"Błękitny mech" - Rozdział 1, część 1.

W jednym z kątów pokoju znajdowała się skromna piramida wzniesiona ze stert spranych prześcieradeł. Na jej czubku usadowiła się masywna kulka obrośnięta gęstą sierścią o karmelowym zabarwieniu. Gdy tylko wyczuwała zapach salami, z kłębów futra wyłaniała się głowa i ustawione na baczność uszy, dopiero wtedy można było spostrzec, że kulką był pies – długowłosy owczarek niemiecki. Nikola zwała go Funkerem.

Pierwszym właścicielem nazwy, a tak właściwie nazwiska Funker, był Ian Childgen Funker, jej internetowy, a przede wszystkim jedyny, przyjaciel. Był on o wiele starszym mężczyzną takim, któremu Nikola z pewnością nie powiedziałaby "Cześć" na ulicy. Miał około dwóch metrów wzrostu, dziwnie przekrzywioną szczękę i drobny dziecięcy nosek. Jego zawsze utłuszczona potem koszulka, pod cienkim materiałem skrywała skupisko drobnych i wyblakłych tatuaży, ułożonych w jedną spójną całość, przypominającą dojrzałe drzewo, rozłożone na szerokości klatki piersiowej. Efekt był porównywalny do fresku Michała Anioła. Pomimo niewyraźnych, rozmazanych pikseli, jakie wychwyciła kamera Iana, gdy rozmawiali ze sobą na Skype, dało się spostrzec kilka błyskawic nieopodal sutków, wzburzone fale oceanu nieco wyżej nad żebrami i kilka ogolonych kaktusów w okolicach pępka.

- Czy jesteś pewien, że to aby na pewno są ogolone kaktusy? – Nikola często zadawała to pytanie, ponieważ w głębi duszy czuła, że to jednak coś innego niż ogolone kaktusy. Jednak Ian nigdy nie dawał za wygraną i niejednokrotnie powtarzał „Tak, na pewno, głuptasie".

Ich przyjaźń zakwitła do tego stopnia, że zaczęli wysyłać do siebie listy. Było to o wiele trudniejszym zadaniem, niż mogło się wydawać. Przez to całe pocztowe zamieszanie, dziewczyna musiała wstawać w okolicach szóstej nad ranem, żeby własnoręcznie odebrać swoją pocztę od przejeżdżającego na rowerze listonosza, a wszystko po to, aby żaden z rodziców nie zdążył przeczytać jej listu. Każda kartka papieru, jaka została do niej zaadresowana, pachniała słodkim połączeniem kokosów z awokado. Robiło to na niej tak kolosalne wrażenie, że czasami po skończeniu czytania nadgryzała krawędzie listu, aby sprawdzić, czy smakuje tak samo, jak to, co sugerował jego zapach.

Bywało i tak, że Ian przesyłał jej drobne upominki w postaci płyt jej ulubionych zespołów, świeczek zapachowych i czekoladek, od których dostawała potwornego ataku alergii, ale nigdy nie zebrała się na odwagę, aby mu o tym powiedzieć. Bała się go urazić, jeszcze bardziej niż go stracić.

Jakoś pod koniec grudnia 2011r dostała od niego tajemniczą wiadomość, brzmiała następująco:

" Hej, Niluś.

Proszę Cię o jedno, mianowicie nie pisz do mnie więcej, nie dzwoń i nie wysyłaj listów. Postaraj się udawać, że nie istnieję. Wiem — wiem, to brzmi strasznie dziwnie, ale mówię całkiem serio. TO BARDZO WAŻNE.

Pamiętasz o tamtym procesie? Policja ma zamiar przeszukać mój dom, a w tym przeczesać komputer. Po przeczytaniu tego zablokuj mnie na Facebooku, abym miał pewność, że nie zgubiłaś mojej wiadomości.

Ps.: W ostatnim e-mailu pytałaś o moje relacje z tym nadgorliwym starcem spod dwójki. Twoja "metoda pokojowa" nie podziałała, wygonił mnie i czekoladki, które miałem zamiar mu wręczyć — niegrzecznie. Na dodatek wraz z resztą sąsiadów nazywa mnie "Ianem Childrenem Fuckerem".

Obiecuję, że gdy tylko cała ta akcja się uspokoi, to z pewnością się odezwę. Mam nadzieję, że masz się dobrze. Już tęsknię, xoxo.

Pozdrawiam, Twój Ian Childgen Funker."

 

Chociaż wiadomość zdawała się szczera, to co jednego nie miał racji – wcale nie tęsknił. To była jego ostatnia wiadomość, jaką kiedykolwiek zaadresował do niej. Nikola w głębi duszy miała nadzieję, że nic się po prostu jeszcze nie uspokoiło i tylko dlatego lata ciszy nie miały końca. Stracili kontakt na zawsze. Brak e-maili lub jakichkolwiek śladów, że on wciąż żyje, doprowadzały Nikole do szału. Ciągle dręczyła ją myśl, co takiego mógł skrywać w domu jej trzydziestosześcioletni przyjaciel.

Samotność rozprzestrzeniała się po wnętrzu jej ciała. Gnieździła się w szczelinach pomiędzy jelitami i zaciskała wokół nich swoje dłonie, dzięki czemu gwałtownie ulegały kurczeniu. Gdy była wystarczająco gotowa, przystępowała do ataku, obezwładniając beztroskie bicie serca.

Ian był pierwszą osobą, o której Nikola pomyślała zaraz po tym, jak przód samochodu pchnął ją w ramiona asfaltu. Następnie impuls w jej ciele uciekł wraz z powolnie sączącymi się stróżkami krwi, których źródłem była głęboka szrama na jej czole. Nie ruszała się ani nie odzywała, ale głęboko oddychała, jak gdyby wykonanie każdego wdechu sprawiało jej ogromną trudność.

Usłyszała trzaśnięcie drzwiami i powolne kroki. Uznała, że nadchodzi pomoc ze strony kierowcy. Chciała się odwrócić, aby go zobaczyć, jednak nie potrafiła — prawym bokiem przywarła do ziemi i przyglądała się dalszej drodze, której widok stopniowo wypełniał się rażącą bielą, jak gdyby Nikola patrzała na słońce przez kilka minut, unikając przy tym mrugnięć. Niedługo później straciła w lustrach oczu wszystko to, co było wokół niej. Nierówny chodnik, obumarłe drzewa i pobliską aptekę przyćmiła jasność.

Czuła jak ktoś szturcha ją w ramię, nerwowo powtarzając:

- Matko Boska! Boże, niech się pani odezwie! Matko Boska... Jezus... Co ja najlepszego zrobiłem...- dziewczyna cierpliwie wysłuchiwała wszystkich imion świętych, zanim kierowca raczył zadzwonić do szpitala. Jego głos był niewyraźny i brzmiał, jak gdyby Nikola miała w uszach hektolitry wody, jednak wciąż potrafiła zrozumieć, o czym mówi. Chciała mu odpowiedzieć. Próbowała poruszyć ustami, jednak czuła jak z jej warg ucieka krew.

Myślała o swoim przyjacielu, od chwili, gdy uświadomiła sobie, że potrąciło ją auto, aż do momentu, w którym straciła przytomność. Usnęła, wciąż mając w ustach jego imię, którego tamtego dnia nie zdążyła już powtórzyć.

 

* * * * * * * * * * * * * *

Oto krótki wstęp do dłuższego opowiadania w klimatach fantasy.

Jeżeli kogoś odrobinkę to zaciekawiło czy coś to zapraszam na kolejne części, które pojawią się lada moment, tyle że na moim blogu, a nie tutaj na opowi.pl.

 

Oto link: http://blekitny-mech.blogspot.com/#_=_

 

:)

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • wolfie 26.04.2015
    Podobało mi się (w szczególności sam początek dotyczący psa :)). Chciałabym umieć łączyć wszystko zgrabnie w całość, tak jak Ty. Żadnych uwag nie mam. Czwóreczka ode mnie ;)
  • Ignis 26.04.2015
    Ciekawe, a za razem nieco smutne opowiadanie. Z chęcią będę śledzić tę historię. Ode mnie 5 :)
  • Dużo wisienek na torcie, piesek, ogolone kaktusy (lol), Childgen Funker, szczegóły wypadku... Tak, bdb
  • KarolaKorman 27.04.2015
    Ciekawe opowiadanie, dam 5 ;)
  • MaraJ 16.06.2015
    Fajnie, fajnie :) 5
  • Mroczhna 16.06.2015
    Dziękuję wszystkim :)
  • zaciekawiony 09.06.2016
    "stróżkami krwi" - strużkami, od struga.

    Generalnie dobrze napisany wstęp, zwłaszcza to przeskakiwanie od tematu do tematu i rozpoczęcie opowiadania od szczegółu w zasadzie nie związanego z głównym wątkiem.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania