Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Przyczyna zgonu [fragment]
- No? - powiedział do telefonu. Rozmówca odpowiedział, ale Henkels nie usłyszał, bo zagłuszyły go przechodzące obok dzieciaki.
Jebane małe wrzaskliwe czerwie, pomyślał.
- Powtórz, bo chuja usłyszałem! - rzucił.
- Co? - spytał technik, zamyślony. Henkels spojrzał na niego. Jego długopis zawisł nad punktem ósmym listy. Nie widział, co młody tam nabazgrał.
Henkels pokazał chłopakowi, że gada przez telefon. Tamten pokazał wyprostowany w górę kciuk; na znak, że rozumie. Wrócił do rozmowy.
- Co? - spytał. W słuchawce odezwał się znajomy głos Marnej. Patolog. Kochanka.
- Przyczyna zgonu wstępnie: Chuj wie. Przetrącony kręgosłup. Może że od upadku. Może od wypadku komunikacyjnego. Na pewno się zderzył z czymś szybko się zbliżającym i bardzo twardym. Pozostałe obrażenia, czyli stłuczenia głowy, duża utrata krwi, złamane żebra, ręka i stopa - świeże, pewnie od upadku. Spadł z czegoś wysokiego, albo przykurwił w niego samochód, słyszysz, Els? Kilkanaście...
Henkels przestał słuchać. Nie dość, że trup, to jeszcze spadł z wysoka. Najbliższe wysoko z prawdziwego zdarzenia było dwieście-trzysta metrów dalej, gdzie były wysokie bloki. Tutaj, rozejrzał się, było co najwyżej trzecie, no, od biedy czwarte piętro. Najwyżej. Nie chciało mu się liczyć. Jeszcze Marna z tym jej "Els", zupełnie jakby "Edek" było za długie do wypowiedzenia. Edgar, kurwa, Erwin, Edek, Edzio, Edziu, kurwa, mówili wszyscy, którym z Edwardem było nie po drodze. Ted, Ned, sreteted, sugerowali znajomi, którzy wyjebali za granicę i przysyłali listy pełne słodkich pierdów, życzenia urodzinowe, imieninowe i świąteczne, oraz kikka razy w roku paczki pełne przeróżnego szajsu. Zniósł już Teda i Edzia, ale Marna z tym jej Elsem... Els! Els! Els!
- ...Els? - rozległo się w jego uchu.
- Kurwa. - powiedział do słuchawki, na znak, że znowu rozmawia. Marna pitoliła przez ostatnie kilkadziesiąt sekund sama do siebie, ale najwyraźniej się nie zorientowała, więc...
- No, mówię ci, niezła akcja, nie? - zapytała jeszcze. Henkels usiłował zebrać myśli, skupić się na tym, czego nie słuchał, jak Marna opowiadała. Teraz się wkurwi, jak każe jej powtórzyć.
- Marna, chyba cię nie zrozumiałem. Co kilkanaście? Powtórz mi jak debilowi, bo nie rozumiem.
I Marna opowiedziała, cierpliwie, jak debilowi. Gdy skończyła, Henkels podziękował i rozłączył się. Wrzucił telefon do kieszeni.
- Kowalski, skocz mi po fajki do kiosku, ja zwinę resztę tego badziewia i zaniosę do samochodu. A, a, a! - pogroził mu palcem, gdy technik zrobił minę zbitego cocker-spaniela. - Wszystko ci opowiem jak wrócisz.
(zamieszczenie fragmentu dedykuję Canulasowi i, oczywiście, Miękoś)
Komentarze (53)
Dzienks
Ritha, bez spojlerów
Skończę tyrać, pojadę do militarii, wrócę i zasiądę.
Zakładam, że główną bronią tego tekstu jest klimat. Czytanie w pracy byłoby przyglupie.
Ale za dedykacje, dzienks.
Nie chce się chyba poruszać teraz w tematyce około-nożowej, bo mnie przykro, jak o tamtych kluczo-nożach se pomyślę.
Kurwa, już myślę.
Idę.
Nie ma, od lewej, 1, 2 i 6.
"Els" jest właśnie cudnie! A nie Edek... ble
"Marna pitoliła przez ostatnie kilkadziesiąt sekund sama do siebie, ale najwyraźniej się nie zorientowała, więc..." - spox, też tak mam, idzie przywyknąć, że w pewnym momencie ludzie się wyłączają :D
Wsparcie techniczne:
"oraz kikka razy w roku " - kilka*
"Może że od upadku" - możliwe* chyba ;)
"- Kurwa. - powiedział" - kropcia niepotrzebna
Ja bym chciała dłuższy fragment, niż to to, bo ledwo zaczęłam czytać i już koniec. 2,5 tys znaków - mało. Poniżej 5 tys. staram się nie wrzucać, ale! Ale na pewno lepiej takie przeczytać niż rozdział Pulpy na 80 tys. znaków. Klimat bardzo mi pasi, śledztwowato-romansowaty.
Fajf od mła.
Ps. Nie piszesz tego po kolei? W sensie, hm... ciekawi mnie jaki masz na to sposób, bo na ten przykład ja mam momentami problem połączyć wszystko w spójną całość, pisząc po kolei. A gdybym chciała pisać wyrywkowo, to od razu mogę sznur wieszać na żyrandolu. Nie pytam z zarzutem (!), ino z czystej, pisarsko-techniczno-fabułowej ciekawości. :)
"Karta-stół i chuj, nie wrócisz." - taa, parę razy coś napisałam, co potem bym chętnie odkręciła, ale właśnie karta-stół i chuj, nie wrócisz. Jak się człowiek odpowiednio napoci, to wszystko da się połączyc ;)
Może kiedyś zaplanuję jakąś fabułę.
A w połowie pisania zjebię jednym kuszącym plot twistem :>
XD XD XD
Przyczyna zgonu wstępnie: Chuj wie. - hah, tak na luzie, nie no spoko :D
"Jebane małe wrzaskliwe czerwie, pomyślał." - drugie zdanie dopiero. Dopiero drugie, a już się zaczyna. Uwielbiam coś takiego.
Ok. To nie Pulpy. Tu jest na serio, więc:
"Henkels pokazał chłopakowi, że gada przez telefon. Tamten pokazał wyprostowany w górę kciuk; na znak, że rozumie." - pokazał się gania z pokazał. Może w drugim: uniósł?
Tu może być tak, że ja będę dużo kopiował. Może tak być.
"- Co? - spytał. W słuchawce odezwał się znajomy głos Marnej. Patolog. Kochanka." - Trzy ostatnie wyrazy. Trzy zdania. Dla mnie coś takiego, taki akcent, to najcudowniejsze gwoździe świata. Tego nie ma w podręcznikach. Trzeba swoje wystukać, podrzeć, wyrzucić, by coś takiego grało. Takie akcenty wyjdą tylko instynktownie. Najlepsze jest to, że wiele osób przejdzie po tym bezwiednie. Być może coś poczuję, coś zajebistego, ale genezy tej zajebistości już nie. Ja pierdziele. Srogo się mogę nakręcić na to. To nisza. Straszna nisza. W sensie, klimat.
"Może że od upadku." - Nie! - Albo "Może od upadku" Albo: Możliwe że od upadku.
"Na pewno się zderzył z czymś szybko się zbliżającym i bardzo twardym." - Tu też musisz wyjebać jedno "się" W tak klimatycznym tekście, neistety, każdy detal buduje, każdy obala, razi. Tu razi. Może: Na pewno zderzył się z czymś szybko pędzącym i "bardzo" twardym. Bardzo wziąłem w widełki, bo też mi niekoniecznie jest zasadne. Takie pomocnicze dookreślenia czasem robią robotę, ale czasem wyhamowują myśl. Obadaj se każdą wersję albo nie rób nic. Ja tu wpierdole każde swe, nawet najgłupsze przemyślenie, bo mi zależy.
"Najbliższe wysoko z prawdziwego zdarzenia było dwieście-trzysta metrów dalej," - No ach, ach, po prostu. "Najbliższe wysoko" Tak bardzo w moim stylu.
"w dalej, gdzie były wysokie bloki." - ale te "wysokie" bym se jużdarował. Błednie Ci tamta myśl, rozbija się o tą. Sprawdź na bródno.
Ja pierdolę. I po seansie.
Tekst krótki, ale jezioro potu niemal widoczne.
Dopracowane. Soczyste. Klimatyczne.
Musisz, powinieneś postawić na to. Ograniczyć inne aktywności, jeśli się da. Nakurwiać przy tym.
Mam podobny, sporo chujowszy, bo treningowy tekst, gdzieś za zapleczu kompa. Kiedyś podrasuję i wstawię.
Tutaj bajka.
Naprawdę, bez śmiszkówm, kawał dobrej roboty.
To z tym "się" - z jednej strony tsk się mówi, chaotycznie, z drugiej... Nieliteracko i ja wiem o tym. Przemyślę.
Dzięki, man. Serio nad tym pracuję w pocie wora, sprawdzam, przemieniam, obracam. Dzięki, yi
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania