Poprzednie częściRazumow

Razumow / ciąg dlaszy /

— Rzeczywiście, przyda się wam, trochę światła, oto i ona — Mira!

Fiodor zerknął na Griszę, obaj, całkowicie zdezorientowani.

— No to, ładnie — skomentował, rudzielec.

— Przez cały czas, mieliśmy przy sobie, szpicla — szepnął Fiodor.

Szubachin, położył rękę, na jego ramieniu.

— To, nie tak, jak myślisz, kiedy odprowadziłeś tę kobietę, do domu, nie zauważyłeś listu, który wsunęła ci, do kieszeni marynarki.

Mira współpracuje ze mną od dawna, to dobra agentka, a przede wszystkim, twój, najwierniejszy przyjaciel, od początku, czuwała nad tobą; skorzystała, jedynie z okazji, gdy pracowałeś, nad obrazem, wtedy, odszukała list i przyniosła, do cyrkułu.

Było tam, dużo, ciekawych informacji, dzięki nim, wiele się, wyjaśniło, chociaż, teraz, to ja mam, sporo kłopotów — żeby, nie przedłużać, wciąż musicie być, czujni, jeśli, nie musicie wracać, do miasta, pozostańcie tu, jak najdłużej.

— To wszystko, jak dla mnie, jest wyjątkowo tajemnicze, skoro jednak mówi pan, o zagrożeniu, osobiście, nie mam nic przeciwko, aby spędzić, trochę czasu, na wsi — stwierdził Grisza.

— Szczerze, nawet tutaj, nie jesteście, zupełnie bezpieczni, co do mnie, niedługo, odchodzę, na emeryturę, to ostatnia sprawa, nad którą, pracuję, nie powiem, wyjątkowa, ale dość tego, moi kochani, nie wiem jak wy, ale ja, wracam, do łowienia ryb — stwierdził Szubachin.

Fiodor z Griszą, wstali, otrzepali ubrania z piasku.

— Dobrych łowów, panie Naczelniku, a tak, przy okazji, dziękuję za wszystko, dobry z pana, człowiek — zagadnął Fiodor.

— I, przyzwoity policjant — dodał Grisza.

— Z Bogiem, młodzieńcy, z Bogiem.

Kiereńscy, wraz, z rodzicami Fiodora, wrócili, ze spaceru w ogrodzie, rozsiedli się wygodnie

na werandzie, ozdobionej balustradą, na wprost, widać było, kilka, antycznych rzeźb, oraz fontanny, wszystko, zatopione w elegancko przystrzyżonej, soczysto zielonej trawie.

Do Konstantego i Aleksandry, dołączyła Maria.

— Wyglądasz, przepięknie — zagadnęła Anna.

— Dziękuję — Maria, delikatnie, odgarnęła, lekko opadające, ciemno — krucze, włosy; ubrana w suknie w kolorze écru, rękawy — trzy czwarte, w prawej ręce, trzymała złożony wachlarz.

Konstanty zwrócił się, do córki.

— Myślałem, że nie zobaczymy cię, przez resztę dnia.

— Ależ ojcze, wiesz jak źle, znoszę upały.

— Dzisiaj, jest wyjątkowo znośnie — wtrąciła Aleksandra.

Wiktor spojrzał, na Aleksandrę.

— Muszę, przyznać rację szanownej pani, pogoda jest wielce dla nas łaskawa.

Maria, dla przekory, rozchyliła wachlarz, po czym, złożyła go i spojrzała na Annę.

— Czy Fiodor, także przyjechał?

— Oczywiście, moje dziecko, razem z Griszą poszli, na spacer.

— Jak go znam, to szybko ich nie zobaczymy — odparł Wiktor.

— Jestem ciekawa, co tam u niego, słyszałam, że odniósł spory sukces — wtrąciła Maria.

— Owszem, udało mu się sprzedać, kilka obrazów — odparła Anna.

Maria, nieco ciszej i jakby z nostalgią — w końcu, spełniło się jego marzenie.

— No tak, marzenia, kto ich nie ma, ale życie moja droga, to co innego — odezwał się Konstanty.

— Święte słowa, Konstanty Aleksandrowiczu, jak panu wiadomo, prowadzę skromną, kancelarię prawną — zawtórował Wiktor.

— Zbytnia skromność, Wiktorze — przerwała mu, Aleksandra.

— Powiedzmy i co z tego, zamiast mi pomóc, wplątał się, w to, artystyczne towarzystwo, a przecież, sami państwo powiedźcie, czy z malowania obrazów, da się wyżyć?, utrzymać rodzinę? — odparł Wiktor.

— Ależ Wiktorze — zaoponowała Anna, to jest jego wybór, może i masz, trochę racji, ale kiedy tak patrzę, na Fiodora, czuję, że jest w nim, tyle pasji i radości, daj mu, Boże.

— Zgadzam się, z panią — dodała Maria.

— Co ty, tam wiesz, córeczko, niczego ci nie brakuje, niedługo, wyjdziesz za mąż — to, człowiek dobrze usytuowany, z przyszłością — odezwała się Aleksandra.

Maria z wyrzutem — ależ mamo, wstała i szybkim krokiem, podeszła do balustrady.

Zapadła cisza, po chwili Konstanty, sięgnął po pudełko, leżące na stoliku.

— Drogi Wiktorze, zapali pan cygaro?

— Z chęcią.

— Anno, niech sobie palą, te cygara, zapraszam cię, do ogrodu — wtrąciła Aleksandra.

Rozmowę obu pań, przerwała Maria.

— Wiedziałam, że Fiodor niedługo wróci.

Rzeczywiście, razem z Griszą, mijali właśnie fontannę — Maria spojrzała na Konstantego.

— Wyjdę im, naprzeciw.

Zanim, zdążył cokolwiek powiedzieć, zbiegała, ze schodów i ruszyła, w kierunku Fiodora.

Razumow zauważył Marię, spojrzał na Gruszę.

— Co teraz?

— Przywitamy się, mój drogi — z uśmiechem, wtrącił Fiodor.

Maria podeszła bliżej — nareszcie, pół dnia was, nie było.

— To ty, gdzieś przepadłaś — wtrącił Razumow.

— A teraz, zwiedzimy ogród, muszę przyznać, że prezentuje się okazale, to zasługa mamy — stwierdziła Maria.

— Wyjątkowo, przyjemne miejsce — odparł Fiodor.

Przez moment, cała trójka zamilkła, Razumow, nie odrywał wzroku, od Marii.

Grisza, pozostał, nieco w tyle.

— Chyba, wrócę do domu, trochę, burczy mi w brzuchu, a poza tym, macie sobie coś, do powiedzenia.

Maria z Fiodorem jakby nieobecni, w końcu Razumow odwrócił się, w stronę przyjaciela.

— Co ja chciałem, powiedzieć — też bym coś zjadł, ale daj nam, chwilkę.

— Oczywiście — Grisza uśmiechnął się do Marii, ta, odwzajemniła się, równie ciepłym, uśmiechem.

Kiedy Grisza, zbliżał się do domu, Maria, dyskretnie chwyciła dłoń, Fiodora.

— Musimy, poważnie porozmawiać, usiądźmy gdzieś, gdzie, nie wypatrzy nas, moja mama.

— Zgoda — odezwał się Razumow.

Przeszli kilkanaście metrów, w zupełnym milczeniu, w pewnej chwili, Maria, zwróciła się, do Fiodora.

— Pamiętasz, przesiadywaliśmy tutaj, godzinami — twarz Marii, zarumieniła się, w jej oczach, pojawił się dawny blask, jakby na chwilę, wróciły wspomnienia, spojrzała na Fiodora, w swoim stylu, odruchowo odgarnął grzywkę, opadającą na oczy, na jego twarzy, pojawił się uśmiech.

— Wtedy, wszystko zdawało się, prostsze — pomyślał, nasze marzenia, plan, sądziłem, że to ona, będzie, tą jedyną — przy niej, czułem się naprawdę wolny, chciałem wierzyć, że tak, jest.

Maria, jakby czytała, w jego myślach.

— Co tak, naprawdę zostało, z naszych marzeń, ty przynajmniej masz, swoje obrazy, a ja?

Razumow zbliżył usta, do ust Marii.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania