Poprzednie częściPrzywracając życie - prolog

Przywracając życie - rozdział czternasty

Przez kilka następnych dni chodziłam podenerwowana, jakbym miała obok siebie bombę i tylko czekała, aż wybuchnie. Byłam pewna, że Nina nie pójdzie mi na rękę, wręcz przeciwnie – zrobi wszystko na moją niekorzyść. Wciąż się bałam, że powie Patrickowi to, co usłyszała, zanim ja zdążę to zrobić. Kilkakrotnie się do tego zabierałam, ale nie potrafiłam. Gdy tylko otwierałam usta, głos mi zamierał. Ssało mnie w żołądku. Udawałam, że nie widzę złośliwych spojrzeń Niny i próbowałam wyglądać na spokojną, ale nic nie szło po mojej myśli. Nie mogłam nawet dorwać Patricka sam na sam, by w końcu wyznać mu prawdę, bo powiedział, że zaczął robić prawo jazdy. W każdej wolnej chwili biegał na wykłady bądź na jazdy z instruktorem, a ja nie chciałam przeprowadzać tej rozmowy na korytarzu podczas przerwy. Wieczorami też było ciężko, bo nauka się piętrzyła, a nie chciałam opuszczać się w ocenach, bo wiedziałam, że potem nie będzie mi się chciało tego wszystkiego nadrabiać. Tak więc starałam się jak najbardziej izolować Patricka od Niny; chodziliśmy po korytarzach, do sklepiku, czy po prostu znikaliśmy w ciemne kąty, byle tylko zejść Ninie z oczu.

- No zrób to w końcu – ponaglała mnie Cat, widząc, jak się denerwuję. – Nie gadaj, że nawet chwili na to nie znajdziesz.

- Na taką rozmowę nie wystarczy chwila – odburknęłam. – Zresztą, tak naprawdę to nawet nie wiem, czy on w ogóle czuje to samo, co ja. W końcu się okaże, że ja dostanę z nerwów zawału, Nina wszystko mu wypaple, a on tylko machnie ręką i powie, że…

- Nie wymyślaj czarnych scenariuszy. Dobrze wiesz, jak jest, a nawet jeśli nie, ja wiem, a poza tym dużo innych osób. Nie jesteście tylko przyjaciółmi. Zrób, co masz zrobić, miej to już za sobą i tryskaj radością z nowego związku.

Catherine miała stuprocentową rację i dobrze to wiedziałam, dlatego w końcu stwierdziłam, że co ma być to będzie i nie odkładam już tej rozmowy na potem. Udało mi się umówić z Patrickiem w piątek po szkole, bo jego instruktor zachorował i odwołał jazdy. Potraktowałam to jako dodatkowy znak od losu, że powinnam wkroczyć do działania. Już się tak nie denerwowałam. Minęło kilka bardzo długich dni – gdyby Nina chciała powiedzieć Patrickowi, to co usłyszała w łazience, pewnie już by to zrobiła. Widocznie uznała, że szkoda zachodu.

To miał być wyjątkowy dzień, dlatego próbowałam wyglądać ładnie. Zostawiłam dżinsy i koszulki w szafie i wyciągnęłam sukienkę. Było trochę zimno, ale w sumie mnie to nie obchodziło. Sukienka była granatowa, skromna, mogłam spokojnie pokazać się w niej w szkole. Dołożyłam do tego czarne rajstopy i botki na obcasie. Poprosiłam też mamę, by splotła mi włosy w warkocza kłosa. Tylko ona ze znanych mi osób potrafiła to zrobić, co chętnie wykorzystywałam. Usta pociągnęłam delikatnie czerwoną pomadką – niezbyt wyraziście, żeby całość wyglądała subtelnie – i wpięłam w uszy nieduże srebrne kolczyki. Czułam się dobrze i wyglądałam dobrze. Wyjątkowo biorąc torbę zamiast plecaka, wrzuciłam do niej na wszelki wypadek dezodorant, perfumy i zapasową pomadkę oraz kilka wsuwek, by poratować fryzurę po ewentualnym jej rozpadzie. Czułam się, jakbym szła na wybieg, a nie do szkoły – no, ale w końcu dzisiaj mogłam zmienić swoje życie. Nie mogłam tego zrobić w dżinsach albo dresie.

- Fiu, fiu – zagwizdała mama, patrząc na mnie uważnie, gdy zakładałam ciepły płaszcz i szalik – ostrożnie, by nie zniszczyć warkocza. – Ale się wystroiłaś. Dla kogoś specjalnego?

- Po prostu chciałam wyglądać ładnie – ucięłam dyskusję, lekko się rumieniąc. Nie chciałam jeszcze mówić mamie, co zamierzam – w brzuchu i tak kotłowało mi się milion motylków.

Natalie i Olivia skomplementowały mnie, gdy tylko weszłam do szkoły, co bardzo poprawiło mi nastrój. Patrick jeszcze nie przyszedł. Czekałam na niego z niecierpliwością, postukując botkiem o podłogę. Nie mogłam nie zauważyć wymownego spojrzenia Niny, która przejechała po mnie wzrokiem od góry do dołu i miała taką minę, jakby powstrzymywała śmiech. Przypomniałam sobie, jak się czułam pierwszego dnia szkoły. Poczułam się gorsza od niej, choć nie miałam ku temu powodów. Nawet teraz, gdy wiedziałam, że dopracowałam każdy szczegół swojego wyglądu, czułam się gorsza. Dlaczego? Nie wiedziałam. Bo Nina była chudsza? Podobno faceci lubią mieć się do czego przytulić. Bo jest wredna? Ale czego tu zazdrościć? Nie rozumiałam samej siebie. Tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam Paula przechodzącego obok mnie. Usłyszałam jakiś gwizd i dopiero wtedy się odwróciłam. Szedł z kolegą, który wyraźnie gwizdał na mnie. Z oburzeniem zorientowałam się, że chyba patrzył na mój tyłek.

- Noo, stary, taką dupę rzuciłeś? To chyba był błąd – usłyszałam i aż się we mnie zagotowało. Czy ja się przesłyszałam? Paul opowiedział kolegom, że to on rzucił mnie, a nie na odwrót. I jeszcze to chamskie określenie – „dupa”. Poczułam przemożną ochotę, by przyłożyć najpierw jednemu, a potem drugiemu, żeby zmyć im te obrzydliwe uśmieszki z twarzy. Paul uśmiechał się tak, jakby coś wygrał. Zaczęłam się zastanawiać, co ja kiedykolwiek w nim widziałam.

- Maszeruj dalej, kolego, chyba że chcesz jeszcze się pogapić z bliska na mój tyłek – warknęłam w stronę Paula i jego kumpla. – A moja pięść pogapi się z bliska na twoją szczękę, zgoda?

Chyba nie spodziewał się takiej odzywki, bo posłusznie poszedł dalej, ale wciąż coś mamrotał do Paula. Gotowało się we mnie. Połowa szkoły widocznie żyła w przekonaniu, że to Paul ze mną zerwał. Ciekawe, co jeszcze im naopowiadał? Czułam, jak złość we mnie narasta. Nawet nie zauważyłam, gdy podszedł do mnie Patrick.

- Cześć – rzucił i cmoknął mnie w policzek. Dopiero wtedy mi się przyjrzał. – Wow. Wyglądasz super.

Zmusiłam się do uśmiechu, choć dalej byłam wściekła, dlatego wyszedł mi jakiś grymas. Przeklinałam Paula za zepsucie mi humoru. Usiłowałam się opanować. Miałam dziś coś do zrobienia i nie mogłam się przejmować jakimś idiotą.

- Widzimy się po szkole, tak? – upewnił się Patrick, pochylając się lekko w moją stronę. Automatycznie wciągnęłam nosem jego perfumy.

- Tak – potwierdziłam i tym razem uśmiechnęłam się naprawdę. – Muszę z tobą o czymś porozmawiać.

- Mam się bać? – uśmiechnął się łagodnie i lekko trącił mnie łokciem.

- To zależy… - odparłam niepewnie, bo znowu napotkałam wzrok Niny. Nie odpuszczała, dalej się na mnie gapiła jak sroka w gnat. Przez chwilę byłam bliska pokazania jej środkowego palca, ale poczułabym się wtedy jak w przedszkolu, więc zamiast tego spokojnie poprawiłam sobie torbę na ramieniu, bo akurat zadzwonił dzwonek.

- No nie – mruknął Patrick, gdy zobaczył zmierzającego w naszą stronę nauczyciela. – A chciałem jeszcze kupić sobie kanapkę… no nic. Pójdziemy na przerwie do sklepiku?

- Jasne – powiedziałam, wdzięczna, że jeszcze ten jeden raz będę mogła utrzymać go z dala od Niny… a potem to już przestanie mieć znaczenie.

#

Ledwo dotrwałam do ostatnich zajęć. Wmusiłam w siebie kanapkę, ale wcale nie byłam głodna. Ciągle myślałam, jak mu to powiem, jak mam to wszystko ubrać w słowa… czy owijać w bawełnę, czy rzucić prosto z mostu… spytać go, co on czuje, czy poczekać na reakcję? Miałam wrażenie, że zaraz zwariuję. Nigdy nie wyznawałam nikomu uczuć tak otwarcie, a już na pewno nie pierwsza. A jeśli on nie odwzajemni moich uczuć? Spalę się ze wstydu. Rzucę się do ucieczki, czy coś…

- Uspokój się! – szepnęłam do siebie stanowczo. Musiałam myśleć pozytywnie i zachować się godnie, nawet jeśli spotkam się z odrzuceniem. A może wcale tak nie będzie i wszystko skończy się dobrze, a my będziemy żyć długo i szczęśliwie.

Na ostatniej lekcji siedziałam już jak na szpilkach. Ciągle zerkałam na zegarek. Zastanawiałam się, gdzie najlepiej pójść – do kawiarni czy może na zwykły spacer? Miałam dosyć myślenia. W końcu zadzwonił upragniony dzwonek, a ja wzięłam głęboki oddech. To już, już zaraz. Weź się w garść, Mary, dasz radę. Odsłonisz całą siebie, ale co tam.

Kolejka osób zaczęła się wylewać z sali, więc wmieszaliśmy się w tłum naszej klasy, powoli człapiąc na zewnątrz.

- Mówiłem ci już, że ślicznie wyglądasz? – spytał nagle Patrick. Zerknęłam na niego. Zerkał na mnie i uśmiechał się szelmowsko.

Usta same rozciągnęły mi się w uśmiechu.

- Mówiłeś. Ale dziękuję.

Wyszliśmy z klasy, gdy nagle za moimi plecami rozległ się głos:

- No, faktycznie ślicznie. W sam raz na wyznanie miłości.

Odwróciłam się tak gwałtownie, że aż zabolały mnie plecy. Momentalnie zesztywniały mi wszystkie mięśnie, a w ustach zrobiło mi się sucho. Patrick też się odwrócił, marszcząc brwi. Nina przyglądała się nam z rozbawieniem.

- Co? – zapytał Patrick, patrząc na Ninę ze zdziwieniem. Głos mi zamarł. Nie wiedziałam nawet, co powiedzieć w takiej sytuacji. Mogłam tylko gniewnie oddychać. Co za suka! Za szybko stwierdziłam, że nic nie powie. Skupiłam się tylko na nas i zapomniałam o niej, a ta parszywa zołza czekała do ostatniej chwili, by teraz patrzeć na mnie z mściwą satysfakcją.

- No, na wyznanie uczuć – odpowiedziała Nina, zmieniając ton na zdumiony. – Co, popsułam niespodziankę? Oj… przepraszam – rzuciła głosem, który na pewno nie był przepraszający. – Nigdy nie byłam dobra w dochowywaniu sekretów.

- Zamknij się już – warknęłam, wkładając w to całą złość, jaką czułam przez cały dzień. Wyszło to trochę przerażająco. Nina zamilkła. Może myślała, że ją uderzę, bo aż mnie świerzbiły ręce. Myślałam jednak, że zapadnę się ze wstydu. Część osób z naszej klasy zorientowała się, że coś się dzieje i przystanęli obok nas. Miałam tylko nadzieję, że nie słyszeli całości. Policzki mnie piekły. Zapomniałam o godności, miałam ochotę się rozpłakać jak mała dziewczynka. Szykowałam się na to, planowałam, a ona… zwyczajnie zrobiła mi na złość. Celowo.

Z sali wyszedł w końcu nauczyciel i zmarszczył brwi na nasz widok.

- A co to za zbiegowisko? Ludzie, jest piątek, idźcie do domu! – Machnął niedbale ręką, za co byłam mu wdzięczna, bo w końcu wszyscy zaczęli się rozchodzić. Wbijałam w Ninę wzrok, który mógłby zabijać, ale ona tylko się odwróciła, machając włosami i odeszła. Patrick wciąż stał obok mnie, patrząc na mnie pytająco. Nie byłam w stanie na niego spojrzeć. Wymamrotałam tylko:

- Przepraszam.

Po czym odwróciłam się i zbiegłam po schodach do wyjścia. Czułam, że zaraz polecą mi łzy. Ze wstydu, z upokorzenia, ze złości… multum emocji kotłowało się we mnie i miałam ochotę po prostu porządnie się wyryczeć.

Wybiegłam już na zewnątrz, kiedy Patrick mnie dogonił.

- Poczekaj! – Złapał mnie za rękę, a głos mu drżał. Zmusił mnie, bym na niego spojrzała. – Nie wzięłaś kurtki. Zmarzniesz.

Byłam pewna, że powie coś innego, dlatego jego słowa zbiły mnie z pantałyku.

- Chodź. – Pociągnął mnie w stronę szkoły. – Pójdziemy do szatni po rzeczy, a potem pójdziemy na spacer i pogadamy. Ok?

Nie miałam lepszego pomysłu i choć z nadmiaru emocji nie czułam zimna, naturalnie poszłam po kurtkę. Milczałam, próbując się uspokoić. Ubieraliśmy się powoli, a atmosfera była tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Trochę bałam się tego, co miało nastąpić. Nie tak to zaplanowałam. Nie wiedziałam nawet, jak wygląda moja twarz – czy łzy nie rozmazały mi tuszu, czy nie byłam czerwona jak burak.

Patrick znowu pociągnął mnie za rękę, tym razem na zewnątrz. Nie puścił mnie, nawet gdy wyszliśmy na mroźne powietrze. Nie miałam pojęcia, gdzie szliśmy. Patrick poprowadził mnie w bok, za szkołę. Nagle znaleźliśmy się na jakiejś drodze, która prowadziła na łąkę – teraz obszerny kawałek pokryty śniegiem. Serce mi się uspokoiło, biło dużo wolniej, ale dalej się denerwowałam. Nina kompletnie wybiła mnie z rytmu.

W końcu Patrick się zatrzymał. Obrócił się do mnie przodem i spojrzał na mnie poważnie. Policzki miał lekko zaczerwienione od zimna. Włosy miał rozwiane przez wiatr, a jego zielone oczy wpatrywały się we mnie z uwagą.

- O czym mówiła Nina? – spytał delikatnie. – O czym chciałaś ze mną porozmawiać?

Westchnęłam głęboko, próbując zyskać na czasie, ale teraz już nie było nic do stracenia ani nic do ukrycia – Nina wywaliła kawę na ławę, więc i ja dałam sobie spokój z owijaniem w bawełnę. Zaczerpnęłam powietrza i zaczęłam mówić, choć głos lekko mi drżał:

- Chciałam ci powiedzieć, że… hm… od pewnego czasu… czuję coś do ciebie – wydukałam tak szybko, że miałam wątpliwości, czy w ogóle mnie zrozumiał. Nie chciałam od razu wypalać „kocham cię”, zwłaszcza że sama jeszcze nie byłam tego pewna. Postanowiłam zacząć łagodnie. – Właściwie to od początku. Od kiedy cię poznałam. Ale potem zjawił się Paul, no i… próbowałam zapomnieć. O tobie – paplałam bez ładu i składu, mając tylko nadzieję, że to, co mówię, ma jakiś sens. Patrick nic nie mówił, tylko dalej na mnie patrzył z kamiennym wyrazem twarzy. – Ale się nie udało. Trwało to na tyle długo, że w końcu postanowiłam ci o tym powiedzieć, bo… może ty też… - Urwałam na chwilę. – Przepraszam. Jestem zdenerwowana – wybąkałam, próbując się uspokoić. W końcu nie rozmawiałam z prezydentem. Przede mną stał Patrick, mój przyjaciel. Nawet, jeśli mnie odrzuci, mogłam przecież mówić prosto z serca i nie silić się na formułki. – Po prostu czuję coś do ciebie. Bardzo wiele uczuć, których nie mogę się pozbyć. I dlatego ci to mówię, bo kotłowało się to we mnie na tyle długo, że już mnie męczyło. Nina wiedziała o tym tylko dlatego, że podsłuchała moją rozmowę z Cat. I mam nadzieję, że… - Przygryzłam lekko wargę. – Że ty odwzajemniasz moje uczucia. Ale jeśli nie, to nie ma sprawy. Przeżyję. Będziemy dalej przyjaciółmi, tylko trochę mniej zżytymi…

Nie dokończyłam, bo Patrick nagle podszedł do mnie jeszcze bliżej, pochylił lekko głowę i pocałował mnie. Mało nogi się przede mną nie ugięły. To nie był gwałtowny pocałunek ani natarczywy – był delikatny, prawie jak krótki buziak, jednak trwał znacznie dłużej. Poczułam, jak obejmuje mnie delikatnie w pasie i przyciąga do siebie. Pomyślałam, że chyba śnię. A więc Catherine miała rację. Wszyscy mieli. Chyba nic innego nie mogło to oznaczać?

Patrick dalej mnie całował, a ja pomyślałam, jak bardzo różnił się od Paula. Jego usta były ciepłe i miękkie i idealnie dopasowane do moich. Czułam, że to właśnie takiego pocałunku, takich ust szukałam. Że powinnam być właśnie tu, właśnie z nim, nigdzie indziej.

W końcu oderwał się ode mnie, dalej mnie obejmując. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.

- A myślałem, że mam zwidy. Wydawało mi się, że coś do mnie czujesz, ale wmawiałem sobie, że mam zwidy, bo to niemożliwe, żeby taka dziewczyna mnie lubiła. – Odgarnął mi z czoła kosmyk włosów, który wymknął się z warkocza. – A co do mnie… cóż, myślałem, że to oczywiste. Chyba na kilometr było widać, że mi na tobie zależało. Od początku.

Przymknęłam oczy. Ogarnęła mnie taka fala szczęścia, że miałam ochotę śmiać się i krzyczeć na cały głos. Nerwowe ssanie zniknęło, sztywność w mięśniach puściła, za to serce poderwało się do szaleńczego galopu. Cały ten czas mijaliśmy się, nawet nie wiedząc o uczuciach drugiego, ale w końcu wszystko było jasne. Jemu też na mnie zależało i Nina ani nikt inny tego nie zmienił. Miałam ochotę wiwatować. Uśmiechnęłam się promiennie.

- Czyli… co to oznacza? – spytałam, czując się jak mała dziewczynka. – Jesteśmy… razem? – Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej na te słowa.

- Na to wygląda – Patrick też się uśmiechnął. – Spróbujemy. Jeśli tylko nie przeszkadza ci, że będę robił to… - Znowu się pochylił i ponownie mnie pocałował, a ja rozpływałam się ze szczęścia.

To by było na tyle, jeśli chodzi o „nie, mamo, nie chcę mieć chłopaka”.

A Nina mogła mnie cmoknąć. Miałam już wszystko, czego potrzebowałam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • Writer'sWife 23.04.2018
    No nareszcie! :*
  • candy 23.04.2018
    :DD
  • Paradise 23.04.2018
    Doczekałam się :D dawno Cię tu nie było chyba, ale nie mnie oceniać, bo moja częstotliwość dodawania rozdziałów pozostawia wiele do życzenia :D rozdział jak zwykle świetny, końcówka słodka i od razu cieplej na sercu mi się zrobiło :) wiedziałam, że Nina na coś czeka, na odpowiedni moment i proszę :D fajnie, że mama Mary umie robić kłosa, szkoda, że moja nie :D próbowałam sama, ale trochę koślawo mi to szło :D na razie opanowałam francuza :D oczywiście zostawiam 5 i czekam na więcej :)
    P.S. Nie wiem czy widziałaś, ale u mnie też nowy rozdział :O zapraszam w wolnej chwili :)
  • candy 24.04.2018
    Haha, moja mama nic nie umie z warkoczy i ja tym bardziej :D niestety...

    P.S. już pędzę <3 no mnie też dawno nie było więc sama mam zaległości :O mam dzisiaj kilka wykładów na których będę się nudzić, więc na pewno zajrzę :D
  • Paradise 12.07.2018
    candy zapraszam do mnie na nowy rozdział :o :D i czekam na coś od Ciebie :)
  • Elorence 24.04.2018
    Nadrobiłam :)
    Wybacz, ale moja systematyczność pozostawia wiele do życzenia... na każdym możliwym szczeblu.

    Mary mogła nakopać Paulowi do dupy, bo koleś zachował się jak ostatni cham. Na dodatek, dzieciak, bo nie miał odwagi przyjąć na klatę swojej winy, tylko wolał zrobić z siebie ofiarę... Eh, szkoda gadać!
    Patrick. No, no. Miło mnie zaskoczył z tą ochroną :)

    A końcówka tego rozdziału... wow! Nie przypuszczałam, że to tak będzie wyglądać. Patrick też zwlekał, ale w sumie, Mary była w związku z Paulem - skąd mógł wiedzieć, że zaczęła z nim chodzić tylko po to, aby zapomnieć.

    Czekam na kolejny :) <3
    Pozdrawiam ciepło!
  • candy 24.04.2018
    Wybaczam oczywiście, mnie samej tu dawno nie było, wena jakoś mi uciekła :D

    No pozwlekali trochę, ale jest już słodko, kolorowo, tęcza i jednorożce xD oczywiście do czasu :D

    pozdrawiam również <3
  • Elorence 12.07.2018
    Puk, puk :)
  • candy 23.07.2018
    Puk... :) nie ma mnie tu ostatnio za dużo :(
  • candy 23.07.2018
    Puk... :) nie ma mnie tu ostatnio za dużo :(
  • Paradise 29.07.2018
    to ja też zapukam :D puk, puk :) u mnie kolejny rozdział, mam nadzieję, że u Ciebie również niedługo coś się pojawi :D
  • candy 02.08.2018
    Paradise niestety zawiesiłam to opowiadanko :(
  • Paradise 02.08.2018
    candy o nie ;( co się stało? blokada?
  • candy 12.08.2018
    Paradise głowną postać oparłam na moim dawnym przyjacielu i chyba po prostu za ciężko mi się to pisalo
  • Paradise 15.10.2018
    Hej, Candy :) coś się u Ciebie pojawi niedługo? Może niekoniecznie z tego opowiadania, ale coś nowego?
    Zapraszam do mnie na nową wersję Totalnego kosmosu - Nigdy więcej :)
  • candy 23.10.2018
    Hej! Prawie tu nie wchodzę ostatnio :( teraz coś mnie naszło. Dokładnie dziś zaczęłam coś pisać, ostatnio totalnie nie miałam weny, pomysłów. Zobaczymy, czy coś się z tego wykluje. A ja właśnie lecę odwiedzać Twój profil :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania