Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 16

Donata rozmawiała jeszcze przez chwilę z solistką zespołu, a ja przez ten czas zastanawiałem się, która teraz wystąpi. Czas przerwy powoli dobiegał końca i najwyżej na trzy minuty przed, moja partnerka wróciła na swoje miejsce. Niespodziewanie do mnie powiedziała.

- Przytul mnie, choć na chwilkę proszę.

Byłem zaskoczony propozycją, bardzo mi ona schlebiała i z wielką ochotą ją spełniłem. Jedną ręką objąłem plecy Donaty, a drugą złapałem za palce lewej ręki. Poczułem przyjemne ciepło w dłoni płynące z jej strony i jak moja energia wędruje poprzez plecy do niej. Chwilowe zespolenie dało mi dużo przyjemności, stałem się taki dowartościowany i potrzebny. Magia zespolenia trwa za krótko, lecz jest zawsze wyjątkowa i pożądana. Ponownie moja dziewczyna poszła śpiewać, jednak, kiedy schodziła za każdym razem ze sceny na przerwę muzyczną natychmiast tuliła się do mnie. Takie publiczne okazywanie uczuć zwróciło uwagę Targowskiej, lub ktoś z jej znajomych pomylił mnie z Krzesimirem. Nawet z daleka po jej postawie widziałem zbierający w niej gniew, choć żadnego powodu do tego nie dałem i go nie powinna mieć. Specjale się nie przejmowałem jej dąsami, znałem ją dość dobrze i jak się bezinteresownie uśmiechała było to prawdziwym świętem.

Podczas kolejnego występu Donaty podeszła do mnie matka Krzesimira i zapytała o zdrowie jej syna. Sama nie poszła do szpitala, ponieważ była bardzo zajęta szykowaniem się do uroczystości weselnej, a ode mnie tego wymaga, choć miałem znacznie więcej obowiązków na głowie. Doskonale wiedziała, że dzisiaj nie miałem czasu na odwiedziny w szpitalu u przyjaciela, jednak przyszła mnie dręczyć. Moją odpowiedź, jak tylko ona potrafi, skwitowała kąśliwą uwagą.

- Mam nadzieję, że docenisz i dobrze wykorzystasz przywilej dany tylko tobie przez dyrektora, odwiedzania Krzesimira o każdej porze dnia i nocy. Prawdziwy przyjaciel poświęciłby mu więcej uwagi, niż te kilka minut, jakie mu ofiarowałeś do tej pory.

Prawie się zagotowałem wewnętrznie po jej niesprawiedliwych słowach. Gdyby nie moje poszanowanie jej wieku i wrodzona rycerskość wobec kobiet posłałbym ją do stu diabłów. Donata podczas śpiewu ze sceny obserwowała moją rozmowę z Targowską i dostrzegła, jaka ona dla mnie musiała być nieprzyjemna. Natychmiast po ukończeniu tury zeszła ze sceny i rozmową o swoich planach podróżniczych na przyszłość, poprawiła mi humor.

Dalsza cześć wesela przebiegła bez większych niespodzianek i było już widno jak odwiozłem Donatę do domu. Zanim rozstaliśmy się i weszła do domu, poprosiłem ją o numer telefonu.

- Jeżeli będziesz miał pragnienie i chęć zobaczenia mnie, będę czekała na ciebie w domu jak długo będzie trzeba. Nigdzie z niego do czasu twojego przyjścia nie wyjdę, zawsze możesz przyjść do mnie o każdej porze dnia i nocy. Twoja fizyczna obecność jest dla mnie ważniejsza niż tysiąc rozmów telefonicznych – powiedziała na dowidzenia, pocałowała mnie i weszła do domu.

Szczerze mówiąc nie spodziewałem się takiej odpowiedzi, stworzyła ona dla mnie sytuację bardziej obiecującą niż numer telefonu i niejasne określenie chęci na rozmowę telefoniczną. Teraz muszę do niej przyjść, ponieważ ona na mnie czeka.

Odprowadziłem samochód do garażu i taksówką pojechałem do domu. Budzik nastawiłem przed snem na dwunastą, spało mi się wyjątkowo krótko, aż taki miałem głęboki sen. Zaraz po szybkim lekkim obiedzie złożonym z gotowych mrożonych świństw, wybrałem się z wizytą do Krzesimira. Szpital niedzielnym popołudniem pełny był odwiedzających. Większość poprzynosiła swoim najbliższym leczonym w tej placówce służby zdrowia domowe zdrowe jedzenie. Kiedyś były donoszone owoce, soki, woda mineralna. Teraz po zlikwidowaniu szpitalnej kuchni i przerzuceniu się na catering, domowe jedzonko było prawdziwym rarytasem. Niestety ilość szczęśliwców, którym przyniesiono rosołek, kurczaczka czy schabowego była ograniczona. Większość i tego dnia musiała zadowolić się zimnym i byle, jakim żarciem ugotowanym nie wiadomo gdzie. Najciekawsze jest to, że w więzieniach dużo lepiej karmią z własnej kuchni, ponieważ wybuchłby bunt i dzienna stawka żywieniowa jest tam dwa razy większa. Chorzy mogący chodzić o własnych siłach, posiadający przy sobie fundusze schodzili do restauracji, jak codziennie, na obiadek. Kiedy wszedłem, Krzesimir był karmiony jedzeniem dostarczonym z najlepszej w mieście restauracji. Ilość i wielkość porcji była oszałamiająca, można było nakarmić wszystkich z białego personelu krzątających się koło niego. Niestety tak się nie stało, czego nie zjadł, zabrali z powrotem pracownicy lokalu.

Dzieci, których nikt nie odwiedził, przyszły zaciekawione do Krzesimira. Wczoraj one i pół szpitala słuchali włoskich piosenek, oczywiście w wykonaniu poszukującego własnej osobowości przyjaciela. Nikt z obecnych przy łóżku nie znał włoskiego i przez to nie została uchwycona szansa na dowiedzenie się, kim tego dnia był. Jednak zauważyłem po jego reakcjach, że w nim od ostatniego spotkania nastąpiła jakaś zmiana.

Osobowość trzecia

Brat dyrektora szpitala czekał na sposobność nadrabiania zaległości w badaniu zdrowia psychicznego pacjenta. On podobnie, jak ja wczoraj, zajęty był uroczystością weselną. Obiad pacjenta zakłócił jego pracę i czekał cierpliwie na jej kontynuację. Korzystając z sposobności zerknąłem do jego notatek i dla pewności po kryjomu je sfotografowałem.

Pacjent ma problem ze słuchem i mową. Dlatego z wielkim wysiłkiem udało się ustalić jego życiorys. Przyszedł na świat dwudziestego pierwszego maja tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego piątego roku w Krynicy, ojciec nieznany. Matka jego była głuchoniema i wychowywała go samotnie, prawdopodobnie przez to wyrastał w izolacji. Edukację zakończył na pierwszej klasie szkoły powszechnej. Pod koniec pierwszej wojny światowej zmarła mu matka, został sam i próbował zostać fryzjerem. Wysiłki jego okazały się niewystarczające i wtedy zainteresował się malarstwem. Pierwsze swoje prace, szkicownik beskidzkich cerkiewek, sprzedaje w Tarnowie, kupuje je student akademii krakowskiej, Zygmunt Król. Stale wędruje po okolicy, lecz dopiero po pięciu latach poznaje w Krynicy malarza Romana Turyna, który zainteresowany pracami dokonuje systematycznych zakupów i organizuje dożywianie w pensjonacie. Malarz w ciągu dwóch lat gromadzi sporą kolekcję jego obrazków i pokazuje ją w Paryżu w galerii Leona Marseille. Prace zostają dobrze ocenione przez zwiedzających. Sporą część tych obrazów po latach kupuje malarz i krytyk sztuki Jerzy Wolff i w marcu tysiąc dziewięćset trzydziestego ósmego roku na łamach „Arkad” publikuje esej. Artykuł przechodzi bez echa i nie zwiększa się zainteresowanie twórczością. Badany nic nie wie, lub nie chce mówić o latach okupacji niemieckiej.

Jedynie po kilku próbach stwierdził, że jest Łemkiem. Jest to grupa etniczna górali karpackich, zamieszkujących tereny wzdłuż głównej linii Karpat wschodnich – po stronie polskiej Beskid Niski, częściowo Beskid Sądecki i Bieszczady, po stronie słowackiej teren aż do Tatr.

Okres powojenny jest chętniej wspominany przez pacjenta, pomimo, że zostaje wywieziony wraz z innymi rodzinami łemkowskimi i ukraińskimi w ramach akcji „Wisła” w okolice Szczecina. Samodzielnie bez niczyjej pomocy pokonując większość drogi pieszo wraca do Krynicy. Ponownie zostaje przez władze wywieziony zorganizowanym transportem tym razem do Kołobrzegu i po raz drugi wraca. Dopiero w tysiąc dziewięćset czterdziestym ósmym Zarząd Miejski w Krynicy rezygnuje z represji i wydaje zaświadczenie poświadczające jego dane personalne. Następne lata w kraju socjalistycznym dzięki poznanym ludziom są przyjazne. Jednak w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym piątym roku zostaje zatrzymany przez milicję, oskarżony o włóczęgostwo i skierowany do Domu Starców. Długo tam nie przebywa i rok później zostaje bohaterem noweli filmowej.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 25.07.2017
    To już odsłona trzecia osobowości Krzesimira. Jednak wszystkie osobowości łączy sztuka. Trochę mi to przypomina Nikifora Krynickiego. No i to odkrycie, że się jest Łemkiem. Pozdrawiam 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania