Przypowieść nie z Biblii
Dawno temu żył sobie pewien bardzo bogaty mężczyzna o imieniu Klarus. Był na bardzo wysokim stanowisku i każdy musiał wykonywać jego polecenia. Pewnego dnia jeden z najbliższych doradców Klarusa przyprowadził do jego domu ubranego w pomięte i nieco brudne rzeczy mężczyznę i powiedział:
- Panie, oto nowy służący dla ciebie. Zrobisz z nim, co chcesz.
Klarus popatrzył na biednego człowieka, trzymanego przez grupę swoich roześmianych podwładnych i spytał:
- Dlaczego szydzicie z niego?
- On jest niczym, panie - odparł jego najwierniejszy doradca. - To tylko niewolnik, nie ma żadnych praw. To rzecz, nie człowiek, nie jest godzien nawet patrzeć w twe piękne oczy.
Klarus kazał zostawić służącego. Wskazano mu jego pokoik w stajni i obowiązki.
Pewnego dnia służący przyniósł swemu panu śniadanie. Klarus spytał go:
- Jak masz na imię?
- Nie mam imienia, panie.
- A jak cię zwą?
- Wołają na mnie Senki. To po węgiersku znaczy nikt.
Klarus oburzył się na te słowa.
- Nie zgadzam się na to. Od dzisiaj twoje imię brzmi Vidam. Po węgiersku znaczy to radosny.
Służący skłonił się z szacunkiem, a po jego wychudłych policzkach spływały łzy.
- Mój panie! Kim jesteś, żeby mi imię dawać? Jestem nikim...
- Jestem człowiekiem. Tak, jak ty.
Służący odszedł, zalewając się łzami. Gdy go zobaczył najbliższy doradca Klarusa, kazał go obić i sam zadał mu parę ciosów.
Gdy pan wyszedł na spacer, ujrzał pobitego i gniew w nim zawrzał. Kazał zebrać się całej swej służbie w ogrodzie. Gdy już każdy przyszedł, Klarus postawił obok siebie obitego służącego. Zewsząd odezwały się szyderstwa i śmiechy.
- Jak śmiesz stać tak blisko pana? - zawołał zdenerwowany doradca Klarusa.
Pan przemówił:
- Posłuchajcie! Od dziś ten służący ma na imię Vidam. Każę obić każdego, kto inaczej na niego powie. I nie zgadzam się na takie traktowanie. Jak śmiecie? Szydzić z biednego człowieka? Bić go?
- To nie człowiek, panie - odezwał się doradca.
- Vidam jest człowiekiem. Równym mi.
Zapadła cisza, a zszokowani ludzie mówili między sobą, że Klarus oszalał. Służący równy wielkiemu i czcigodnemu panu?
- Ależ, Klarusie, raczysz żartować? - spytał zdumiony doradca.
- To nie żarty. Vidamie, dla nich i dla świata jesteś nikim, dla mnie jesteś kimś i całym światem właśnie. Nigdzie nie ma tyle miłości, szacunku i poświęcenia, co w sercu biednego służącego. Któremu przez całe życie wmawiano, że jego życie nie ma sensu. Że jest nikim. A właściwie niczym, bo żaden z was Vidama nie traktuje jak człowieka.
- Panie mój...
Vidam rzucił się do stóp Klarusa, ale ten podniósł go i rzekł:
- Co robisz? Nie jestem Bogiem, mnie po stopach całować człowiek nie może, bo ja człowiekiem też jestem.
Więc Vidam zaczął dłonie pana okrywać pocałunkami, ale ten wyrwał ręce i powiedział:
- Nie całuj mnie po rękach, bo jestem równy tobie.
Wtedy rzucił się Vidam panu na szyję i całował go, dziękując.
- Panie, nic piękniejszego służący nie może usłyszeć.
- A co takiego powiedziałem?
- Że jestem kimś.
Wzruszony Klarus kazał natychmiast odziać Vidama w czyste, kosztowne i piękne szaty, nakarmić go i przydzielić najbardziej luksusowy pokój. Wreszcie rzekł:
- Zapowiadam, że jeśli ktokolwiek skrzywdzi mojego Vidama w jakikolwiek sposób, ja każę go tak samo skrzywdzić. Co zrobicie jemu, to mnie zrobicie. Kto go uderzy, sam obity będzie, a kto go obrazi, pożegna się z moim domem raz na zawsze. Vidam jest moim osobistym służącym i nie pozwolę go traktować jak śmiecia, bo nie jest nim.
Tak Vidam stał się najważniejszym człowiekiem w domu Klarusa, zyskał imię i poczuł, że jego życie ma sens. A Klarus zdobył najlepszego przyjaciela. Cieszył się wśród ludzi ogromnym szacunkiem i uznaniem.
Komentarze (9)
Klarus oburzył się na te słowa.
- Nie zgadzam się na to. Od dzisiaj twoje imię brzmi Vidam. Po węgiersku znaczy to radosny." - strasznie nienaturalnie to brzmi. Znaczy ten, oni nie są na Węgrzech i nazywają się tylko po węgiersku i muszą se wyjaśniać imiona, czy są w Węgrzech, mówią po węgiersku, ale nie wiedzą, co znaczą ich imiona?
"Więc Vidam zaczął dłonie pana okrywać pocałunkami" - zły szyk
W sumie już chciałem pisać, że mocno biblijny, przypowieściowy charakter ma to opko, ale raz jeszcze zerknąłem na tytuł. Trochę sztywne i koślawe, ale ogólnie niezłe. Możnaby też w niektórych miejscach trochę rozbudować.
Pozdro
Faktycznie, coś tu dodam i poprawię i mam nadzieję, że będzie dobrze. Ogólnie chodzi bardziej o to, że obaj znają węgierski, ale powinnam o tym wspomnieć
Takie sformułowanie dodaje tajemniczości i zwalnia Autora do ciągnięcia wyjaśnień co do wcześniejszych losów Senki. To ważny drobiazg ważący w opowiadaniu.
Najważniejsze, że piszesz, bo trening czyni mistrza. Powodzenia :)
Zwrócę na to uwagę, faktycznie trzeba coś dodać i poprawić
To fajnie, że piszesz różnie→Pozdrawiam:)↔5
A tak mnie naszło na przypowieść
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania