Poprzednie częściPrzyjaciel część 1
Pokaż listęUkryj listę

Przyjaciel część 76

Intensywne światło dochodzące z mojej sali i otwarte drzwi na oścież zaniepokoiły w końcu personel. Podopieczny im powierzony nie mógł osobiście tego wykonać, więc zachodziła uzasadniona obawa, że dokonał tego ktoś trzeci. Nikt z pracowników nie wchodził od dłuższego czasu na tą salę, a jeżeli jest tam ktoś z zewnątrz to nie poprosił o zgodę na wejście. Na wzór wojskowy kierowniczka oddziału wysłała rozpoznanie w sile jednej emerytki dorabiającej sobie do skromnych świadczeń katorżniczą pracą, polegającą na opiece nad takimi osiołkami jak ja.

- Dzień dobry, czy coś niedobrego się tu stało? – zapytała starsza pani wychylając głowę za ościeżnicy i z obawy przed moją reakcją nie przekraczając progu.

- Dzień dobry – odpowiedziałem po raz pierwszy na przywitanie od początku pobytu w ośrodku i dodałem.

- Dopiero teraz od dłuższego czasu, jest prawdopodobnie u mnie wszystko w porządku.

- Czy mógłbym prosić o solidną kąpiel?

- Sprawdzę czy i kiedy jest to możliwe – odpowiedziała i poszła zostawiając drzwi otwarte i światło włączone.

Półsiedząc obserwowałem korytarz i czekałem niecierpliwie na odpowiedź o kąpaniu, ponieważ dopiero teraz dotarło do mnie, że strasznie śmierdzę. Jednak sam jestem sobie winny, dotychczas nie pozwalałem nawet na byle, jakie mycie.

- Dzień dobry, jestem psychologiem czy miałby pan ochotę na rozmowę? – zapytał mężczyzna w średnim wieku, kiedy podszedł do mojego łóżka.

- Dzień dobry, jeżeli pan pozwoli wolałbym w pierwszej kolejności mycie, golenie i rozmowę z rehabilitantem, a później dopiero z panem.

Zanim odpowiedział do pomieszczenia weszła wątła dwudziesto kilkuletnia dziewczyna pchając przed sobą inwalidzki wózek.

- Przyjechałam zabrać pacjenta na intensywne szorowanie.

Wraz psychologiem sprawnie, w sposób wielokrotnie przetestowany, wrzucili mnie na wózek, przypięli pasami, który panienka bez wysiłku popychała, wioząc mnie. Łazienka, do której wjechała była dość spora i przystosowana dla osób niepełnosprawnych. Urządzenia zamontowane wewnątrz składające się z różnego rodzaju podnośników, siodełek, dźwigni, ramion umożliwiały nawet słabej fizycznie osobie wykąpanie kaleki w pojedynkę.

- Rozbiorę pana i posadzę na tym krzesełku służącym do bezpiecznego zanurzenia w wannie.

- Pani sama chce mnie kąpać?

- Oczywiście – odpowiedziała jakby było to czymś normalnym i powszednim.

- Ale pani jest młodą kobietą i do tego atrakcyjną, a ja mam nadzieję, że dalej jestem mężczyzną i obawiam się swojej reakcji – powiedziałem choć wątpiłem w to ostatnie.

Niestety chyba nie uwierzyła w moje słowa i w niedługim czasie ona i ja przekonaliśmy się, że chociaż nie mam nóg i rąk to nie jestem kaleką. Zażenowany zaistniałą sytuacją i niekontrolowaną reakcją na dotyk jej dłoni z naciągniętą rękawicą - myjką, mogłem jedynie tylko powiedzieć.

- Przepraszam.

Policzki przestały mnie piec dopiero w trakcie obcinania brody, wtedy już byłem przebrany w czystą piżamę i w końcu poczułem się jak człowiek. Na własnym przykładzie doświadczyłem jak łatwo jesteśmy wstanie pozbyć się ogłady i dobrych nawyków.

Podczas szorowania, będąc goły, po raz pierwszy dokładnie oglądnąłem swoje ciało. Wcześniej nie chciałem tego robić, ponieważ brzydziłem się oszpeconym korpusem, jaki z całego mnie pozostał. Szału nie było i taki widok nie stanowił to dla mnie żadnego zaskoczenia.

- Dokąd ciebie zawieźć? – zapytała opiekunka.

- Chciałbym porozmawiać z rehabilitantem – odpowiedziałem.

Niestety jedyny specjalista w tym czasie dostępny był mocno zajęty, a długa kolejka chętnych do skorzystania z jego usług, nie gwarantowała szybkiej rozmowy. Dlatego zmieniłam kolejność i w ten sposób wylądowałem w gabinecie psychologa. Wstęp do rozmowy był grzecznościowy i pytania dotyczyły mojej rodziny oraz przyjaciół.

- Nie będę koloryzował, bagatelizował i okłamywał, postaram się omówić jak najbardziej szczegółowo pana przypadek. Utrata już jednej kończyny jest dla każdego wielkim szokiem, ponieważ nagle zostaje zmieniony wygląd osoby i znajomi na nowo muszą się przyzwyczajać. Natychmiast też pojawiają się różnego rodzaju ograniczenia, z którymi wcześniej osoba po amputacji nie musiała się liczyć. Wszystkie utrudnienia w dłuższej pespektywie da się przezwyciężyć, lub zaakceptować. Można też przyzwyczaić się do funkcjonowania bez kończyny albo jak w pana przypadku bez kończyn. Chociaż nie jestem specjalistą to spokojnie mogę powiedzieć, że można nauczyć się posługiwać sztuczną ręką lub chodzić w protezie. Nawet w niektórych przypadkach osoby bez kończyn potrafią biegać, uprawiają inne sporty, kierują samochodem, pracują, zakładają rodziny, czyli prowadzą aktywne życie. Trzeba tylko nie poddawać się, wierzyć we własne możliwości oraz postarać się pogodzić ze swoją nową sytuacją.

- Czy często w ten sposób pociesza pan kaleki? - zapytałem.

Nie zareagował na zaczepkę, tylko spojrzał na mnie i zaczął mówić.

- Bardzo dużo osób w naszym społeczeństwie unika rozmów z psychiatrami i psychologami jakby było to coś niewłaściwego, wręcz wstydzimy się tego. Prawdopodobnie, dlatego, że dla większości już sama grzecznościowa rozmowa ze specjalistą na przykład o pogodzie, kwalifikuje takiego do czubków. Natomiast bardzo dużo i chętnie powiemy o sobie, przypadkowym osobom spotkanym w podróży, czy siedząc w jakieś poczekalni. Muszę zaznaczyć, że nie każdy po amputacji wymaga opieki psychologicznej, ponieważ jest to bardzo indywidualne. Często taka pomoc jest wskazana, a zwłaszcza dla tych, którzy osobiście przyczynili się do swojego stanu, poprzez niewłaściwą obsługę urządzeń mechanicznych, zaniechania używania ubiorów ochronnych, oraz innych przypadków lekkomyślności, gdy ktoś celowo spowodował obrażenia swojego ciała, albo jest ofiarą brutalnego napadu. Zasadniczo wtedy pojawiają się ogromne obciążenia psychiczne, poczucie winy i doznanej krzywdy. Narastają silne emocje, których nie powinno się kumulować w sobie. Szczególnie wtedy specjalista jest przydatny, może dopomóc osobie po amputacji zaakceptować jej stan. Zazwyczaj psycholog pomaga takiej osobie i rekonstruuje zniszczony obraz tożsamości, ponieważ wizerunek ciała jest fundamentem poczucia wartości osobistej. Psycholog pomaga nie tylko po utracie kończyn, lecz jest pomocny przy podejmowaniu decyzji o amputacji choremu na nowotwór, który nie potrafi zdecydować się na zabieg ratujący mu życie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 18.12.2017
    otwarte drzwi na oścież zaniepokoiły w końcu personel. - to mnie bardzo zastanowiło. Myślałam, że będzie wyjaśnienie?
    Dobrze, że Artur przełamał w sobie ten ból i podjął pierwsze kroki do tego żeby żyć i funkcjonować w miarę samodzielnie. Rozmowa z psychologiem dużo wnosi i pozwala zrozumieć wolę życia.
    Trzymam kciuki za bohatera i mam nadzieję, że Donata mu w tym pomoże.
    Pozdrawiam 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania