Rozdział 2 - Toujours Pur (Harry Potter Fanfiction)

Melody Black obudziła się, jak zwykle, przez krzątaninę domowych skrzatów w jej pokoju. Było jeszcze wcześnie, ale jak na arystokratkę przystało, musiała wykorzystać cały dzień, odnosząc się z należytym szacunkiem do czystości swojej krwi. Nie miało większego sensu wylegiwanie się. Niedługo wpadłaby tu Elizabeth, aby wyrwać ją ze słodkich objęć snu. O ile Mel dobrze pamiętała, tego dnia miało odbyć się kolejne przyjęcie. Kolejne narcyzy ze starych, magicznych rodzin zjawią się w Black Manor, żeby chełpić się i marudzić jak można dopuścić brudną krew do naszego świata. Od początku wakacji tylko to działo się w jej domu. Melody starała się trzymać swoje emocje dla siebie. Uśmiechała się, była miła, nawet gdy temat schodził na Harry’ego i jego wyczyn. Czystokrwiści nie szczędzili sobie oszczerstw, a ich dzieci opowiadań o całym zdarzeniu. Potter był tematem numer jeden. Blondynka zaciskała wtedy pięści z całej siły. Irytowało ją, że nie mogła powiedzieć słowa, chyba że chciała mocno oberwać.

Kolejne spotkanie zapowiadało się tak samo. Sztuczna uprzejmość, wyćwiczone odpowiedzi na pytania, perfekcyjne maniery, nieskazitelny wygląd. Gryfonka zrzuciła z siebie puchową pierzynę, aby zaraz potem wstać i porządnie się przeciągnąć.

- Dzień dobry, panienko! – zaskrzeczał Druh. Dziewczyna uśmiechnęła się i skinęła głową.

- Dzień dobry. Wiesz może, o której przychodzą goście i kto będzie? – spytała, słuchając nadchodzącej odpowiedzi jednym uchem, kiedy resztę uwagi zwróciła na szukanie sukienki – nie miała zbyt dużego wyboru, bo przecież wypadało ubrać coś ładnego, a nie stare przetarte spodnie i zwykłą koszulę.

- Państwo Malfoy, Zabini, Parkinson oraz Nott przybędą w przeciągu godziny.

- Będą tylko oni? – spytała lekko zdziwiona.

- Tak, panienko. Druh słyszał, że to ma być spotkanie towarzyskie. – Skrzat skłonił się nisko. – A teraz panienka wybaczy, ale muszę przygotować obiad. – I zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć jego już nie było. Westchnęła i sięgnęła po czarną sukienkę. Dziewczyna musiała przyznać sama przed sobą przyznać, że była ona piękna. Wykonana z delikatnego, miękkiego materiału, od pasa w dół rozkloszowana. Spódnica opleciona została koronkowym tiulem. Rękawy, również z koronki, sięgały łokcia. Na plecach znajdowało się wycięcie w kształcie trójkąta. Beth, mimo że miała straszną osobowość to posiadała ogromne wyczucie stylu.

Po jakimś czasie – w którym Melody zdążyła wziąć prysznic, zrobić szybki makijaż i uczesać włosy – przyszli, wspomniani wcześniej goście. Rozmawiali się tak głośno, że ich głosy docierały do pokoju blondynki. Oczywiście nie obyło się bez wzywania jej do przywitania się. Nie zwlekając ruszyła korytarzem prosto do salonu, bo podejrzewała, że to właśnie tam są wszyscy. Tym razem się nie myliła. Mężczyźni rozlewali właśnie alkohol, a kobiety urządzały pogawędkę. Uśmiechały się do siebie życzliwie, a może tak się tylko wydawało. Mel nigdzie nie widziała swoich rówieśników, ale nie bardzo obchodziło ją to gdzie są.

- Dzień dobry – powiedziała Black na tyle głośno, aby wszyscy ją usłyszeli. Każdy obrócił głowę w jej stronę. Dostała kilka skinięć, a pani Malfoy nawet się uśmiechnęła.

- Jak ci mijają wakacje, moja droga? – Pan Parkinson spytał swoim wyniosłym tonem.

- W przeciągu dwóch dni nic się nie zmieniło, proszę pana – odpowiedziała lekko kąśliwie.

- Melanie! – wysyczała, Beth.

- Przecież nie powiedziałam nic złego, Elizabeth.

- Ciociu… - poprawiła starsza czarownica. Nigdy nie lubiła, gdy młodsza nazywała ją po imieniu przy towarzystwie – w jej mniemaniu była to oznaka braku szacunku, a na to arystokrata nie może sobie pozwolić.

- Obejdzie się bez tego. – Black zbyła ją i obróciła się z zamiarem wyjścia. Poczuła jednak ucisk na swoim ramieniu. Alexander Clive, jej wuj od siedmiu boleści, postanowił grzecznie upomnieć ją przy reszcie arystokratów.

- Słuchaj mnie, gówniaro. Tolerowałem takie odzywki na ostatnich spotkaniach, ale jeśli nie chcesz spędzić kolejnego tygodnia na kromce chleba i wodzie to zachowuj się jak należy – Clive wyszeptał mi do ucha. Był wściekły i to bardzo. – Zrozumiałaś?

- Oczywiście, wuju. – Uśmiechnął się w ten swój obleśny sposób i popchnął mnie w kierunku drzwi.

- W ogrodzie siedzą twoi znajomi. Dołącz do nich, proszę – powiedział już głośniej. Jego wypowiedź brzmiała jak rozkaz, a nie prośba. Dziewczyna natychmiast udała się w wyznaczonym kierunku, nie próbując rozpoczynać kłótni. Mężczyzna nie rzucał słów na wiatr i wiedziała, że rzeczywiście może skończyć marnie. Nie miała ochoty patrzeć na głupie twarze młodych arystokratów, jednak myśl o groźbie przekonała ją do udania się do nich.

Jeszcze przed otworzeniem drzwi słyszała ten nieznośny śmiech Pansy. Był to tak irytujący dźwięk dla uszu Melody, że przez chwilę planowała zawrócić i dostać karę od Alexa. Te kilka minut z Parkinson byłyby dla niej katorgą

Nacisnęła na klamkę i w końcu weszła. Draco, Blaise i Teodor siedzieli razem na ogrodowych meblach i żywo o czymś rozmawiali. Parkinson siedziała na kolanach Malfoy’a, który zajmował jeden z foteli, a pozostała dwójka rozsiadła się na kanapie. Pierwszym, który zobaczył Mel był Zabini. Chłopak uważany za wesołka. Ponoć przy nim nigdy nie było nudno. Każdy Ślizgon go lubił. Nastolatek uśmiechnął się do dziewczyny i szepnął coś do swoich przyjaciół. Kiedyś również mogłaby do nich należeć. Stety lub niestety postanowiła wybrać wartości ważniejsze niż czystość krwi.

Kolejny raz tego dnia wszystkie głowy obróciły się w jej stronę.

- Patrzcie kogo tu mamy. Jak tam Potter, blondyneczko? – Pansy nie żałowała sobie złośliwości w głosie. Obie nastolatki nienawidziły się z całej siły. Niechęć dało się odczuć już z daleka. Właściwie to pojawiła się ona znikąd. Będąc dzieciakami dogadywały się świetnie. Tylko, że wtedy wszystko było łatwiejsze. Gdy Mel przydzielono do Gryffindoru, a Pansy do Slytherinu, świat dla nich nabrał innego sensu.

- Cały i zdrowy. Miło, że się martwisz. Na pewno to doceni. – Black przeszła obok nich i usiadła na fotelu najbliżej Teodora. Wyjątkowo spokojny chłopak, ale gdy chciał to potrafił pokazać pazury. Slytherin pasował do niego idealnie. Krew nie do zarzucenia od pokoleń. Maniery na wysokim szczeblu. We wszystkim przypominał go Malfoy. Ten drugi był na dodatek irytujący. Wszyscy czystokrwiści byli podobni. Tylko od ich własnej osobowości zależało jaką drogą pójdą. Mogli zostać źli albo zmagać się z wyplenieniem z siebie tej złości. Życie w takich rodzinach zdecydowanie nie bywało łatwe.

- Jesteś taka pewna? Ministerstwo chyba myśli inaczej. – Pansy zakręciła na swój palec jeden z długich kosmyków. Patrzyła na rówieśniczkę niewinnym wzrokiem.

- Co masz na myśli? Nie graj ze mną w te durne gierki.

- Nie czytałaś najnowszego Proroka? Potter wynalazł dementorów na swoim podwórku i użył zaklęcia Patronusa. Mam nadzieję, że go wywalą ze szkoły. – Po tych słowach zaśmiała się, jakby powiedziała jakiś naprawdę śmieszny żart.

- Masz może tą gazetę? Chętnie przeczytam.

- Stolik przed tobą, kochanie. – Mel prychnęła na jej odpowiedź. Parkinson nazywała ją jak jedną ze swoich głupich koleżanek. Brakuje tylko jeszcze słodkiego przezwiska.

Blondynka podniosła czarodziejską gazetę i spojrzała na nią. Rzeczywiście, na głównej stronie znajdowało się duże zdjęcie Harry’ego. Rita Skeeter dokładnie opisała jak to chłopak użył magii poza szkołą, na dodatek w obecności mugolki. Stanął przed Wizengamotem, ale decyzja w jego sprawie nie została podana publicznie. Melody czuła jak każdy włos na jej ciele staje dęba. Nie miała kontaktu z przyjacielem i nie zdawała sobie sprawy z tego, co się z nim dzieje. A znając Pottera coś dziwnego działo się na pewno.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Alesta 01.07.2017
    kiedy kolejna częsc? Uwielbiam to czytac
  • Hughes797 08.07.2017
    Postaram się dodawać raz lub dwa razy w miesiącu. Możliwe, że w przyszłym tygodniu opublikuję kolejny rozdział. Cieszę się, że komuś się to podoba :)
  • Celtic1705 10.07.2017
    Świetnie się czyta, pochłonęłam wszystkie trzy rozdziały. Pięć. *****
  • Vivaxia 26.07.2017
    Skoro mowa o czystej krwi, przyszła mi do głowy pewna myśl, mianowicie: nie podoba mi się to, że Slytherin jest przedstawiany w ciemnych barwach. W porządku, mamy Snape'a i Slughorna, ale jednak multum ludzi będzie się kłóciło, że Severus wcale nie taki dobry, a na Horacego prawie nikt nie zwraca uwagi.
    Ja bym od razu kogoś nie znienawidziła tylko dlatego, że trafił do innego domu, ale musiałybyśmy/musielibyśmy znaleźć sobie tajne miejsce spotkań, jeśli ktoś by nad nami wisiał, chociaż wątpię, by inni z mojego domu coś mi zrobili - zakładając, że żyłabym w czasach Pottera.
    Też liczę, że wywalą Harry'ego ze szkoły, lecz jedynie ze względu na akcję, bo w prawdziwym życiu nie życzyłabym tego nikomu.
    A teraz, do pomyłek (tych najbardziej widocznych):
    ,,Dziewczyna musiała przyznać sama przed sobą przyznać, że była ona piękna.” Powtórzenie.
    ,,Po jakimś czasie – w którym Melody zdążyła wziąć prysznic, zrobić szybki makijaż i uczesać włosy – przyszli, wspomniani wcześniej goście. Rozmawiali się tak głośno, że ich głosy docierały do pokoju blondynki.” Po co przecinek po ,,przyszli”? Niepotrzebnie zżera przestrzeń międzyświatową. ,,Rozmawiali”.
    ,,Masz może tą gazetę?” Tę gazetę.
    Oj, ale ja się rozpisuję, ale skoro znalazłam czas, czemu nie? No i Twoje rozdziały są tak krótkie, że aż zachęcają człowieka do poprawiania błędów.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania