Przyjaciele walczą z nudą
Dwaj przyjaciele, którzy mieszkali w odległej krainie znaleźli nowe pasjonujące hobby - pieczenie ciast. Uznali je za dużo bezpieczniejsze i bardziej satysfakcjonujące od uprawiania ogródka warzywnego, z którym ostatecznie pożegnali się po zniszczeniu go przez burzę. Z niegasnącym entuzjazmem wyszukiwali nowe receptury, by na koniec cieszyć się wspaniałym smakiem tworzonych przez siebie słodkości. Widzieli tylko dwie słabsze strony całego przedsięwzięcia: wzrost wagi spowodowany raczeniem się wypiekami - tu sytuacja mimo wszystko nie prezentowała się aż tak źle, i nawet ulegała pewnej poprawie, od kiedy zaczęli biegać - oraz nieprzytomna nuda, która pojawiała się, gdy ciasto znajdowało się już w piecu i trzeba było - niekiedy naprawdę długo - czekać aż będzie gotowe.
– Uświerknąć można z tych nudów - powtarzali zwykle w takich sytuacjach, ziewając oraz gwałtownie przecierając znużone oczy i twarze
Obaj zaczynali ulegać przeświadczeniu, że nie mają szans na zwycięstwo w walce z nudą. Ale, jak to nierzadko bywa, właśnie wtedy przyszła genialna myśl:
– Nudy nie da się zabić strzelając z karabinu albo rzucając nożem; tylko słowo może tu pomóc!
– Ale jakie słowo? I co chcesz z nim robić? - drugi z przyjaciół wciąż pozostawał sceptyczny
– Czyż słowo nie jest jedyną rzeczą na świecie, z którą naprawdę możemy zrobić wszystko, co chcemy? Tak pokonamy nudę!
– Jak konkretnie chcesz tego dokonać?
– Cały sekret tkwi w słowach; przerzucajmy się nimi i prezentujmy skojarzenia, jakie w nas budzą, a tak dojdziemy do tego, czego nie znamy; i będzie po nudzie!
– Ale przecież my wszystko o sobie wiemy, nie znajdziesz dwóch bliższych sobie ludzi!
– Chyba nie zaprzeczysz, że jesteśmy sobie tak bliscy także dlatego, że ciągle jesteśmy sobą zaciekawieni? Skoro tak, to w rzeczywistości stanowimy dla siebie zagadkę.
– Prawda...
– Spróbujemy?
– Spróbujmy!
– Podaj jakieś słowo, a ja poszukam skojarzeń
– Jedzenie
– Nie mogłeś wymyślić czegoś mniej oczywistego?
– Nie filozofuj, tylko dawaj skojarzenia!
– Jedzenie... Brzmi mało elegancko i bardzo tajemniczo. Kojarzy się ze wszystkim i niczym. "Powiedz mi co jesz, a powiem ci kim jesteś". "Konie żrą, ludzie się posilają, a ja jem!". Pamiętam, że na Święta, mama piekła rewelacyjne ciasto, o które walczyliśmy z ojcem. Też lubił słodkie. Raz mówi mi: "Nie jedz już ciasta, bo będziesz gruby!" Zabawne, że go wtedy posłuchałem; już po chwili pochłaniał mój kawałek. Właściwie nigdy nie poznałem prawdziwego głodu; byłem blisko, kiedy pewnego razu jechaliśmy z rodzicami do dziadków. Nie wzięliśmy nic "na drogę", bo babcia zawsze częstowała nas obiadem. W pewnym momencie, na kompletnym pustkowiu, zepsuł nam się samochód. Nie mogliśmy nawet do nikogo zadzwonić. Dopiero wieczorem udało się coś poradzić. Nigdy nie byłem tak głodny, jak wtedy.
– I jak?
– Może być, ale jedźmy dalej; teraz kolej na twoje słowo.
–Skoro było: "jedzenie", to teraz weźmy: "bieganie". Podrzuć skojarzenia!
– Żebyś wiedział, że jest bieg, którego nigdy nie zapomnę. Pewnego razu siedziałem na Dworcu, czekając na autobus.
Nudziłem się niesamowicie, czułem się jakby całe życie we mnie i wokół mnie zamieniło się w jakąś zatęchłą magmę. Ale nagle, w jednej chwili wszystko się rozpromieniło; kątem oka dostrzegłem, że do kasy biletowej zbliża się zjawiskowo piękna kobieta. Nie ma wystarczających słów, by ją opisać, więc powiem ci tylko, że takiej piękności nikt wcześniej nie widział i nie zobaczy. Cud. Widok jej cudownych włosów, oczu, sukni, wprawił mnie w ekstazę. Zamarłem, zupełnie tracąc świadomość wszystkiego, co dzieje się wokół. Bliski omdlenia widziałem jedynie jej nieziemską urodę i mądrość. Sparaliżowany jej wdziękiem, nie byłem w stanie podjąć jakichkolwiek działań, mogłem tylko patrzeć jak szybko sprawdza rozkład jazdy. Nie potrafiłem myśleć o niczym innym ani nawet oddychać. Wtem Piękna Dama zerwała się gwałtownie, pobiegła na peron, wskoczyła do autobusu i odjechała w nieznane...
– Kurna, dziadek; pali się! Nasz sernik! - krzyknął jeden z przyjaciół, przerywając romantyczną opowieść. Podejmując walkę z nudą z pomocą swoich historii, kompletnie zapomnieli o cieście, które coraz szybciej nabierało rumieńców. Teraz całą chatę wypełniał gorzki odór spalenizny.
– Kolejny kataklizm! To koniec naszego sernika! - orzekli przyjaciele ze szlochem, lecz po chwili nabrali optymizmu – Kto nam broni jutro upiec następny? A nawet ten będzie jeszcze dobry do kawy, jak zeskrobie się węgiel.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania