Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Psyche rozdział IV "Spotkanie"
Sinatra i Wacaniew nie próżnowali. Obaj mieli grubo po kilkadziesiąt lat, a pierdolili tony papierosów i kokainy. Na mojej imprezie powitalnej zebrali się najważniejsi członkowie Syndykatu, Była wódka, były narkotyki, były dziewczyny. Nie zabrakło również maszyn do hazardu. Ja tylko stałem i przyglądałem się świętującym kryminalistom. Moja komórka nagle zawibrowała. Dostałem SMSa od komisarza Blacka.
- Dziadku, muszę iść. - Rzuciłem jeszcze do gangstera otwierając drzwi wyjściowe.
- A gdzie tak Ci się spieszy, Mike? - Krzyknął do mnie, ale ja już dawno wyszedłem.
W ciągu 20 minut byłem już na komisariacie. Pośpiesznie wbiegłem do gabinetu oficera Blacka. Komisarz w tym czasie składał model angielskiego samolotu z czasów II Wojny Światowej.
- Stało się coś? Dlaczego tak wbiegłeś? – Wymruczał komisarz nie odrywając wzroku od samolotu.
- Mówił pan, żebym przyszedł jak najszybciej. – Usiadłem na drewnianym taborecie, tym samym, na którym siedziałem podczas pierwszego spotkania z komisarzem.
- W rzeczy samej. – Komisarz odłożył model samolotu i oparł się na krześle. Starszy pan zdjął okulary i kontynuował swoją wypowiedź – Powiedz mi, chłopcze , czego dowiedziałeś się o Sinatrze i Syndykacie, od czasu, gdy Cię tam umieściliśmy?
- No cóż.. – Zrobiłem wdech i wydech. – Gregory Sinatra uważa mnie za swojego wnuka, ale i tak nie mówi mi zbyt dużo. Najwięcej rozmawia ze swoją prawą ręką, Wacaniewem, a także z kapitanem Sheenem. Nie mam pewności, czy to są ich prawdziwe nazwiska. Wiem, gdzie gangster mieszka i...
- Więc czemu od razu nie mówiłeś? – Przerwał mi oficer. – Wyślę tam swoich ludzi i załatwimy Syndykat raz na zawsze!
- Może lepiej nie. Gdy pojawią się tam gliny, Sinatra zorientuje się, że to moja robota. Przecież on dopiero co mi pokazał swoją rezydencję. Myślę, że lepiej będzie z tym trochę poczekać.
- No dobrze, Matt. – Rzekł komisarz. – A jakieś inne fakty?
- Hmm. Ten mafioza często mówi mi o „Wielkim Skoku”. Wielki Skok, właśnie tak. Wie pan, o co może mu chodzić, panie Black?
- Wielki skok... wielki...skok..hmmm...- Starszy pan oparł głowę na dłoni, jak zawsze robi, gdy się zastanawia. – Nie wiem, ale wiem, kto może wiedzieć. – Komisarz szukał chwilę czegoś na komputerze, po czym odwrócił monitor w moją stronę. – Pierce O’Hara. Jego rodzice wyemigrowali z Belfastu przed wojną. Przez wiele lat był członkiem Syndykatu. Zrobił z Sinatrą mnóstwo napadów. Teraz jest naszym świadkiem koronnym.
- Sugeruje pan, żebym go przesłuchał? – Uniosłem brew.
- Hmmm...tak. Ale nie puszczę Cię samego. Nie chcę przecież, żebyś skończył tam gdzie twój świętej pamięci ojciec. Pójdzie z tobą młodszy Connor.
Czarny volkswagen zaparkował przed niewielkim domkiem w dzielnicy Queens. Wyszedłem z niego ja, Matt Washington, oraz Simon Connor.
- Więc jak? Mamy przesłuchać dziadka, który robił napady z Sinatrą? – Spytał zawadiacko Simon.
- Tak. Ale lepiej mieć ze sobą broń. Ten „dziadek” może nas zaatakować. – Odrzekłem, po czym wyciągnąłem berettę z tłumikiem. – Wchodzimy.
Przy wejściu do domku zatrzymał nas ochroniarz z FBI.
- Stać! Nazwisko?
Chciałem pokazać swoją legitymację, ale Connor mnie uprzedził.
- Simon Connor, wydział zabójstw policji miejskiej Nowy Jork.
- Aaa, to zmienia postać rzeczy. Zapraszam. – Ochroniarz przepuścił nas.
Wnętrze domu było jak wyrwane z końca lat osiemdziesiątych. Stare meble i tynk ozdabiały dom starszego pana. Connor przyglądając się obrazom niechcący zaskrzypiał podłogą.
- Kto tam kurwa mać? – Do przedpokoju wszedł starszy pan z naładowaną strzelbą. – A, to panowie. Przynieśliście mi obiad?
- Nie, panie O’Hara. Przyszliśmy zadać panu kilka pytań. Czy współpracował pan z Gregorym Jamesem Sinatrą, szefem Syndykatu Zachodniego? Sinatra? Mówi to panu coś? – Usiadłem na miękkim łóżku.
- To był rok siedemdziesiąty dziewiąty. – O’Hara skierował oczy w jeden punkt i zaczął mówić jak zaczarowany. – Robiliśmy napad z Gregiem i z pewną młodą kobietą. Zniszczyliśmy alarm i wbiegliśmy do środka. Ona pilnowała zakładników, Greg bankiera, a ja pakowałem pieniądze. Gdy zapakowałem już całą forsę....o..ona strzeliła we mnie i uciekła z Gregiem...i z całym łupem.. To skurwysyństwo mnie zdradziło!!! – O’Hara wstał i już chciał się na nas rzucić, ale Simon go przytrzymał.
- Spokojnie, panie O’Hara, spokojnie. – Mówiłem cicho i wolno, takim kojącym głosem jak tylko umiałem. – Przykro mi, że Sinatra i tamta kobieta pana zdradzili. Ale mam jeszcze jedno pytanie. Czy Syndykat nie planował przypadkiem jakiegoś....Wielkiego Skoku?
I w tym momencie świadek chwycił za strzelbę i rozwalił regał za mną. Szybo schyliłem się, druga kula trafiła w lampę, wywołując ogień.
- TEN JEBANY STARY WARCHLAK DO NAS STRZELA! – Wrzasnął Connor zasłaniając się krzesłem przed następnym strzałem.
Ogień powoli zajmował podłogę wokół O’Hary. Starszy pan przez dym zaczął się krztusić.
- NIKT KTO STRZELAŁ DO CONNORA JESZCZE NIE PRZEŻYŁ, JEBANE ŚCIERWO!!! – Simon wycelował glocka i oddał w Pierce’a cztery strzały. Ciało starszego pana wpadło prosto w płomienie.
- Connor!!! – Wrzasnąłem. – Popierdoliło cię?!!
- O co ci chodzi, Matt? Strzelał do nas. A to, że był świadkiem koronnym nie obchodzi mnie.
- Jesteś chorym pojebem! Mam nadzieję, że Black ukręci ci ten wstrętny ryj!
- Nie zapominaj kim jest mój ojciec, robalojadzie. Ułaskawi mnie, a Black czy Mikkelsen nie będą mieli nic do gadania. Ciebie może też uniewinni. A jak, nie to będziesz musiał odpowiadać przez federalnymi. Trudno, nie mój problem. – Connor wyszczerzył się. – A teraz chodźmy stąd, zanim ta chata całkowicie spłonie.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania