Rosja - część 1 - Wielki Wyjazd - Warszawa, Mińsk, Moskwa

Wstęp

Od kilku lat poprzez kolejne wyjazdy ‘podgryzałem’ ten fascynujący mnie Wschód. Najpierw Ukraina -Lwów i Odessa. Potem myślałem o Białorusi, do której jak dożyje jeszcze pojadę na dłużej. Ale zanim. Musiałem się zmusić do większego wysiłku. Dotrzeć do samego serca rosyjskiego świata lub jak kto woli jądra ciemności “Imperium zła”. Rosja jest fascynująca, bo jednocześnie tak swojska i obeznana dla Polaka, który żył, choć trochę w PRL-u, ale również odległa od czasu gdy Polska przytuliła się mocniej do świata zachodniego. Wyjazd tam był moją pierwszą wyprawą do kraju, gdzie nie można tak po prostu kupić sobie biletu na samolot, zabukować miejsce do spania i jechać. Nie tak łatwo.

 

Wcześniej musiałem przejść przez jeden z najbardziej złożonych procesów aplikowania o wizę turystyczną, po raz pierwszy w moim życiu. Cała procedura nie jest złożona z powodów jak to ma miejsce przy wizie amerykańskiej. No bo przecież kto z Polaków do Rosji jeździ żeby tam nielegalnie pracować i mieszkać? Kraść pracę Uzbekom, Kazachom czy innym imigrantom zarobkowym z dawnych radzieckich republik?

 

Chodzi tu raczej o politykę. Rosja obraziła się na Zachód. Poza tym w tamtejszym “Bizancjum” zmiany zachodzą wolniej. Pewne rzeczy, biurokratyczne absurdy, które po naszej stronie Buga powoli i słusznie odchodzą do lamusa (choć też niestety nie wszystkie) tam nadal istnieją, przynajmniej w symbolicznej formie. Jednak dla chcącego nic trudnego i chcę przekonać każdego kto się waha czy tam w ogóle jechać, że warto.

 

AKTUALIZACJA:

Same władze Federacji Rosyjskiej zauważają, że taką polityką strzelają sobie w stopę i już od października 2019 można jechać zarówno do Kaliningradu, jak i do obwodu leningradzkiego wyłącznie na podstawie darmowej wizy elektronicznej. Myślę, że w 2021 roku gdy Rosja planuje wprowadzenie e-wiz na cały kraj ten artykuł, który tu przeczytacie będzie jedynie wspomnieniem dawnych zmagań z systemem. Zapraszam na 3-częściową relację z wycieczki / wyprawy do dwóch najważniejszych miast Rosji - Moskwy i Sankt Petersburga.

 

Wiza i formalności z nią związane

Do wyrobienia wizy do Rosji potrzebne są:

- prawidłowo wypełniony wniosek, który można szybko ogarnąć na stronie internetowej ambasady

- ubezpieczenie medyczne na co najmniej 30 tysięcy euro

- voucher turystyczny

- zdjęcie paszportowe do wizy

 

Warto też posiadać przy sobie potwierdzenie rezerwacji hotelowej, którą można zrobić przez Booking a potem anulować. Ja jednak nie zamierzałem tam jechać i spać jak żul w namiocie na Placu Czerwonym. Chciałem tam pojechać jak cywilizowany człowiek. Ludzie często wypisują głupoty na forach, bo przesadnie dziadują i kombinują.

 

Wniosek wizowy najwygodniej wypełnia się po angielsku, choć jest też wiele innych opcji językowych, w tym po polsku. Nie wpisuje się znaków polskich, wystarczy ‘angielski’ 26 literowy alfabet. Po wypełnieniu dostaje się numer referencyjny, który warto zachować w przypadku ewentualnych komplikacji. Ja swój wniosek wypełniałem nawet z kilka razy, bo popełniłem jakieś drobne błędy i chciałem je skorygować. Nie wpływa to na szybkość rozpatrzenia aplikacji. I tak ten wniosek potem trzeba wydrukować i zanieść albo do Ambasady albo do Centrum Wizowego.

 

Jeśli chodzi o ubezpieczenie medyczne to zrobiłem to trochę na chybcika, bo wziąłem dość drogie ubezpieczenie przez PKO za 170 kilka złotych. Można taniej. Nie polecam.

 

Voucher - to takie biurokratyczne dziwactwo z czasów kiedy do Rosji / ZSRR jeździło się w zorganizowanych grupach wycieczkowych. Ten papierek można załatwić nie ruszając się z domu. Najtańszą znaną mi opcje oferuje firma Wiza Broker - 50 zł od osoby. Wcześniej próbowałem załatwiać to przez hotele, w których zamierzałem się zatrzymać, ale jest to trochę droższe, bo opłata u nich wynosi 60 złotych (14 euro). Są też inni pośrednicy o wiele drożsi.

 

Na internetowej stronie Wiza Broker wypełnia się krótki formularz i w ciągu mniej więcej dwóch dni dostaje się na własnego emaila PDF z papierkiem do wydruku, który wygląda jak zwolnienie z łagru. Pieczęć stosowna musi być, poważny wygląd to podstawa. Później we wniosku wizowym dopisuje się ich jako ‘agencje turystyczna’ ‘OOO Pro Tour’, podaje miasto pobytu, numer referencyjny i numer vouchera. Firma, która wystawia ten voucher to takie biuro podroży bez oferty zorganizowanych wycieczek. Absurd biurokratyczny.

 

W przeciwieństwie do wizy amerykańskiej wiza rosyjska ma sztywne daty wjazdu i wyjazdu. Czyli formalnie na wizie turystycznej jedno wjazdowej można przebywać w Rosji do 30 dni, ale i tak będąc tam na przykład 2 tygodnie trzeba podać datę wjazdu i wyjazdu. Ja na wniosku podałem datę wyjazdu późniejszą o jeden dzień niż wymeldowanie z ostatniego hotelu (samolot się opóźni czy inne komplikacje) i trochę pani przyjmującą aplikację krzywiła się. Ostatecznie nie miałem jednak żadnych problemów z tego powodu.

 

Ambasada czy centrum wizowe?

Trochę za późno się wziąłem za temat. Wyjazd do Rosji miałem w połowie sierpnia, a wizę zacząłem załatwiać na początku lipca. Gdy sprawdziłem kolejną opcję wizyty w ambasadzie to wyświetliło mi datę w połowie sierpnia, więc nie dla mnie.

 

Na szczęście-nieszczęście jest coś takiego jak Rosyjskie Centrum Wizowe, które załatwia sprawę o wiele sprawniej. Szczęście, że się nie trzeba umawiać i sprawę załatwiają całkiem szybko. “Nieszczęście”, bo trzeba dodatkowo zapłacić za to. Ale czego nie robi się żeby spełniać marzenia. Ludzie przepalają i przepijają nie takie pieniądze. Poza tym, załatwiając sprawę w mojej rodzinnej Warszawie łatwiej mi jest dojechać rowerem na Jana Pawła niż wspinać się na te góry przy Belwederskiej.

 

Złożenie wniosku wizowego

W Warszawie centrum wizowe mieści się w budynku o nazwie Atrium. Są tam 3 budynki o tej samej nazwie. Taka ciekawostka. Pani w okienku sprawnie przyjęła całą papierologię, kolejek też właściwie nie ma - dwie, trzy osoby. Wrażenia. Trochę sztywne reguły, inny, wschodni świat. Ale potem okazało się, że reguły można nagiąć. Wspomniałem już o jednym ekstra dniu na moim wniosku. Drugą niby-przeszkodą było to, że niby powinno się przedłożyć kwit o wpłaceniu 50% ceny za rezerwację hotelu. Stosowne ostrzeżenie wisiało na szybie.

 

Pewno z tego powodu, że ludzie masowo odwołują te hotele, a potem śpią w tej Rosji nie wiadomo gdzie, na ulicach, po lasach - gotowi zamarznąć, dać się pożreć przez dzikie zwierzęta, ale nie zapłacić. Jednak ‘na własne ryzyko’ dodałem do dokumentacji sam wydruk z rezerwacją z Bookingu, a gdyby coś tam to napiszą do mnie emailem. W sumie za wizę zapłaciłem 256 złotych: 150 za sama naklejkę w paszporcie i 106 za pośrednictwo centrum wizowego. Sprawa nabierała ‘mocy urzędowej’ przez 10 dni. Jak złożyłem wniosek 9 lipca to już 18tego mogłem odebrać paszport. Wbrew obawom, wszystko się odbyło bez żadnych komplikacji.

 

Sprawa transferu przez lotnisko w Mińsku na Białorusi

Zachęcony niższą ceną lotu zdecydowałem się lecieć do Moskwy tranzytem przez Mińsk białoruski, a nie bezpośrednio czy np. przez kraje bałtyckie. Niby taniej, ale lekki stres był jeśli chodzi o temat wizy tranzytowej lub zwiedzania Mińska w czasie kilkonastogodzinnego pobytu między przesiadką z jednego do drugiego samolotu.

 

Na stronie internetowej ambasady białoruskiej niby piszą, że wiza tranzytowa nie wymagana, ale wolałem się upewnić. Dzwoniłem do nich w sprawie wizy tranzytowej lub zwykłej. Nie do końca umieli mi udzielić informacji. Odniosłem wrażenie, że nie ogarniają własnych procedur. Zadzwonili jednak na lotnisko Chopina i dowiedziałem się wszystkiego. Wiza tranzytowa nie jest wymagana jeśli spędzasz na lotnisku mniej niż 24 godziny. Gdybym chciał zwiedzić Mińsk przez wylotem do Rosji to koszt białoruskiej wizy wjazdowej, jednokrotnej to 25 euro, więc nie opłaca się.

 

Białoruś podobnie jak Rosja również łagodzi reżim wizowy dla turystów, jednak nadal jest to dość pogmatwany system. Na przykład z polskim paszportem można samolotem przylecieć do Mińska i przekroczyć granice bez wizy, ale mając w paszporcie rosyjską wizę nie można tego zrobić, bo wtedy wiza rosyjska się unieważnia. Tak więc przy tej okazji odpuściłem sobie zwiedzanie Mińska. Tak poza tym stolica Białorusi z jej wspaniałą architekturą to nie temat na parę nerwowych godzin, a z samego lotniska do miasta jest aż 50 km.

 

W drodze do Moskwy: Warszawa - Mińsk

Już na lotnisku Chopina przy odprawie bagażowej lekki stres. Co ja mówię, przez moment była tak napięta sytuacja, że mało brakowało, a by mnie w ogóle nie wpuścili do samolotu. Pani z Belavii nie pasował fakt, że moja wiza była ważna od 12tego a przecież lecę 11tego. Spokojnie wyjaśniam, że w Moskwie będę dopiero dopiero rano, a noc spędzę w strefie tranzytowej w Mińsku.

 

Przyszedł jej przełożony. Wszystko się wyjaśnia. Pan mi tłumaczy, że pod żadnym pozorem nie mogę wychodzić z tranzytu. Nie wolno mi też nikogo o nic pytać. I siedzieć cicho po 24tej. Dyskoteki nie będę robić, najwyżej sobie piosenki pośpiewam. Trochę to śmieszne. Białorusini to bardzo uprzejmi, ale też strasznie zblokowani ludzie.

 

Polska kontrola bezpieczeństwa. Zawsze mi działają na nerwy. Byłem już na bardzo wielu lotniskach europejskich i nigdzie nie są tak złośliwie upierdliwi jak tutaj. Nawet chustkę każą wyjąc z kieszeni. Tu już nie chodzi o względy bezpieczeństwa, ale najzwyczajniej w świecie o fakt, że ktoś nie ma co robić i lubi się upajać swoją władzą.

 

Samolot Belavia wygląda trochę jakby miał wzory prosto z Łowicza. Niemiec próbował zająć moje miejsce przy oknie. Okazał się jednak tak głupi, że nawet nie umiał odróżnić numeru 14. gdzie siedziałem ja od 13-tki gdzie jego przydzielono. Zgasiłem go mówiąc ‘Koennen Sie lesen?’ i miałem to co chciałem. Wygodne miejsce do robienia ujęć przy lądowaniu.

 

Stewardesy cukierki rozdały. Jakoś się przeżyje na nich te 15 godzin w tranzycie. A potem jeszcze sok pomidorowy w ramach darmowego przydziału. Lot przebiegł bardzo szybko. Nieco ponad godzinę. Nagrałem lądowanie, bo bałem się, że potem mi nie dadzą robić zdjęć na lotnisku. Budynek lotniska jest mocno charakterystyczny. Kojarzy mi się ze stylem brutalistycznym. Pierwsze wrażenia? Nie ma dziur w pasie startowym jak na Ukrainie, albo płyt pamiętających jeszcze czasy gdy używał tego Hermann Goering.

 

Witamy w Mińsku

Nieprawdą jest to co czytałem, że w Mińsku można przez przypadek przejść granicę państwową bez kontroli paszportowej. Ale ja tam nawet nie zamierzałem iść, bo przecież jadę dalej. Od razu wbrew temu co mi facet z Belavii zalecał (żeby nikogo się o nic nie pytać, bo co, zabiją mnie? aresztują?) pytam pogranicznika gdzie tranzyt do Rosji. Spytał mnie tylko o ‘grazdanstwo’ (obywatelstwo) i pokierował prawidłowo. Jak się później zorientowałem dla Rosjan jest w ogóle inne wejście.

 

15 godzin w tranzycie

Przed wejściem na tranzyt ma miejsce mini odprawa. Prześwietlają bagaż, sprawdzają paszporty, ale nie jest to jakoś strasznie restrykcyjne. Bramka celna wyglada jak wejście na dyskotekę. Nas nie stać?

 

Lotnisko to taki kraj w pigułce. Tak więc, mimo że będąc pierwszy raz na Białorusi nie wystawiłem nogi poza strefę tranzytową to coś tu przeżyłem i się nauczyłem o kraju i jego ludziach. Mam kilkanaście godzin do porannego lotu, więc sobie trochę pozwiedzam. Później usiądę, porobię coś w komputerze, pośpię. No i mam nadzieję, że to nie Londyn, więc będzie można zjeść coś dobrego na tym lotnisku nie wydając 40 złotych za byle burgera.

 

Wcześniej jeszcze kupiłem pamiątki. Ciekawą sprawą jest, że są tu sklepy wolnocłowe, które sprzedają wyłącznie w euro, ale też udało się znaleźć o wiele tańszy, który przyjmuje ruble białoruskie lub płatność kartą. Magnes w kształcie traktora kosztował mnie 5 BYN (9.50 PLN), a kubek ogólno-białoruski 8 (15 PLN) - tak więc ceny warszawskie. Na mińskim lotnisku z ciekawszych pamiątek można kupić też lalki ‘krakowianki’ (dla mnie wszystkie lalki w strojach ludowych to ‘krakowianki’) z bardzo małymi oczami oraz straszliwie drogie, futrzane maskotki kotów o naturalnych rozmiarach. Aha, no i wszędzie, do wyboru do koloru dostępne są pamiątki z sierpem i młotem lub z Leninem.

 

Patrzę sobie na Chińczyków, którzy jak to Chińczycy całą kupą odprawiają się na lot do Budapesztu. Proszę, jaka wyprawa po Europie. Jedna z pasażerek ma poduszkę samolotową, w kształcie kupy. Dziwny gadżet do założenia sobie na szyję.

 

Na mińskim lotnisku jest czysto, skromnie, a nawet przytulnie. Sprzątaczki zablokowały wejście do jedynej toalety. Prowadzą ożywioną dyskusję wspierając się na mopach. Niczym w Barei. Poprosiłem jedną o pomoc z automatem na darmową wodę pitną. Nie będę zmieniać baniaków na wodę na nie swoim lotnisku. W automacie jest do wyboru zimna, a nawet gorąca woda, choć ta druga opcja słabo grzeje.

 

Burger King i ‘czołgo-burgery’

Idę na obiad. W miejscowym Burger Kingu wszystko cyrylicą co daje zabawny efekt przy angielskich słowach. Za całkiem sporego ‘Chicken Kinga’ z frytkami płacę 9.90 BYN (18.76 zł). Nielimitowane dolewki ‘Pepsi’, ‘Fanty’ czy ’Sprite’ w cenie 3 BYN (5.69 PLN) - wypiłem tego kilka litrów przez noc. Można tu też sobie zamówić ‘tankoburgera’ - inspirowanego białoruską grą wojenną ‘World Of Tanks’. Zamiast tego wziąłem lodowe desery za 6 BYN. Przyznam, że wyjątkowo dla siebie szastam pieniędzmi. Ale jak ceny są normalne?

 

W internetach czytałem nie wolno fotografować tutejszego lotniska. Łażę po tranzycie, w dziury włażę i nikt się do mnie nie czepia. Wiadomo budek granicznych nie fotografuję, ale tego to i w Polsce ani w UK nie robię. Na tranzycie obszedłem dwa poziomy. Na górnym znajduje się prawie, że ‘leżalnia’ dla pasażerów. Wypas - siedzenia bez barierek (nie jak w Amsterdamie poprzedzielane) więc można na nich leżeć, z podkładką pod nogi. Muszę przyznać, że zadbali o wygodę oczekujących. Sala jest ozdobiona zdjęciami ze wszystkich miast Białorusi. Poza tym motywy przyrodnicze jak pomnik żurawi, szuwary i niepisany symbol Białorusi jakim są sztuczne kwiaty.

 

A jeszcze znalazłem hotele pudełkowe. Można spać w takich drewnianych skrzyniach, w czymś w rodzaju japońskiego hotelu kapsułowego. Ale jest to droga opcja. Ceny zaczynają się od 20 dolarów za 3 godziny pobytu.

 

3cia w nocy - nic mi się nie chce

Sen płytki. Oglądam więc sobie reklamy białoruskiej Straży Granicznej. Gazik gna leśną drogą. Koordynowany przez pilota śmigłowca. Na końcu zajeżdża drogę jakimś przemytnikom czy innym bandziorom. Filmik kończy się scenką niczym z ‘Top Gun’ albo ‘Terminatora’. Po wszystkim dzielny żołnierz w wielkiej, charakterystycznej czapce idzie w stronę zachodzącego słońca na tle helikoptera.

 

Ostatnia kontrola na białoruskiej ziemi

5ta rano. Internety przejrzane, tyłek już mi ‘przymarzł’ do tych wygodnych siedzeń. Trochę przed czasem kieruję się do bramki 10A, która znajduje się wewnątrz wewnętrznej strefy tranzytowej. Stamtąd odlatują wyłącznie samoloty do Rosji.

 

Dopiero teraz czeka mnie specjalna, tranzytowa odprawa graniczna. Dostaje kartę migracyjną. Gdy się czegoś nie wie to obok stoi pogranicznik i nawet po angielsku pokieruje. W budce paszportowej strażniczka rutynowo (bo innych tak samo badała) bardzo dokładnie sprawdza moją rosyjską wizę. Badała lupą czy nie ma jakiś otarć albo fałszerstw. Nie ma żartów. No teraz już tylko sprawdzenie kart pokładowych i do samolotu. Adrenalina opada, zaczynam podsypiać.

 

Samolot odlatuje o czasie. Leciał dłużej, niż z Warszawy do Mińska. Może to i lepiej, bo śpię prawie przez cały lot.

 

No i Moskwa

Ląduje na mało reprezentacyjnym, nowym podmiejskim lotnisku ‘Żukowski’. Lotnisko to stało się medialne parę dni później po moim przylocie. Rosyjski pilot ocalił samolot z pasażerami lądując na położonym niedaleko polu kukurydzy, po tym gdy w silnik wpadła mewa z pobliskiego wysypiska śmieci.

 

Granicę rosyjską przeszedłem bardzo szybko. Karta migracyjna wypełniona. Wszystkie dokładniejsze kontrole zrobili Białorusini, a Rosjanie im ufają. Wszedłem przez bramkę białoruską, priorytetowo. Nawet nie cwaniakowałem. Sami mnie pokierowali do lepszej kolejki. Turystów z Europy nie sprawdzają za bardzo. W drugiej kolejce Azjaci z dawnych republik sowieckich stłoczeni, że użyje brzydkiego porównania jak bydło. Pewno tam iskają ich, gnębią: ‘dziengi masz’, gdzie będziesz spał? pozwolenia są? towary jakieś przemycasz?

 

Zabiorą mi laptopa! czyli deklaracja celna

Polskie MSZ ostrzega, że każdy, nawet turysta powinien mieć wypełnioną deklarację celną, w której opisze wszystkie posiadane przy sobie drogie rzeczy, elektronikę, nawet telefony komórkowe czy aparaty fotograficzne. Jak ja się tego bałem. W domu zrobiłem spis wszystkiego co biorę, wydrukowałem po polsku (żeby czegoś nie pokręcić) ichniejszą deklarację celną. Do niczego mi to nie było potrzebne. Żadnej deklaracji nie wydają i wydawać nie chcą. Pytam najpierw o ten papier kobiety ‘pograniczniczki’ co stemplowała mój paszport. Ona mi na to jedynie otwiera bramkę graniczną i mówi ‘do widzenia’. Nie chce nawet ze mną rozmawiać na ten temat.

 

Nie poddaję się, bo to różnie może być. Sam nie dopilnuję, a przy wyjeździe mnie obrabują. Więc pytam jeszcze w sekcji celnej, która wszędzie na świecie jest nieco na uboczu. Celnicy patrzą na mnie jak na idiotę i mówią ‘niet, nie’. Tyle. Pistoletem ich nie zmuszę, żeby mi wydali ten papier. Wynika z tego (a piszę te słowa już po powrocie), że polskie MSZ pisze nieprawdę. Jak nie wieziesz pięciu laptopów na handel to przy wyjeździe nie okradają z prywatnej własności.

 

Tak więc witam w Moskwie. Po prawie dobowej podroży wreszcie tu dotarłem. Czuję się jak wyżęta szmata, ale najlepsze dopiero przede mną. Niedługo dalszy ciąg mojej relacji, tym razem ze stolicy imperium.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (34)

  • 13mirek 20.11.2019
    Bardzo fajny reportaż.
    Z przyjemnością i zainteresowaniem przeczytałem.
  • TomaszBordo 20.11.2019
    Pytanie tylko po co jechać do Rosji czy na Białoruś. Może jeszcze do Korei Płn?
  • 13mirek 20.11.2019
    Głupiś ty straszliwie.
    Jedź tam na kebaba.
  • TomaszBordo 20.11.2019
    13mirek wybacz, ale wolę trzymać się z dala od postkomunistycznego reżimu Putina czy Łukaszenki
  • 13mirek 20.11.2019
    Twój największy problem to trzymanie się z dala od inteligencji i rozumu.
  • MarkD 21.11.2019
    Dzięki za komentarze. W każdym kraju dzieją się jakieś niekoniecznie w porządku rzeczy. A to nie oznacza, żeby się zamykać na świat i nigdzie nie jeździć.
  • TomaszBordo 23.11.2019
    Tyle, że są dziesiątki innych krajów, w których nie ma totalitaryzmu, autokracji czy oligarchii. Np. Stany Zjednoczone
  • MarkD 23.11.2019
    TomaszBordo To że kraj uważa sie za demokratyczny nie oznacza że nim jest. Dyktature nie trzeba wprowadzac terrorem. Wystarczy kontrola nad mediami społecznościowymi.
  • TomaszBordo 23.11.2019
    MarkD co przez to chcesz powiedzieć?
  • MarkD 23.11.2019
    TomaszBordo Masz Facebooka, oglądasz Youtube? Słyszałeś o cenzurze, która tam panuje? O tendencyjnym usuwaniu, zamilczaniu niewygodnych materiałów politycznych, szczególnie prawicowych. Czy to jest demokratyczne podejście?
  • TomaszBordo 23.11.2019
    MarkD oczywiście, że tak. To jest właśnie w stylu Rosji i Chin, gdzie rządzi skrajna lewica bolszewicka.
  • TomaszBordo 23.11.2019
    PS. widzę, że też jesteś z prawicy
  • 13mirek 23.11.2019
    Grzecznie powiada, że ma w dupie ustrój panujący, bo chce zobaczyć np. Bajkał i przejechać się koleją transsyberyjską, a nie oglądać Putina.
    Zacznij człowieku choć trochę myśleć. Ten kretyński Vega i kebaby całkiem ci mózg wyżarły.
  • MarkD 23.11.2019
    Ustrój panujący w Rosji to jest sprawa Rosjan. Jeśli by chciał zagnieździć się w Polsce to wtedy pogadamy inaczej.
  • TomaszBordo 23.11.2019
    MarkD pytanie więc po co tam jeździsz.
  • 13mirek 23.11.2019
    TomaszBordo Po wrażenia i zwiedzanie. Dotrze to do twojego ptasiego móżdżku?
  • TomaszBordo 23.11.2019
    13mirek zwiedzanie czego? Mauzoleum Lenina?
  • Tjeri 23.11.2019
    TomaszBordo o matulu... Weźże człowieku się nie ośmieszaj. Jajka mi się w lodówce od tego ścinają.
  • 13mirek 23.11.2019
    TomaszBordo Qwa, ty nie możesz być takim idiotą, bo żadna skala tego nie przewiduje.
  • Tjeri 23.11.2019
    Przylazłam za komentami. Bardzo fajny reportaż. Autorowi gratuluję dobrego pióra i wspaniałego hobby.
  • MarkD 23.11.2019
    Dziękuje. Bardzo miło mi to przeczytać.
  • 13mirek 23.11.2019
    MarkD To po co dajesz się sprawnem inaczej Bordo wciągać w jakieś polityczne dyskusje?
    Podróżuj i zwiedzaj gdzie chcesz i co ma do tego ustrój? Reporterzy i podróżnicy jeżdżą też do Korei Północnej, a czy to znaczy, że mają coś wspólnego z Kimem i go akceptują?
    Piszesz bardzo fajne reportaże z podróży i tego się trzymaj.
  • minasmortis 23.11.2019
    Hejka, to opis Twoich faktycznych wojaży? Jeżeli tak to ciekawe masz życie ;) Ja to podróżuje po Google maps :( Pozdrawiam
  • MarkD 23.11.2019
    Tylko Google Maps? Jeśli tego bardzo pragniesz to zmień to. Na mniejszą lub większą skalę. W internecie są podróżujący bloggerzy, którzy są niepełnosprawni, jeżdżą na wózkach i co? Na Wyspy Sołowieckie dotarli. Sam nie wiem jak ;)
  • minasmortis 23.11.2019
    MarkD moje podróże to takie wiesz typowo rodzinne już. Raczej nie mam w sobie żyłki prawdziwego podróżnika niestety, ale pomarzyć można :)
  • krajew34 23.11.2019
    Całkiem ciekawy i nieco inny tekst, który czytałem na opowi. Miałem sceptyczne podejście, ale wraz z czytaniem kolejnych linijek, rozmyło się. Naprawdę ciekawie się czyta, bez śladów nudy. Podziwiam wszelakich podróżników, czy to pieszego pielgrzyma do Jerozolimy, czy też takiego na wschód i jeszcze innych dalszych lub bliższych, możliwość zobaczenia tych wszystkich pięknych widoków i zabytków. Wprawdzie przyznam szczerze, że z Rosji kojarzę tylko Kreml i AC. Ludzie nawet do Korei Północnej jeżdżą, a przynajmniej słyszałem o takim polaku. Nie zależnie od władzy, czy innych pierdół zawsze się znajdzie miejsce do zobaczenia, w końcu kraj to nie tylko ludzie, ale i natura czy też budynki.
  • TomaszBordo 23.11.2019
    Tyle, że praktycznie cała Rosja (może poza większymi miastami jak Moskwa czy Petersburg) to jedna wielka dziura zabita dechami. A natura przez lata była niszczona przez marksistów.
  • 13mirek 23.11.2019
    TomaszBordo Brak skali.
  • TomaszBordo 23.11.2019
    13mirek no to może się przeprowadź do Rosji, skoro tak ją uwielbiasz?
  • 13mirek 23.11.2019
    TomaszBordo Brak skali.
  • AtamanRozhovorny 15.02.2020
    TomaszBordo ale Rosja 1610-12 to była fajna jak Włodziu Waza grzał carski tron i Moskwa była polska no nie? ;)
  • AtamanRozhovorny 15.02.2020
    Wątpię, żebym się na takie wojaże wybrał, ale reportaż świetny, naprawdę dobrze się czyta.
  • MarkD 19.02.2020
    A czemu nie?
  • AtamanRozhovorny 19.02.2020
    MarkD cóż, nie wiem, jakoś mnie do aż takich atrakcji nie ciągnie ;D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania