Poprzednie częściPrzywracając życie - prolog

Przywracając życie - rozdział drugi

Tajemniczy chłopak o brązowych włosach zajmował mi myśli przez cały następny tydzień. Po raz pierwszy nie mogłam się doczekać, aż pójdę do szkoły. Oczywiście, nic nikomu na ten temat nie mówiłam i wtórowałam Cat, która zawodziła, że miała wykorzystać te wakacje w pełni, a nie udało jej się zrealizować prawie żadnego ze swoich planów. Tak naprawdę po kryjomu wciąż robiłam przegląd swojej szafy i dokładnie planowałam, jak rozegrać pierwszy dzień – bądź nawet cały pierwszy tydzień – w szkole. Czułam się dziecinnie, jak młodziutka nastolatka, a przecież lada chwila miałam wkraczać w dorosłość, zdawać maturę, a potem już tylko torować sobie drogę do pracy poprzez dobre studia. Dlaczego więc zamiast o tym, ja wciąż myślałam o chłopaku, którego imienia nawet nie znałam?

Nie mogłam się jednak powstrzymać. Czułam w brzuchu delikatne łaskotanie, ilekroć o nim pomyślałam i wciąż przypominałam sobie jego dotyk. Byłam zdeterminowana, by poznać go lepiej, nawet jeśli miał nie chodzić ze mną do jednej klasy.

W końcu nadszedł pierwszy dzień szkoły. Mój żołądek ponownie się zacisnął, gdy rano przyszła pora na zjedzenie śniadania, ale mimo wszystko wmusiłam w siebie owsiankę, bo w końcu miałam parę ładnych godzin do przeżycia, a nie chciałam snuć się jak duch, pozbawiona energii. Później zapakowałam do plecaka dwie pokaźne kanapki i wychodząc z domu, wzięłam głęboki oddech, tak jakby ten chłopak miał już na mnie czekać za drzwiami. Za nimi jednak stała tylko Catherine, unosząc właśnie rękę, by zadzwonić.

- No w końcu jesteś – powitała mnie, poprawiając torbę, która zsuwała się z jej ramienia. – Chodź, idziemy.

Zerknęłam na swój nowy plecak i nagle zastanowiłam się, czy nie powinnam też wziąć jakiejś torby. Większość tych, które posiadałam, były jednak za małe, by pomieścić wszystkie książki, zeszyty i do tego kanapki. Wskazałam na torbę Catherine.

- Nie lepiej by ci było z plecakiem?

- Tak wyglądam fajniej – zaszczebiotała, udając, że poprawia sobie włosy.

- Ciekawe, czy fajnie będzie potem mieć skoliozę.

W odpowiedzi Catherine tylko prychnęła. Poszłyśmy na przystanek – a raczej pobiegłyśmy, bo było już dość późno, a ja nie miałam pojęcia, co ile czasu kursują autobusy. Nie chciałam się spóźnić pierwszego dnia szkoły. Prawdę mówiąc, nienawidziłam się spóźniać. Niektórzy ludzie byli w tej kwestii maksymalnie wyluzowani – nigdy nie patrzyli na zegarek, nie ustawiali budzika, nigdy nie jedli w pośpiechu śniadania, a do klasy wchodzili spokojnym krokiem, z co najmniej dwudziestominutowym opóźnieniem i nie mieli przy tym czerwonych wypieków na twarzy. Ja nigdy nie byłam takim typem człowieka i podejrzewałam, że nigdy nie będę. Idealna nie byłam, ale punktualna na pewno.

Na szczęście zdążyłyśmy dobiec na czas, ale miejsca siedzącego już nie znalazłyśmy. Mnie to nie przeszkadzało, ponieważ wiedziałam, że przez najbliższe kilka godzin będę siedzieć, ale Catherine wciąż poprawiała torbę, która nadal zsuwała jej się z ramienia, a niewyspany i szamoczący się tłum w autobusie nie poprawiał sytuacji.

- Czuję czyjś pot – stwierdziła z niesmakiem.

- Może to nasz? – zasugerowałam. – W końcu tu biegłyśmy. I to całkiem szybko.

- Niemożliwe. My się nie pocimy – powiedziała przyjaciółka, artykułując to zdanie tak, jakby wygłaszała co najmniej przemówienie u królowej. Zachichotałam i próbowałam liczyć przystanki. Oczywiście, zgubiłam się w połowie, ale poznałam, że trzeba wysiadać, gdy ponownie razem z nami wysiadło pół autobusu.

Bardzo chciałam pogadać z kimś o tym chłopaku, ale milczałam, bo nie chciałam robić z siebie dziewczyny, która podnieca się nieznajomym – zwłaszcza, gdyby jednak nic z tego nie wyszło. Z każdym krokiem czułam jednak coraz bardziej intensywne ssanie w żołądku, a gdy znalazłyśmy się już w środku, poczułam się jeszcze gorzej, gdy Catherine mi pomachała i odeszła w stronę swojej sali. Ponownie pożałowałam, że nie byłyśmy razem w klasie – wciąż nie znałam nikogo, z kim mogłabym porozmawiać. Przyjaciółka obok naprawdę by mi pomogła. Póki co, zapowiadała się przerwa spędzona na podpieraniu ścian.

Może jednak nie będzie tak źle, pomyślałam i dzielnie ruszyłam na poszukiwanie sali, w której miała się odbyć pierwsza lekcja.

Gdy podeszłam do małej grupki, czekającej pod klasą, zaparło mi na chwilę dech. Dostrzegłam bowiem tego chłopaka, siedzącego na ławce i wpatrzonego w ekran komórki. Zacisnęłam pięści, dziękując opatrzności. A więc jednak – był ze mną w klasie! Szczerze ucieszył mnie ten fakt, choć przecież nawet nie znałam jeszcze jego imienia. Moja radość opadła nieco po chwili, gdy zdałam sobie sprawę, że on mnie nie zauważył. Reszta ludzi zmierzyła mnie krótkim, uważnym spojrzeniem, nie do końca przyjaznym. Zerknęłam na siebie. Wydawało mi się, że nie wyglądałam źle – miałam na sobie zwyczajne rurki, ciemnogranatowe, bluzkę w kolorze jasnej czerwieni i czarny rozpinany sweterek. Zauważyłam, że pewna dziewczyna patrzyła na mnie z niechęcią. Posłałam jej zdumione spojrzenie, ale ostentacyjnie odwróciła głowę. Popatrzyłam na jej bardzo szczupłe nogi, po czym zerknęłam na swoje. Nie byłam gruba, ale nie należałam też do osób, które były ledwo co obrośnięte skórą – miałam trochę ciała. Nigdy się tym nie przejmowałam – nie uważałam, żeby widoczne kości były atrakcyjne, ale teraz, widząc to nieprzychylne spojrzenie, poczułam się gorsza.

Witamy w liceum, pomyślałam gorzko.

#

Nasza wychowawczyni na pierwszy rzut oka wydawała się być dość surową osobą, ale gdy tylko się odezwała, z jej ust popłynął ciepły, niemal matczyny głos. Powinniśmy mieć z nią pierwszą lekcję biologii, ale zaproponowała, żebyśmy poznali się bliżej. Gdy w końcu zebrała się cała klasa, było nas dwadzieścia czworo. Niemal cały czas miałam utkwiony w tym chłopaku. W końcu i on mnie zauważył. Posłał mi krótki, nerwowy uśmiech i zaraz potem odwrócił wzrok. Byłam trochę niepocieszona, ale właściwie, czego mogłam się spodziewać? Byliśmy dla siebie obcymi ludźmi. Do czasu.

Pani Adams zaproponowała, żebyśmy usiedli w kręgu – każdy wziął krzesło i po chwili powstało z nich koło. Usiedliśmy i z zadowoleniem stwierdziłam, że wylądowałam dokładnie naprzeciwko tego chłopaka.

Każdy musiał powiedzieć parę słów o sobie. Nienawidziłam takich rzeczy, ale miałam czas się zastanowić – moje nazwisko zaczynało się na S, więc miałam trochę czasu. Praktycznie nie słuchałam, co mówili inni. Pewnie powinnam, ale nie przykładałam do tego zbytniej wagi. Słuch mi się jednak wyostrzył, gdy przemówiła ta chuda dziewczyna, która wcześniej obrzuciła mnie takim spojrzeniem, jakbym była robakiem na jej bucie. Gdy powiedziała, że ma na imię Nina, uznałam, że to doskonałe imię dla kogoś takiego, jak ona. Ciężko było mi powiedzieć, dlaczego, ale imię Nina kojarzyło mi się z kimś wrednym.

Po chwili zwróciłam uwagę na miłą, niepozorną dziewczynę, która mówiła chwilę po Ninie. Ona, w przeciwieństwie do niej, wyglądała na sympatyczną. Zapamiętałam, że ma na imię Natalie. Pomyślałam, że może nie jest to Catherine, ale na pewno będzie dla mnie miłym towarzystwem. Uśmiechnęłam się do niej lekko, a ona odwzajemniła uśmiech.

Zaraz potem dobiegł mnie… Jego głos:

- Mam na imię Patrick. – Zarumienił się lekko, gdy nagle wszyscy na niego spojrzeli. – Bardzo lubię biegać na nartach, czytać kryminały i… to chyba tyle.

Pomyślałam, że to interesujące – nigdy jeszcze nie spotkałam kogoś, kto by biegał na nartach, a nie na nich jeździł. No i w końcu poznałam jego imię. Usiłowałam złowić jego spojrzenie, ale uparcie omijał mnie wzrokiem.

W końcu przyszła kolej na mnie:

- Jestem Mary – przedstawiłam się. – Interesuję się literaturą i muzyką klasyczną. – Dostrzegłam, że Nina spojrzała na mnie z niesmakiem, ale zignorowałam ją. Nie wiedziałam, co więcej powiedzieć, więc dodałam tylko: - Więcej rzeczy nie przychodzi mi do głowy, pewnie przyjdą z czasem. - Uśmiechnęłam się nieśmiało.

Nigdzie nie widziałam dziewczyny, która ciągnęła Patricka na spotkanie tydzień temu. Czyżby nie była w naszej klasie? Ale czemu w takim razie użyła słowa „spotkanie”, a nie na przykład „spotkania”, gdyby mieli się rozdzielać? To było dziwne, ale szybko ta myśl wypadła z mojej głowy. Cieszyłam się, że był w mojej klasie.

Na koniec pani Adams powiedziała nam parę słów o sobie i zanim się obejrzeliśmy, czterdzieści pięć minut już minęło. Odstawiliśmy krzesła na miejsca, wzięliśmy plecaki i wyszliśmy, by udać się pod następną salę. Szłam sama, odizolowana od reszty, ale ku mojemu miłemu zaskoczeniu, nagle obok mnie znalazła się Natalie.

- Cześć – zagaiła do mnie wesoło. – Wydajesz się miła. Czy będziesz moją towarzyszką przez najbliższe lata, aby pomóc mi przetrwać w tej jaskini nienawiści?

Parsknęłam śmiechem i skinęłam głową. To powitanie stanowczo należało do wyjątkowych i bardzo mi się spodobało – tym bardziej, że miałam podobne zdanie o tym liceum.

- Mary – przedstawiłam się, by uczynić naszą znajomość oficjalną.

Przerwa szybko się skończyła, ale zdążyłam się trochę nagadać z Natalie, która była przesympatyczna i przyniosła mi ulgę, że nie będę w tej klasie sama – już miałam kogoś, z kim mogłam normalnie porozmawiać. Teraz pozostało tylko zorientować się, czy reszta klasy też okaże się być w porządku… oczywiście, z pewnymi wyjątkami.

Nina dalej mierzyła mnie wzrokiem pełnym niechęci, a Patrick nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem ani przez sekundę.

 

 

/ tu też mało się działo, ale przez święta i ogólne zamieszanie nie miałam czasu pisać, obiecuję się potem rozkręcić ;)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Paradise 27.12.2017
    A ja sie cieszę, że mimo tego całego świątecznego zamieszania dodałaś rozdział :D ja miałam wielkie plany i ambicje, ale nic z tego nie wyszło jak widać :( xD wiedziałam, że będą razem w klasie :D zobaczymy jak to się wszystko rozwinie :D zostawiam 5 i czekam na więcej :)
  • candy 27.12.2017
    <3
  • Bożena Joanna 28.12.2017
    Na razie jest oczarowanie Patrykiem, czekamy, co będzie dalej. Pozdrowienia!
  • Elorence 29.12.2017
    Mary łatwo się ekscytuje, co w sumie nie powinno dziwić, bo liceum - nowe miejsce i ludzie, a wszystko wokół takie nowe.
    Postać Patricka intryguje, ale to pewnie dlatego, że napomknęłaś w prologu o jego śmierci.
    Czekam na ciąg dalszy! ;)
  • candy 29.12.2017
    Każdy się kiedyś wszystkim ekscytował :D
  • little girl 05.01.2018
    Tak jeszcze wczoraj dobrnęłam do końca, ale już sił brakło na komentarz. Słodka ta głowna bohaterka, rzeczywiście trochę dziecinna, ale w tym też jej urok ;) Hmm co by tu... czekam na dalsze losy, trochę niedosyt mnie złapał, więc tylko życzę weny <3 Pozdrawiam ;*
  • candy 07.01.2018
    No w końcu jeszcze młodziutka ;) potem spoważnieje i to za bardzo :D cieszę się, że wróciłas!
  • Rebellious 12.02.2018
    Z rozdziału na rozdział coraz bardziej się wkręcam :). Kolejna 5 ;).
  • candy 13.02.2018
    Dziękuję bardzo :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania