Przygody Hanki Mostowiak #3
Kiedy minęły trzy miesiące od śmierci Hani rodzina powoli zaczęła się oswajać się z nową sytuacją, jednak ból, smutek i żal nie zniknęły. W dalszym ciągu wszyscy stroili się na Gothów, nucili życiowe rapsy, wrzucali smutne demoty na fejsbuka, można by tak wymieniać i wymieniać bez końca (tak na prawdę to skończyły mi się pomysły).
Pewnej grudniowej czy tam kwietniowej nocy (reżyser nie potrafił się zdecydować) w domu Barbary zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Wszyscy położyli się spać koło dwudziestej drugiej, bo Luckowi się zachciało spotkać z Kisielem, menda jedna, nikt się nie wyśpi przez niego, kurde, choroba jasna! Wszyscy pochłonieli się snami erotycznymi (a w szczególności Lucek, bo przecież już nawet Kisiel go nie zadowala) niespodziewanie w przy oknie śpiącego sobie słodko Mateuszka rozświetliło się świecące światłem światło (gdybym była pisarką na pewno zastąpiłabym jakoś te wyrazy). Mimo, że Mateuszek miał na ogół mocny sen te światło było jakieś niezwykłe i zbudziło go. Powoli otworzył zaspane oczy i mimo, że próbował jeszcze trochę pospać nie udało mu się. Światło z każdą minutą nasilało się, nie wiem czemu, nie chce mi się wymyślać. Zdenerwowany chłopaczek nie miał wyboru. Wstał i podszedł zaspany do okna.
- Dlaczego nie ma tu pieprzonych żaluzji? - spojrzał w górę, jednak jego wzrok natychmiastowo przykuł widok z podwórka.
Jego oczy zaczęły się rozszerzać, nie, ale serio. Stały się wręcz nieproporcjonalne do jego twarzy. Jesteście ciekawi co zobaczył z tych okien? Dajcie mi minutę, zaraz coś wymyślę!
MAM!
Zza krzaków ujrzał sylwetkę kobiety, ubranej w białą szatę. Na początku myślał, że to Kwaśniakowa wysyła sprośne sygnały Luckowi, jednak nie! Była szczuplejsza i wydawała się dziecku bardzo znana. Zarzucił na siebie szlafrok z pałer reńdżers i poszedł sprawdzić kto to (hardkor).
Gdy już dotarł do drzwi wyjścowych, w nadziei, że tą kobietą okaże się jakaś ratowniczka ze słonecznego patrolu ku zdziwieniu (i rozczarowaniu) malec nic nie zobaczył. Tajemnicza pani zniknęła co wydawało się podejrzane. Wrócił niczego nie świadomy Mateuszek i udał się do swojego pokoju. Jednak, gdy otworzył drzwi na jego łóżku ujrzał roznegliżowaną, bladą matkę, leżącą na łóżku, ciało jej było otoczone płatkami róż, wokół postawiono świecie i jeszcze tam jakieś inne romantyczne pierdoły. Mateuszek był przerażony!
- Ooo fak! Myślałam, że to pokój Marka. Siet! - krzyknęła
- XDDD - syn wyśmiał ją
A Hanka tylko pstryknęła palcami i momentalnie przeniosła się do pokoju Marka.
- Mareczkuu... - wśliznęła się zalotnie pod kołdrę.
- AAAAAAAAAA!!!!!!!! - krzyknął przerażony Marek, gdy tylko poczuł dziwni dotyk w dziwny miejscu (hihihihihi) - MAMO, NIE TERAZ!!!
- To ja! - kobieta delikatnie wysunęła głowę zza kołdry ukazując swoją podrapaną twarz (chyba po wypadku, nie ingeruje).
- Hania?! Matko, myśleliśmy, że nie żyjesz!
- No, bo nie żyje. Jestem duchem, którego przysłał Bóg.
- LOL, BÓG NIE ISTNIEJE, KATOLU!!!!! - wybrechtał ją
- Zamknij ryj, pierprzony gimboateisto!
- Sama zamknij ryj!!! - Marek odebrał atak
- A wal się!
- OK, trololololoo
_________________________________________
Waham się czy nie dodać tego do kategorii "horror", jak myślicie? :/
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania