Rozdział 1. Nowi Huncwoci
- Rose, wstawaj!
- Jeszcze chwilę, mamo...- rudowłosa. dziewczyna schowała głowę pod poduszkę.
- Rose, pociąg nam ucieknie!- krzyknęła zdenerwowana Hermiona Granger-Wesley.
- Co?! To już dzisiaj?!- piętnastolatka wyskoczyła z łóżka jak poparzona. Szybko jak błyskawica przecięła pokój dobiegając do białej szafy pod kolor reszty mebli. Wyrzuciła z niej zieloną spódniczkę i białą koszulkę z krótkim rękawem. Wciągnęła na siebie jak najszybciej ubrania i pognała do łazienki. Tam rozczesała swoje piękne, płomiennorude włosy i zaplotła je w luźny warkocz, potem umyła zęby i twarz. Naniosła na twarz delikatny makijaż. Zadowolona z efektów spojrzała w lustro skąd spoglądała na nią piękna dziewczyna o niebieskich oczch w kształcie migdałów z delikatną trójkątną twarzą i zarumienionymi policzkami.Pobiegła jeszcze do swojego pokoju by zabrać kufer oraz klatkę ze swoim szarym kotem o imieniu Psikus. Zeszła po schodach do przedpokoju, uwarzając na swój bagaż.
- Mamo, już jestem gotowa.- powiedziała patrząc na rodzicielkę. Pani Granger-Wesley odpowiedziała:
- Dobrze kochanie, tu masz tosty z serem. Zjedz i jedziemy.
Rose jak najprędzej skonsumowała swoje śniadanie po czym spojrzała wyczekująco na matkę i rzekła:
- Skończyłam. Możemy już iść?
- Tak, tylko zawołaj tatę i Hugo. Siedzą na górze o o czymś rozprawiają.
- Dobrze. - rzuciła dziewczyna i już jej nie było.
Weszła do pokoju brata skąd dochodziła rozmowa oznajmiając:
- Za chwilę wyjeżdżamy! Dalej, trzeba się pośpieszyć!
- Już, spokojnie Rose. Idziemy przecież. - rzekł pan Ronald Wesley.
Zeszli na dół i całą rodziną chwycili się z ręce. Już za moment można było usłyszeć trzask i zostali przeteleportowani na stacje King's Cross. W pośpiechu przeszli przez ścianę na peron 9 i 3/4.
- Bądzcie grzeczni i rzadnych żartów.
Rodzeństwo odparło chórem:
- Tak, mamo!
A potem Hugo dodał z łobuzerskim uśmiechem:
- My zawsze jesteśmy grzeczni.
PanW czsie gdy Hermiona dawała jeszcze sto innych rad dzieciom pan Wesley poczochrał mu tylko włosy i poklepał go po plecach. Następnie przytulił Rose oraz pocałował ją w policzek.
- I uważajcie na Irytka, i...
- Wiemy, mamo - przerwała jej Rose - poradzimy sobie.
Przytuliła matkę i razem z Hugonem poszli zająć przedział. Na korytarzu w pociągu zauważyli James'a, Albusa i Lily Potter'ów.
- O cześć, wiewióreczko!
- James, Albus, ale się za wami stęskniłam! Za tobą też Lily!- zawołała Rose i rzuciła się na kuzynostwo.
- Marchewko, bo nas pozabijasz! My też się stęskniliśmy, ale widzieliśmy się przecież jeszcze tydzień temu! - odpowiedział rozbawiony Albus.
- Oh, ja o was wspomniałam żeby nie było wam przykro! To za Lily się stęskniłam. - wytłumaczyła nie zmieszana Rose.
- Skoro już mowa o tęsknieniu... - rozległ się głos zza pleców piętnastolatki.
- Alex! - tym razem Rose przytuliła z całej siły wysoką, czarnowłosą dziewczynę.
- Hej, Rose! Widzieliście gdzieś może Mery? Wciąż jej szukam. - zapytała Alex.
- A nas nie szukałaś? - uśmiechnął się niewinnie James.
- Ależ was nie trzeba szukać! Wystarczy zobaczyć rudą czuprynę albo usłyszeć wrzask lub wypatrzeć tłum rozchichotanych fanek... - wyliczała Alex. Wszyscy wybuchneli śmiechem. Przecież wszyscy wiedzieli, że James to największy casanova w Hogwarcie. Gdy wszyscy się uspokoili usłyszeli chrząknięcie. Cała paczka odwróciła się i zobaczyła drobną blondynkę z włosami do pasa patrzącą na nich hardo.
- Co nikt się ze mną nie przywita?
Już po chwili leżała pod: Rose, Alex, James'em, oraz Albusem. Brakowało tylko Lily i Hugo, którzy poszli wcześniej do swoich znajomych.
- I co Mery? Wystarczy ci to za odpowieź? - zapytał roześmiany Albus leżący na samej górze.
- Yyyy... Tak...- wydyszała w odpowiedzi blondynka.
- Ał, złaź ze mnie Alex!- krzyknęła cała czerwona Rose.
- Nie mogę przez tych ciołków!- warknęła ze złością czarnowłosa.
- O nie, tylko nie ciołków! Za karę sobie jeszcze trochę poleżysz.- wyszczerzył się do niej James.
- JAMES!!! ZŁAŹ ZE MNIE W TEJ CHWILI!!! - wrzasnęła wściekła jak osa Alex.
- Dobrze, dobrze, złotko.
James i Albus zeszli z dziewczyn. Alex chciała się rzucić na rozbawionego casanovę Hogwartu, ale reszta jej to skutecznie uniemożliwiła.
- To idziemy szukać przedziału? - zapytała jakby nigdy nic Mery.
- Tak, chodźmy.- odrzekł rozsądny Albus.
Podróż do Hogwartu minęła im spokojnie na różnych grach i zajadaniu słodyczy. Cała paczka rozeszła się potem po uczcie do swoich domów: Albus i Mery do Slytherinu, a James, Alex i Rose do Gryffindoru. Wszyscy oni zasnęli gdy tylko przyłożyli głowę do poduszki.
Komentarze (1)
Trochę błędów językowych, ale mnie to nie szkodzi.
Na zachętę daję 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania