Poprzednie częściPsychopats - prolog

Psychopats cz.4

- Godzina przed świtem zawsze jest najgorsza. Zawsze - powtórzył Black do Gabriela, siedząc na ławce przed wielkim budynkiem.

 

- Dlaczego? - spytał szatyn, kompletnie nie rozumiejąc Eda.

 

Rudowłosy spojrzał na niego krótko i od razu odwrócił wzrok, gapiąc się przed siebie.

 

- Skrywa w sobie mroczne tajemnice - odpowiedział zagadkowo i już chciał wstać, jednak żelazny uścisk na nadgarstku nie pozwolił mu na to.

 

Black popatrzył pytająco na szatyna, zaprzestając wszystkich czynności.

 

- Możesz mi to wytłumaczyć? - Gabriel poprosił rudego, patrząc na niego zaciekawiony.

 

- Jeśli muszę... - westchnął Ed i usiadł wygodniej, odwracając się przodem do szatyna. - Najciemniejsze i nieujawnione istoty zawsze objawiają się wtedy, żeby chociażby wrócić do swojego królestwa. Czasami wolą zostać niezauważone - wyszeptał, patrząc tępo w przestrzeń. - Ale są też takie, które napawają się strachem i krzykiem. Specjalnie pełzają po ścianach i podłodze, by cieszyć swoje chore umysły.

 

- Dlaczego tak myślisz? - wtrącił się wolontariusz, nie ukrywając swojego zaciekawienia.

 

- Nie raz je widziałem, Gabrielu. Choć nie bałem się ich, miałem pewne obawy. Jak każdy, zresztą. Krzyczały, szeptały, zadawały ból. Jak myślisz, dlaczego tu siedzę?

 

- Zabiłeś tą małą i jeszcze kilka innych dzieci przy czym byłeś niepoczytalny - szatyn wzruszył ramionami, odwracając wzrok od oczu Eda, które wyrażały czysty gniew.

 

- Tak uważasz? - Black zaśmiał się gorzko i zaraz potem prychnął zniesmaczony. - One mi kazały, Gabrielu. To wszystko przez nie - wyszeptał cicho, wskazując na swoją głowę. - To one zadają mi ból i mówią okropne rzeczy. Kiedy siedzisz zamknięty w czterech ścianach i pogrążony w grobowej ciszy, każdy, nawet najmniejszy szept wydaje się najgłośniejszym krzykiem.

 

- Wróćmy może do głównego tematu, Edzie - zasugerował delikatnie szatyn, nie chcąc rozzłościć rudowłosego.

 

- Dobrze - zgodził się Black, myślami będąc w innym miejscu. - Ostatnia godzina przed świtem to okres przejściowy. Cienie uciekają jak najszybciej, byleby tylko nie zostać zabitymi przez promienie słoneczne. Ujawniają siebie i swoją osobowość. Krzyczą, straszą, bawią się - wyliczał powoli, przy każdym słowie robiąc krótką pauzę. - Mogę ci doradzić tylko jedno, wolontariuszu - popatrzył na szatyna uważnie, jakby doszukiwał się czegoś. - Nigdy, pod żadnym pozorem, nie patrz na nie. Nienawidzą tego. A nawet jeśli je zauważysz, nie pokazuj tego.

 

Gabriel pokiwał urzeczony głową, będąc pod wielkim wrażeniem rozumowania tego człowieka, który siedział przecież koło niego.

 

- Mam ci coś jeszcze do powiedzenia, przyjacielu - rudowłosy poklepał młodszego po ramieniu. - Jednak nie może to wyjść poza nas, rozumiesz? - kiedy Ed usłyszał krótkie "tak", kontynuował. - Powierzę ci mój największy sekret, przyjacielu. Ufam ci i wiem, że mnie nie zdradzisz. Bo tego nie zrobisz, prawda? - upewnił się jeszcze, patrząc podejrzliwie na szatyna.

 

- Oczywiście, że nie.

 

- Nie zabiłem tylko tamtych kilku dzieciaków - wyszeptał. - W moim domu, w pokoju gościnnym leży pełno wypatroszonych ciał i szczerze zaczynam się martwić, że zalęgną mi się tam robaki - wyznał najnormalniej w świecie, jedynie wzruszając ramionami.

 

Kiedy Gabriel tylko wyobraził sobie ten widok, zemdliło go. Wolał jednak się nie odzywać, więc przełknął ślinę, poruszył się niespokojnie na ławeczce i wziął głęboki oddech.

 

- Nigdy nikomu tego nie powiem - uśmiechnął się tylko słabo. - Wracajmy może już do środka, co? Zaczyna robić się chłodno.

 

- Jasne - Black uśmiechnął się wesoło, żwawym krokiem idąc do wielkiej bramy.

 

Gabe stał tam skołowany i wiedział już, że tej nocy na pewno nawiedzą go koszmary, bo już w tym momencie jego wyobraźnia działała na najwyższych obrotach.

 

Wewnętrznymi oczyma widział już sterty ciał, leżące na podłodze i niemalże poczuł ten smród, które wydzielały.

 

Skrzywił się nieznacznie i ślamazarnie ruszył za Ed'em, którego podziwiał.

 

Podziwiał, bo nie spotkał nigdy wcześniej tak zmiennej emocjonalnie osoby, potrafiącą w jednej sekundzie siedzie spokojnie, a już w drugiej zabijać bezdusznie ludzi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Szalokapel 07.02.2017
    Przeczytałam wszystko. Jakoś nie mam weny na długi komentarz. Do sedna, masz bardzo ciekawy styl. Opisy są rewelacyjne i sama fabuła również mnie zaciekawiła. Czekam na ciąg dalszy. 5
  • nahbae 08.02.2017
    Dziękuję, miło to słyszeć, szczególnie, kiedy jest się w tak młodym wieku

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania