Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 13

Spakowałem do pokrowca garnitur i na wszelki wypadek dwie koszule, z wyborem odpowiedniego krawata miałem jak zwykle problem, więc zabrałem cztery, wszystkie, jakie posiadam. Półbuty zapakowałem do reklamówki i wtedy zadzwonił telefon, odebrałem. Zgodnie z wcześniejszym zamówieniem taksówka podjechała pod mój dom i kierowca powiadomił mnie, że czeka. Ubranie zabrałem, lecz o obuwiu zapomniałem i już nie wróciłem po nie. Ostatecznie nic się nie stało, aż taki modny nie musiałem być, ponieważ na nogach miałem czarne wygodne, mokasynki z miękkiej skóry.

Taryfiarz zawiózł mnie prosto do firmy i wysadził pod główną bramą. Ochroniarz jak mnie zobaczył elektromagnesem odryglował furtę boczną i za pomocą siłownika ją otworzył nie wychodząc z budki. Taki system zabezpieczeń wymyślił ojciec przyjaciela, dla mnie była to przesada, ponieważ wszystko, co cenniejsze było pochowane w magazynach i garażach, dodatkowo podłączone do alarmu i systemu monitoringu. Natomiast na placu był jedynie kontener na złom i pokaźny śmietnik, gdzie w pojemnikach były posegregowane śmieci. Zadbane budynki i plac były moim dziełem, zawsze uważam, że przyszły klient ocenia firmę po wyglądzie. Dlatego drogi dojazdowe, plac manewrowy i chodniki były wybrukowane. Między nimi była trawa i kwiatowe rabaty, a całość ozdabiały trzy rzeźby sztuki współczesnej wykonane z piaskowca.

Chciałem od ochroniarza dostać tylko klucz od mojego garażu, lecz z ochotą zadeklarował swoją pomoc. Większość mężczyzn lubi stare samochody, dlatego zawsze znajdzie się chętny do pomocy i przy okazji dotknie, poogląda z bliska zabytkowy pojazd. Jednak alarm musiałem dezaktywować osobiście własnym kodem. Otwarłem bramę i jak zwykle z przyjemnością patrzyłem na piękne auto Ralf-Stetysz z 1929 model TC six. Silnik Continental zaskoczył za pierwszym razem, sześć cylindrów wydawało piękne brzmienie. Pomruk na postoju był przyjemny dla ucha, a podczas jazdy dźwięk zmieniony przez wyższe obroty dawał wiele radości.

Kiedy przystąpiłem do polerowania auta przed wyjazdem, ochroniarz z ochotą zaczął mi pomagać dzięki temu praca znacznie się skróciła, czyściliśmy trzy razy szybciej niżbym robił to w pojedynkę. Dzięki temu zyskałem czas na dzisiejszą drugą kawę i wypiłem ją w towarzystwie naszego ochroniarza pana Mirka.

Jechałem do Rożków najlepszymi ulicami naszego miasta, przez to nadkładałem sporo kilometrów, lecz oszczędzałem zawieszenie auta. W ten sobotni dzień wyjątkowo spotykałem się tylko z sympatycznymi gestami i pozdrowieniami od strony innych osób. Dojeżdżając do celu podróży zauważyłem, że jestem oczekiwany, ponieważ brama wjazdowa była otwarta. Zatrzymałem samochód najbliżej drzwi wejściowych, z których po chwili wyszła matka Donaty i Ernesta.

- Przepraszam Artur, chyba będziesz musiał pojechać na ten ślub sam. Córka dzisiaj od rana źle się czuła i musiałam wezwać pogotowie, ponieważ Ernest jeszcze jest na dyżurze. Karetka odjechała zaledwie kilka minut temu. Lekarz zabronił Donacie dzisiaj wstawać z łóżka.

- Co się stało? – zapytałem zaniepokojony.

Jednak nie zdążyła mi odpowiedzieć, ponieważ drzwi wejściowe zostały otwarte i stanęła w nich rozpromieniona Donata. Wyglądała pięknie w ciemnozielonym sweterku i czarnych spodniach, na nogach miała popielate czółenka. Włosy delikatnie pod wpływem podmuchów niewielkiego wiaterku falowały. Cała jej postać przyciągnęła moją uwagę jak magnes, zanim cokolwiek powiedziałem, ona była szybsza.

- Mamo nie strasz Artura, nic mi nie jest.

Zaraz po tych słowach wróciła do domu, by po chwili wyjść z niego z wielkim pudłem. Natychmiast ruszyłem jej z pomocą, odebrałem od niej karton z ozdobami, który był nawet dla mnie za ciężki. Kiedy wracałem do samochodu, popatrzyłem przez chwilę na matkę Donaty. Kobieta stała jak sparaliżowana, nie spodziewała się, że jej głupi dowcip obróci się przeciwko niej i teraz było jej z tego powodu łyso. Więcej nie zawracałem sobie nią głowy, byłem na nią zły i nie popatrzyłem więcej w jej kierunku. Zaledwie przez chwilę myślałem o niej i zadałem sobie pytanie.

- W jakim celu tak postępuje, przecież sama stwierdziła, że zaliczyła mnie do grona przyjaciół jej rodziny. Nawet nie rozpocząłem z jej córką bliższej znajomości, a ta już poczuła się zagrożona?

Niestety w tej chwili sam sobie nie potrafiłem odpowiedzieć, więc nie zajmowałem się więcej tym problemem. Wcześniej czy później z pewnością wszystko się wyjaśni. Być może wiąże z córką większe plany, a ja jestem tylko zawalidrogą.

Postawiłem karton najbliżej samochodu, na tyle daleko, żeby nie przeszkadzał przy chodzeniu. Donata przystąpiła do upiększenia auta z wielką zwinnością. Sprawnie rozmieszczała ozdoby i kazała mi się odsunąć dwa kroki dalej. W niedługim czasie Ralf-Stetysz prezentował się znakomicie. Ilość rozmieszczonych ozdób i wysoka ich, jakość wiele mi powiedziały o poniesionych kosztach. Suma musiała być spora, więc chciałem ją zwrócić, lecz dziewczyna zdecydowanie odmówiła i nie chciała do tego tematu wracać.

Przez ten czas jej matka tylko ją obserwowała przy pracy i nic nie mówiła, choć minę miała nie tęgą. Nawet nie wiem jak długo by kwitła w jednym miejscu, lecz Donata odeszła od samochodu, chwilę mu się przypatrywała. Widocznie nie dostrzegła gdzieś niedoskonałości, lub zakłócenia harmonii, bo się uśmiechnęła i powiedziała patrząc na auto.

- Mamo pomożesz mi z włosami.

Następnie zaproponowała mi żebym skorzystał z pokoju gościnnego i tam się przebrał. Zanim mnie do niego zaprowadziła, zapytała.

- Może jesteś spragniony, lub głodny mów śmiało bez skrepowania?

Wyraziłem chęć na kawę, poszła do kuchni i włączyła ekspres. Z szafki wyciągnęła termos o wyglądzie niewielkiego czajnika, który stopniowo się napełniał, w tym czasie nalała do porcelanowego dzbanuszka śmietankę. Postawiła naczynia na tacy, dołożyła cukierniczkę i talerzyk z ciasteczkami. Ręką wskazała drogę do pokoju, wręczyła tackę i dopiero wtedy sama poszła się przebrać. Szybko zmieniłem ubranie i usiadłem w wygodnym fotelu skierowanym w stronę drzwi. Czas oczekiwania umilałem sobie pijąc kawkę i pogryzając niewielkie ciasteczka. Kiedy drzwi się otwarły i zobaczyłem w nich Donatę, z zaskoczenia ręka z filiżanką mi drgnęła. Czarny aromatyczny napój zamiast trafić do moich ust wylądował na koszuli i krawacie, ochlapując jeszcze częściowo marynarkę. Donata widząc to powiedziała.

- Przepraszam, wystraszyłam ciebie, powinnam zapukać.

- Nie przestraszyłaś, tylko zaskoczył mnie twój widok, wyglądasz rewelacyjnie i nastrojowo. Nawet nie próbuję zgadywać jak wam się udało osiągnąć taki rezultat w tak krótkim czasie.

Donata nic nie powiedziała, tylko uśmiechem doceniła mój zachwyt. Natomiast ja patrzyłem na kobietę ubraną i wyglądającą, jak na zabytkowych żurnalach czy fotografiach z początku lat trzydziestych ubiegłego wieku.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 22.07.2017
    Tren fragment ma coś w sobie. Jest taki elegancki.Donata jednak ma klasę. Natomiast matka wykazała się niezbyt elegancko. Chociaż pewnie nie pozwoli na mezalians. Bo w końcu Artur jest nie z tej sfery. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania