Punkt widzenia (część nie wiem która, ale kontynuacja 11)
Wyprostowałam się nad moją szklaneczką, by mieć lepszy podgląd na to, co za chwil kilka miało się wydarzyć.
Zanim ręka klienta dotknęła chłodnej, polakierowanej powierzchni kija, barmanka zgrabnym ruchem zgarnęła broń i ukryła ją za plecami.
- Ani mi się ważcie – nakazała surowo, a jej ton skutecznie zniechęcał do sprzeciwu nawet najodważniejszego śmiałka. - Zrobicie rozpierduchę, potem was posadzą, albo będziecie musieli pryskać. A kto będzie musiał posprzątać później cały ten burdel i tłumaczyć się przed władzami? No ja i ewentualnie Shogun, o ile nie zwieje razem z wami.
Mężczyzna westchnął i usiadł z powrotem, smętnie zerkając na swoją przewróconą szklaneczkę. Nawet ze sporej odległści widziałam, że rwie się do bitki, jednak górę wziął w nim zdrowy rozsądek, lub strach przed z pozoru delikatną niewiastą.
- A gdyby tak się postarać, żeby funkcjonariusze zniknęli bez śladu? - odezwał się mężczyzna w kapeluszu, wyglądający na gangstera. - To dałoby się zrobić. Nie naświnilibyśmy, a jakby co, to nigdy ich tu nie było.
Wypowiedziane słowa wzbudziły pomruki aprobaty pośród odwiedzających „Płynną Wenę” sympatyków literatury i mocnych trunków i tylko barmanka pozostała nieporuszona w swojej decyzji.
- Przecież nie jesteśmy tacy jak oni. Trzeba ich wziąć sposobem. - Zamyśliła się, postukując palcami po pociągniętych malinowym błyszczykiem ustach. Jej wzrok przez chwilę błądził po suficie, jak gdyby to stamtąd miało spłynąć natchnienie.
- Jak coś masz, to mów szybko. - Stojący progu Shogun z niepokojem spojrzał przez ramię w kierunku nadal pustej ulicy. - Jeśli nic ich nie zatrzymało, powinni dotrzeć tu za jakieś pięć minut.
W oczach kobiety pojawiły się diabelskie iskierki i skinęła lekko głową.
- Szefie, zabierz ze sobą któregoś z gości. Kogoś w miarę trzeźwego i wygadanego. Zdobądźcie nam trochę czasu, a ja już wszystkim się tu zajmę.
- Chodź Puchaczu, ty i tak miałeś szlaban na pełny kieliszek. - Shogun pociągnął za sobą mężczyznę i po chwili obaj zniknęli w otaczających bar ciemnościach.
Tymczasem zza kontuaru padły kolejne polecenia.
- Zostaw psa i chodź ze mną do kuchni – nakazała dziewczynie do tej pory siedzącej spokojnie z nieprzeniknionym, kocim wyrazem twarzy. - I jeszcze ktoś, może być Antoni. Pozostali niech ustawią krzesełka wkoło, tyle ilu jest gości i posprzątajcie szkło. Wszystko bez wyjątku do zmywarki.
Ludzie w pośpiechu zabrali się do wypełniania poleceń i tylko ja nie byłam pewna co robić, do czasu, kiedy barmanka spojrzała na mnie karcąco.
- Tak, ty też rusz tyłek.
Ruszyłam. Jak wszyscy, to wszyscy.
Kiedy po piętnastu minutach do środka weszli funkcjonariusze prawa moralnego, wlokąc za sobą szefa przybytku i Puchacza, musieli przecierać oczy ze zdumienia.
„Zdrowaś Mario łaski pełna, Pan z Tobą...” przywitało ich monotonne mamrotanie. Barmanka, teraz w grubych okularach, golfie i workowatej spódnicy do kostek, spojrzała na nich niewinnym wzrokiem, w dłoniach trzymając paciorek monstrualnego różańca, na prędce skonstruowanego z główek czosnku i cebuli.
- Panowie niech podejdą i pomodlą się z nami – poprosiła nieśmiało. - My tak w intencji końca epidemii i tych wszystkich chorych...
Starszy policjant przyjrzał się uważnie zgromadzonym i już miał o coś zapytać, kiedy młodszy, widocznie niedawno wcielony do służby trącił go w ramię. Obaj skrzywili się lekko.
- Ależ tu śmierdzi. Czy wy...
- To nasze poświęcenie – wszedł mu w słowo jeden z gości. - Modlimy się i znosimy w spokoju tę nieprzyjemną woń, mając nadzieję, że Pan to doceni. Poza tym wirus nie lubi cebuli, tak mówiła jedna mądra pani z telewizji. Zapraszamy, krzesła się dostawi i...
- Państwo wybaczą, mamy obowiązki
Członkowie „kółka różańcowego” ze zrozumieniem pokiwali głowami, patrząc, jak nowi goście opuszczają przybytek, pozostawiając oniemiałego nadal Shoguna i Puchacza.
Barmanka odetchnęła i wyszczerzyła w uśmiechu zęby.
- Dobra, niech ktoś otworzy okna na podwórze, zanim się tu podusimy. Kolejka dla wszystkich.
Komentarze (14)
przybytku i Puchacza - nie Pochacza
Na koniec kropeczka.
Tylko po co Barmanka ciągnęła dwójkę za nią? Można by cosik dopisać;) ale scenka ciekawa i tak jakoś inaczej od wszystkich przedstawiona.
Trochę błędów w zapisie, dywizy, brak spacji. Ale treściowo super :-)
Aż strach się bać tej barmanki.
Błędy - byłam zaczytana więc nie widziałam.
Bardzo fajny tekst. A strój barmanki mnie rozbroił :)
Stojący nadal w progu Shogun z niepokojem spojrzał przez ramię w kierunku nadal pustej ulicy.
2 x nadal
pozostawiając oniemiałego nadal Shoguna i Puchacza.
nadal oniemiałego - kolejność
Pozdro!
Pozdrawiam Panią ;)
Wszystkie wskazane błędy poprawiłam ( albo tak mi się wydaje). Tak czy inaczej zabawa była świetna, ale przez pewien czas,
z pewnych względów nie mogę Tu być. Konta nie usuwam, nie żegnam się na stałe, pewnie jeszcze wrócę.
Tym wszystkim, z którymi tak dobrze się bawiłam buziaki i uściski.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania