Psychoza cz. 1

Głośny huk rozdarł w strzępy ciszę panującą w ciemnym pokoju. Tomasz otworzył oczy, usiadł na łóżku i uważnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Przez niewielkie szpary w żaluzjach wpadało trochę pomarańczowego światła pochodzących z pobliskiej ulicznej latarni. Wzrok, z wolna przyzwyczajający się do panującego mroku wyłapywał coraz to więcej szczegółów. rozpoznał stojący nieopodal łóżka fotel, leżała na nim koszulka którą zrzucił z siebie przed pójściem spać, na podłodze dostrzegł byle jak zwinięte spodnie i skarpetki. Obok fotela stało nieduże biurko, dalej w rogu pomieszczenia znajdowała się sporych rozmiarów, dwudrzwiowa szafa. W pokoju panowała względny ład i porządek, przynajmniej według jego standardów. Rozglądając się po pokoju, ręką sięgnął pod poduszkę pod którą zwykł zawsze przed snem chować telefon komórkowy. Miejsce to było wprost idealne, zapewniało mu, co najważniejsze, szybki dostęp do urządzenia, oraz pozwalało na podłączenie ładowarki, ostatnie wolne gniazdko znajdowało się bowiem tuż za łóżkiem. Pozostałe źródła prądu znajdujące się w pomieszczeniu były na stałe zajęte przez komputer stacjonarny, duży 27 calowy monitor, oraz lampkę stojące na biurku.

 

Mimo iż gniazdek w pokoju nie było zbyt wiele to nie widział w tym żadnego problemu, te które były całkowicie mu wystarczały, nie miał wiele sprzętu elektronicznego. Blade światło ekranu telefonu rozbłysło z pełną mocą oświetlając mu twarz, Tomasz mimowolnie zmrużył przyzwyczajone już do ciemności oczy. Wielkie cyfry na ekranie pokazywały godzinę 2:33, mężczyzna przez chwilę jeszcze przeglądał zawartość telefonu, sprawdził wiadomości sms i powiadomienia z aplikacji social media, po czym wygasił ekran i wsunął telefon z powrotem pod poduszkę.

 

Siedząc na łóżku przetarł dłońmi twarz, rozejrzał się raz jeszcze po pokoju po czym ponownie się położył. Patrząc na sufit na którym pomarańczowe światło malowało kilka wąskich pasów, rozmyślał nad źródłem owego hałasu. Próbował przypomnieć sobie zakończony przed momentem sen, niestety ale Tomasz należał do osób które nigdy nie pamiętają co im się śniło, nawet w sytuacji kiedy zostaną z niego, w taki brutalny sposób wyrwane.

Gwałtowne przebudzenie podniosło na chwilę poziom adrenaliny w jego organizmie co zagłuszyło na moment potrzebę snu. Mężczyzna przekręcił się na bok i podciągnął pościel pod głowę i formując z niej coś na kształt walca który objął ręką, lubił zasypiać w taki sposób, dawało mu to poczucie bezpieczeństwa, zamknął oczy i starając się wyciszyć nie zauważył kiedy ponownie zapadł w sen.

 

W pokoju rozległ się pulsujący, stopniowo narastający dźwięk, przyzwyczajony do tego odgłosu Tomasz powoli otworzył oczy i wolno sięgnął pod poduszkę, wymacał dłonią swój telefon i naciskając znajdujący się z boku urządzenia przycisk wyłączył budzik. Leżał na plecach wpatrując się w sufit, po ciepłym blasku ulicznej latarni nie pozostał ślad, w pokoju panował półmrok spowodowany zaciągniętymi na oknie żaluzjami, leżąc tak wsłuchiwał się w odgłosy budzącego się otoczenia. Mieszkał w bloku na jednym z lubelskich osiedli, przez ściany dochodziły do jego uszu różne dźwięki pochodzące z pozostałych mieszkań, kroki krzątających się sąsiadów, fragmenty niezrozumiałych rozmów, a także, co go najbardziej denerwowało, płacz małego dziecka tuż za ścianą swojego pokoju. Nie lubił małych dzieci, a szczególnie tych najmniejszych które, według niego, jedynie co robiły to tylko głośno płakały nieustannie domagając się karmienia i nie obchodziło je czy jest noc czy dzień. Powoli podniósł się z łóżka i podszedł do okna, podciągając żaluzję spojrzał biegnącą poniżej ulicę, dostrzegł kilka osób, idących zapewne na poranne zakupy.

 

Dzień zapowiadał się deszczowo, ciężkie szare chmury, przesuwając się wolno, pokrywały całe niebo. Aż wzdrygnął się na myśl że już niebawem będzie musiał opuścić to ciepłe i przytulne lokum. Nie lubił swojego osiedla, większość mieszkańców stanowiły osoby starsze, mieszkało tu też kilka młodych małżeństw z dziećmi, na przykład jego najbliżsi sąsiedzi, młoda para mieszkająca na tym samym piętrze co on, kupli nie tak dawno temu to mieszkanie i po niedużym remoncie wprowadzili się na stałe. Na początku wydali się oni Tomaszowi lekko zadufani w sobie i wyniośli ale po niedługim czasie to wrażenie znikło, okazali się bardzo fajnymi ludźmi. Agnieszka i Piotrek, bo tak mieli na imię sąsiedzi Tomka, byli młodymi architektami, on zajmował się sporządzaniem projektów domów a ona wnętrzami, uzupełniali się zarówno na polu zawodowym jak i prywatnym czego owocem był ich nowo narodzony synek Alanek.

 

Wieść o nowo przybyłym na ten świat dziecku sąsiadów była dla niego niczym wyrok skazujący na potępienie, malec niestety często płakał a jego płacz niósł się po całym budynku, oczywiście najbardziej wkurzało to Tomka z racji tego iż ich mieszkania dzieliła jedna ściana. Zdarzały się też sytuacje w których był zmuszony przeciskać się na schodach z którymś z sąsiadów taszczących dziecięcy wózek, raz czy dwa poproszono go nawet o pomoc we wniesieniu tego wózka na górę, miał wtedy wielką ochotę rozwalić go na kawałki, mieszkał na 4 piętrze i niestety w bloku nie było windy, wózek co prawda nie ważył wiele ale ciężko było nim manewrować po klatce schodowej. Na całe szczęście sytuacje te były rzadkością i zdarzały się głównie na weekendach, w tygodniu Tomasz bardzo rzadko widywał sąsiadów. Pracował jako mechanik w jednym z lubelskich warsztatów samochodowych i kończył pracę po godzinie 17, w drodze powrotnej robił jeszcze niewielkie zakupy, w domu był w okolicach 18.30. Późna pora jego powrotów ograniczała na szczęści możliwość spotkań z sąsiadami, pozostawał jednak wciąż problem płaczącego malucha, czasami Tomasz otwierając drzwi prowadzące do klatki schodowej już słyszał jak ten nieznośny gówniarz wydziera paszczę. Ile to razy chciał w spokoju po pracy, z browarkiem w ręce, obejrzeć jakiś film w telewizji albo w ciszy poleżeć do góry brzuchem, czy nawet poczytać książkę. Niestety nie było mu to dane, słyszany przez ścianę odgłos płaczu dziecka powodował u niego pulsujący ból głowy który mężczyzna próbował leczyć ibuprofenem, apapem i aspiryną, nie rzadko wszystkim naraz. Czasami wyobrażał sobie scenę w której ucisza to dziecko za pomocą poduszki, rzuca nim o ścianę czy biorąc je na ręce otwiera okno w pokoju i …

 

Tomasz szybko założył na siebie rozrzucone wczorajszego wieczoru ubranie i skierował się do kuchni, otworzył lodówkę i sięgnął po masło, zapakowaną w plastikowy pojemnik tanią wędlinę. Drugą ręką złapał za leżący na lodówce foliowy worek z chlebem tostowym, jadał tylko taki rodzaj pieczywa, nie wiedzieć czemu najbardziej mu smakował, poza tym bardzo długo pozostawał świeży. Przygotowując posiłek czasami zastanawiał się jaka chemia została tu zastosowana, dzięki czemu pozostaje on miękki tak dugo, nigdy jednak nie wysilił się na tyle żeby poszukać jakichś informacji na ten temat.

Zrobił sobie dwie kanapki grubo posmarowane masłem, na każdej z nich położył parę plasterków wędliny.

- Przydała by się jeszcze jakaś musztarda lub ketchup – pomyślał i ponownie zajrzał do lodówki. Niestety nie znalazł tam niczego takiego. Przełoży kanapki na talerz i biorąc go do ręki skierował się do drugiego, nieco większego pokoju, pełniącego rolę salonu i jadalni. Siadając w fotelu wziął do ręki pierwszą z przygotowanych kanapek drugą ręką złapał za leżącego na stole pilota i włączył telewizor. Przeskakując kilka stacji upewnił się że nic ciekawego nie znajdzie, przełączył więc na kanał informacyjny na którym aktualnie wyświetlał się obraz prezentujący chyba jakiś większy wypadek drogowy, na głównym planie stała, trzymająca mikrofon, dość młoda kobieta w beżowym płaszczu i jasnej chustce na szyi, tuż za nią kręcili się strażacy i policjanci, w tle stało kilka wozów policyjnych i karetek pogotowia ratunkowego. Po chwili na ekranie pojawił się mężczyzna w garniturze wyjaśniający prawdopodobne przyczyny wypadku jaki miał miejsce dzisiaj w nocy na autostradzie A4.

Pewnie znowu jakiś idiota chciał sprawdzić co potrafi jego nowe BMW – pomyślał Tomasz biorąc do ręki drugą kanapkę, wpatrywał się jeszcze przez chwilę w ekran, gdy skończył wyłączył telewizor i odniósł pusty talerz do kuchni. Pięć minut później szedł już drogą prowadzącą na najbliższy przystanek MPK. Niestety aura nie sprzyjała, wiał silny wiatr, poczuł też drobne krople deszczu na twarzy, na szczęście do przystanku miał tylko kilkadziesiąt metrów, zaraz schroni się za plastikową wiatą i poczeka na przyjazd autobusu. Nie pomylił się, gdy tylko doszedł do przystanku nadjechał autobus, Tomasz szybko wskoczył do środka z nadzieją znalezienia wolnego miejsca. Znalazł jedno miejsce, siedząc przesunął wzrokiem po osobach jadących znajdujących się razem z nim w autobusie – zwykły szary lud pracujący – pomyślał – tyrają za nędzne grosze u prywaciarzy, czy to w deszczu czy w śniegu czy nawet w upale gonią do roboty, robią na tych złodziei i ich kaprysy.

No ale takie jest to parszywe życie – dodał w myślach po czym odwrócił się do okna, świat na zewnątrz był szary, pozbawiony koloru, ciemne niebo zasnute chmurami, ubrani na ciemno z kapturami zasłaniającymi twarze ludzie przemierzali smutne, mokre od deszczu ulice, drzewa targane wiatrem gubiły ostatnie pożółkłe liście których już całe setki leżały na ciemno zielonej trawie.

 

Kilkanaście minut później Tomasz opuścił pojazd, od miejsca pracy dzieliło go jeszcze pół kilometra, warsztat samochodowy w którym pracował mieścił się na końcu jednej z bocznych uliczek. Musiał pokonać tą drogę na piechotę, miało to pewną zaletę, po drodze mógł odwiedzić sklep w którym codziennie rano kupował kilka drożdżówek i jogurt – stanowiło to jego drugie śniadanie.

Kiedyś sam robił sobie kanapki do pracy do tego gorąca herbata w termosie i tak przygotowany wyruszał każdego ranka. Obecnie wolał jednak wydać parę złotych i kupić coś po drodze. Dzień mijał spokojnie, było kilku klientów z prośbą o wymianę opon, jeden z zepsutą pompą paliwową i stukającymi klockami hamulcowymi. W drodze powrotnej Tomasz wstąpił do sklepu spożywczego, zrobił zakupy na wieczór. Nigdy nie robił zapasów, nie planował z kilkudniowym wyprzedzeniem swoich posiłków, dzisiaj postanowił że zje pizze, kupił więc mrożony zestaw składający się z dwóch sztuk pizzy z serem, do tego ketchup, musztardę, trzy perły export w puszkach i słone paluszki.

 

Komplet na wieczór jest – uśmiechnął się w duchu Tomasz, zapłacił i wyszedł ze sklepu. Niecałą godzinę później był już w swojej kuchni gdzie wkładał mrożoną pizze do piekarnika, otworzył sobie jedną puszkę piwa i małymi łykami delektował się jego smakiem. Pozostałe rzeczy, poza paluszkami, wylądowały w lodówce.

Spojrzał na telefon, 15 minut i można jeść – powiedział pod nosem po czym udał się do salonu. Siedząc w wygodnym fotelu i włączył telewizor, zaczynał się właśnie jeden z popularnych serialów komediowych w którym bezrobotny, lubujący się w piwie, ojciec rodziny sprzecza się o coś ze swoim łysym sąsiadem kiedy rozległo się głośne pukanie do drzwi. Odstawił piwo na stół i idąc do drzwi próbował przypomnieć sobie czy umawiał się z kimś na dzisiejszy wieczór, złapał za klamkę, nacisnął i wolno otworzył drzwi.

Klatka schodowa była ciemna i pusta, nie było słychać żadnego dźwięku poza tymi dochodzącymi z innych mieszkań.

 

- Dziwne, przecież jakby ktoś tędy przechodził to paliło by się światło – pomyślał, na klatce była zainstalowana czujka ruchu, która zapalała wszystkie lampy w momencie wykrycia jakiegokolwiek ruchu na schodach – chyba się przesłyszałem – dodał po chwili w myślach Tomasz, zamykając drzwi. Usiadł ponownie na fotelu przed telewizorem, ledwo dotknął plecami oparcia fotela gdy usłyszał krótki przerywany sygnał dochodzący z kuchni. Jedzonko gotowe – powiedział cicho do siebie, dwie minuty później siedział ponownie w fotelu, obok niego, na stole stał talerz z gorącą, parującą pizzą, obok leżał duży nóż kuchenny którym miał zamiar pokroić pizzę na mniejsze kawałki. Wziął nóż i już miał zamiar wbić ostro zakończony koniec w środek pizzy kiedy ponownie usłyszał pukanie do drzwi.

 

Zły że ktoś przerywa mu posiłek, podszedł i szybko otworzył drzwi, ciemna klatka schodowa ponownie okazała się pusta. Stojąc w progu odczekał kilka sekund z nadzieję że może usłyszy jakiś dźwięk zdradzający miejsce ukrycia się żartownisia. Przestąpił próg wychodząc z mieszkania, czujka ruchu zadziałała błyskawicznie rozświetlając całą klatkę. Mężczyzna rozejrzał się powoli, wychyliwszy się przez barierkę spojrzał w dół schodów, nie dostrzegł jednak nic niepokojącego, odwrócił się na pięcie i wrócił do mieszkania, tym razem zamykając drzwi wejściowe na klucz. Odczekał chwilę w przedpokoju przykładając ucho do drzwi z nadzieją że może uda mu się usłyszeć jakieś kroki, klatka schodowa pozostała jednak cicha i pusta. Zrezygnowany, postąpił krok do przodu kiedy tuż za swoimi plecami usłyszał donośnie pukanie do drzwi. Przestraszony już nie na żarty Tomasz wolno podniósł rękę, drżącą dłonią przekręcił klucz w zamku, drugą powoli nacisnął na klamkę otwierając drzwi…

 

Ciąg dalszy nastąpi.

MinasMortis

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • sisi55 28.10.2019
    Akcja za wolno się toczy i nie wiem czy jakikolwiek normalny człowiek po takim czymś jeszcze raz otworzyłby te drzwi ,ale i tak wciągnąłem się.
  • minasmortis 28.10.2019
    Dziękuję bardzo za komentarz :)
  • JamCi 29.10.2019
    Przyjdę w wolniejszej chwili. To, co się rzuca od razu, to wielkie bloki zwartego tekstu.
  • minasmortis 29.10.2019
    Racja, nie sprzyja wygodnemu czytaniu, będę miał to uwadze dodając wrzucając kolejne opowiadania. Dziękuję!
  • krajew34 29.10.2019
    minasmortis też zauważyłem te bryły, dlatego sobie odpusciłem. Możesz też edytować tekst wchodząc w profil/publikacje i naciskając ołówek przy tekście
  • minasmortis 29.10.2019
    krajew34 dzięki za dobrą radę :)
  • Tjeri 29.10.2019
    Hej. To ja jeszcze proszę o edycję i poprawę pierwszego zdania, bo nie zachęca ono do głębszego zanurkowania w tekst.
    Jest dość karkołomne i nieco niefortunnie złożone, że się tak głupawo wyrażę.
    "Tomasz otworzył oczy i podniósł się do pozycji siedzącej, głośny huk wyrwał go ze snu, rozejrzał się po pomieszczeniu w którym przebywał, było dość ciemno, spomiędzy szpar w żaluzjach wpadało trochę pomarańczowego światła z pobliskiej latarni ulicznej."
    Np. wynika z niego, że huk rozejrzał się po pomieszczeniu.
  • minasmortis 29.10.2019
    Komentarz w punkt :) Dzięki
  • minasmortis 29.10.2019
    Naniosłem kilka poprawek, dziękuje Wam za dotychczasowe uwagi :)
  • Tjeri 30.10.2019
    Mam kilka dalszych uwag.
    Widać u Ciebie tendencję do dopowiedzeń. Podam Ci przykład z samego początku tekstu. Nawiasami zaznaczyłam słowa, które są niepotrzebne i psują przekaz:
    "Głośny huk rozdarł [w strzępy] ciszę panującą w ciemnym pokoju."
    "Przez [niewielkie] szpary w żaluzjach wpadało trochę pomarańczowego światła pochodzących z pobliskiej ulicznej latarni." (szpary raczej wielkie być nie mogą). Przeleć krytycznie przez tekst, wyłapując niepotrzebne słowa.
    Dalej - interpunkcja. Brakuje sporej ilości przecinków. Ot, choćby tu: Wzrok, z wolna przyzwyczajający się do panującego mroku wyłapywał coraz to więcej szczegółów. Masz przecinek otwierający wtrącenie, ale już na koniec nie. Dostaw go po "mroku". W kolejnym zdaniu również brak przecinków, do tego zaczyna się małą literą, widać też problem podobny do tego, który miałeś w pierwszym zdaniu przed zmianami.
    "rozpoznał [przecinek] stojący nieopodal łóżka fotel, leżała na nim koszulka [przecinek] którą zrzucił z siebie przed pójściem spać [wychodzi na to, że koszulkę zrzucił fotel], na podłodze dostrzegł byle jak zwinięte spodnie i skarpetki."

    Im dalej w tekst, tym gorzej z interpunkcją i uciekającym podmiotem.
    "Siedząc na łóżku [przecinek] przetarł dłońmi twarz, rozejrzał się raz jeszcze po pokoju [przecinek] po czym ponownie się położył. Patrząc na sufit [przecinek] na którym pomarańczowe światło malowało kilka wąskich pasów, rozmyślał nad źródłem owego hałasu. Próbował przypomnieć sobie zakończony przed momentem sen, niestety [przecinek] ale Tomasz należał do osób [przecinek] które nigdy nie pamiętają co im się śniło, nawet w sytuacji kiedy zostaną z niego (z czego? z Tomasza?], w taki brutalny sposób wyrwane."

    Może znajdziesz kogoś, kto Ci tekst sprawdzi i pomoże poprawić. Bo takie błędy bardzo utrudniają czytanie. Szkoda, bo widać, że masz pomysł.
  • minasmortis 30.10.2019
    Złoty człowiek :) Dzięki bardzo za to że Ci się chciało :)
  • JamCi 31.10.2019
    Jestem. Hmmm... Ja nie znam sie na tym zbyt dobrze, napiszę więc jedynie swoje wrażenia. Opisy są jak dla mnie za długie. Takie mam wrażenie sztucznosci w narracji, razi takie komputerowe precyzyjne opisywanie każdej czynnosci. Z określaniem wszytskiego. Nikt tak nie mysli, nie mówi, znacznie lepsze w odbiorze byłoby pozostawienie kilku niedopowiedzeń czy potoczności niż takie doprecyzowywanie. Widziałam sporo błedów interpunkcyjnych. Niektóre zdania są troche na siłe złożone, ja bym je pewnie podzieliła, ale mozliwe, ze inni nie.
    Jeśli to jest wstęp do czegoś większego, to ok, odrobinę bym odchudziła na Twoim miejscu z jakichśzbednych drobiazgów. Jako całosć trudne, bo sie człowiek zastanawia czemu to ma służyć? Do czego zmierzasz? Rozumiem, ze się to okaze później.
    Widzę, ze podzieliłeś tekst, co jest z korzyscią.
  • minasmortis 31.10.2019
    Dziękuję za opinię, czytając to kilka razy dochodzę do tych samych wniosków, ale wiesz jak jest, piszesz coś, czytasz raz, drugi, wydaje Ci się że fajne, wszystko dokładnie opisane itd, wracasz za dzień lub dwa i stwierdzasz że lipton ;) Następne rozdziały postaram się pisać z lepszym wyczuciem i ortografią (która zawsze u mnie kulała niestety)
  • JamCi 31.10.2019
    No i zobaczym, co będzie dalej.
  • minasmortis 31.10.2019
    Zobaczym zobaczym :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania