Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 7

Musiał wyczuć moje wahanie i skrępowanie zaproszeniem, albo spodziewał się po mnie takiej odpowiedzi. Ciepło uśmiechnął się na moje słowa i powiedział.

- Nie będziesz przeszkadzać, moja mama i siostra zostały wcześniej uprzedzone i czekają na ciebie. Samochód możesz zostawić na podjeździe bez obaw, zamknę bramę wjazdową i będzie bezpieczny.

Kiedy przekraczałem próg drzwi wejściowych, spodziewałem się wewnątrz zastać schorowaną, przedwcześnie postarzałą, staruszkę, pchającą wózek z niedołężną córką. Jednak w salonie była dystyngowana zgrabna pani z niewielkimi kurzymi łapkami pod oczami i nic więcej w jej postaci nie świadczyło, że to matka Ernesta. Kiedy doktor przedstawił mnie rodzicielce i witałem się z nią, do pomieszczenia weszła młoda, zgrabna kobieta. Szczupła dziewczyna z pięknymi dużymi orzechowymi oczami, kaskadą falowanych szatynowych włosów sięgających poniżej ramion i delikatną mleczną skórą. Zawsze miałem problem z mówieniem, lecz teraz przy niej nie potrafiłem wykrztusić nawet jednego słowa. Doktorek musiał obserwować mnie uważnie, natychmiast przejął inicjatywę na całe szczęście. Zachowanie jego mogło uchodzić za normalne, jako gospodarz domu to on określał relacje z gościem, lecz w mojej ocenie było w tym coś więcej.

Dopiero po chwili siedząc już przy stole, patrząc z zaciekawieniem przez dłuższy czas na trzymaną w dłoni kromkę chleba z marchwi, poczułem się na tyle pewnie, że mogłem prawie swobodnie rozmawiać.

- Chciałem panie przeprosić za swoje zachowanie, wynikające z zaskoczenia, lecz przez lata znajomości z Ernestem wyrobiłem sobie mylną opinię o zdrowiu pań. Przez to spodziewałem się osób przewlekle chorych, przykutych do łóżka. Dlatego cieszę się, że panie zastaję w dobrym zdrowiu – swoją zbyt długą wypowiedź jak na pierwszy raz zakończyłem zwrotem z innej epoki.

- Panie Arturze, miło nam pana gościć tym bardziej, że od dawna uważamy pana za przyjaciela naszego domu. Syn zawsze mówił, ile pomysłowości i wysiłku wkładał pan w pozyskanie wsparcia finansowego u naszych krewnych Targowskich. Dlatego największą zasługę przypisuję panu, w doprowadzeniu do przeprowadzenia w renomowanej klinice terapii komórkami macierzystymi mojej córce. Dzięki panu teraz obie możemy cieszyć się dobrym zdrowiem.

Słowa matki Rożka wprawiły mnie ponownie w zakłopotanie, jedynie mogłem wykrztusić z siebie.

- Ja nic wielkiego nie zrobiłem, te podziękowania należą się Targowskim, to oni wyłożyli pieniądze.

- Wsparli nas, lecz to pan sprawił, że stali się lepsi niż są w rzeczywistości. Zawsze będziemy ich dłużnikami i syn stara się im to stale okazać.

Nigdy wcześniej nie usłyszałem tylu pochwał pod swoim adresem i teraz przy kolacji było to bardzo miłe. Zaledwie trochę ochłonąłem z nadmiaru komplementów, gdy z przeciwnej strony stołu na wprost mnie padły słowa.

- Pan unika kontaktu wzrokowego ze mną, czy coś nieodpowiedniego zrobiłam?

Poprzez stół popatrzyłem na śliczną dziewczynę z hipnozującymi orzechowymi oczami i z niemałym trudem na ten widok wykrztusiłem.

- Niczego pani niewłaściwego nie zrobiła, tylko ja usiłuję z całych sił nie spoglądać na panią, ponieważ może tak się stać, że nie oderwie od pięknej postaci oczu.

Moje słowa ją rozśmieszyły i powiedziała powabnym głosem.

- Proszę zwracać się do mnie po imieniu, Donata jestem.

Pod wpływem jej głosu doświadczyłem uczucia jakby mnie piorun strzelił i poczułem się wniebowzięty. Chyba zbyt długo trzymałem widelec w połowie drogi do ust i przez ten czas szczerzyłem się do panienki. Dopiero, kiedy zauważyłem, że wszyscy zamilkli i uważnie mi się przyglądają, zdałem sobie sprawę ze swojego postępowania. Właściwie nigdy wcześniej tak się nie zachowywałem, nawet podczas najbardziej oszałamiających imprez, w jakich brałem udział z Klesi. Targowscy wysłali syna i mnie, jako osobę stale mu towarzyszącą przed naszymi osiemnastkami na przeszkolenie z zasad dobrego wychowania na salonach w dobrych domach. Tam nauczono nas ról, jakie przypadają każdemu z nas. Inaczej zachowywał się Krzesimir grający postać pierwszoplanową, a ja od tamtego czasu byłem jego tłem i tym sposobem dodawałem mu splendoru.

Teraz niespodziewanie stałem się osobą, która skupia na sobie wzrok wszystkich i będąc w takiej sytuacji nie wiedziałem jak mam postępować. Huśtawka nastrojów dopadła mnie w jednej chwili i po euforii dopadł mnie strach. Domownicy musieli zauważyć intensywne zmiany na mojej twarzy, ponieważ Rożek zapytał.

- Artur dobrze się czujesz?

- Szczerość jest najlepsza w sytuacjach najbardziej skomplikowanych i teraz takiej właśnie doświadczyłem. Dlatego będę mówić to, co czuję bez pomijania czegokolwiek. Moje uniesienie i zastygnięcie spowodowały słowa Donaty będące dla mnie nowatorsko miłe. Zaraz po nich przypomniałem sobie, że mam być szoferem i gościem na weselu córki dyrektora szpitala. Prawdopodobnie duża część gości zna Krzesimira i pod nieobecność jego mnie weźmie za niego. Targowscy z pewnością zostali zaproszeni i będą mnie uważnie obserwować, a jak coś im się nie spodoba to potrafią być niemili.

Doktorek, znający najlepiej oprócz mnie Targowskich, w pełni podzielał moje obawy. Zaczął omawiać stan zdrowia Krzesimira, układ, jaki zawarł z psychiatrą i moją deklarację transportową. Sytuacja zrobiła się złożona i obaj mogliśmy na niej mocno ucierpieć. Mnie nie chroniła w tej chwili przyjaźń, a jego zawsze mogą oskarżyć o błędy przy reanimacji. Matka i córka na nasze szczęście były osobami inteligentnymi i znacznie lepiej rozumiały ludzką psychikę niż ja. Atmosfera przy stole zrobiła się prawie naukowa i z pewnością oni wcześniej prowadzili takie ożywione rozmowy w sytuacjach podbramkowych. Sprawnie zostałem wciągnięty do dialogu, gdzie korzystano chętnie z wiedzy, jaką posiadam.

Kolacja trwała kilka godzin i po podsumowaniu decyzje zostały podjęte. Chcąc wyjść cało z sytuacji, jaka powstała po wypadku Krzesimira, musimy się nawzajem wspierać, czy nam się to uda to okaże się w najbliższych dniach. Przynajmniej tak mi się wydaje, że nie ucierpię nawet, kiedy stanie się najgorsze, ponieważ większość czasu spędzę w towarzystwie Donaty. Dziewczyną byłem wprost zafascynowany, choć z mojej strony nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, to jednak niczego takiego wcześniej nie doświadczyłem. Wszystkie panienki Krzesimira, jakie poznałem, pochodziły z przeciwnego bieguna, przez to one były takie odmienne od siostry Rożka. Nigdy nie słyszałem żeby któraś była na coś chora, wszystkie jak jedna były zgrabne, zdrowe, silne i wytrzymałe.

Natomiast Donata jest krucha, bardzo inteligentna i szanująca każdy swój przeżyty dzień. Wymarzona towarzyszka wprost dla mnie, ponieważ zawsze żyłem by służyć i być pomocny. Teraz ona weźmie na swoje barki trudy nauczenia mnie tańczyć i większość spraw związanych z przyszykowaniem mojej osoby i samochodu do wesela. Doświadczam kolejnego nowego uczucia i wynika ono z troski innej osoby o mnie.

Ernest nie uczestniczył już w ustalaniu szczegółów, zostanie zapoznany z nimi przy śniadaniu. Szybko pożegnał się po tym jak zasnął przy stole. Nadmiar pracy i wydarzenia dzisiejsze mocno go wyczerpały. Niedługo po jego wyjściu i ja pożegnałem się z paniami do jutra do godziny dziesiątej.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 20.07.2017
    Czyżby miłość pomiędzy Donatą, a Arturem? Tylko, że w takich kręgach nazywamy to mezaliansem. Pewnie na weselu będą towarzyszyć sobie. Ale tworzysz klimat niedomówień. Zastanawia mnie podobieństwo przyjaciół, czyżby sobowtór? A może nie. Pozdrawiam serdecznie*****

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania