Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Resuscytacja

Tomasz siedział samotnie przed ekranem monitora, trzymanym w dłoni ołówkiem kreślił kręgi na blacie biurka. Minęły trzy miesiące odkąd ostatni raz coś napisał, a przecież wcześniej tworzył mnóstwo tekstów, opowiadania, wiersze, nawet scenariusze, walił w klawisze jak opętany, zapełniał stronę za stroną. Teraz męczy się z pustą kartką, w półmroku, słuchając Iggy Popa, przy biurku stały dwie puste butelki po piwie. To nie tak, nie mógł się wyprztykać, niemożliwe, wszyscy uwielbiali jego pisarstwo, gratulowali mu talentu i odwagi, jak raz znalazł w życiu coś, w czym był niezły, może nawet dobry. Skończył co prawda z piciem, ale przecież nie wszyscy wielcy pisarze pili, na trzeźwo też powinien dać radę. Zdenerwowany wystukał zdanie: jebać Unię Europejską. Potem rzucił ołówkiem o ścianę i położył się spać.

 

Postanowił, że uda się na ten slam poetycki, o którym słyszał tyle dobrego. To było akurat następnego dnia. Jakkolwiek głupia wydawała mu się idea, to mógł być dla niego przełom, może zażegnałby kryzys, kto wie, ludzie znajdują złoto na śmietnikach, któryś z tych twórców może przecież okazać się prawdziwym poetą, artystą z krwi i kości. Nie znosił większości ludzi, a już zwłaszcza intelektualistów, istot krążących przynajmniej kilkanaście metrów nad ziemią. Pełni wiary we własną wspaniałość, w swój rozum, wypchani poczuciem wyższości, rzygać mu się od nich chciało. Raz na jakiś czas poznaje się człowieka empatycznego, sympatycznego, zdolnego do czegoś tak abstrakcyjnego dla większości, jak spojrzenie na świat z czyjegoś punktu widzenia. Znał kilka takich osób, ledwie kilka.

Gdy szedł chodnikiem, padało, przypomniała mu się dziewczyna, z którą ostatnio próbował ułożyć sobie życie. Też nie przepadała za ludźmi, inteligentna, dogadywali się całkiem dobrze, do czasu. Musiała wyjechać, i zupełnie mu się to nie spodobało, ale przecież mogli jeszcze do siebie pisać, to niezły substytut prawdziwej rozmowy, nie cierpiał z kimś pisać.

Ominął wielką kałużę, poczekał na zielone światło na przejściu, i ruszył dalej. Rozmawiało im się dobrze, ale ona wyjechała, a potem poprosiła go, by załatwił jedną drobnostkę. Oczywiście, że mógł to zrobić, nie było problemu. Chodziło o odbiór dokumentów, miał w tym doświadczenie, nie widział przeciwwskazań, musiała tylko wysłać mu upoważnienie. List nie przyszedł, podobno miało dotrzeć doń awizo, skrzynka przez dwa tygodnie była absolutnie pusta, sprawdzał właściwie codziennie. Dziewczyna strzeliła focha i stwierdziła, że absolutnie nie można na nim polegać. Cóż za idiotyzm, skreślać ludzi z powodu takiej głupoty, nie miał jej tego za złe, choć nieco go zdenerwowała. Potem próbował się wytłumaczyć, nie chciała słuchać, co za mania wyższości, możesz nie lubić ludzi, ale chociaż traktuj ich, cholera, sprawiedliwie.

 

Przez okno patrzył nań pies, jamnik o smutnym spojrzeniu, piękna mała istotka. Ten pies – pomyślał – jest pewnie większym poetą niż wszyscy ci ludzie, których mam zamiar wysłuchać, cholera, pewnie jest lepszym poetą nawet ode mnie, choć jestem całkiem niezły.

Skręcił w prawo, przeszedł przez las, przeszedł przez jeszcze jedno przejście dla pieszych i znalazł się na miejscu. Budynek był całkiem spory, scena, na której mieli występować poeci – niewielka. W środku był bar, poszedł kupić sobie piwo. Dwa, to był jego dzisiejszy limit, skończył z zachlewaniem mordy dzień w dzień, zdrowie zaczęło mu szwankować, wolał nie ryzykować, nie chciał przekonać się co mogłoby się wydarzyć, gdyby kontynuował dotychczasowy tryb życia. Być może nie wydarzyłoby się absolutnie nic, ale mogły też pęknąć mu jelita, nie chciałby umrzeć w taki sposób, i tak już dzień w dzień wykrwawiał się wewnętrznie.

Usiadł na wygodnym fotelu i zaczął obserwować cudowną blondynkę, która królowała za barem. Była przepiękna, miała uroczy uśmiech i okulary, choć tak właściwie to była przeciętna, jemu zwyczajnie podobały się prawie wszystkie dziewczyny, szczególnie blondynki.

No i zaczęło się, na scenę wyszedł pierwszy uczestnik konkursu, nie zachwycił, tak samo kolejny, i jeszcze następni. Wers za wersem, rym za rymem, utwór za utworem, rozprawiali o niczym. Być może wynikało to z niezrozumienia prawdziwej natury poezji. Otóż niektórzy uważają, że poezja to rymy i wysublimowane wersy, gra słów. Jeszcze inni twierdzą, że poezja to dzieła wielkich poetów – Mickiewicza, Staffa, Tetmajera. Tymczasem prawdziwa poezja to zwykła, przesiąknięta uczuciami codzienność. Wiersze powinny sprawiać, że człowiek coś odczuwa. Ich utwory bywały inteligentne, jeden był nawet zabawny, mówiły o czymś, ale nie było to nic konkretnego, nic ważnego, nic, co sprawiłoby, że naprawdę mógłby poczuć się gorzej, lepiej, nic, co skłoniłoby go do popełnienia samobójstwa, refleksji, zmiany. Puste słowa, szykowne i ładnie ubrane, wciąż tylko słowa.

Był jeszcze bardziej przybity. Równie dobrze mógłby wyjść na ulicę i posłuchać rozmów meneli. Dno, tragedia, upadek ideałów. Do tego ci ludzie byli nienagannie ubrani, same marynarki i muszki, Jezus Maria, co za kicz…

Na pocieszenie miał barmankę, chyba jedyny jasny punt wieczoru, usiadł przy barze i zaczął wciskać jej swoją opinię, tak jak robią to ludzie, kiedy próbują kogoś do siebie przekonać.

- Więc – zapytał się jej, gdy odpoczywała od nalewania kolejnych piw. - Uważasz, że to jest sztuka?

- Niektóre z tych wierszy były całkiem dobre…

- Daj spokój… - wzruszył ramionami i pociągnął łyk piwa.

- Hej, dlaczego sam nic nie pokażesz? Do wygrania jest stówka, a coś mi mówi, że jesteś lepszy niż Słowacki...!

- Wszyscy są lepsi od Słowackiego, nawet te tutaj wydmuszki. A poza tym to nie chciałbym, żeby ludzie utożsamiali mnie z tymi ostentacyjnymi kutasami.

- Póki co sam wychodzisz kutasa, takiego, który potrafi jedynie krytykować...

- O tak, w tym jestem całkiem niezły…

Wróciła do obsługiwania klientów, obok niego usiadł jeden z poetów. Ubrany w ciemną bluzę, czarne włosy, chudy i wysoki, w okularach. To ten idiota, który domagał się ze sceny, żeby ludzie zaśpiewali mu „sto lat”. Jego wiersze były, tak samo jak wszystkie pozostałe, przekombinowane.

- Słuchaj – zwrócił się do dziewczyny, gdy ta skończyła już z zamówieniami. - Problem jest taki, że ta banda gamoni chce rozrywki, oni nie przyszli tutaj dla sztuki, chcą śmiać się, słuchać wyrafinowanych wersów, skomplikowanej składni, może poszerzać zasób słownictwa. Jestem gotów wypuścić z siebie całe to skrywane wewnątrz gówno, ale oni zwyczajnie mnie nie zrozumieją…

Stwierdził, że nie odpuści jej sobie. Może za wcześnie się poddaje, i to dlatego nie może znaleźć sobie panny? Zamawiał przy tym piwo za piwem, chuj z postanowieniami, męczył ją jeszcze przez godzinę, aż do zamknięcia lokalu.

Postanowił, że poczeka na nią gdzieś przed wejściem. Spalił cztery papierosy, w końcu wyszła, chciał zaproponować jej spacer, ale stwierdził, że da sobie spokój, jakimś cudem nie zauważyła go, była gęsta mgła, a on stał w miejscu, do którego nie sięgała blada żółć latarni, więc po prostu zaczął za nią iść. Miała słuchawki na uszach. Zastanawiał się, gdzie doprowadzi go ta królowa życia. Tego mu właśnie było trzeba, kobiety takiej jak ona. Nawet jeśli podobała jej się twórczość tych idiotów, trudno, nie każdy może mieć dobry gust, ważne, że miała dobre ciało. Uśmiechała się naprawdę niesamowicie, była w każdym calu żywa, naturalna, ani grama ostentacyjności, zero, cudowna istota. Tydzień temu mówił tak o kobiecie, którą widział w autobusie, innym razem zakochał się w kelnerce z restauracji, ale przecież ich jest wokół tyle, a tylko niektóre potrafią obudzić w człowieku chęć do życia. Patrzył w ich oczy, i widział dom na wsi, otoczony złotymi polami, albo niemalże przezroczystą, pofałdowaną taflę oceanu, szczęście i spokój. Nigdy nie chodziło o sam wygląd, bo widywał kobiety piękne, ale zupełnie martwe, równie obrzydliwe co zgniłe truchło. Piękno to nie kości policzkowe, usta, nos, piersi czy oczy, piękno, to sposób w jaki się z nimi obnosi, życie, które można w nich dostrzec. Pies może być piękniejszy od kobiety, wodospad Niagara również, ale kobieta, która potrafi zrobić użytek ze swojej kobiecości, pobije wszystko. Całe szczęście, że większość kobiet tego nie potrafi, inaczej wylądowałby pewnie w jakimś zamkniętym zakładzie.

Szedł dalej za nią, jedna z latarni niespodziewanie przygasła, dziewczyna, jak w horrorach, przyśpieszyła kroku. Zbliżali się od przejazdu tramwajowego zaczęła biec, może jakimś cudem go usłyszała?

Znieruchomiał, bo z prawej nadjeżdżał, ledwie widoczny w gęstej mgle, tramwaj, dziewczyna chyba nie dostrzegła pojazdu, dalej biegła przed siebie. A tego, co zdarzyło się potem, nie potrafi opisać, choć uważa się za niezłego poetę. To niemal niemożliwe, wpadła pod ten pieprzony tramwaj, zupełnie jak Berlioz w Mistrzu i Małgorzacie. Pojazd zatrzymał się ze zgrzytem. Tomasz podbiegł do ciała dziewczyny i ujął jej głowę w ramiona. Niesamowite, w jej oczach jeszcze tliło się życie, nie były, jak to zwykle oczy trupów, puste, skrzył w nich strach i jakiś niewyobrażalny smutek. Nie oddychała, zdecydował się, że zrobi jej usta-usta, miała taką piękną czerwoną szminkę… prawie wepchnął jej język do gardła, ale poczuł na ramieniu silny uścisk i ktoś odciągnął go do tyłu. Wypuścił z rąk jej blond główkę.

- CO PAN ROBI DO JASNEJ CHOLERY! - motorniczy patrzył na niego z góry, był młody i miał piękne, niebieskie oczy.

- Resuscy…

- RESUSCYTACJA NIE POMOŻE, ODCIĘŁO JEJ GŁOWĘ, JEZUS MARIA, TA KOBIETA NIE ŻYJE!

Usiadł przy torach, głowa wciąż leżała metr dalej, motorniczy jeszcze przez chwilę na niego patrzył, potem zadzwonił na pogotowie, w tym czasie dwaj menele, którzy wysiedli właśnie z pojazdu, zaczęli uciekać z ciałem.

Jeżeli z tego wyjdzie – pomyślał – i jeżeli nie oskarżą go o morderstwo, zbezczeszczenie zwłok, albo propagowanie zbrodniczych ideologii, to napisze tłusteee, tłuściutkie, piękne opowiadanie. Dawno nie czuł się tak uduchowiony…

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Krzysztoff 11.11.2019
    Świetne. Genialne. Nie żałuję że przeczytałem.
  • dorota brzózka 11.11.2019
    Zakończenie wbiło mnie w pufka. Robi wrażenie. Mam dreszcze. Coś w rodzaju "Oszukać przeznaczenie". Pozdrawiam serdecznie :)
  • 13mirek 11.11.2019
    Ufff, sapnął Winetou :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania