Poprzednie częściPsycho-logowanie -1-

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Psycho-logowanie -6-

Max, jesteś tu?

Pytam, gdyż mam zamknięte oczy, i nie słyszę cie, Max, w poczuciu milczącego komfortu jesteś jak kołdra z hipoalergicznym plastikiem w środku. Max?

Proszę położyć się na kozetce, mówi ktoś, ale mam zamknięte oczy i usta, więc nic nie wiem, nie wiem, kto mówi, ale napierdalająca we mnie kobiecość przypomina mi, że przecież pod nieobecność Max różne rzeczy się tu działy i dzieją, Max jest tu od niedawna, ja jestem cały czas.

Iris? Pytam i z zamkniętymi oczami wdrapuję się na gorącą, przyjemnie nagrzaną od słońca, kozetkę. Siedzę już, zwieszając głowę z zamkniętymi oczami, usiłując nie myśleć o niczym, a zwłaszcza nie o nowoczesnej turbo-szmacie Iris z jej falującym cipskiem, zachęcająco rozchełstaną koszulą, paradoksalnie wypiętą tu i ówdzie. Iris, Iris, kiedy do ciebie dotrze, że ja zupełnie nie po to i nie o tym?

Patrz, mówię jej, z zamkniętymi oczami wyciągam przed siebie ręce.

Patrz, Iris. Blizna na bliźnie, twarde, szorstkie ręce inteligenta pracującego, dzielnie walczącego o życie, każdego dnia odwlekającego bezradność i śmierć, żyjącego w wieku przemian. Patrz, te kawałki tu, są twarde, bo skóra nauczyła się błyskawicznej regeneracji. Miejscami już nie krwawię, chyba że od przecięcia, głębokiego zaiste chlaśnięcia. Tu dołeczek, tam zgrubienie. Punkcik. Blizna na bliźnie, Max. Nie, wróć, kurwa, Andrea. Drea. Iris. Iris brzmi jakoś dziś. Nie Andrea, ale i nie Max. Nie otwieram oczu. Możesz się zachełstać z powrotem, zdjąć te szpilki i przywdziać dres. Mi to rybka.

Na samym początku, co pamiętam jak przez mgłę, ssałem kciuk. Potem ktoś, być może, powiedział, że duże dzieci nie ssają, nie ssą, kurwa, kciuka. Ale mi rosły zęby już, więc z wymamlanego kciuka zacząłem zgryzać skórę.

Dzieci podobno dzielą się na te, co obgryzają paznokcie, i na te, co nie obgryzają. Ja nigdy nie spotkałem kogoś takiego, jak ja. Obgryzałem paznokcie, skórki obok, opuszki, dłubałem, skubałem, kurwa, obdłubywałem obskubywałem palce do krwi, zgryzając -i zjadając- naskórek.

W przedszkolu wbijałem sobie szpilki pod skórę całymi garściami. Gdy zaczęły znikać z gazetek, filcowych plansz na ścianach, byłem mistrzem przemieszczania szpilek i pinezek tak, by móc zaspokoić swoje żądze w tej kwestii. Podważoną szpilką skórę zjadałem. Dalej to czasami robię, ostatnio może rzadziej.

Możesz się wiercić do woli, cipo, nie patrzę na ciebie, możesz równie dobrze mnie cipskiem wachlować, Iris. Jest rano, gdzie tam fajrant.

Nie jesteś głodny? Pyta ona. Pewnie to podpucha, żebym się złamał i otworzył oczy, i wyszedł na świat, zjadł coś. Ale ja nie chcę. Może potem.

Raz zdarłem za dużo skóry z opuszka i pokazałem pani, żeby dała plaster. Wtedy wyszły na jaw moje obgryzione palce. W ogóle, to codzienne powtórzenia rodziców i dziadków: Nie gryź! Nie skub! Porażka. Od dziecka sam opatruję wszystkie rany. Nauczyli mnie, żeby najpierw wodą, ewentualnie wodą utlenioną lub spirytusem salicylowym, na to bandaż lub plaster. I zawsze to: Pokaż, znowu obdłubywałeś? Obgryzione? Obgryzłeś? Jadłem też papier, zwłaszcza z komiksów o Asteriksie, na dole było dużo wolnego papieru, który, nie śmiej się, cipsko ty, jadłem. Żułem. Tak było.

Nie z głodu, po prostu tak robiłem.

Na koloniach Szymon powiedział, że mi te ręce zgniją. Nie zgniły. Babcia mówiła, że żadna dziewczyna nie będzie mi chciała ręki podać. Podawały i nogę. Ojciec smarował mi paznokcie jakimś gorzkim chujstwem, żebym nie obgryzał. On też jebaniec myślał, że raz posmaruje, ja nauczę się, że gorzkie i będę wyleczony. Gwiazda po prostu, błyszcząca gwiazda. I ja, cień w ukryciu, oddupcie się ode mnie.

Mój stary chciał być raz fajny i przyjechał do mojej szkoły z ziomkiem, innym lekarzem, i na bal przebierańców mnie owinęli bandażami, że niby mumia. Powiedział wtedy, taki znawca ulicznej dziecięcej mowy - chciał rzec, że mają wyjebane - "nas to nie wali", co spowodowało, że, ech, zażenowałem się własnym starym tamtego dnia.

Mówił, że to jest gorzkie w chuj i nie będę obgryzał. Yhy, Iris. No, na pewno. Obgryzałem i tak, do krwi. Po pewnym czasie stopy też, wszystkie zgrubienia na opuszkach, pięty, skubałem i obdłubywałem. Skubałem, jakby nie było świata poza mną, siedzącym na ziemi ze zdjętą skarpetką.

Od dziecka fascynowały mnie noże, militaria, pornografia. Tak było, od najmłodszych lat. Wielu rzeczy ci nie powiem, Iris, nie powiem ich też Max, nikomu nie powiem ich nigdy. Chyba.

Andrea, nie otwieram oczu, ale wiedz, że odkąd dostałem pierwszy scyzoryk, zacząłem pierwsze... Pierwsze. Pierwsze.

Pamiętajmy o tym, że równolegle do narracji nie gryź nie skub, ręce podawane mi na powitanie, były twarde i miękkie. Jeden z paradoksalnie nie udających nikogo ludzi, jakiś wuj Pinokia, miał wielkie ręce. Twarde, wielkie graby. Łapy jak łopaty, powiedział kiedyś ojciec, który sam miał takie zwykłe, łapy jak lekarz, no. Inne. Nie pamiętam dłoni mojego ojca. Pamiętam tamte, duże, twarde ręce.

Nie chciałem mieć miękkich dłoniek. Kiedyś, lata później, kolega Adam powiedział mi, że żeby mieć odpowiednie zgrubienia w odpowiednich miejscach, trzeba namoczyć szmatę, obwiązać nią deskę i napierdalać pięściami. Zrobią się wówczas zgrubienia na knykciach. Takie, jak ja chcę, na całych rękach, to mają mnisi z Shaolin, którzy się hartują, wbijając dłonie w mokry piasek.

Zawsze lubiłem też ogień, więc często sprawdzałem, ile wytrzymam.

Chodziło o to, Rea, żeby pozbywać się naskórka i go zjadać, gryźć, przeżuwać, wiesz? Zjadałem go, ale dopiero, gdy już go rozgryzłem na malusie kawałeczki. Ojciec lubił sobie żartować, zwłaszcza przy swoich znajomych, przy elicie, że zawsze, od dziecka ćwiczyłem jeden mięsień, wskazywał palcem szczękę ku uciesze tych żałosnych jak on sam pierdolców, albo że on nie wie, czemu ja jestem taki kotlet, przecież jem tylko raz dziennie, zaczynam rano i kończę wieczorem. Uha-ha. Zawsze synek coś żuje, kurwa, zawsze pożera się sam.

Ścinałem naskórek też wszystkim, co miało jakąkolwiek ostrą krawędź. Nacinałem palce tak, by nie leciała krew, i zgryzałem warstwy naskórka. Im grubsze odrastały, tym lepiej. Ostrymi nożami nacinałem skórę na dłoni, na palcach, na stopach, wycinając duże kawałki skóry, którą potem godzinami żułem. Wypluj gumę. Nie mam. Przecież widzę, że coś żujesz. Ale nie gumę. A co? Nie chcesz/pani wiedzieć. To nie żuj. Albo: Do kosza. Brałem wtedy papierek, udawałem że wkładam tam gumę, i wyrzucałem do kosza. Miałem kilkanaście sposobów na kawałek skóry w buzi. Na rozgryzanie go.

Nie bolało cię, jak ścinałeś sobie skórę z dłoni i stóp? Przecież musiała czasem lecieć krew... A to boli.

Słuszna uwaga, droga Łotsonno, Watsonno. Jak na takie suczysko, błyszczysz czymś więcej, niż białymi od klajstru zębami i błyszczykiem nieznanego pochodzenia na wargach, które przykładasz do kutasów w swojej drugiej pracy. Nie, Andrea, nie szkaluję cię za prostytucję, to nawet lepiej, że uczciwe z ciebie cipsko. Uczciwie nieuczciwe, kurwo ty. Fascynuje mnie twój zawód, a jak spytasz, czy psychologa, to ta sesja traci sens.

Watsonie, owszem, bolało mnie. Zwłaszcza na stopach, ręce łatwo zakleić. Co ci się stało? A, nic. Nożem się ciachnąłem. No, hehe. Haha, no, ciamajda ze mnie.

Utykałem latami, to na jedną, to drugą nogę, z plastrami na paluchach obu rąk. Zakrwawione skarpetki. Chusteczki w skarpetkach. Wielkie kawały wyciętej, żywej przed chwilą, tkanki. Z pięty. Dłoni. Palucha. Tego paska zgrubienia od małego palca do pięty. Prawie każdego dnia coś. Gdzieś. Skądś. Organizm napierdalał pełną parą, żeby to odrastało. I odrastało.

W pewnym momencie oduczyłem się katować całych dłoni, zostawiłem tylko palce, a u stóp dalej szalałem. Nauczyłem się żyć z bólem. Od zawsze umiem.

Czasami nie mogłem zjeść, z różnych powodów, od razu, całego kawała. Odcięte chowałem więc w różne miejsca. Do dziś znajduję kawałki ściętego lub zdłubanego naskórka w książkach, szufladach, byle gdzie.

Żeby to tak strasznie chujowo nie wyglądało, kolega Karol kiedyś polecił mi pumeks, i trzeć do równego, żeby blizn nie było tak widać, i żeby nie było tak szorstko na dłoniach. Miał rację, pumeks czyni cuda do dziś.

Będę chyba szedł, Drea. Nie, nie otworzę oczu. Znam wszystkie blizny na palcach. Nie podmienią mnie, i nie skażą podczas wielkiej rewolucji francuskiej na gilotynę za zbyt gładkie palce, jak kogośtam. O, nie.

Andrea, będę wychodził, powiedziałem, wstając, z kieszeni banknoty rzucając tam, gdzie, sądziłem, były jej turbocycki, megapiersi. Pytasz jeszcze o coś?

Taką skórą musiało ci pachnieć z ust. Nikt nie czuł?

Brawo, Watsonno. Oklaski kutasem po czole i policzkach, na stojąco, ci się należą jak psu buda.

Paliłem szlugi i dużo chlałem. To było czuć najbardziej. W dupie miałem, czy czuć i skórę. Dziś, jak nie piję i nie palę, żona mnie prosi, żebym nie obgryzał, zanim mamy się kochać.

Najczęściej wypijam wtedy trochę herbaty albo jem coś o mocnym smaku.

Rzuciłem palenie, rzuciłem picie. Dalej trochę obgryzam. Ale już dużo mniej niż kiedyś.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Canulas 19.02.2018
    "Pytam, gdyż mam zamknięte oczy, i nie słyszę cie" - cię

    Ale kurde. Noo, ciężko mi się odnieść. To juz nie chodzi, że dobre. Zupełnie nie, że dobre.

    Czwarta ściana jak chuj.
    Propsy za całość.
  • Okropny 19.02.2018
    Dlaczego ciężko ci się odnieść?
  • Canulas 19.02.2018
    Okropny, bo niektóre elementy mógłbym znać. Wpierdalałem farby na plastyce, a to wierzchołek góry
  • Okropny 19.02.2018
    Canulas, ale ciężko jest ci dlaczego do tekstu się odnieść?
  • Canulas 19.02.2018
    Okropny, hmm nie wiem czy dobrze się czuję uczestniczyć w elemencie podglądactwa, nawet jeśli takowe byłoby jedynie arystycznym "sfejkowanym" zamysłem.
    Odczuwam jakąś nadingerencję, do której nie roszczę sobie prawa. Co inneg o dziurka od klucza, co innego żywa dyskusja z mordą wetkniętą w lufcik.
  • Canulas 19.02.2018
    uczestnicząc*
  • Ritha 22.02.2018
    Nigdy nie obgryzałam paznokci, ale skubałam i żarłam kartki papieru. Dżizas... :D Przypomniales mi o tym. Serio byly dobre. Kazde dziecko chyba wpieprza cos z piornika, tudziez obgryza pazury. Mialam koleżankę, które nie miala ich juz prawie wcale.

    I o tej skórze, uff, ciężko czytać (to plus, lubię czytać cos, przy czym oddycha się głębiej).

    Czy będzie kolejna część?
  • Okropny 22.02.2018
    Będzie. Czekam na spadek nastroju, zehy skończyć siódemkę i jechać dalej.
  • Ritha 22.02.2018
    Okropny ok, świetnie.
    Trudno to komentować, tzn., hm, nie wiem czy rozgryzać na kawałki i się mądrzyć od strony emocjonalno, kurde, refleksyjnej, czy oceniać stricte jako opowiadanie...(?)
  • Okropny 22.02.2018
    Ritha rob, jak Ci serce podpowiada. Przecież to tylko fikcja.
  • Ritha 22.02.2018
    Okropny tymbardziej nie wiem czy się mądrzyć, gdy owa fikcja wywołuje we mnie fale spostrzeżeń. Oks, czekam na kolejną, te były spoczi.
  • Okropny 22.02.2018
    Ritha mądrz się, słońce!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania