Rozdział 1 - Kiedy kończy się świat... (The Walking Dead Fanfiction)

Pierwsze co poczuła po przebudzeniu to lodowate, ciężkie powietrze, które uderzyło w jej skórę jak sztylety. Wszystko co mogły zarejestrować jej oczy to ciemność. Wszechogarniająca ciemność. To właśnie z niej, do dziewczyny zaczęły docierać przerażające dźwięki, które wzbudziły w niej lekki strach. Ale kto zna się na strachu lepiej, niż człowiek doświadczony przez życie tak jak ona.

Nie czekając dłużej na nadchodzące niebezpieczeństwo, podniosła się z brudnej podłogi, jednego z wielu opuszczonych budynków. Zabrała swój plecak, w którym znajdowały się wszystkie potrzebne do przetrwania rzeczy: woda, nóż, suchy prowiant.

Po wyjściu z budowli, jedyne co mogła zobaczyć to kontury grożących zawaleniem budynków. I kolejny raz od wielu miesięcy zaczęła zastanawiać się nad tym, jak wyglądałoby jej życie, w tym niegdyś pięknym mieście, gdyby nie zapoczątkowanie pewnych wydarzeń, których skutki może teraz podziwiać.

Po dawnej magii Anglii nie pozostało nic, kompletnie nic. Ludzie próbowali uchronić się przed zapowiadaną apokalipsą jak tylko mogli. Wielu z nich uciekło szukając schronienia w innych miastach. Inni zostawali na „starych śmieciach”, myśląc, że uda im się oszukać śmierć, która i tak po nich przyszła. Na planecie, na której zaczęło rozwijać się życie, zostało ono także odebrane. W tym świecie nie ma czasu na strach, rozpacz czy nawet żal. W tym świecie trzeba walczyć, walczyć do samego końca. Do końca, który może nadejść każdego dnia.

Charlotte Watson to dziewczyna, której udało się przeżyć. Pamięta każdą chwile ze swojego dawnego, szczęśliwego życia. Kiedy to na świecie panował pokój, a wszyscy ludzie żyli swoimi nudnymi życiami i nie spodziewali się, że cokolwiek zakłóci ich spokój. Pewnego dnia ogłoszono informacje o wirusie, na którego naukowcy nie mogli znaleźć lekarstwa. Do szpitali zaczęto przyjmować coraz więcej osób, ale żadnej z nich nie można było pomóc. Każda z nich cierpiała katusze zanim umierała. Lekarze mogli tylko patrzeć, jak przychodzi śmierć za śmiercią. Aż nagle, pewnego dnia wszystko ustało. Każdy człowiek, który zachorował odszedł do „lepszego świata”. Pozostali wrócili do normalnego trybu życia i zapomnieli, że cokolwiek się działo.

Ale to co stało się później było niespodziewane. Było paru takich co przeczuwało, że wirus na pewno nie odszedł. Oni nie bali się mówić głośno co myślą, ci inni zawsze są mądrzejsi, zawsze mają racje. Lecz tym razem wirus nie atakował zdrowych ludzi. Czaił się i łapał w swoją sieć ludzi umierających, którzy po śmierci budzili się i atakowali innych. Dosłownie ich rozszarpywali.

Pierwsze parę miesięcy było naprawdę okropne. Znów przepełnione szpitale nie nadążały z pracą. Lekarze i pielęgniarki odchodzili ze strachu o siebie i swoje rodziny. Po tych kilku miesiącach na świecie pozostało tylko kilkudziesięciu, a może paruset ludzi. TO zabrało miliardy ludzkich, bezbronnych istnień i nikt nie dał rady(lub nie był w stanie) ich uratować.

Charlie była jedną z niewielu osób, którym udało się wytrwać najtrudniejszy okres. Tak, straciła rodzinę. Tak, została sama. A jednak nadal tu jest. Nadal żyje. Nadal walczy o przetrwanie. Sama musiała nauczyć się walki z tymi istotami, które nazwała „szwędaczami”. Nauczyła się władać bronią. Noże, pistolety, kusze nie są dla niej zagadką. Poznała tajniki przetrwania. Wiedziała też, że tylko strzał w głowę może pokonać jej martwych przyjaciół.

Brunetka przerwała swoje przemyślenia, gdy usłyszała bardzo charakterystyczne odgłosy nadchodzącego lub nadchodzących istot. Zabrała swój mały dobytek i ruszyła w przeciwnym kierunku od tego, z którego pochodził dźwięk. Maszerowała jednak spokojnie po chodniku prowadzącym od posesji do drogi. Wolała nie marnować energii na bieg, kiedy nie ma na niego potrzeby. Musiała teraz myśleć o znalezieniu jakiegoś nowego schronienia i jedzenia. Dziewczyna musiała ciągle wędrować. Przez te parę miesięcy na swojej drodze nie spotkała żadnej żywej osoby.

Po kilkugodzinnym spacerze Charlie dotarła do małego miasteczka. Po drodze natknęła się tylko na kilku szwędaczy i nie miała większego problemu z ich pokonaniem. Znalazła jakiś domek na uboczu i postanowiła zostać w nim, dopóki nie zdobędzie zapasów. Po cichu podeszła do drzwi i zastukała w nie. Odczekała kilka minut i gdy nie usłyszała żadnych dźwięków ze środka, weszła do budynku. Mieszkanie było małe, ale przytulne. Jednopiętrowa posiadłość utrzymana była w ciepłych kolorach. Dziewczyna przy obchodach sprawdziła czy poprzedni właściciele nie zostawili tutaj jakiegoś jedzenia, ale niestety nie znalazła nic przydatnego.

Charlotte położyła się na dwuosobowym łóżku i zaczęła myśleć o całym tym bałaganie. Zastanawiała się także czy na świecie są jakieś jednostki, które pomagają osobą takim jak ona. Watson wiedziała, że nie pociągnie tak długo. Bez grupy na pewno nie. Gdyby miała jakiś zespół to jego członkowie na pewno pomogliby jej w różnych sytuacjach, wspieraliby ją. Już nie raz załamywała się z powodu samotności, ale musiała przyzwyczaić się, że tylko dzięki ciężkiej pracy uda jej się przetrwać. Gdybanie u niej było na porządku dziennym. Wyobrażanie sobie, że świat wcale się nie zmienił, że naukowcom udało zwalczyć się wirusa, dawało dziewczynie nadzieje na lepsze jutro. Kto wie może za kilka lat wszystko wróci do normy. Może Bóg nie przewidział, że jego decyzja wniesie w świat takie zmiany. No właśnie, Bóg. Niektórym wydawać się może, że Lottie zwariowała, bo w takich czasach wierzy w Boga, ale dla niej jest On jedyną z niewielu nadziei na lepsze jutro. Od zawsze ma przy sobie swój medalik z małą zawieszką przedstawiającą krzyż. Pochodziła z rodziny wierzącej, ale nie jeden raz miała momenty zwątpienia.

Jednym z takich momentów była strata rodziny. Dokładnie pamięta, jak kilka tygodni po rozpoczęciu drugiej fazy apokalipsy, jej mama i starszy brat kazali jej się ukryć w skrytce, ponieważ dość duża grupa zombiaków, zaalarmowana hałasem, zaatakowała ich dom. Obiecali jej, że wrócą. Ale nie wrócili. Ani następnego dnia, ani tydzień później. Została w mieszkaniu dopóki nie zabrakło jej jedzenia. Ciągle towarzyszyły jej myśli, że może udało im się uciec i gdzieś się schowali, ale gdy zobaczyła ich porozrywane ciała kilka domów dalej wiedziała, że to był ich koniec. W tamtym momencie obiecała sobie, że będzie walczyć i nie podda się, a wszystko co będzie robić, zrobi dla nich. Bardzo chciałaby by jej rodzina była z niej dumna.

Char nie zdawała sobie sprawy kiedy zaczęła płakać. Najszybciej jak mogła podniosła się do pionu i starła słone łzy znajdujące się na jej policzkach. Powoli podeszła do lustra znajdującego się w sypialni i przyjrzała się sobie. Dość długie, jasno brązowe włosy w tym momencie były poplątane i sterczały we wszystkie strony świata. Jej brązowe oczy dawno straciły swój blask, ale nadal można było ujrzeć w nich wole walki. Miała na sobie stare, przetarte jeansy z dziurami, które były na nią trochę za duże więc podtrzymywał je pasek. Czarna bluzka z rękawem ¾ na pewno nie należała do najczystszych. Na nogach miała stare żołnierskie buty, które znalazła w jednym z domów kilka miesięcy temu, i o dziwo nadal są w dobrym stanie. Mówiąc krótko, w lustrze można było zobaczyć zmęczoną dziewczynę, która naprawdę pragnęła żyć.

Po chwili Charlotte znów leżała na łóżku. Zamknęła oczy i zasnęła, śniąc o swojej rodzinie. Codziennie zmagała się ze wspomnieniami i choć czasami były męczące, to nigdy nie pozwoliłaby by ktoś jej je odebrał.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Canulas 22.08.2017
    - ciężkie powietrze, które uderzyło w jej skórę jak sztylety. Wszystko co mogły zarejestrować jej oczy to ciemność. - dwa razy jej zbytnio dookreśla.

    - To właśnie z niej, do dziewczyny zaczęły docierać przerażające dźwięki, które wzbudziły w niej lekki strach - niej, niej (jak wyżej)

    -Zabrała swój plecak - można dookreśla ćwiczenia, ale czy trzeba?

    -Po dawnej magii Anglii nie pozostało nic - jakoś magii-Anglii mi zgrzyta.

    -Po tych kilku miesiącach na świecie pozostało tylko kilkudziesięciu, a może paruset ludzi. - grubo zaraza wybiła, ale ok.

    -TO zabrało miliardy ludzkich, bezbronnych istnień i nikt nie dał rady(lub nie był w stanie) ich uratować. - zjadło spację przed nawiasem.

    -Wolała nie marnować energii na bieg, kiedy nie ma na niego potrzeby. - zamiast "na niego" lepiej "takiej".

    - Zastanawiała się także czy na świecie są jakieś jednostki, które pomagają osobą takim jak ona. - osobom.

    -Już nie raz załamywała się z powodu samotności, ale musiała przyzwyczaić się, że tylko dzięki ciężkiej pracy uda jej się przetrwać. - tu się może przypierdzielam na wyrost, ale trzy razy się?

    -Od zawsze ma przy sobie swój medalik z małą zawieszką przedstawiającą krzyż. Pochodziła z rodziny wierzącej, ale nie jeden raz miała momenty zwątpienia. - tu mi coś nie leży z czasami. Narracja się nagle zmienia na teraźniejszą. Na sekundę, ale widać.


    -Została w mieszkaniu dopóki nie zabrakło jej jedzenia. Ciągle towarzyszyły jej myśli, że może udało im się uciec i gdzieś się schował - wywalił bym jedno jej. Najlepiej pierwsze.

    -Najszybciej jak mogła podniosła się do pionu i starła słone łzy znajdujące się na jej policzkach. - I znowu jej. Wiadomo, że jej policzki.

    -Czarna bluzka z rękawem ¾ - tu zapis słowny.


    -Na nogach miała stare żołnierskie buty, które znalazła w jednym z domów kilka miesięcy temu, i o dziwo nadal są w dobrym stanie - i które, o dziwo, nadal były w dobrym stanie. Znów zmieszane czasy.

    Po tym wszystkim, można odnieść wrażenie, że tekst mi nie przypadł do gustu. A tu psikus.
    Fajnie, że nie robisz nic na hurra, że chcesz położyć podwaliny, zbudować klimat. Klimat zombie wyekspoatowany, ale dobrze poprowadzony, jeszcze się zmieści. Póki co, daje 4 i czekam na rozwój wydarzeń.
    Pozdrawiam.
  • Hughes797 22.08.2017
    Dziękuję za opinie i poprawienie błędów. Nadal jestem początkująca i dość często pomyłki się pojawiają. Mam nadzieję, że następne części Ci się spodobają :)
  • Canulas 22.08.2017
    Jeśli będziesz pisać w tym uniwersum, to na pewno, postaram się być z Twoją twórczością na bieżąco.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania