Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 5

Widocznie chcąc nam zademonstrować swoje umiejętności muzyczne, zaczął śpiewać niskim, mocnym głosem i do tego niezwykle pięknie. Najbardziej zaskoczony z jego występu byłem ja, ponieważ nigdy wcześniej przyjaciel nie przejawiał najmniejszego talentu wokalnego. Od czasów przedszkolnych unikał publicznych wystąpień i nikt nie był w stanie zmusić go do śpiewania. Nawet wiersz w szkole deklamował nauczycielce na przerwie w pustej klasie.

Muzyki słuchał tylko takiej, która zwracała na niego uwagę innych osób. Musiała być zawsze najmodniejsza, odtwarzana z najlepszego markowego sprzętu i z oryginalnych płyt, a nieściąganych piracko z Internetu. W taki sposób też się wyróżniał z pośród tysięcy innych amantów podbijających serca kobiet.

Jeden z lekarzy, chyba najbardziej obeznany, lub utalentowany muzycznie rozpoznał utwór. Bezzwłocznie podzielił się swoją wiedzą z drugim medykiem stojącym obok niego i usłyszałem, jak mówi do niego.

- Śpiewa „Georgię”.

Następną piosenkę, którą wykonał już rozpoznałem „Byłaś serca biciem”. Jakby rozgrzany swoim występem w szpitalnym łóżku, rozpoczął kolejną też mi znaną „Siódmy rok”, po niej wykonał „Bądź moim natchnieniem”. Ponownie zmienił repertuar na angielski i zaśpiewał „Body and Soul”. Tytuł podobnie jak wcześniejszy znał wszechwiedzący lekarz.

Krzesimir, jak śpiewał musiał być słyszalny daleko poza oiom-em, przynajmniej w mojej ocenie, ponieważ nie wiadomo skąd pojawiło się przy jego łóżku małe dziecko, ubrane w piżamę. Skutki choroby spowodowały łysinę na główce i przez to przez dłuższy czas nie rozpoznałem płci pociechy. Dzieciak niezatrzymywany przez nikogo, stanął przy śpiewającym Klesi. Ten po zakończeniu piosenki angielskiej nie warknął na niego, jak miał w zwyczaju reagować na małe dzieci. Tylko z niemałym trudem wyciągnął obandażowaną rękę z przyczepionymi do niej rurkami i dłonią pogłaskał malucha po głowie. Malec na ten gest obdarzył go najcudowniejszym uśmiechem, jaki widziałem. Krzesimir nie pozostał dłużny i uśmiechając się do dziecka zaczął śpiewać „Baw się lalkami”, później „Przybysze z Mat planety”, „Pij mleko” i na końcu „Gumisie”. Malec bardzo się cieszył szczególnie z tej ostatniej, zaledwie po kilku pierwszych słowach, już śpiewali razem.

- Jak masz na imię? – zapytał dziecka przyjaciel.

- Alinka – odpowiedziała chora dziewczynka.

- Teraz zaśpiewam tylko dla ciebie Alinko fragment opery „Kur zapiał”.

Szykował się do wykonania utworu, gdy nagle coś zakłóciło tok jego myśli i pełen niepokoju zapytał.

- Gdzie teraz jest moja córka Agnieszka?

Prawie natychmiast poczułem na sobie wzrok wszystkich obecnych na oiom-ie, w tym i dwóch pielęgniarek, które właśnie przystąpiły do zmiany opatrunków. Widocznie to ode mnie oczekiwano odpowiedzi na to pytanie, lecz ja nie znałem pomimo długoletniej przyjaźni żadnych dzieci Klesi. Nawet, jeżeli z którąś z licznych panienek ma jakąś córkę, to mi nic o tym nie wiadomo. Dlatego nie wiedząc, co powiedzieć by zaspokoić ich ciekawość, wykonałem tylko gest świadczący o kompletnym braku na ten temat wiedzy. Jednak Rożek zdążył już pójść w najdalszy koniec pomieszczenia i przy obecnych wykonał telefon do mamusi Krzesimirka. Prawie nie było słychać zadawanego pytania o wnuczkę Agnieszkę, lecz odpowiedź usłyszeliśmy wszyscy i to dość głośną, zanim lekarzowi nie udało się zakończyć połączenia. Hałas, jaki zapanował prze to w pomieszczeniu zakłócił rozmyślania chorego, więc ponaglany gestem jednego z obecnych lekarzy, zadałem pytanie. W ten sposób przerwał mi moje delektowanie myślowe, o nadszarpniętych nerwach pani Wandzi.

- Opowiedz o matce swojej córki?

Zadając takie pytanie miałem cichą nadzieję, że dowiem się czegoś więcej o tej przelotnej znajomości. Chwilę tylko zaczęło przyjacielowi rozważanie, czy udzielić mi na nie odpowiedzi.

- Kiedy miałem dziewiętnaście lat poznałem na potańcówce, na której grałem swoją przyszłą żonę Elę. Początkowo nasza znajomość przebiegała burzliwie było kilka rozstań, lecz ten ostatni powrót okazał się trwały. Ślub dostaliśmy za specjalnym pozwoleniem ze względu na wiek, a niedługo po tym urodziła się Agnieszka.

Dość niespodziewanie przerwał, oczy mu się zaszkliły, już myślałem, że to koniec, lecz podjął przerwany wątek dalej.

- Ela była dla mnie wszystkim, romantyczna i stale wesoła, sprawiała, że w jej pobliżu ludzie stawali się lepsi. Potrafiła projektować stroje i je szyć. Doskonale gotowała, robiła wspaniałe knedle i karpia po żydowsku. Tak młodo umarła na tętniaka mózgu i teraz czuję, że czeka na mnie.

Lekarz stojący najdalej od łóżka pacjenta, ukrywający się za plecami kolegów, stale notował. Teraz w sytuacji silnego emocjonalnego pobudzenia chorego, natychmiast zadał pytanie.

- Poznaliśmy się kilka lat temu na stoku, tam jeździliśmy wspólnie na nartach. Mam nadzieję, że mnie pan pamięta?

Przyjaciel intensywnie przeszukiwał pamięć w poszukiwaniu odpowiedzi na zadane pytanie. Jednak nie zwrócił najmniejszej uwagi na osobę zwracającą się do niego. Dlatego byłem pewny, że innej odpowiedzi niż w rodzaju.

- Nigdy nie nauczyłem się jeździć na nartach, ponieważ mamusia zawsze mnie chroniła i zabraniała uprawiania niebezpiecznych dyscyplin.

Jednak udzielona odpowiedź kolejny raz zaskoczyła mnie, ponieważ była nieprawdziwa i nie miała niczego wspólnego z przeżyciami Klesi.

- Święta Bożego Narodzenia i Wielkanocne stale spędzam ze znajomymi w Bukowinie Tatrzańskiej przy wspólnym śpiewaniu. Jak jest śnieg zimą i są dobre warunki narciarskie to spotykam bardzo dużo osób na stoku. Świetnie jeżdżę na nartach, więc mogliśmy się tam kilka razy przypadkowo spotkać.

Koniecznie chciałem i musiałem poruszyć temat największej jego miłości i pasji życiowej. Jedynie przy mówieniu o starych zabytkowych samochodach, stawał się miłym facetem. Potrafił godzinami opowiadać o najrzadszych i najdroższych markach. Doskonale orientował się, kto, kiedy zaprojektował i zbudował dany model. Historia motoryzacji była zawsze jego konikiem, pragnął zebrać kolekcję zabytkowych aut i to właśnie ja stałem się naturalnym wspólnikiem do realizacji tego marzenia.

Teraz odpowiadał z zainteresowaniem na moje pytania, tylko to była pasja współczesnego użytkownika samochodów, a nie antyków.

Krzesimir okazywał oznaki zmęczenia, więc lekarz prowadzący nakazał wszystkim opuścić pomieszczenie oiom-u. Musieliśmy wyjść, stanęliśmy przy szybach i prowadziliśmy bez zwracania uwagi o zachowanie ciszy ożywioną rozmowę. Nasze postępowanie widocznie było dalej uciążliwe dla chorego, dlatego zostaliśmy przegnani z oddziału do godzin popołudniowych dnia następnego.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 19.07.2017
    Spiew i znajomość tekstów piosenek i języka angielskiego. Małżeństwo i dziecko, śmierć żony wszystko jest sensowne, tylko skąd takie wspomnienia. Być może reinkarnacja w innym wcieleniu. Pozdrawiam 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania