Przytulny angielski dom

W dzisiejszym odcinku naszej telewizyjnej serii pod tytułem ‘Przytulny angielski dom’ odwiedzimy Hackney, piękną dzielnicę wschodniego Londynu. Największa ilość morderstw w całym kraju, ale prawie za rogiem mamy sławny na cały świat Stadion Olimpijski. Ponadto oczywiście wielki teatr, kilka stacji kolejowych i sklepy do kupowania. Można tu spotkać całą różnorodność ludzi i kultur, która razem zmieszana tworzy jakże uroczą, wielokulturową papkę z całego świata. Nigdzie na Ziemi nie jest tak fajnie jak właśnie tu. Ale dziś nie o tym.

 

Po krótkim spacerze po zatłoczonej i głośnej High Road, wchodzimy w cichą lokalną uliczkę. Idąc powoli aż do samego jej końca docieramy do finalnego przystanku naszej wyprawy. Po lewej widzimy wielki, jasny, kilkupiętrowy dom z czerwonymi drzwiami. Naszą uwagę zwraca bardzo interesująca dróżka prowadząca do głównych drzwi. Podłoga pokryta jest układającą się w dziwne ‘esy’ orientalną mozaikę. Symboliczny start w świat fascynujących historii, które usłyszymy już za moment.

 

Pukamy do drzwi. Powiedziano nam, że to miejsce jest głównym punktem przeładunkowym dla całej polskiej społeczności przybywającej tu bezpośrednio z Victoria Coach Station. Pytamy o wynajmującego (po angielsku ‘landlorda’, czyli pana na włościach). Jego imię to Krzysiek albo bardziej dostojnie Christopher. Człowiek ten jest osobą o wielkim sercu do pieniędzy. Dla wielu lokatorów potrafi być jak ojciec, przewodnik przez bagniste wody londyńskiej rzeczywistości. Młodym ludziom słuchającym gromadnie radia jest w stanie wyperswadować, że przyjechali do roboty a nie żeby jazzu słuchać.

 

Chcemy rozmawiać z Sir Christopherem, ale tylko gdy nas zauważa wycofuje się do środka. Panicznie krzyczy do jakiegoś młodego chłopaka: ‘Tomuś, Tomuś, znowu jakieś Angole tu przyszły, złaź na dół i tłumacz, bo ja nie wiem co oni do mnie mówią!’

 

Ostatecznie po przekonaniu mieszkańców tego miejsca, iż nie jesteśmy ani z policji ani z urzędu podatkowego wchodzimy do środka. Miejsce to ma swój unikatowy charakter, idealna przystań dla ludzi o duszy wędrowca i odkrywcy. Spotkamy tu każdego. Dilerów narkotykowych, kryminalistów, którzy uciekają przed prześladowaniami w ojczyźnie. Ojczyzna, która jest dla nich macochą. Zmusiła ich do tułaczki i rzuciła na londyński bruk. Jednak tu przynajmniej znaleźli spokojną przystań.

 

Na początek wchodzimy do kuchni. Jest wyposażona o wiele lepiej niż to miejsce w waszych domach. Mamy tu pięć mikrofalówek, cztery pralki. Wszystko to upchnięte na dość małej przestrzeni. No i oczywiście stół gdzie i w dzień i w nocy toczą się rodaków rozmowy. Po tym wstępie wspinamy się wąskimi schodami, żeby zobaczyć dwie łazienki. Na podłodze jednej z nich widzimy dwa materace i kartkę na drzwiach mówiącą ‘łazienka nieczynna’. Powiedziano nam, że litościwy Sir Christopher pozwolił dwóm nowym lokatorom spać w łazience. I za tą hojność policzył sobie jedynie £30 tygodniowo. Każdy może znaleźć sobie tu miejsce do życia. Nie ma potrzeby iść do schroniska dla bezdomnych. Schronisko?! Właśnie w nim jesteśmy. Na półpiętrze zaraz obok schodów śpią na sofie kolejne dwie osoby.

 

Pojedyncze pokoje są zajmowane przez trzy do czterech osób. W podwójnych można zmieścić nawet pięć osób, gdy wstawi się prycze. A jeszcze dwie osoby pracujące na dwie rożne zmiany mogą współdzielić tak zwane ‘ciepłe łózko’. Więc z pięciu można zrobić dziesięć osób. A może i więcej?

 

Przez okno widzimy ogród w trakcie przygotowań do usytuowania tam małego miasteczka namiotowego. Można tam spać w lato, a i jak zima łagodniejsza też idzie wytrzymać. Komu potrzeba Glastonbury gdy tu ma się takie przeżycia! Zejdźmy na dół do tego ogrodu. Ogród nie byłby ogrodem gdyby nie można było urządzać grilla. Znajdziemy tu krzesła i sofy z każdej możliwej epoki. Eklektyczny miks, który idealnie komponuje się z pustymi puszkami po piwie. Ten dom nigdy nie śpi.

 

Lokatorzy pochodzą z każdej grupy wiekowej. Brakuje chyba tylko dzieci (ale to da się zrobić) i 100-latkow. No ale mamy tu zarówno nastolatków jak i mocny gang 60+. 60-latkowe mają dobre relacje z miejscową ‘obcojęzyczną’ społecznością żyjącą (nie wiadomo czemu?) wszędzie naokoło. W czasie dnia seniorzy obchodzą cały rejon zbierając rożne skarby z tak zwanych ‘wystawek’. Czego tu nie ma. Meble, sprzęt AGD, pralki, suszarki do bielizny. Przy odrobinie szczęścia można nawet dopaść działający telewizor czy komputer. Czasami ich wyprawy to nie jakaś tam wycieczka do parku. Szczególnie gdy muszą przemieszczać się pociągiem i ci kontrolerzy! Zawsze czegoś chcą od ludzi. Wtedy trzeba wyskakiwać z wagonu w czasie jazdy, niczym za okupacji. Wojciech (58 l.) i Marian (62 l.) rolują się z nasypu w bezpieczną zieleń. Całe szczęście, że w angielskich pociągach pasażerskich nie ma wieżyczek strażniczych. Byłoby jak w Klossie z tą sceną ze strzelającym za uciekinierami SS-manem.

 

Porozumiewają się z tubylcami dość prostymi sformułowaniami w rodzaju ‘działa’, ‘nie działa’. Jeden z recyclerów opanował właściwie cały wschodni Londyn i to właśnie on znosi do domu cały ten cymes. Dzięki jego wysiłkom kuchnia domu o którym jest ta opowieść zmieniła się w ‘multimedialny pokój Elvisa Presley’a’. Jest tu wszystko co trzeba do życia, pomnożone razy kilka. Standardy życia dla wszystkich ciągle zmieniają się na lepsze. Mikrofalówek a nawet telewizorów na pewno nie zabraknie. Mikrofala w każdym pokoju? a czemu nie. I jeszcze w zestawie z telewizorem.

 

Tak w ogóle w tym miejscu jest nadmiar rzeczy, które są dobrami luksusowymi. Na przykład na jeden pokój przypada kilka rodzajów zasłon. Kobiety szczególnie są w tym względzie bardzo wymagające, więc mają to co chcą. Mając łzy szczęścia w oczach mogą dobierać kotary zależnie od własnego nastroju czy pogody za oknem. Co prawda kłódkę do drzwi muszą już dokupić we własnym zakresie, ale kto by się tam przejmował takimi nieistotnymi detalami jak prywatność.

 

Wszyscy tu żyją niczym wielka szczęśliwa rodzina i rozwalającym się samochodem za £100 jeżdżą do pobliskiego supermarketu na ‘shopping’. O ile ten samochód da radę przejechać choćby dwie ulice.

 

Ktoś by pomyślał, że przy tak dużej ilości mieszkańców na metr kwadratowy utrzymanie miejsca w czystości jest rzeczą niemożliwą. Nawet nie wie jak bardzo się myli. Nad tymi sprawami czuwa samorząd lokatorski. Każdy łamiący regulamin zgodnego współżycia społecznego dostaje ultimatum, najczęściej do północy. Gdy mija czas dostosowania się do zarządzeń, samorząd potrafi wparować do opornych nawet z wywalonymi właśnie drzwiami od pokoju.

 

Jak już wspomnieliśmy wcześniej to miejsce nigdy nie śpi i zawsze tu się coś dzieje, mają miejsce interesujące sytuacje i konfrontacje. Policja wpada tu już dość regularnie szukając jak nie handlarzy narkotyków to chociaż chuliganów. Wizyty stróżów prawa stały się bardzo męczące, więc żona właściciela posesji Madame F, poradziła lokatorom, żeby w przypadku wizyty policji po prostu zamykali im drzwi przed nosem.

 

Podsumowując, jeśli mówisz dobrze po polsku (Sir Christopher nie mówi żadnym innym językiem) skontaktuj się z nim w sprawie wynajęcia jakiejkolwiek przestrzeni w tym pięknym miejscu. Nie licz na żadną umowę, wszystko odbywa się ‘na gębę’, ale depozyt to tylko jeden tydzień. Plus oczywiście czynsz. Cennik poniżej-

 

-£40 za tydzień w wieloosobowym, pojedynczym pokoju (razem z 3-4ema osobami)

-£35 za tydzień podwójnym, pięcioosobowym pokoju, z miejscem na łóżku piętrowym.

Aha, zapomniałem dodać – można też zamieszkać w piwnicy za tę samą cenę.

-£20 za tydzień za miejsce w łazience, na sofie albo w miasteczku namiotowym w ogrodzie.

 

Zainteresowanie jest zawsze większe niż ilość miejsc, więc nie wahaj się i zadzwoń już teraz!

 

Aktualizacja – właśnie dowiedzieliśmy się, że dom ten został zrównany z ziemią a lokatorzy przenieśli się nieco dalej. Wkrótce podamy wam jego nową lokalizację.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • moloch 30.12.2016
    Takie podnajmowanie własnej przestrzeni, jest coraz popularniejszą formą radzenia sobie z własnymi problemami (także w Polszcze).
    Trudno pominąć kwestię korzyści, wynikających z "wystawnego" życia bogatszych nacji. Wszak w ten właśnie sposób; Zbigniew Solorz (chyba obecnie najbogatszy Polak) zaczynał swój "taniec z miliardami". ;)
  • KarolaKorman 30.12.2016
    Nie wiem, czy się śmiać, czy raczej płakać, ale każdy chce mieć ,,jakieś'' miejsce na ziemi. Pozdrawiam :)
  • MarkD 01.01.2017
    @KarolaKorman Oj jak ty Dee Dee nic nie rozumiesz. Jakie miejsce na ziemi?! Taki slums?? Ty w ogole przezylas na wlasnej skorze cos takiego?

    @moloch Wynajem przestrzeni, nie widze problemu. Ale ja nie pisze tu o wadach i zaletach wynajmu, ale o patologiach.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania