Pub and cottery

Akurat schodziłem po schodach, gdy zatrzymał mnie głos mojej znajomej, Nancy. Była ubrana zaledwie w szlafrok, włosy miała w nieładzie i pachniała czystością.

 

- Joe. Dawno cię o nic nie prosiłam... - zaczęła.

 

- Co się stało?

 

- Ten lokal... Pub and Cottery prowadzi twój znajomy, tak?

 

- Yhym. Rozumiem, że przysługa za przysługę?

 

- Tym razem nie mogę. Od pewnego czasu mam faceta. To poważny związek. Obiecałam mu, że zerwę z przeszłością. Nie zrobiłbyś tego dla mnie wyłącznie z dobrego serca?

 

- Przykro mi. Myślę, że nie jestem na tyle bezinteresowny.

 

Zacząłem schodzić po schodach, ale bardzo powoli, dając jej czas do namysłu.

 

- Joe! Zaczekaj.

 

- Tak? Chciałaś coś dodać?

 

- Mój facet zaraz będzie z powrotem. Wieczorem wychodzi grać w karty. Pewnie wróci pijany i na nic nie będzie zwracał uwagi.

 

- Miło z jego strony.

 

- Tylko mam nadzieję, że uwiniesz się do tego czasu z moją sprawą.

 

- Postaram się. To co to za przysługa?

 

*****

 

Pub and Cottery mieścił się w niedawno odnowionej kamienicy, choć jeśli patrzyło się na front budynku dostrzec można było mnóstwo zmarszczek i innych objawów źle przeprowadzonej operacji plastycznej. Od razu udałem się do siedziby dyrektora, ale przed wejściem do środka powstrzymała mnie sekretarka, pilnująca gabinetu niczym Cerber bram Hadesu.

 

- Szef jest zajęty.

 

- Powiedz mu, że przyszedł Joe, który nie ma ochoty czekać.

 

Niechętnie sięgnęła po telefon i mniej więcej przekazała treść mojej wypowiedzi.

 

- Kilka minut będzie pan musiał jednak poczekać - powiedziała i wskazała na krzesło pod ścianą, przeznaczone dla niecierpliwych petentów. Gdy usiadłem na nim zaskrzypiało ostrzegawczo. Popatrzyłem na sekretarkę. Szybko odwróciła wzrok i udała, że stukanie w klawiaturę jest bardzo interesującym zajęciem. Jakby od niechcenia wyjąłem papierosa z paczki i wsunąłem do ust, czekając tylko aż kobieta zwróci mi uwagę.

 

- Tu nie wolno palić - powiedziała niemal po sekundzie.

 

- Wyrzuć mnie - odparłem lekceważąco.

 

- Zaraz zawołam ochroniarza.

 

- Posłuchaj, kotku. Po pierwsze, jeszcze nie palę, a po drugie dopóki Charles nie każe mi zgasić pieprzonego papierosa, nie zrobię tego. Rozumiemy się?

 

Nie odpowiedziała. Dostrzegłem za to gotującą się pod jej skórą wściekłość. Schowałem papierosa z powrotem do paczki i zapytałem:

 

- Masz faceta?

 

Kobieta wciąż milczała. Stukała w klawiaturę coraz szybciej. Podszedłem do jej biurka i uderzyłem w ladę z całej siły.

 

- Zadałem pytanie. Chyba jesteś na tyle inteligentna, że zdołasz odpowiedzieć?

 

- Proszę mnie zostawić w spokoju.

 

- A co ja takiego robię? Chcę tylko poznać odpowiedź.

 

- Nie mam faceta - odparła szybko.

 

Uśmiechnąłem się, bardziej do siebie niż do niej.

 

- A masz może wolny wieczór?

 

- Pan chyba żartuje... - rzekła oburzona.

 

- Mówię całkiem poważnie. Kończysz o szesnastej?

 

- Może.

 

- Będę czekał na ciebie. Nie mogę pozwolić by taka ładna panna się nudziła. Mam nadzieję, że jesteś dobra w łóżku.

 

Spojrzała na mnie z jeszcze większym obrzydzeniem niż wcześniej. Nie obchodziło mnie to. Usiadłem z powrotem na skrzypiącym krześle. Ponownie wyjąłem paczkę papierosów, czując, że tym razem się już nie powstrzymam, ale wtedy otworzyły się drzwi od gabinetu dyrektora i wyszło dwóch mężczyzn. Jednego znałem. Był to mój znajomy, Charlie. Drugi natomiast stanowił dla mnie zagadkę, którą miałem nadzieję szybko rozwiązać.

 

- Joe! - zawołał Charles na mój widok i zaprosił do gabinetu. - Podobno masz sprawę do mnie.

 

Spojrzałem jeszcze raz na wychodzącego faceta. Wydawał mi się dziwnie znajomy. Potem zerknąłem na sekretarkę. Chyba wciąż jeszcze nie ochłonęła, zapewne snując długofalowe plany na temat naszego związku. Wszedłem za Charlesem do jego biura. Fotele wydawały się znacznie wygodniejsze niż te na korytarzu.

 

- Tak więc, co cię do mnie sprowadza? - zapytał Charles, gdy już usiedliśmy.

 

- Mam taką znajomą. Szuka pracy. Od razu pomyślałem o tobie.

 

- A co? Jest prostytutką?

 

Charles się zaśmiał, ja natomiast zachowałem poważną minę, gdyż dużo się nie pomylił.

 

- Zależy jej na pracy w Pub and Cottery.

 

- Wybacz, Joe, ale chyba nie pomogę. Wszystkie etaty są już obsadzone.

 

- Na pewno nic się nie zwolni?

 

- Niestety.

 

- A ta twoja sekretarka? Nie chciałbyś jej wymienić?

 

- Solidna, sumienna. Nie mogę jej ot tak zwolnić.

 

- A co gdyby na przykład przyszła jutro spóźniona, cuchnęło od niej alkoholem, a do tego była pod wpływem narkotyków?

 

- Charlotte? Nie sądzę - znów się zaśmiał. Najwyraźniej bardzo ufał w jej oddanie dla sprawy. Wstałem z rezygnacją i już łapałem za klamkę, kiedy Charles zapytał:

 

- Ta twoja znajoma to przypadkiem nie Nancy Drew?

 

- Tak. Skąd wiesz?

 

- Na mieście mówią, że ma ładniejszą cipę niż twarz.

 

- Kto tak mówi?

 

- Ci, którzy widzieli jedno i drugie. Myślę, że coś dla niej znajdę, ale będzie mi winna przysługę.

 

Zdałem sobie sprawę, że w tym mieście należało bardzo dobrze się zastanowić komu najpierw dać dupy. Najwyraźniej Charlotte długo już nie zagrzeje stanowiska.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • AtamanRozhovorny 02.03.2020
    Całkiem ciekawe :) usunąłbym tylko te przerwy między akapitami – już są wcięcia, a połączenie jednego z drugim jest błędne, zresztą nie wygląda za dobrze i jest niezbyt praktyczne.
  • Pan Buczybór 02.03.2020
    dziwne... Opowiadanie u ciebie bez absurdu... Ogólnie całkiem spoko, choć jak dla mnie to trochę bardziej szkic historii. Fajnie zarysowane elementy, ale możnaby je jeszcze rozwinąć.
  • fanthomas 02.03.2020
    No tak wyszło :)
  • Bajkopisarz 02.03.2020
    Rozstrzelony ten tekst masakrycznie, ale poza tym treściowo jest zupełnie dobry. Widzę go co prawda jako fragment wycięty z jakiejś większej całości, taki środek odcinka, jednak akurat ta część się broni też trochę jako osobny twór. Wolałbym jednak zobaczyć zarówno co było przed jak i po.
    Z tego kawałka wychodzi tylko tyle, że nie ma nic za darmo, a pani Charlotte będzie mieć moralniaka ? Ale tylko ona.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania