jeszcze na odpór pogodzie, i na przewał :)
  • Ritha 08.11.2016
    Brawo :)
  • Neurotyk 08.11.2016
    Ritha, a co, wcześniej byłem ich przeciwnikiem?!
  • Ritha 08.11.2016
    Ja byłam, ale to tak na marginesie:D Luźne skojarzenia ;)
  • xxECxx 08.11.2016
    Neuruś ale Ty chyba lubisz japonki na kobiecych stópkach, prawie wszystko odkryte :P
  • Neurotyk 08.11.2016
    xxECxx, wolę, jak dziewoja bosa chodzi po pokoju, tudzież trawniczku :)
  • ausek 08.11.2016
    Rybnik powinien nazywać się Rondownik XD 5
  • Ritha 08.11.2016
    Taki kaberet byl, przychodnia przeżycia czy jakoś tak :)
  • Iskierka 08.11.2016
    Już od pierwszych zdań wiedziałam, że historia jest prawdziwa. Miałam wrażenie, jakbyś mi ją opowiadał i nie wiem czy to dobrze, czy źle. Czytało mi się dość przyjemnie, ale styl, zwłaszcza na początku, podchodzi mi bardziej pod charakterystyczny dla języka mówionego a nie pisanego. Takiej lekkiej zgrabności mi brakuje.

    Jakieś błędy interpunkcyjne też się znalazły, jedna czy dwie literóweczki, ale nie znajdę ich teraz, więc czepiać się nie będę.

    Podobało mi się. Ludzie starsi przychodzą często do przychodni tylko po to, żeby z kimś porozmawiaći uważam, że naprawdę często tak się dzieje. Hipochondryków wśród ludzi nie brakuje. Szkoda, ze tego wszystkiego, co przedstawiłeś, nie pokazałeś bardziej dosadnie. Może gdybyś pisał trochę później, a nie tak na świeżo, to byłoby lepiej?

    Tekst jest tak na 4 :)
  • Okropny 08.11.2016
    Ten tekst wyjątkowo pisałem na kompie i może to dlatego. I tak dzięki za odwiedziny i ocenę i komentarz i w ogóle.
  • Iskierka 09.11.2016
    Okropny, wyjątkowo? A za odwiedziny dziękować nie musisz, bo to ogromna przyjemność dla mnie była :)
  • Okropny 09.11.2016
    Iskierka wszystkie moje teksty piszę na Lumii 630 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania