Poprzednie częściRomantyczna dusza

Romantyczna dusza 2

Seba

 

Długie bezskuteczne kręcenie się po łóżku tej nocy dawało mi w kość. Zaparzyłem sobie owocową herbatkę i w chwili takiej jak ta chciałbym, aby Maja miała Messengera. Sporadycznie pisaliśmy tylko kilka esemesów. Wiecznie męczyła mnie bezsenność i zdaje się, że i ją czasem to prześladowało. Nasza relacja oparta była na spotkaniach. Gdybyśmy się nie widywali, to zostałyby tylko wspomnienia tego, co już przeżyliśmy.

Przeglądnąłem sobie kilka naszych wiadomości, zauważając, iż większość z nich dostałem od niej w chwilach, gdy z czymś sobie nie radziłem. Ona trzymała za mnie mocno kciuki. Od zawsze byłem nieśmiałym chłopakiem, skrywającym się za swoim wzrostem. Mam wrażenie, że mój ojciec wyłącznie mój wzrost zalicza do ,,męskich cech”, które jego zdaniem posiadam.

Z gorącym kubkiem usiadłem przed toaletką mojej siostry. Pogładziłem się po twarzy, obserwując swoje blade lica w odbiciu. Wypiłem ostatnie łyki ciepłego napoju, odgarnąłem miodowe kosmyki włosów i wróciłem do łóżka, wyczerpany ciągłymi protestami mojego organizmu.

 

***

 

Zbliżał się weekend, a w głowie Mai snuły się szalone pomysły, jak go spędzić. Jej koleżanki rozmawiały między sobą podczas, gdy ona przecierała stoliki, będąc myślami w swoim świecie. Wyobraźnia to coś niesamowitego, dzięki czemu możemy choć na chwilę oderwać się od zmartwień, problemów i szarej rzeczywistości. Fajnie tak czasem pofantazjować, poudawać, że jesteśmy tacy a nie inni, że mamy to a nie tamto.

Na chwilę przeniosła swoją uwagę na chichoczące dziewczyny, które doskonale się dogadywały w rogu sali. Maja jako jedyna stała z boku, chcąc czym prędzej zakończyć dzisiejszą zmianę.

Kiedy zmierzała w kierunku swojego samochodu, ktoś zawołał ją po imieniu.

- Hej, Robert – otworzyła drzwi do samochodu. – Podwieźć cię gdzieś?

- Tak. Do ciebie. – Puścił jej oczko figlarnie i wpakował się do środka.

- Najpierw jadę odebrać Aleks.

- Oczywiście.

Z salki teatralnej wyszli już prawie wszyscy aktorzy. Aleks najdłużej zajęła dzisiejsza próba. Nie zdradzała szczegółowo, jakie przygotowują przedstawienie, ponieważ miała to być niespodzianka. Tak bardzo chciała, aby jej starsza siostra zajęła miejsce w pierwszym rzędzie i z zaciekawieniem oglądała sztukę, którą przedstawią. Wcielanie się w role dawały jej uciechę, na scenie czuła się ważna, czuła się potrzebna. Miała świadomość, że w przeciwieństwie do domowników, tam ludzie chcą jej słuchać.

Maja i Robert postanowili zaczekać na nią w budynku. Salkę wypełniały wygodne, bordowe fotele, na których zwykle zasiadała publiczność. Ustawione były w dość długie rzędy i skierowane na scenę. Pomieszczenie robiło wrażenie, a serce Mai biło w zawrotnym tempie, gdy stanęła na jasnym parkiecie. Nawet, jeśli publicznością był wyłącznie Robert.

- Witam, witam – przywitała się pani dyrektor zarządzania teatrem. Dobrze znała rodzinę Roberta, ponieważ jego mama wraz z nią śpiewały w chórze kościelnym, a do tego byli sąsiadami. – Aleksandra jeszcze chwilkę zostanie na zapleczu, a mnie się śpieszy. Czy mogę mieć prośbę, żebyście zamknęli salkę, a później dostarczyli mi klucz?

- Nie ma sprawy – odpowiedział chłopak z uśmiechem.

Po chwili dołączył do Mai na scenę i zaczął się wygłupiać, udając, że zapowiada najbardziej spektakularne przedstawienie w dziejach teatru.

- I to wszystko w naszym wykonaniu, proszę państwa. – zachęcająco uniósł brwi. – Przed wami Maja! Zaśpiewaj, Maju, swój popisowy numer.

- To znaczy który?

- Który chcesz, ja się dostosuję, robiąc ci chórki.

Chłopak widział w niej prawdziwy talent, a sam wraz z najlepszym przyjacielem, Miłkiem, i dwoma innymi kumplami mieli własną kapelę. Grali dla siebie i dla czystej przyjemności, ale już wielokrotnie proponował swojej przyjaciółce, aby do nich dołączyła, jednak ona zawsze odmawiała.

Po chwili wydurniania się, nieco spoważniał i zakrył jej oczy.

- Co ty wyprawiasz?

- Wyobraź sobie, że cała ta sala… - odsłonił powoli jej widok, mówiąc cicho -… Wypełniona jest ludźmi, którzy patrzą na ciebie i oczekują usłyszeć, jak pięknie śpiewasz. Jesteś w centrum uwagi, światło reflektorów pada wyłącznie na ciebie. Jakbyś się czuła?

- Jejku, okropnie! – wykrzyknęła, a Robert niemal wywrócił oczami.

Westchnął i spróbował jeszcze raz:

- To musi być niesamowite. Ci wszyscy ludzie przyszliby specjalnie dla ciebie. Aby cię podziwiać.

- Albo obrzucić pomidorami, bo brzmię fatalnie – parsknęła śmiechem.

- Ech… Masz piękny głos. Jedno słowo i mogę poprosić panią Feler, aby pozwoliła ci śpiewać na przedstawieniu na zakończenie wakacji. Jeśli czułabyś się samotna, to z chęcią potowarzyszyłbym ci z moją gitarą.

Marzenia Roberta przerwała Aleks, która wreszcie do nich przyszła.

- Przepraszam, że tak długo. Już jestem! – Przytuliła swoją starszą siostrę.

Maja pogładziła ją po policzku z matczyną troską i uśmiechem wymalowanym na jej pogodnej twarzy.

- Chodźmy.

Dziewczynka jako pierwsza zmierzała w kierunku auta, a Maja zwróciła się do Roberta na podsumowanie ich wcześniejszej rozmowy:

- Przedstawienie na zakończenie wakacji to debiut Aleks. Ja może kiedyś będę miała swoje pięć minut.

 

Tego wieczoru czarnooka zechciała iść na noc do swojej koleżanki z kółka teatralnego. Maja, wykorzystując okazję, ze szczenięcym, błagalnym wzorkiem, namówiła Roberta na nocną krzątaninę po mieście. Ubrana była w to, co zwykle zakładała na imprezy – nie posiadała wachlarzu możliwości, ponieważ, ani nie lubiła zakupów, ani, ze względu na oszczędności, nie mogła sobie na nie pozwolić.

Po prostu się nie akceptowała, swojego wyglądu. Była zakompleksionym, wychudzonym krasnalem, który znajdywał w sobie każdą możliwą wadę. Prawda była jednak taka, że mimo rzadkich, cienkich włosów i kruchej postury, miała ona powodzenie u chłopców. Niejeden ją zaczepiał, choćby w pracy. Ceniła sobie jedynie swoje wielkie oczy, które tym razem podkreśliła czarną kredką i zagęściła tuszem.

Chmary pijanych nastolatków włóczyły się nocą wzdłuż oświetlonych jasnymi lampeczkami ulic miasta. Muzyka odbijała się echem, wprowadzając wszystkich w imprezowy klimat. Spacerując kilkanaście minut, dotarli na osiedle, w którym mieszkał Seba. Maja popatrzyła na Roberta błagalnie i najbardziej niewinnie jak tylko potrafiła. On czasem miał wrażenie, że jest to wyćwiczone spojrzenie, lecz nigdy nie potrafił mu się oprzeć. Wywrócił oczami, domyślając się, o co chce poprosić.

- No idź już po niego, ale nie każcie długo na siebie czekać. – Zamiast oponować po prostu wzruszył ramionami.

- Dobry z ciebie przyjaciel – uśmiechnęła się serdecznie i w podzięce, stając na palcach, pocałowała go czule w skroń.

 

Robert

 

Z Mają i Sebastianem znaliśmy się naprawdę długo, chodziliśmy nawet razem do technikum. Jednak zawsze był przyjacielem Mai, a moim nie, więc w sumie znałem tylko jego zewnętrzną warstwę, pod tytułem BABA. Nie mogłem mu zarzucić niczego innego, po prostu strasznie mnie irytował, będąc ciamajdą. Poza tym dziwnie się ubierał.

Wyszli na zewnątrz, a ja miałem wrażenie, iż gdy tylko mnie dostrzegł, to chciał szybko wrócić do środka, uciec przede mną. Uśmiechnąłem się pod nosem rozbawiony, ale darowałem sobie wszystkich uszczypliwych komentarzy, które cisnęły mi się na język. Stanęli obok mnie, chłopak błądził wzrokiem, chyba bojąc się skierować go prosto na mnie. Maja dostrzegła zmieszanie, które ewidentnie przedstawiała ta, niemalże trzęsąca gaciami na mój widok, oferma. Wzruszyłem ramionami, przekazując niewypowiedziane: ,,Ja nic mu nie robię”.

- Cześć – przywitałem się, aby nasza przyjaciółka się już nie czepiała.

Wtedy on wreszcie spojrzał mi w oczy, a jego spojrzenie było… tak intensywne, jakby… sam nie wiem. Nagle przestał się wstydzić mojej obecności i, o Boże, ha, ha, czyżby to mnie wprawił na kilka sekund w zakłopotanie? No błagam, Robert. Ale naprawdę jego spojrzenie było bardzo intensywne. Zupełnie tak, jakby przeszywał mnie na wylot.

- Cześć…

***

 

Klub ,,Bajlando” był miejscem rozpusty, szaleństwa i grzechu. Znajdował się w starej kamienicy, na ulicy, którą często zajmowali, szukający zaczepki, chuligani. Kolejka skąpo ubranych dziewcząt i chłopaków o zalotnym spojrzeniu ciągła się przez wydające się trwać wiecznie minuty. Każdy czekał, żeby wejść do świata beztroskiej zabawy. Towarzyszyło im rozpaczliwe pragnienie, aby choć na pięć minut być dla kogoś ważnym. Zdesperowani młodzi ludzie, o niskiej samoocenie i z brakiem pewności siebie, pocieszali się, kiedy nieznajomi zwracali na nich swoją uwagę. Alkohol sprawiał, że wszystko było prostsze, łatwiejsze, bezproblemowe.

No dobra, byli też ci z wysokim ego, którzy zwyczajnie chcieli się zabawić. Nie tylko samotni, niedowartościowani smutasy.

W środku najlepszego, wakacyjnego klubu ściany wielkiego pomieszczenia wypełniały czerwone cegły, a parkiet pokrywały szare płytki. Światło było zgaszone, reflektory rzucały blask, mieniąc rozchichotane twarze kolorowymi barwami. Na wprost od wejścia, przy ścianie, królował, wyglądający na nie więcej niż trzydzieści pięć lat DJ o przystojnych rysach twarzy. Puszczał rozmaite remixy, a czasem i ckliwe, wolne piosenki dla zakochanych i ,,zakochanych”. Gromady wielbicielek fantazjowały o jego osobie, a te odważniejsze zaczepiały swój obiekt westchnień. Innym zdarzało się maślanymi oczkami wpatrywać się w niego jak w obrazek przez długie godziny. Z boku pomieszczenia znajdowały się podświetlane schody, na których nie raz wywracali się ci, którzy przesadzili z alkoholem. Na górze były duże, wygodne loże ze szklanym, małym stolikiem przy każdej. Wielu ludzi wychodziło na ,,balkon” i opierając się o barierkę, obserwowali bawiące się na parkiecie tłumy. Obsługa była miła i zdawać by się mogło, iż dostają podwójne wypłaty za każdy uśmiech, który malował im się na twarzy. Jeśli chodzi o ochroniarzy, mieli predyspozycje, aby słusznie komuś wlać. Ostry zapach palącego żołądek alkoholu i woń papierosów mieszały się z sobą, tworząc imprezowe perfumy, psikające na sylwetki notorycznie przebywających w klubie dzieciaków.

Stwierdzenie, że ,, Faceci zakochują się w tym, co widzą, a kobiety w tym co słyszą. Dlatego one się malują a oni kłamią” było jak najbardziej adekwatne do tego, co się tam działo.

 

Maja wreszcie znalazła Sebastiana, który zniknął jej z oczu na parę chwil.

- Co jest? – zapytała, przekrzykując muzykę. Wydawał się smutny. Stał w rogu jak, nieumiejąca się odnaleźć, sierota i pustym wzrokiem przyglądał się obcym pannom, które przed nim wywijały zgrabnymi tyłkami.

- Nic. – Wzruszył ramionami, nawet na nią nie patrząc.

- Chodź ze mną, wiem co ci pomoże. – Wzięła go za rękę, uśmiechając się pocieszająco.

 

 

Seba

 

Moja ukochana przyjaciółka postanowiła mnie rozweselić i kupiła nam mocne drinki, ,,żebym się wyluzował”. Wykrzywiając twarz przez smak napoju, kątem oka dostrzegłem Roberta, który nam się przyglądał. Palił papierosa, opierając się o barierkę na górze. Był dziś dla mnie wyjątkowo miły, przez co jeszcze bardziej namieszał mi w głowie. Po kolejnej dawce alkoholu, przestałem się zamartwiać na każdym kroku, a zamiast tego odważnie zaczepiłem nieznajomego chłopaka, który stał niedaleko.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania