Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 26

Zakończyłem czytanie, przez ramię, zapisków brata dyrektora szpitala i zauważyłem, że on z zainteresowaniem spoglądał na rysunki wykonane dzisiejszego dnia przez Krzesimira. Podobnie jak on zacząłem patrzeć na odkładane na stolik powoli obrazy postaci. Pacjent po wcześniejszym dokładnym ostatecznym przypatrzeniu się, pojedynczo kładł kartkę po kartce stworzył i wkrótce ułożył spory stosik. Zauważone przeze mnie narysowane osoby były w strojach historycznych, najmłodsze ubiory pochodziły z siedemnastego wieku. Dwie osoby widziane wcześniej na obrazach rozpoznałem natychmiast i byłem ich prawidłowego przestawienia pewny, jednak do innych nie miałem takiego przekonania.

Krzesimir skończył rysować i ułożył się do spania, zaledwie po chwili pogrążył się we śnie. Podczas jego ruchów doleciał do mnie od niego zapach niemytego od dłuższego czasu ciała.

- Panie doktorze Krzesimir śmierdzi i przydałoby mu się jutro z samego rana urządzić kąpiel. Jeżeli pan pozwoli mogę zająć się tym osobiście? –zapytałem brata dyrektora.

Ten przez chwilę się zastanowił i wyraził zgodę pod pewnymi warunkami.

- Może przejdziemy z omawianiem szczegółów na korytarz, żeby przypadkiem nie obudzić pacjenta – zaproponowałem.

Resztę szczegółów z długiej listy sposobu wykonywania mycia pacjenta, wysłuchałem na korytarzu w obecności przysłuchujących się policjantów. Dokładne instrukcję zajęły znacznie więcej czasu niż niejedne mycie całego ciała wodą z dodatkiem antyalergicznych środków przy użyciu gąbki. Najlepsze dla mnie było to, że zgodził się z sugestią mycia o wczesnej porze. Dzięki temu miałem znacznie ułatwione przystąpienie do wprowadzenia mojego planu do realizacji.

Zanim odszedł powiadomił nocną zmianę o moim rannym przybyciu i udzieleniu pomocy, o ile o nią poproszę. W tym czasie ja rozmawiałem z policjantem, bratem pani Judyty.

- Czy może pan dostarczyć mnie i modele tutaj jutro o piątej trzydzieści? – zapytałem.

- Koniecznie tak wcześnie? – odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Słyszeliście panowie, co lekarz powiedział, że takie rozwiązanie będzie najbardziej korzystne dla pacjenta, a muszę się do tego przyszykować.

Obaj po moich słowach mieli markotne miny, lecz wyjście z sali brata dyrektora, na chwilę sztucznie je poprawiło. Grzecznie wysłuchali jeszcze ostatnich zaleceń kierowanych do mnie i wyraźnie odetchnęli, kiedy lekarz pożegnał się i odszedł.

Natomiast ja podczas rozmowy i przejazdu do pokoiku służbowego byłem bardzo spięty. Czułem się jak przestępca, który za raz ma dokonać wielkiego skoku na bank. Nawet, kiedy zostałem sami i zobaczyłem dostarczone z pralni rzeczy Krzesimira, te uczucie mnie nie opuściło.

Problem ze spaniem zawsze miałem, lecz noc z piątku na sobotę dłużyła mi się strasznie. Wiele razy przemyślałem swój plan, rozważałem za i przeciw. Jednak do przyjazdu policjantów, którzy mieli mnie dostarczyć do szpitala, niczego lepszego nie wymyśliłem.

Cicho wszedłem do sali Krzesimira, tak jak się spodziewałem zastałem tam jedną drzemiącą pielęgniarkę. Pozostała część nocnej zmiany porozchodziła się po szpitalu i pozajmowała prawdopodobnie wszystkie wolne kanapy. Dźwięk otwieranych drzwi wyrwał ją ze snu, gestem ręki uspokoiłem ją, że jest wszystko w porządku. Zawiniątko z praniem i sporą miednicę postawiłem pod wolną ścianą i wróciłem na korytarz po modele samochodów. Wczesna pora przytłumiła zmysły funkcjonariuszy, podali mi pudełka po butach z cenną zawartością, a sami bez zbędnych pytań odeszli. Dopiero jak zniknęli za rogiem korytarza mogłem poczuć się częściowo spokojniej.

Teraz musiałem jakoś pozbyć się z sali pielęgniarki, nie chciałem i nie mogłem w stosunku do niej użyć siły fizycznej. Zacząłem szykować wodę do kąpieli, kobieta mi w tym więcej niż pomagała, ponieważ należała do typów ludzi, którzy wiedzą lepiej.

- Nie mogę znaleźć gąbki, chyba ją zapomniałem – powiedziałem jakby do samego siebie przeglądając przyniesione pakunki.

- Zaraz przyniosę – powiedziała i wyszła.

Właśnie na taką chwilę czekałem, szybko podstawiłem krzesło pod klamkę, w ten sposób blokując drzwi. Pierwszy karton z modelami najmniej wartościowymi wziąłem w rękę i podszedłem do łóżka, na którym spał Krzesimir.

- Wstawaj – mówiłem potrząsając nim.

Tak jak dawniej zamruczał i przekręcił się na drugi bok. W tym czasie powróciła pielęgniarka z gąbką i zastała zablokowane drzwi. Początkowo delikatnie pukała, po chwili głośno zaczęła stukać i wołać.

- Proszę otworzyć, bo wezwę ochronę!

Czas mi się skończył, wiec złapałem miednice i wylałem wodę na przyjaciela. Błyskawicznie się zerwał, chaotycznie rozglądał się na boki by po chwil skupić wzrok na mnie.

- Popatrz – powiedziałem i rękę z modelem samochodu przysunąłem mu do twarzy.

Chwilę dałem mu na dostrzeżenie, co trzymam w dłoni. Kiedy byłem pewny, że zobaczył przedmiot, natychmiast ciskałem nim o ścianę. Samochodzik przez chwile leciał i w momencie uderzenia rozpadał się na drobne kawałki. Kolejno wyciągałem z kartonu kolejne modele, pokazywałem mu i wysyłałem je wsad za pierwszym. W ten sposób opróżniłem pierwsze pudełko, zabrałem się za drugie.

Pod drzwiami zrobił się spory hałas i ktoś podjął próbę wyważenia ich. Drzwi skutecznie stawały opór, miałem szczęście, że nie były to najtańsze, jakie montowano w salach dla zwykłych pacjentów, tylko robione na zamówienie.

Zawartość ostatniego kartonu się kończyła, a ja powoli traciłem nadzieję na zobaczenie kiedykolwiek Donaty. Pozostał mi w ręce ostatni najcenniejszy samochodzik, wart kilkuletnich moich poborów. Podobnie jak wcześniejsze modele pokazałem Krzesimirowi i pozwiedzałem.

- Ten jest ostatni, właśnie kończę niszczyć twoją kolekcję.

Kiedy zamachnąłem się, drzwi uległy naporowi i wpadły do wewnątrz. Natychmiast kilku ochroniarzy wpadło do środka. Ostatniego modelu nie zniszczyłem, nie ze względu na przybyłych, moją rękę powstrzymał głos.

- Arek, debilu, jak rozwalisz ten model, to ciebie uduszę własnymi rękami.

Krzesimir siedział na łóżku i w jego oczach zobaczyłem szaleństwo, gotowy był się na mnie rzucić. Przybyli też to dostrzegli i zaskoczeni zatrzymali się przed nami. Natomiast ja odwróciłem się do przyjaciela i podałem mu samochodzik mówiąc.

- To była jedyna szansa, żebyś powrócił.

Niestety tego nie słyszał, ponieważ głośno rozpaczał nad utratą swojej wspaniałej kolekcji. Ochroniarze skrępowali moje ręce i wyprowadzili mnie na korytarz.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 26.07.2017
    Czyli Krzesimir udawał, czy powrócił do rzeczywistości. Szok powoduje różne stany świadomości. Co teraz? Muszę przyznać, że trzymasz akcję w napięciu. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania