Rozdział 2 Bitwa o Mur z książki " Dwanaście Miast"

Rozdział 2 Bitwa o Mur

Rok 1984 po przybyciu warenów, Ósme Miasto

Starszy kapitan Zak Wales zaraz gdy usłyszał dzwony wiedział co się szykuje podbiegł do stojaków z bronią i wziął swój oficerski pałasz który był jego główną bronią kapitan posługiwał się również pistoletem skałkowym była to jego prywatna broni kupiona kiedyś za młodych lat za którą zapłacił jakieś sto pięćdziesiąt szylingów czyli był to sprzęt średniej jakości nie masówka ale nadal dość powszechny.

Po przypięci pałasza do pasa Wales zawołał :

- Niech sierżanci zagonią płotowców na stanowiska przecież nie chcemy by te plugastwa przyłapały nas z opuszczonymi spodniami !

- Tak jest ser !

Odpowiedział jeden z sierżantów . Zak podszedł do krawędzi muru i wizją lunetę od kapitana Listana Anstersa dowódcy artylerii.

- No to dzisiaj mamy atak średniej wielkości około trzydziestu tysięcy.

- Tak ser. W dodatku jak zwykle idą zwartą grupą.

- Idioci znów zabijemy połowę z nich zanim zaczną spinać się na mur a salwy płotowcó uszczuplą jeszcze ich siły. Na mur wejdzie może z piąci tysięcy. Ile pułków jest teraz w naszym rejonie ?

- Oprócz naszego jeszcze dwudziesty, osiemnasty, dwudziesty drygi, oraz szesnasty.

Odpowiedział artylerzysta.

- A ile ma ich w bezpośrednim zasięgu dział.

- Nasz oraz dwudziestka i osiemnastka.

- No to może nam pójść dość szybko.

- Też tak sądzę ser.

Kapitan oddał lunetę starszemu wiekiem ale młodszemu stopniem oficerowi. Ten tylko na chwile przyłożył lunetę do oka i zaraz podniósł otwartą dłoni do góry był to uniwersalny gest używany w całej armii dwunastu miast oznaczającym że żołnierze mają się przygotować do oddania strzału. Ten gest powtórzyli wszyscy dowódcy baterii. Nie minęło więcej niż dziesięć sekund gdy kapitan zacisnął dłoni i dosłownie dwie sekundy później trzydziesto ośmio funtowe armaty trzech pułków wystrzeliły. Ich ciężkie pociski przez kilka sekund leciały w stronę zgromadzenia tych plugastw. Uderzenie pierwszej salwy wyrządziło wielkie szkody w szeregach warenów każdy pocisk zabijał co najmie ośmiu. Artylerzyści rozpoczęli ładownie armat. Zanim Warenowie zdążyli się zbliżyć do miasta na tyle by płotowcy mogli oddać pierwszą salwę, armaty wystrzeliły dziewięć razy. Sprawność puszkarzy w ósmy mieście była wprost legendarna. Nagle dowódcy batalionów płotowców zakrzykneli :

- Pierwszy szereg! Cel!

Pierwszy szereg płotu zdjął broni z ramienia i wycelował.

- Pal!

Setki muszkietów wystrzeliło. Pierwsza salwa spowodowała spustoszenie wśród tej bezmyślnej gromady trafiała jedna kula na trzy. Oprócz muszkietów wystrzeliły również armaty lecz tym razem kartaczami. Pierwszy szereg płotów bardzo sprawnie zmienił się miejscami z drugim i znowu ten sam cności okrzyk „Pierwszy szereg! Cel! Pal!” i tak w kółko siedem razy ponieważ tyle było linii płotu. A po siedmiu salwach znów zaczynami od początku Zanim Warenowie zdążyli zacząć wspinać się na mur za pomącą swych niezwykle ostrych pazurów przypominającymi budową czekan płotowcy zdążyli oddać dziewięć salw zabijając tysiące warenów. Artyleria również nie była gorsza wystrzeliła trzy razy z pomocą kartaczy. Gdy tylko Warenowie rozpoczęli swoją wspinaczkę rozbrzmiał rozkaz:

- Bagnet na broń !

Żołnierze założyli swoje bagnety stulejowe na lufy a oficerowie oraz artylerzyści wyciągnęli pałasze.W wszyscy nerwowo oczekiwali przybycia odwiecznego wroga.

***

Saren gdy tylko płotowcy oddali pierwszą salwę wziął na cele jednego z tak zwanych warenów przywódców mieli białe futro oraz czerwone oczy jak wykazał liczne walki zlikwidowanie większości tych osobników doprowadzało do rozsypki warenów porostu zaczynali uciekać. Właśnie do zwalczania przywódców stworzono posadę snajpera miał likwidować tą tajemniczą grupę. Gdy tylko krzyż celownika znalazł się na głowie monstra Saren wystrzelił. Pocisk wystrzelony z lufy wpadł w rotację nadaną przez gwint broni po niespełna kilku setnych sekundy pocisk trafił w głowę warena zmieniając ją w krwawą miazgę.

- Jeden ! W dodatku w samą głowę.

Irenia również wystrzeliła. Jej kula również trafiła warena przywódcę lecz nie w głowę tylko w szyję śmierci na miejscu.

- Remis bracie.

- A więc zawody.

- Tak dokładnie.

- Nie masz ze mną najmniejszych szans.

Powiedział z uśmiechem Saren.

-Może? Ale spróbować zawsze można.

- Jak tam chcesz.

Do czasu rozpoczęcia wspinaczki warenów na mury szli łeb w łeb każdy z nich miał po cztery trafienia. Lecz sprawa się skomplikowała po wejściu warenów na mur, Irenia bała się trafić któregoś z własnych żołnierzy więc praktycznie przestała strzelać i nie oddała żadnego strzału przez dwie minuty przez co Saren znacznie ją wyprzedził.

***

Zak z niecierpliwością czekał aż na murze pojawią się warenowje. Nie był to jego pierwszy atak przeżył już wiele a dokładnie siedem, może to nie była tak imponująca liczba jak czterdzieści piąć ataków starszego lejtnanta Igora Morga lecz biorąc pod uwagę że miał dopiero trzydzieści cztery lata to dość dobry wynik. Stał w pierwszym szeregu razem z płotowcami nie bał się tu stać w nie zaliczał się do tchórzy no i zawsze lubił własnoręcznie mordować to plugastwo. Gdy to ohydztwo było już prawie na murze z gardeł płotowców wydobył się okrzyk który przeraził by każdego ludzkiego wroga lecz nie warenów. Żołnierze ustawili swoje muszkiety jak piki i ruszyli na warenów. Zderzyli się z pierwszą falą zabijając pierwszego rzutu lecz warenów przybywało coraz więcej. Kapitan Zak wbił pałasz w pierś jednego z wrogów następnego ciął w szyję. Miał chwile spokoju więc wyciągną pistolet i wystrzelił zbijając kolejnego. Zak odwrócił się i zobaczył przed sobą bjałeego warena . Nigdy nie staną na przeciwko warena przywódcy ale zauważył że jest większy. W ostatniej chwili uchylił się przed jego ciosem. Ciął plugastwo w nadgarstek lecz tym tylko rozwścieczył bestie ta z całą siłom rzuciła się na oficera przewracając go. Zak rozpaczliwie próbował powstrzymać stwora przed odgryzieniem mu głowy lecz siła bestii przytłaczała żołnierza już powoli żegnał się życiem wtedy zauważył że kula przeszyła głowę białego demona. Ciało warena bezwładnie upadło na kapitana ten szybko je z siebie zrzuciły spojrzał na wieżę gdzie rezydowali snajperzy jedna z postaci wzniosła kciuk ku górze był pewien że to ten chłopak właśnie uratował mu życie. Odpowiedział tym samym i ruszył do walki dalej następnych dwóch warenów położył celnym cięciem w szyję. Następnego powalił pchnięciem w brzuch. Żołnierzą broniącym muru ogółem szło dobrze spychali przeciwnika w stronę przepaści a z dołu przybywał ich coraz mniej jeszcze jakieś dziesięć minuty i bitwa się zakonniczy. Warenowie wpadną w panikę i uciekną a raczej popełnią zbiorowe samobójstwo.

***

- To już piętnasty!

Krzyknął Saren.

- Irenia ile ty załatwiłaś ?

- Jedenaście.

- O ktoś tu będzie stawiał alkohole przez całą dzisiejszą noc. Chyba cię stać?

Spytał uśmiechnięty od ucha do ucha Saren.

- Tak w przeciwieństwie do ciebie nie rozpieprzyłam swojego rządu w zeszłym tygodniu.

- Co masz do tego ?

Zapytał oburzony Saren , przy okazji oddając strzał który powalił kolejnego biało futrego.

- Uchlaliście się tam tak w trójkę że musiałam całą waszą zgraje za nogi wyciągać.

- Szesnasty. A tak poza tym ja Alexs i Brek wcale się aż tak nie upiliśmy .

- Nie w wcale porostu tam zgonna zaliczyliście i ja w dodatku musiała za was wpiepszyć takimi dwóm kadetom z sto dwunastej z którymi zadarliście.

- Te dwa dupki próbowały nas okraść!

- Może nie wiem tego… Patrz Saren Warenowie zaczeli spjepszać wręcz skaczą z muru!

Powiedziała uradowana Irenia.

- Zwycięstwo kurwa! Zwycięstwo! Alexs, Bren żyjecie! Zwycięstwo !

Zaraz pod wieżyczkę podbiegło dwóch płotowców całych we krwi musiała ona należeć do warenów ponieważ gdyby była to ich własna krew to już by nie żyli.

- Cześć Saren ale im dupę złoiliśmy!

- Panowie po prostu koncertowo ! Dzisiaj stawia Irenia!

- Tak impreza to świetna idea przecież trzeba wypici za tych co już nie mogą.

Brek i Alexs wypowiedzieli to co wszystkim cisło się na usta „ Za tych co już nie mogą” z daleka było widać że straty w ludziach nie są małe wśród ciał warenów które zostaną spalone leżały ciała żołnierzy korpusu, których zwłoki zostaną złożone na cmentarzu wojskowym gdzie chowa się żołnierzy którzy zgineli w boju dzisiaj wiele matek, żon, dzieci, sióstr, ojców i braci uronią łzy nad bohaterami którzy odeszli.

***

Zak wpatrywał się w dal i rozmyślał straty jakie dzisiaj ponieśli nie były małe w całej bitwie zginęło około pięciuset żołnierzy w tym ponad trzystu z 19 pułku. Najwięcej strat było wśród kadetów z przyprowadzonej dziś sto ósmej drużyny kadetów przeżyła tylko połowa z stu pięćdziesięciu młodzieńców przeżyło siedemdziesięciu pięciu. Było to smutne ale cóż taka jest wojna . Generał Taller dowódca 2 Brygady obiecał że w najbliższym czasie straty zostaną uzupełnione kolejnymi drużynami kadetów.

Zak westchną. Jeszcze więcej młodych ludzi odda tu swoje życie, jakby on chciał żeby ta wojna wreszcie się skończyła. Niespodziewanie podszedł do niego obserwator :

- Ser od strony bramy numer cztery zbliżają się jeźcy.

Zak zdziwił się jeźcy od czwartej bramy dlaczego transportowcy wybrali okrężną drogę czyżby fort króla Mada został zaatakowany. Zdarzało się to ale żeby jedocześnie z miastem. Kapitan począsną głową. Pójdzie przywitać się z transportowcami następnie odwiedzi bar oficerski i napije się czegoś mocnego. A jutro żałobne uroczystości półkowe pogrzeby jutrzejszy dzień będzie jeszcze gorszy od dzisiejszego.

- Już idę. Czekajcie chwile.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Stern 22.05.2017
    Dużo literówek, nie pisze się "ser" tylko "sir". Trochę za szybko pędzisz z akcją, mało opisów (walki w szczególność), ale nie jest jakoś fatalnie. Ogólny zarys fabuły mi się podoba - jest ciekawy. Powodzenia, czekam na kolejny rozdział.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania