Ritha and Fanthomas TW 4.0 #3 Hmmmmm... Ooooo... (część 1)
Kto: Bibliotekarz-kanibal
Gdzie: Chodnik skuty lodem
Co: ratowanie rannego wilka
Spoglądał na nią każdego dnia. Przychodziła codziennie o tej samej porze, zawsze w jednej z trzech bawełnianych sukienek — bordowej, grafitowej lub w odcieniu zgniłej zieleni. Gdyby głębiej się zastanowił, zapewne mógłby przypasować kolor do dnia tygodnia. Pedantyczna, nudna powtarzalność. Czytała ckliwe powieści, czasem jakąś biografię. Nie pamiętał momentu, kiedy obojętność ewoluowała w nienawiść. Nocami marzył, by móc ją ugryźć. Wyrwać kawałek skóry, mały, nic nieznaczący kawałek niej.
To był bardzo mroźny dzień. Chodniki wokół biblioteki skuł siarczysty mróz. A on jak zwykle włożył buty na śliskiej podeszwie. Wywrócił się i obtarł nadgarstek, co jeszcze bardziej spotęgowało uczucie frustracji. Potem jednak koło fortuny zaczęło obracać się we właściwą stronę, gdyż zobaczył kobietę jak wychodziła z biblioteki z nową powieścią o Greyu pod pachą. Podbiegł do niej uważając, by nie wywrócić orła i zaatakował.
— Cześć — powiedział.
Szarpnął ją za sukienkę, bo nie usłyszała. Dopiero po chwili zorientował się, że miała w uszach słuchawki.
— Przepraszam, myślałem, że... Zaraz, czy my się nie znamy? — zapytał.
— Nie — odparła dziewczyna z chwilą zawahania.
— A dwa dni temu w bibliotece? Pożyczyłaś jakiś romans. Szybko się z nim uporałaś.
— Wcale nie. Nie spodobał mi się. Zostawiłam sobie na lepszą chwilę.
— Jestem Albert. A ty?
— Hortensja, ale... Muszę już iść.
Szedł za nią aż do samego mieszkania, cichaczem, chyłkiem, niepostrzeżenie. Całą drogę pilnował, by zachowana odległość pozwoliła na pozostanie w cieniu i końcową niespodziankę. Prochowy płaszcz, cygaro i ciemne okulary dopełniłyby odgrywanej sceny, jednak on miał na sobie po prostu szarą kurtkę z motywem wilka na plecach, adidasy i szalik w barwach lokalnej drużyny piłkarskiej. Sam nie wiedział, co strzeliło mu do głowy i dlaczego właściwie poszedł za nieznajomą, jednak w tamtym momencie już wiedział, że nie zawróci. Ciągłe obserwowanie kobiety, sprawiło, że przestała jawić się dla niego jako obca osoba. A skoro byli znajomymi, to mógł do niej wpaść. Nie widział przeciwwskazań.
Weszła do kamienicy – on za nią – klatką schodową na trzecie piętro – on także – otworzyła drzwi do mieszkania, znikając w środku – on rzucił się pędem zza winkla, pakując w nie stopę. Ich wzrok zderzył się kolejny raz. Nie zdążyła zatrzasnąć, gdy pchnął ją do środka. Brzdęk uderzających o podłogę kluczy, był jedynym dźwiękiem, który zakłócił niemy szok dziewczyny.
Bibliotekarz zamknął drzwi, klucze wrzucając do kieszeni spodni.
— Cześć, nie bój się… — bąknął, nie wpadając na nic mądrzejszego. — Nic ci nie zrobię.
— Odejdź!
— Wpadłem tylko na chwilkę. Na ciasteczka i herbatkę. No, nie bój się, przecież cię nie zgwałcę.
— Wynoś się, bo zacznę krzyczeć. Wyglądasz obleśnie i śmierdzisz.
— Co? Coś ty powiedziała?
Mężczyzna popchnął dziewczynę na podłogę. Teraz była już zdana tylko na jego łaskę. Jak się okazało świadkiem zajścia była starsza kobieta o imieniu Maud, która następnego dnia została znaleziona zgwałcona i zamordowana, podobnie zresztą jak jej sąsiadka z naprzeciwka, Hortensja Ebenezer.
Detektyw LaCrosse przybył na miejsce zbrodni w podłym nastroju. Nie chciał oglądać żadnych ciał ani innych podobnie odrażających rzeczy. Praca go denerwowała i miał ochotę rzucić ją w cholerę. Niestety był dobry tylko w jednym. Odnajdywaniu zbrodniarzy i wymierzaniu im sprawiedliwości.
Komentarze (19)
Bibliotekarz to jakiś świr... Wskakuje do domu obcej kobiecie i drze się od progu, że nic jej nie zrobi. No i jednak robi. Jakiś taki niesłowny. Ciekawe, co będzie w kolejnej części. Bo coś czuję, że ten bibliotekarz to jakiś seryjny zabójca. Zaatakował laskę, która postanowiła czytać Grey'a.
I to zabawne jest, wybaczcie. Ale Grey zawiera w sobie pseudo bdsm, więc laska chyba powinna się cieszyć, że trafiła na swojego osobistego Christiana? Może nie ta twarz, zbyt chudy portfel i kiepska budowa ciała, ale śledzić potrafił i nie odpuszczał :D
Podobało mi się!
Pozdrawiam Was :)
Tak.
Taa... Goraca babka. Refluksja taka.
Tak za bardzo to nie mam pojęcia. Sprawnie napisane, zwięzłe, błędów nie widać, temat się trzyma.
Ale z drugiej strony jakieś wielkie "wow", to też tak nie do końca.
Sam nie wiem. Może mam taki jakiś dzień, że tylko siedzę i kwękam. Chuj go wie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania