Reymont popołudniem

- W niektórych sytuacjach jest tak, że przez wieś idą tory. A tam, gdzie tory, tam stacja. Ważne miejsce z uwagi na ruch ludzi: wsiadają i wysiadają. Kosmopolityzm się tworzy, z najdalszych zakątków świata można przyjechać... - nawijał zapatrzony w szuwary facet w zielonej marynarce.

Ciepło było, to i siedzieliśmy w cieniu pod jakąś wierzbą, i leniwie gadaliśmy przy skręcie, bajglu i winiaku. Władek zamyślił się, ewidentnie temat miał naszkicowany w głowie, ale jeszcze go nie werbalizował.

- I o kolei będziesz pisał? - pytam, bo przecież wiem, że nie o kolei, ale żeby wyrwać go z rozmyślań, trzeba mu pytaniem celnym prztyknąć nos.

Poprawił okulary, chustką czoło obtarł i bajgla dziabnął. W stawie, nad którym siedzieliśmy (upieram się, że pod wierzbą, dopóki nie zostanę upomniany i nakierowany na właściwą drogę) na ławeczce, leniwie dupę moczył łabędź, popatrując z daleka na Władzia i jego bajgle. Sam też by pewnie dziabnął. Dobre bajgle.

- Kolej? Nie, kolej właśnie usuniemy! - Zrobił gest ściskania pięściami i rozgniatania, cokolwiek. - Usunę, ja usunę kolej, znaczy, wiesz, rozumiesz, kolej przy opisywaniu, malowaniu obrazu wsi, litościwie pominę, by element kosmopolityczny nie pchał się na pierwszy plan, powiadam ci. - Strzelił palcami i wyprostowanym wskazującym puknął mnie w ramię.

Nie zabolało. Lekko szturchnął tak.

- Władek, to wierzba jest, pod czym siedzimy? - Zrobiłem przepraszającą minę, bo i nie chciałem przerywać wywodu o niekosmopolitycznej wsi, ale co zrobić, byłem ciekaw, a on tu mieszkał, to i miał szansę wiedzieć.

Ten spojrzał na mnie, na drzewo, znowu na mnie, i znowu: gryz bajgla, łyk winiaka.

- A widziałeś ty, Armstrong, kiedyś wierzbę? - mówił z pełnymi ustami, więc raczej Amstrąg i kedyś, ale nie czepiam się, sam podobnie przekręcam, gdy w buzi bajgiel. - To jest lipa. Tak - powtórzył - lipa. Ot, co.

Zatem poprawiam, siedzieliśmy pod lipą, Władek odpalał skręta, zaciągał się, zzuwał obuwie i marynarkę przez oparcie przewieszał.

- Pływał będziesz, Władziu? - pytam, bo mnie zaniepokoił tym striptizem.

- Nie, no, co ty. Stanę w wodzie, żebyś mnie lepiej widział i żeby się ochłodzić, a ty, Armstrong, będziesz mi klarował, jak postrzegasz wieś bez kosmopolitycznego dworca. - Zaklaskał ponaglająco. - Szybciutko. No?

Opowiadałem "o wsi, gdzie mieszkają wieśniacy". O jędrnych cycach i krągłych biodrach babki, która sypia i z ojcem, grubym, dużo masła i brudne nogi, nos jak kartofel, i z synem, blondynem szerokim w barach. Uniosłem brwi, gdy Reymont łabędziowi bajgla do wody kruszył. Łabędź udawał, że nie jest zainteresowany.

- No, dalej, dalej, to dobre jest. - Poprawił okulary na nosie. - Mam coś podobnego na myśli.

- Właściwie, Władek, ty lepiej mi powiedz, po jaką cholerę ty z tymi medalami chodzisz? - Wskazałem na jego marynarkę, z której zwisało kilka orderów.

Zbył mnie gwałtownym ruchem ręki, od czego zaszumiały szuwary, odskoczył łabędź, i byłyby mu z nosa spadły te okulary, ale w ostatniej chwili je złapał i wsunął do kieszeni koszuli.

- Mów dalej, mów dalej. Jagna, pełne piersi, duża i krągła pupa. Tak ją widzę też. Mhm. - I nagle go olśniło. - A skąd ty wiesz, że ona i z ojcem i synem gzi się? I skręta mi podaj, ale odpalonego.

Podałem Wyłystkowi odpalonego gargamela i namoczonego w winiaku bajgla. Zaciągał się tym chwastem w gazecie jak najprzedniejszym cygarem i pchał bułę do buzi, jakby się miał świat skończyć. Pytanie jego wisiało w powietrzu... No, nic.

- Założyłem, że zawirowanie fabularne chcesz zrobić, do tego puszczalska blondyna najlepsza. Albo chociaż, wiesz, pozerka taka.

Władek stał z zamkniętymi oczami po łydki w wodzie i smakował był scenę, scenerię, bajgla i, jak sądzę, myśl o cycastej blondynie ze wsi. Ja razem z nim, popijałem winiaka i kręciłem skręta za skrętem, ciepełko i słoneczko dawały lekki rausz. Poza tym pewien byłem, że Wyłysyt wszystkie skręty mi ukradnie lub wypali. Jemu tytoń dać... Taniej grubego żywić i odziewać.

- Nie może być kolei. Muszą być wozy, konie, wiesz... Co jeszcze jest na wsi?

Oto pisarz, mieszkaniec wsi: Lipa to wie jak wygląda, ale co sąsiedzi w oborach trzymają, to zaiste tajemnica.

- Kozy? Krowy? Świnie? Zazdrosne żony?

Na każdą moją propozycję poruszał głową w ten charakterystyczny sposób, dając mi dwojako do zrozumienia że: Tak, owszem, takie rzeczy są na wsiach, i Nie, zupełnie nie o to mu chodziło.

- To co?

Zamachał rękami, sugerując, że albo mam zgadywać dalej, albo stojącym dookoła niego niewidzialnym dzieciom zapaliły się karki i usiłował zaczesać ogień, zaprószyć i na czupryny. Byłem pijany już, całkiem ten winiak i te gargamele Władka-Staszka, Wyłystka znaczy, zamąciły mi w głowie i głupoty opowiadam.

- Blbg... - mu rzekłem, elokwentnie jak nigdy.

- Co? - całkiem poważnie spytał, przyglądając rękę pełną namoczonego winem bajgla do ucha, skrzywił się, wyrzucił pieczywo za siebie i rękawem obtarł ucho i włosy.

- Uważaj, mości Reymoncie, bo ci "gówno" odpowiem. - Wycelowałem w niego palcem, a przynajmniej tak mi się zdawało.

- Gówno! Armstrong, no właśnie! Gówno! Seks, blondyna, i gówno! Wozy pełne gówna! - uradowany skakał w tej wodzie i byłby wyściskał łabędzia, ale ów go dziobnął i miast mu oddać, pijany pisarz podbiegł do mnie i, wyściskawszy szczerze mą osobę i wycałowawszy mi policzki, zwalił się na ławkę i wypalił wszystkie skręty. Potem wypił wszystek winiaka i gdy wracaliśmy, trochę obrzygał mi plecy, gdy ściskał mnie i klepał po nich. Ale to nie szkodzi, bo ja jemu też.

I za cycastą blondynę, która dawała wszystkim we wsi i wywieźli ją na wozie z kupą, myślałby kto, Nobla mu potem dali. Pewnie nie tylko za to, rozstrzelił się na cztery tomy z tym wszystkim! Jednak porządne zawirowanie fabularne to podstawa dobrego dzieła, jak ustaliliśmy wspólnie.

Jak też to, że cycaste babeczki to podstawa wszystkiego, ale prosił, by tego akurat z nim przy ludziach nie wspominać. Dziwak. Odbiło mu po tym Noblu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (25)

  • refluks 10.05.2018
    A będzie o Prusie?
  • Okropny 10.05.2018
    Będzie.
  • Canulas 10.05.2018
    "- Uważaj, mości Reymoncie, bo ci "gówno" odpowiem - wycelowałem w niego palcem, a przynajmniej tak mi się zdawało." - się mi wydaje, że z wielkiej "Wycelowałem".

    "pijany pisarz podbiegł do mnie i, wyściskawszy mnie szczerze i wycałowawszy mi policzki, zwalił się obok mnie na ławkę i wypalił wszystkie skręcone przeze mnie papierosy. " - 4x mnie (mnie razi)

    Ten Armstrong jest wszędzie. Przypominają mi siememy z Wałęsą, co to były takie, typu: "A ja mu na to" lub: "A ja mu wtedy mówię..."

    Teskt ok, ładny, ale jakby kapinkę dla mnie słabszy. Choć z drugiej mańki - obrazowy.
  • Okropny 10.05.2018
    Poprawki naniesione.
    Słabszy niż co?

    Armstrong jest narratorem, dziwnym nie jest, że to z nim rozmawiają <sic>
  • Canulas 10.05.2018
    Okropny , taki nieco podobny do Mickiewicza. W Hemingwayu była akcja, ruch, wszystko było zywe. Tu jest bardziej statycznie.
  • Okropny 10.05.2018
    Canulas Rudej też bardziej Hemingway przypasił, ale Reymont już na drugim.
  • Canulas 10.05.2018
    Okropny , moe zmęczony jestem. Dla mnie Hem, potem Mickiwicz, potem ten, co w ogóle nie pamiętam do spółki z tym.
  • Okropny 10.05.2018
    Canulas Swift
  • Canulas 10.05.2018
    Okropny, no właśnie.
  • AniazKalisza 11.05.2018
    Zapomniałeś obok opisu cycków i dupy napisać o byciu „wielką i silną kiej jałowica” XD
  • AniazKalisza 11.05.2018
    Zapomniałeś obok opisu cycków i dupy napisać o byciu „wielką i silną kiej jałowica” XD
  • Okropny 11.05.2018
    Jakos mi umknęło!
  • AniazKalisza 11.05.2018
    A mnie ten opis jakoś utkwił w pamięci XD
  • Okropny 11.05.2018
    AniazKalisza jak Reymont? Wyszedl?
  • AniazKalisza 11.05.2018
    Okropny, wyszedł :)
  • puszczyk 11.05.2018
    Sprawnie napisane.
    Taki obrazek z nutą surrealizmu. Wprawdzie nie jestem specjalnie miłośnikiem takiego stylu i obrazowania, ale to rzecz indywidualnych preferencji.
    W każdym razie doceniam warsztat, choć mam kłopot już z pierwszym zdaniem. W niektórych sytuacjach... przebiegają tory. A nie w niektórych miejscach?
    I przytyczka daje się W nos.
  • Okropny 11.05.2018
    Można i w nos. Widzę, żeś u mnie pierwszy raz, to i ze stylem mym żeś nieobeznany. Spoko.
    W sytuacjach, zamierzone kontekstem.
    Pozdro
  • puszczyk 11.05.2018
    Ano pierwszy, więc kontekstu nie czaję.
  • Okropny 11.05.2018
    Zapraszam więc pod resztę tekstów, choćby z tej serii.
  • Tjeri 11.05.2018
    Ależ mi frajdę ten tekst sprawił :D. Jako że cyklu nie znam, a czytając, zbytnią bystrością nie zgrzeszyłam <rumieniąca się ze wstydu mordka>, to dopiero pod koniec zauważyłam o czym tekst prawi... i szczerze się uśmiałam. Pomysł przedni (a i wykonanie porządne), będę musiała zajrzeć do innych z serii. :)
  • Okropny 11.05.2018
    Witaj więc :)
    Większość moich tekstów jest ściśle rozrywkowa, więc zapraszam, baw się dobrze i komentuj, żebym wiedział, że byłaś :)
    Pozdrox
  • Ritha 11.05.2018
    Faktycznie Reymont. Czuć lekkie flow i spory luz, choć urbanistyczne klimaty mnie jakoś bardziej wciągają.
    "Potem wypił wszystek winiaka i gdy wracaliśmy, trochę obrzygał mi plecy, gdy ściskał mnie i klepał po nich. Ale to nie szkodzi, bo ja jemu też" - były ambitniejsze fragmenty, ale akurat to mi się spodobalo :D
    Ogolnie nie mam zastrzeżeń, gwiazdy, formalności, pozdrowienia
  • Okropny 11.05.2018
    Dzięki za wizyteks. Pozdralinki!
  • Adam T 15.05.2018
    Jestem i nadrabiam. Bo mi się cykl podoba. Jest w tym niesamowita beztroska, trochę senna, tak jakby ktoś sen opisywał, jest w tym surrealizm, ale bardzo ciepły, są bajgle ( coś Ty masz z tymi bajglami ostatnio, fetysz, coś, nie wiem, ale to też tworzy klimat), jest wreszcie geneza pewnego dzieła, którego nigdy nie zdołałem zmordować, bo zawsze za arcydzieło uwažałem i uważam "Ziemię obiecaną".
    Chyba na równi z Mickiewiczem ten tekst bym postawił.
    Brawa.
    Pozdrawiaki ;)
  • Okropny 15.05.2018
    Witaj, Adamie. Wyglądałem Cię.
    Otóż bajgle i inne, powtarzające się motywy, powędrują do tytułu, podtytułu lub przedmowy zbiorku, jeśli takowy kiedykolwiek powstanie.

    Czekam na relację z Cervantesa!
    Pozdrø

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania