Razumow / ciąg dlaszy /
Wiktor, szybkim, ruchem ręki, sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki.
— Proszę, to za pomoc.
Lekarz spojrzał, na Wiktora.
— Jest pan gościem Kiereńskich, proszę to schować, życzę, aby syn, jak najszybciej, wrócił do zdrowia.
Wiktor, przez chwilę, obserwował powóz, do którego wsiadł doktor, nie zauważył, kiedy u jego boku, pojawiła się Anna.
— Spodziewałeś się, czegoś takiego?
— Skąd, tak naprawdę, to nic nie wiemy o naszym synu, w co on się wpakował?
Anna przytuliła się do męża.
— Sama się na tym zastanawiam, może Grisza, wyjaśni nam, całą sprawę, w końcu, to jego, najlepszy przyjaciel.
—. Coś mi się zdaje, że obaj, mają przed nami, tajemnice — odparł Wiktor.
Konstanty i Aleksandra, weszli do salonu.
— Jesteśmy, w dość niezręcznej sytuacji, moja droga, ten incydent może nam zaszkodzić — odezwał się Konstanty.
— Ty, jak zawsze, myślisz tylko, o sobie — wtrąciła Aleksandra, jestem pewna, że Fiodor, jest przypadkową ofiarą.
Konstanty wyraźnie zdenerwowany — a skąd ty, możesz to wiedzieć?
— Moja kobieca intuicja, jeszcze nigdy, mnie nie zawiodła, nie podejmujmy, na razie, żadnych decyzji.
— No, nie wiem — skwitował Konstanty.
Nagle, do salonu weszła służąca.
— Przyszedł jakiś pan, podobno, w sprawie, panicza Fiodora.
— Poproś do salonu — odparł Konstanty.
Po chwili, do salonu wszedł, Michał Aleksandrowicz Szubachin.
— Dzień dobry, jestem Naczelnikiem policji, proszę się nie obawiać, nie zajmę, wiele czasu, mam nadzieję, że zastałem rodziców Fiodora.
— Oczywiście — z lekkim dystansem, odezwał się Konstanty.
— Wala, zaparować pana Naczelnika, do panicza Fiodora.
Szubachin wszedł, do pokoju, Fiodor, leżał na łóżku, kiedy zobaczył, kto go odwiedził, próbował się podnieść.
— Daj spokój, wypoczywaj.
Fiodor, wolno podsunął, poduszę, pod plecy.
— Witam Naczelniku, a właściwie, dzień dobry.
— Żebyś wiedział, że dobry, mogło być, znacznie gorzej.
— Michale Aleksandrowiczu, spotkanie nad jeziorem, nie było przypadkowe — zapytał Fiodor.
Szubachin usiadł, przy łóżku.
— Powiem tyle, mamy świeży trop, niedługo, zakończymy całą sprawę, na pocieszenie — udało się, schwytać osobę, która strzelała do ciebie.
Szubachin nachyli się, nad Fiodorem.
— Jeszcze dzisiaj, będziesz miał gościa.
— Kogo?
Szubachin, uśmiechnął się ciepło.
— Jesteś, mało domyślny, mówiłem, że jest ktoś, kto cię, cały czas, chroni.
— Jak widać, nieskutecznie.
— To, nie tak — odparł Szubachin, ostatnio, nie opuszczał cię pech, ale koniec z tym.
Szubachin, próbował, jeszcze coś powiedzieć, w tym momencie, do pokoju weszli, rodzice Fiodora.
Anna podeszła do łóżka, poprawiła kołdrę, Fiodor spojrzał na rodziców.
— Nie martwcie się, wszystko jest w porządku.
Szubachin, wstał z krzesła.
— W końcu, mogę państwa poznać, macie wspaniałego syna — wiem, co mówię, swego czasu, długo ze sobą, rozmawialiśmy.
Po tych słowach Fiodor z Szubachinem, spojrzeli na siebie z uśmiechem.
Do leżącego syna, podszedł Wiktor.
— Jestem ojcem Fiodora, proszę powiedzieć, o co chodzi?, dlaczego mój syn, został zaatakowany?
Naczelnik poprosił, aby oboje, usiedli.
— Fiodor, jest przypadkową ofiarą, znalazł się, w złym miejscu, na szczęście, ostatnie, przykre wydarzenia, pozwoliły na zakończenie, dochodzenia.
— Czy, aby na pewno? — z niepokojem, wtrącił Wiktor, nie spodziewałem się, że cała sprawa jest, aż tak poważna.
— Proszę, o odrobinę czasu — odparł Szubachin, im mniej będziecie państwo wiedzieli, tym lepiej, najważniejsze, że Fiodor jest, cały i zdrowy.
Rozmowę, Szubachina z rodzicami Fiodora, przerwało, ciche pukanie, do pokoju wszedł Grisza.
— Nie przeszkadzam?
— Skąd, wejdź, proszę — wtrąciła Anna.
Grisza z zakłopotaną miną, zwrócił się, do Fiodora.
— No, dobra, masz gościa.
Odsunął się na bok, w drzwiach, pojawiła się, Mira.
Fiodor, jak nigdy, nie mógł oderwać wzroku od Miry, dziewczyna, wyraźnie zaskoczona, próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła, jej lekko, rozchylone usta, błyszczały, gęste, rude włosy, lśniły w dziennym świetle, ubrana, w zwiewną turkusową suknię, przyozdobioną, lekkim szalem.
Szubachin kątem oka, spojrzał na Mirę, następnie, na Fiodora.
— Mówiłem, że odwiedzi cię, wyjątkowy gość.
Fiodor, nie do końca zrozumiał, o czym, mówi Szubachin, chciwie obserwował Mirę.
Anna wstała i podeszła, do Miry.
— Dobrze, że przyjechałaś, mój syn, potrzebuje wsparcia, zwłaszcza, od przyjaciół, takich, jak ty.
Mira ujęła, dłoń Anny.
— Nie mogłam inaczej, musiałam przyjechać.
Po tych słowach spojrzała na Fiodora, milczał zaskoczony, nie tylko, widokiem rudowłosej piękności, lecz bardziej, własną reakcją.
— Lepiej, bym tego, nie ujął — odezwał się Wiktor, dobrze się stało, swoją drogą, oryginał, jest, o wiele piękniejszy, niż kopia.
— Ależ, Wiktorze — z uśmiechem, wtrąciła Anna, dość gadania, dajmy im, trochę czasu.
— Racja — dodał Szubachin.
Kiedy wszyscy wyszli, Mira, podeszła i usiadła, obok leżącego Fiodora, Razumow, uniósł się nieco i oparł, na poduszce.
— Ładnie, pachniesz — odezwał się, nieśmiało.
— To, jaśmin — odpowiedziała cicho.
Komentarze (1)
Nadurodzaj przecinków, no poza tym całkiem fajnie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania