Rosja – część 2 – Moskwa część 2 - W stolicy imperium

Kolejne dni

 

Moskiewskie metro – podziemny pałac

Metro moskiewskie jest na o wiele wyższym poziomie w porównaniu z londyńskim. Jeździ częściej, jest tanie i można sobie jeździć na jednym bilecie po całej Moskwie. Nie ma parszywych stref, bandycko-złodziejskiego zdzierania za przejazd przez centrum, czy ekstra płatnych podroży w godzinach szczytu porannego i wieczornego. Wolność. To środek transportu dostępny dla prawie wszystkich, tych biedniejszych i bardziej zamożnych.

 

Prawie każda stacja metra, szczególnie w samym centrum to dzieło sztuki. Pełno tu zdobień, obrazów, płaskorzeźb, czy nawet rzeźb w duchu socrealizmu, ale również w temacie II wojny, republik radzieckich czy krajów ‘ruskiego miru’, różnorakich zawodów czy stacji dedykowanych wybitnym Rosjanom jak chociażby Dostojewski czy Mendelejew. Metro moskiewskie powstało w latach 30 tych XX wieku i poza oczywistymi funkcjami miało pełnić rolę swoistego pałacu ludowego, a nawet świątyni. Na powierzchni burzono cerkwie, działał Związek Wojujących Bezbożników, a pod ziemią tworzyła się nowa religia – komunizm z jego świętymi. Żeby lud nie poczuł pustki, to w role na przykład Matki Chrystusa wchodziła matka żołnierza, czy chłopka lub robotnica z dzieckiem.

 

Stacje położone na linii M5 są najbardziej zjawiskowe. To jedna z najstarszych części metra. Pierwsza linia okrężna. Mówi się, że powstała z inicjatywy Stalina, który podobno ‘zaprojektował’ ją stawiając na mapie miasta brudny kubek po kawie. Odbiło się brązowe kółko i mamy brązową linię.

 

Komsomolskaja jest jak dla mnie stacją wzorcową, jedną z najpiękniejszych w całym podziemnym systemie. Najbardziej zdobione są stacje z lat 30tych. Te z lat 50tych kojarzą mi się z warszawskim Pałacem Kultury i Nauki – są lekko surowe, klasycystyczne (czyli naśladujące styl starożytnej Grecji i Rzymu), ale też zdobione, lecz już w nieco skromniejszy sposób. Do starego metra dobudowywane są nowe linie, w tym druga linia okrężna, czy na przykład nowoczesne stacje przy dzielnicy biurowej Moscow City.

 

Metro stylu radzieckiego jest zlokalizowane głęboko pod ziemią. Idealne miejsce na schron przeciwlotniczy lub nawet atomowy. I tak wygląda to wszędzie na świecie gdzie wzorowano się na tutejszych rozwiązaniach – od Kijowa po Phenian (Pyongyang). I znów niech się schowa Londyn z jedną głęboko położoną stacją Angel, że nie wspomnę o Warszawie. Schody zjazdowe w modelu metra radzieckiego są bardzo często niewiarygodnie długie. Po tym wszystkim schody ruchome przy warszawskiej trasie W-Z to jakaś miniaturowa zabawka dla przedszkolaków. Oczywiście fajne to jest gdy jest się turystą, ale gdy trzeba zasuwać dzień w dzień do pracy to trochę czasu się marnuje na zjeździe w dół i w górę. Nowsze metro budowane jest płyciej, wiele stacji jest naziemnych, z których najciekawszą jest stacja Vorobyovy Gory. Pociągi tu stają na moście, nad rzeką.

 

Istnieją legendy o tzw. ‘Metrze 2’, drugim systemie służącym przywódcom do ewakuowania się nawet poza miasto. Myślę, ze niektóre z tuneli i stacji sekretnej kolejki są poukrywane za płaskorzeźbami, malunkami na końcach peronów.

 

„Nie wolno robić zdjęć!” „Robiłem zdjęcia z przyczajki” Takie ‚rewelacje’ mogłem przeczytać o fotografowaniu w moskiewskim metrze. W 2019 roku czuję się tu pewniej niż w niejednym mieście w zachodniej Europie. Na stacjach można zobaczyć nie tylko pojedynczych turystów, ale całe zorganizowane wycieczki Chińczyków lub Hindusów robiących zdjęcia, selfie itd. Przewodnicy oprowadzają ich po stacjach jak po muzeum.

 

Policja rosyjska to spełnienie marzeń Kononowicza o ładzie i porządku. Stoją na stacjach metra na każdym rogu, bo ‘od tego oni są, od tego są oni’. Jednak ich obecność nie jest krępująca, nie boisz się, że będą się coś czepiać, wyłudzać łapówki. Nic z tych rzeczy. Rzeczywiście policjanci są obecni, żeby było bezpieczniej, po to, aby uważać na kieszonkowców, pijaków, namolnych żebraków, narkomanów i inne patologie. Praktycznie nie idzie uświadczyć żebraka w metrze tak jak nagminnie się to zdarza w Atenach. Wieczorem czują się trochę pewniej. Jeden taki zaczął zaczepiać wychodzących ludzi, ale wystarczyła chwila i jak spod ziemi wyrosła policja i go przegoniła.

 

Park Zwycięstwa nad faszyzmem

Jedną z atrakcji, którą koniecznie trzeba zobaczyć będąc w Moskwie jest tak zwany Park Pabedy. Dojechać do niego można metrem. Wysiada się na stacji o tej samej nazwie co park, a wyjeżdża się z niej najdłuższymi schodami w Europie. Choć lampiony mogliby zostawić w starodawnym stylu. Nie czuje się dramatyzmu wyjazdu aż tak długimi schodami.

 

Pierwszymi rzeczami, które można zobaczyć po wyjściu z podziemi są albo…piękna pętla autobusowa, z wieloma liniami do wyboru – w tym podmiejskimi, ‘chruszczowki’, czyli bloki mieszkalne z dziwnymi balkonami ‘dla wybranych’ lokatorów. Ale przede wszystkim jest tu Łuk Triumfalny – 'wstęp' do tematyki całego kompleksu parkowego, do którego się wybieram.

 

Tak zwany Park Pabedy znajduje się chyba w każdym rosyjskim mieście, wliczając w to nawet Tyraspol. Dla Rosjan Druga Światowa zaczęła się w 1941. Wcześniej były tylko jakieś ‚incydenty’ (jeśli można nazwać tak sowiecką agresję na Polskę, Finlandię i republiki bałtyckie). Park Zwycięstwa w Moskwie to przede wszystkim monumentalny plac z olbrzymim mauzoleum dedykowany Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, ale też są tu skromniejsze nieco pomniki dedykowane Pierwszej Światowej 1914-18 i okresowi carskiemu.

 

Co do Wielkiej Wojny Ojczyźnianej to nie da się zaprzeczyć wielkiej ofiary Armii Czerwonej, żołnierzy którzy szli jak na masową rzeź. To Związek Radziecki wziął na siebie główny ciężar pokonania Niemiec hitlerowskich. Jednak po 1945 dla tzw. Europy Wschodniej nastała druga okupacja z siłą narzuconą obcą i zbrodniczą ideologią. Właśnie dlatego zawsze między Rosją a krajami dawnych Demoludów będzie spór w tym temacie. Gdyby Rosjanie pomogli wtedy jak Anglicy Norwegom to nie byłoby dziś żadnego burzenia pomników, a dozgonna wdzięczność i to o wiele bardziej spektakularna niż wysyłanie choinki, która stoi co roku na londyńskim Trafalgar Square.

 

Gdy doszedłem do wielkiego mauzoleum dostrzegłem ukryte gdzieś z boku wejście do środka. Okazuje się, że prowadzi ono do jednego z trzech muzeów. Jeszcze spory kawałek przed kasami znajduje się bardzo skrupulatne stanowisko ochrony z obowiązkowym skanowaniem rzeczy osobistych. Wnętrze kojarzy mi się z Pałacem Kultury i Nauki, czyli typowe lata 50. XX wieku. Wejście na ciemną wystawę kosztuje 300 rubli i…odpuszczam sobie. Pewno jakaś gloryfikacja Sowietów i nic ponadto.

 

Nawet ulotek informacyjnych nie mają o tym, co tam jest w środku. Ani po angielsku, ani po rosyjsku, jedynie jedna ulotka ostała się po chińsku. Jak ja mam to czytać?! Pani zapytana mówi, że nic więcej nie mają. Jak nie, to wychodzę zwiedzać na dwór.

 

Na terenie bardzo rozległego parku w alejkach ‘poukrywane’ jest wiele pomników dedykowanych walce z faszyzmem. Człowieka przyzwyczajonego do socrealizmu na polskich ulicach, to nie szokuje, choć na przykład ci żołnierze depczący flagę ze swastyką, naprawdę piękne wykonanie. Znalazłem też pomnik dedykowany aliantom ‘wielkiej czwórce’. O sojuszu polsko-radzieckim nie ma nic. Pogniewali się na nas. Z obiektów niezwiązanych z Wojną Ojczyźnianą jest też monument ku czci ofiar obozów koncentracyjnych.

 

Jeden vlogger, podróżnik po Rosji pokazywał miejsce gdzie można się ‘natknąć’ na rakiety międzykontynentalne i takie co lecą w kosmos. Ani jednego, ani drugiego tu nie ma. Pierwszą z tych rzeczy spotkałem dopiero w Sankt Petersburgu, a drugą w VDNH – innym, jeszcze bardziej imponującym parku w Moskwie, o którym więcej później.

 

Wspominałem o wystawie w podziemiach mauzoleum, ale jeszcze są dwa muzea – sprzętu wojskowego, na świeżym powietrzu. Pierwsze z nich to ‘czysta’ historia 1941-45 z bronią radziecką i niemiecką. Nieco dalej, na uboczu jest druga ekspozycja, bardziej współczesna, z czasów wojny w Afganistanie.

 

Również nie chce mi się tu płacić za wstęp. Nie ma tu niczego co jest jakoś strasznie unikatowe. Czołgów z II Wojny można się naoglądać wszędzie na świecie. Muzea tego typu są nawet w Zimbabwe. Fotografuje więc przez płot. I i tak mam dobre zdjęcia. Koło helikopterów latających nad Afganistanem się trochę wycwanili, bo ogrodzenie osłonięte jest przez jakieś żywopłoty albo zasłony. Ale jak się jest sprytnym to idzie znaleźć prześwity.

 

Coraz więcej zagaduje po rosyjsku. Nie blokuję się, nie rozpytuję o angielski, brnę. Komunikacja i śmiałość to podstawa w każdym języku.

 

Muzeum ‘Gułag’

Będąc w Rosji zaledwie przez 2 tygodnie nie byłem w stanie zwiedzić żadnego tutejszego byłego radzieckiego, komunistycznego obozu koncentracyjnego, czyli inaczej ‘łagru’. Wyspy Sołowieckie daleko, Norylsk i Magadan również, a z tego, co wiem nie słyszałem o żadnych tego typu dostępnych instytucjach pod Moskwą czy Leningradem, do którego również się wybrałem przy okazji tego wyjazdu. Chcąc sobie to zrekompensować, udałem się do Muzeum Gułagu, żeby zobaczyć jak Rosjanie przedstawiają ten aspekt swojej historii.

 

Metrem dojeżdżam do bardzo klimatycznej stacji imienia Dostojewskiego. Wychodzę na powierzchnię, mijam białoruski bar z pierogami i wypasione nowoczesne tramwaje niskopodłogowe. Nie idzie uświadczyć starych KTMów czy Tatr. Co się dzieje w tej Rosji? Post-sowiecki skansen znika. ‘Prawdziwi podróżnicy’, wielbiciele marszrutek i wszechobecnego wschodniego bałaganu się zapłaczą.

 

Co do Muzeum Gułagu to mapkę dojścia od stacji miałem, ale coś mi się pomieszało. Jednak koniec języka za przewodnika. Spytałem się pana i kolejna osoba spotkana w Moskwie była na tyle uprzejma, że doprowadziła mnie pod same drzwi miejsca, do którego chciałem dotrzeć.

 

Do muzeum wszedłem jako student, na mojej prehistorycznej karcie płacąc tylko 150 rubli, zamiast 300. Może dlatego, że mimo faktu bycia cudzoziemcem ładnie poprosiłem o studencki bilet. ‘Dewizowcy’ stoją w kolejce, tocząc dysputy po angielsku. Ja tym razem nie jestem jednym z nich.

 

Cała ekspozycja skąpana jest w ciemnościach. Wszystko zaczyna się od…drzwi, znaczy wystawione są drzwi do cel słynnych ludzi i innych więźniów. Potem jest multimedialna wystawa historyczna, całkiem dobrze zrobiona. Ciekawie pokazany jest temat niszczenia dzieci przez system. Minusem tego miejsca jest to, że brak jest rekonstrukcji wnętrz tak jak na przykład jest to pięknie zrobione na warszawskim Pawiaku czy w muzeum dawnej siedziby Gestapo na Alei Szucha.

 

Pytam się pani z obsługi o kilka interesujących mnie rzeczy. NKWD to było coś jak Gestapo w III Rzeszy. Każdy nawet nie wyrobiony historycznie słyszał o tych formacjach. Jednak inną sowiecką instytucją, która była filarem reżimu komunistycznego to GRU. Pytam się więc o rolę GRU w systemie łagrów. Ona na to, jakby z przestrachem, że nawet o nich wspomniałem mówi mi, że to tylko zwyczajny wywiad wojskowy. No nie wiem, czy taki zwyczajny. Po tym jak opisał ich Wiktor Suworow to to co wyprawiało KGB-NKWD to tylko wierzchołek góry lodowej. No ale w tym muzeum nic się na ten temat nie dowiem. KGB to sobie można na koszulki wstawiać, a o ‘gru’ cicho sza.

 

Następnie pytam się o bunt więźniów łagru w Norylsku. Zaraz po śmierci Stalina w tym lodowym piekle jakim jest i teraz miasto Norylsk więźniowie zrobili powstanie, które zostało brutalnie zmasakrowane przez NKWD pilnujące obozu. Nic nie ma na ekspozycji o tym bardzo ciekawym temacie. Odsyłany jestem do muzealnej biblioteki. Podobnie niczego nie ma tu w temacie Polaków więźniów. Nawet najmniejszej gablotki. Poczytać sobie mogę później. Najlepiej w domu, w Polsce. Odnoszę wrażenie, że to muzeum prowadzone jest przez strachliwych opozycjonistów. Coś tam sobie badają. Władze przymykają na to oko. Dopóki są to dawne sprawy, jakieś tam zbrodnie stalinowskie i nie tykają tematów współczesnych to krzywdy im nie zrobią.

 

Na końcu, już przy wyjściu z wystawy znajduje się rzecz jak dla mnie najciekawsza z tego wszystkiego – ekspozycja ‘In Memorial’ pokazująca współczesne badania tematyki łagrów i systemu Gułag. Historycy muzealni wyszukują dawne miejsca straceń i ustawiają tam krzyże, wieszają wstążki czy inne oznaczenia. Jedno z takich miejsc jest pod Moskwą, w dzielnicy Komunarka. Jednak nie miałem czasu, żeby nawet tam zajrzeć. Wyświetlane są też krótkie filmy z wywiadami z Rosjanami na temat ich opinii

o łagrach i zbrodniach NKWD.

 

Pałace kultury

Pałac Kultury i Nauki zawsze był jednym z moich ulubionych warszawskich budynków. Niektórzy chcą go zrównać z ziemią i postawić korporacyjne wieżowce albo łuk triumfalny. Jak dla mnie głupota. Łuk triumfalny owszem, ale jest wiele innych miejsc dla tej idei. A wieżowce można postawić gdziekolwiek. I tak większość z nich jest nijaka i nie ma nic do zaoferowania zwykłym ludziom. No, chyba że łaskawie się ich zatrudni w tym więzieniu.

 

Wracając do tematu kontrowersji wokół prezentu od Stalina. Irytuje to wmawianie na siłę człowiekowi, że jeśli lubi monumentalne budynki socrealistyczne czy nawet narodowo-socjalistyczne to od razu musi być komuchem czy nazistą. Nie, podziw dla swoistego piękna tej architektury nie oznacza od razu podążaniem za ideologią.

 

W porównaniu z tym, co jest w Moskwie, ‘polski’ Pałac to tylko namiastka tego, co można zobaczyć w stolicy Rosji. Tu takich budynków zbudowanych w latach 50tych jest aż siedem plus jeden zbudowany niedawno, bo w 2001 roku o nazwie Pałac Triumfu. Dotarłem do 3 starych budynków plus ten nowy. W pierwszym, chyba najsłynniejszym mieści się Uniwersytet imienia Łomonosowa, drugi to Hotel ‘Ukraina’ a trzeci Ministerstwo Spraw Zagranicznych. I co można o tym napisać? Każdy z tych budynków robi przytłaczające wrażenie swoją wielkością i topornością. Jeśli ktoś czytał książkę George’a Orwella ‘Rok 1984’ to wie o co mi chodzi. I taka dygresja – również w Londynie przy Russel Square jest budynek w podobnej stylistyce, więc nie jest to jakiś komunistyczny wynalazek. Tak budowano od lat 30tych w USA, rany, nawet Empire State Building jest w tej samej manierze. Rosjanie zgapili ten styl od Jankesów, spodobało im się to i tak jak zaczęli w latach 50tych tak budują takie ‘torty’ do dnia dzisiejszego.

 

Idąc mostem nad rzeką Moskwa, a potem Kutuzowskim Prospektem mijam gigantyczny korek samochodowy. A ulica nie jest wąska. 5 pasów w jedną stronę. Ciekawym rozwiązaniem jest tak zwany pas dla pojazdów uprzywilejowanych oraz to, że drogówka jest w stanie zatrzymać ruch na środku ulicy tylko po to, żeby przepuścić jakiś pojazd policyjny. System pasa uprzywilejowanego podobno był/jest? nadużywany przez oligarchów, którzy kupują sobie policyjnego ‘koguta’ i w ten sposób wymijają korki.

Słowiańska fantazja, nie?

 

Moskva City, czyli dzielnica biznesu

Szedłem bardzo długo tą imponującą Kutuzowską ‘drogą miejską’, aż w końcu moim oczom ukazał się wspaniały widok. Po drugiej stronie wody ujrzałem ‘Moskva City’, czyli tutejszą dzielnicę wielkiego biznesu. Nie jestem turystą/podróżnikiem, który jedzie do jakiegoś kraju tylko po to, żeby się dowartościować chodząc po slumsach i kłamliwie ‘współczując’ biednym mieszkańcom, jak jakiś dziennikarz co tłucze 100 tysięcy funtów rocznie. Jeśli w danym miejscu jest coś pięknego i bogatego, to również tam dotrę. Tak więc Moskwa to nie tylko Plac Czerwony, socrealistyczne pomniki, blokowiska i świeżo odbudowane cerkwie. To też centrum biznesu z wielką dzielnicą jak Canary Wharf w Londynie czy warszawski Mordor. Sterylnie, bogato i ze swojsko brzmiącymi napisami jak np. bar ‘Most’ a nie jakiś tam ‘The Bridge’. Czuć tu dumę z faktu, że również Słowianie są w stanie postawić drapacze chmur. Tutejsze centrum handlowe jest tak wielkie, że idzie się zgubić. ‘Westfield’ w Londynie to przy tym sklepik osiedlowy. Pod ziemią też nie jest gorzej. Nowoczesne linie metra, kilkupoziomowe zejścia, infrastruktura tip-top.

 

A co do pracy w tych wieżowcach. Ludzi oczywiście wabią tu pieniądze. Ale chyba nie byłbym szczęśliwy pracując tu, dzień w dzień robiąc to samo, od rana do wieczora, kisząc się w garniaku w ‘zgranym teamie’. Ja muszę mieć wolność. Wpadać do takiego miejsca, podrzucać projekt taki czy owaki, ale żadnych ‘owocowych śród’, integracji na siłę. To nie dla mnie. Nie można być szczęśliwym nawet dobrze zarabiając gdy jesteś niewolnikiem, chyba że jak najszybciej zgarniesz kasę i zwiejesz stąd jak najdalej.

 

CDN…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • No akurat temat na czasie
  • Tjeri 19.02.2020
    I znów bez komentarzy taki tekst przeszedł...
    Jestem pod wrażeniem Twojego podejścia, wiedzy i sposobu raportowania. Świetny tekst, oddający klimat opisywanych miejsc.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania