Poprzednie częściPrzypadki Warncholia

Przypadki Warncholio część 3

Niedziela, 4 lutego 2018 roku.

 

Lokalny biznes rozkręcał się od lat. Początki są niejasne, ale gdzieś w okolicach rzekomej milenijnej pluskwy rozwinął się i objął świat. I tak jest nadal tylko bardziej.

 

Teraz, w tym dniu powstaje około czterdziestu serwerów w Wielkiej Brytanii, Chinach, Stanach Zjednoczonych, Japonii, Korei Południowej, Rosji, Polsce, które po kryptograficznej obróbce zostaną podłączone do tej lokalnej sieci. I jak je podłączą do sieci to będzie ich ciągle za mało. Świat chce więcej.

Zarobią na tym wszyscy. Monterzy. Programiści. Właściciele.

Ja zarabiam na tym biznesie poprzez firmę „ Lojal” , którą prowadzę jako jednoosobową działalność gospodarczą zarejestrowaną w Warszawie przy Koszykowej, nieopodal centralnego dworca kolejowego.

Mam pięć serwerów, a szósty jest w drodze. Wszystkie są na Śląsku. Części sprowadzam z Tajwanu. To ważna uwaga, bo nie wszyscy wiedzą, jak dostać się do tajwańskiej dystrybucji, która jest kluczowa dla trzech elementów kryptograficznego serwera. Ja mam dostęp do „triselekt” poprzez moje kontakty sprzed lat, wtedy, kiedy byłem marynarzem. Po prostu zatelefonowałem do Kima. A Warszawa to centrala. Stąd problemy z moją sekretarką, która musi objąć spływające faktury od klientów z moich serwerów i inną całość, czyli zapłacić czynsze od najemców moich lokali, zapłacić za wodę, gaz, elektryczność i być w dobrych kontaktach ze wszystkimi wymienionymi i innymi.

Panna Jadwiga. Po studiach menadżerskich w Częstochowie. Lat 29. Energetyczna. O małym nosku. Jak zobaczyłem jej włosy na CV to miała blond, a teraz nosi rude. Kilka razy o mało nie przejechałem jej na pasach dla pieszych w centrum miasta tuż przy siedzibie „ Lojal”. Ona chodzi chodnikiem i naraz pod kątem prostym zmienia trajektorię, wchodzi na zebrę i nie oglądając się na lewo, na prawo i jeszcze raz na lewo. W ogóle nie zwraca uwagi na boki przechodząc na drugą stronę ulicy!

Jadwisia kumała czaczę i wiedziała, że bez tanga nie ma dwojga. Płaciłem jej sześć tysięcy miesięcznie na rękę, ale i tak zdradziła mnie Ramzesowi. Po tym czynie podniosłem jej gażę.

Taka była sytuacja. Chujowa, nie ma co ukrywać, ale zmuszony byłem tę winę jej darować. Na razie.

Za dużo wspomnień, za dużo aktualnie osobistych wydarzeń. Oczy dosłownie wchodziły mi w oczodoły. Musiałem sobie dzisiaj poprawić humor.

Do czwartej nad ranem oglądałem na streamingu wystrzelenie w kosmos czerwonego kabrioletu przez Falcona Heavy. Musk to wizjoner z Kanady, który imponuje mi. Zachwyca mnie. Powrót rakiet na powierzchnię Ziemi jak w synchronicznym tańcu był imponujący. Fascynujący. Inspirujący. Niezwykły.

Gdy wstałem rano i włączyłem radio, to usłyszałem w południowych wiadomościach wystrzałową informację, która lepiej mnie pokrzepiła jak kawa z mojego najnowszego – wyczesanego w kosmos -ekspresu z trzydziestoma funkcjami parzenia! Obatel Czarnecki, europoseł, stracił funkcję wiceszefa parlamentu europejskiego! Obatel rysiu - pysiu stał się zwykłym e-posłem i stracił dodatkowe profity. W czasach, gdy jeszcze trochę interesowałem się polityką pamiętam go jako piastującego funkcję ministra do spraw rozwoju z UE. W swoim CV podawał wtedy w punkcie „ znajomość języków obcych” – esperanto. Obatel rysio jest aktualnie wybitnym politykiem pisu.

Po tej wiadomości powróciłem do czasu lokalnego w znacznie lepszym nastroju. Czy obatel czarniecki był w związku z parlamentarzystką klępą wczasowiczką? Przecież pasują do siebie. Na to pytanie znalazłem odpowiedź. Tak. Był. Jak najbardziej. W związku partyjnym. Ryś i klępa…

Serwery wstawiam do piwnic lub na strychy. Zawsze w starych kamienicach. Wyjątkiem będzie mój szósty serwer, dla którego wybudowałem pomieszczenie w dodatkowym garażu na działce, gdzie stawiam mój dom. Dlaczego taki wybór? To proste. Namierzam nieruchomość, wysyłam Jadwisię do rejenta, podpisuję umowę notarialną, staję się jej właścicielem, wynajmuję ją współpracownikowi „Lojal”, któremu płacę cztery i pół tysiąca na rękę za serwis nad moim serwerem. Piwnica lub strych jest naturalnym wyborem ze względu na hałas, który wzbudzają pracujące serwery. Nie jest duży, ale jednostajny. Generują rój pszczół. Sąsiedzi mogliby na to zareagować, gdyby go słyszeli 24/7. A ja nie chcę pytań… sensacji… tłumaczeń. Moim bólem głowy jest Tauron. Najemcy moich nieruchomości opłacają rachunki za energię elektryczną na około piętnastu tysięcy złotych miesięcznie. I muszą to robić za moje pieniądze z całkowitą regularnością. Raz zdarzyło się, że w katowickim – serwer one – że Michał Lebiega nie płacił Tauronowi przez dwa miesiące, bo chlał, a Jadwidze przesyłał lewe wydruki zapłaty. Miałem przez to nieprzyjemności. Przyznaję, że przespałem ten głupi błąd. Jadwisia też to przespała. Tak namierzył mnie Ramzes poprzez Jadwisię i jej głupotę. A poza tym ona lubi mieć pieniądze. Nie mam do Kota jakiegoś szczególnego, niewyobrażalnego żalu. Na razie.

Wykonywał swoje obowiązki. Pokaz mobilnej siły przed stacją kolejową skonfundował mnie, że aż w portkach mi się trzęsło. Był przekonującym cynikiem.

Po prostu zaszantażował mnie urzędem podatkowym. I szantaż się mu udał. Podjąłem z Ramzesem współpracę bez podpisywania dokumentu. Przed stacją kolejową zadecydowałem, że zamiast w wątpliwej sprawie wynajmować prawników to zgodzę się Ramzesowi pójść na rękę. W podatkach tak jest, że chociaż jesteś niewinny, to wpierw musisz zapłacić fiskusowi należności, a potem możesz starać się je odzyskać na drodze administracyjnej i sądowej. Jak sąd uzna twoje racje to będzie to w przeddzień twojej usranej śmierci. Taki wybór mnie nie interesował, a po za tym miałem jeszcze coś do wyboru.

- Wolisz zostać więźniem czy bohaterem? – zapytał Ramzes tamtej nocy.

- Wolę, abyś się ode mnie odkręcił – odpowiedziałem.

- Nie mogę, no nie mogę. Wziąłem tę sprawę ze względu na twoje dobro – odpowiedział.

- Nie zrobię tego – postawiłem się.

Ramzes wyciągnął z kieszeni kartkę papieru, na której było wezwanie dyrektora urzędu skarbowego do mojego stawiennictwa.

- To będziesz siedział.

- A jak nie będę?

- To pójdziesz do aresztu wydobywczego na parę lat – Ramzes jak rzep nie dał się odczepić.

- A jak nie pójdę?

- To pójdziesz – logiki mu nie brakowało.

- To wolę zostać bohaterem – powiedziałem, a pomyślałem – na razie.

Taki jestem.

Taka sytuacja.

Była klępa, był ryś, był ptak, a będzie też i inna zwierzyna, różnie, cały zwierzyniec, a w tym kaczka po polsku, którą można zjeść bez obaw. Bez niestrawności. Bądźcie cierpliwi. Ramzes miał na nazwisko Kot.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania