Remont umysłu

Nad błękitnoszarą smugą cienia błyszczy smutek tamtej chwili. Wpatrzone we mnie szpary drewnianej podłogi, zdają się zasypywać kurzem pytań ze snów wyczytanych... Jak mogłaś?! -pytają- Dokąd zmierzasz nieczule?!

 

Niechęć odpowiedzi jest większa niż natarczywość kurzu lepiącego się do włosów.

 

Poskradałam zmysły pokoju o szarym wnętrzu, ułożyłam w głowie burdel ze starych uczuć radości i cierpień, poszłam po farbę dobrego uczynku, wymalowałam ściany umysłu na kolor jasnobrudny od myśli i czekam aż wyschnie.

 

Coś zmienić tu trzeba- tchnąć życie w te wnętrza- dobry uczynek niedobrze maluje... Kto dał mu prawo, by tak się nazywać?! W błąd człowieka wprowadza i niepotrzebnie frustruje! Wstaję więc ospale bez chęci do zamian; nanoszę poprawki. Dostałam farbę od chęci istnienia i długim ruchem milczących dłoni maluję ściany umysłu na jasnoniedbale. Ładny to kolor. Szpitalny. Czysto tu chociaż....

 

Przytargałam szafkę od Matki Nadziei, ułożyłam od nowa myśli na sennym regale-jedna na drugiej,by dzień ich nie brudził. Przesunęłam łóżko z marzeń nierządnych, wtargałam na palcach niewiary cierpliwość obłudną i patrzę...

 

Niby tu schludnie, niby jest dobrze, jednak architekt mądrości na gwałt by się przydał. Artysta Miłość obrazy maluje złotoszczęśliwe, srebrzystoradosne- kupię więc kilka, na ścianach rozwieszę- pustkę umysłu sztuką zapełnię. Wieszam i płaczę...

 

Ciężki ten remont.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania