Rozdział 3 - Toujours Pur (Harry Potter Fanfiction)

- Jaki jest twój problem, Parkinson? – Dwie nastolatki mierzyły się wzrokiem, jakby od tego miało zależeć ich życie. Atmosfera wokół nich gęstniała z każdą minutą. – Uważasz się za nie wiadomo kogo, a tak naprawdę jesteś zerem. Ty i twoja pieprzona rodzinka…

 

- Powiedz to jeszcze raz, zdrajco krwi, a przestanę być miła - zaskrzeczała Pansy.

 

- Zdrajca krwi? Nie rób mi zaszczytu. Przynajmniej nie popieram chorych idei Voldemorta. – Brunetka otworzyła szerzej oczy

 

- Nie.. nie waż się wymawiać jego imienia. Nie masz prawa. – Głos Parkinson drżał, a jej ciało trzęsło się jak galareta.

 

- Och, czyli jednak mamy słaby punkt, prawda? Voldemort jest nikim. Jego idee też. A on sam powrócił. Mój przyjaciel nie kłamie. To ty wmawiasz sobie te wszystkie głupoty. Zachowujesz się jak zwykła suka. – Po wypowiedzeniu słów przez Black, dziewczyna ruszyła w jej stronę i już podnosiła rękę, kiedy w ostatniej chwili Blaise złapał ją w talii i odciągnął. Reszta chłopaków trzymała się z boku i przyglądała się całej sytuacji z lekko otwartymi ustami.

 

- Puszczaj mnie, idioto. Ten nic nie warty śmieć powinien klęczeć przed nami. Nie ma ani grama szacunku dla lepszych. Tak samo głupi Potter, rudy, śmierdzący zdrajca i ta mała, ohydna szlama – I w tym momencie w ciele Melody się zagotowało. Każdy mógł obrażać ją, wyzywać od najgorszych, traktować jak ścierwo, ale od jej przyjaciół lepiej było się odczepić. Całe szczęście dla panny Black, żadna osoba nie stała na jej drodze. Wykonała kilka kroków i zamachnęła się z całej siły. Tak delikatnie wyglądająca dłoń z plaskiem uderzyła w zaróżowioną ze złości twarz Pansy. Jej lewy policzek przesiąknął czerwienią, a głowa odwróciła się o 90 stopni. Gdzieś za plecami Melody ktoś głośno wciągnął powietrze. Ta ani myślała się odwracać. Była tak wściekła, a jedno uderzenie usunęło z niej tylko małą ilość agresji.

 

Kolejny raz dzisiejszego dnia została złapana za ramię. Tym razem jednak ucisk zacieśniał się z taką siłą, że blondynka zaskomlała z bólu. Gwałtownie została odwrócona i stanęła twarzą w twarz z Aleksandrem. Jeśli buzia Pansy z lekka się zaczerwieniła, to Alexa przybrała kolor co najmniej pomidora. Mel wiedziała, że jej miarka się przebrała. Była gotowa przyjąć karę. Nawet jeśli całkiem nie słusznie nadaną.

 

Clive pociągnął Melody za sobą. Nie zwracał uwagi na to, że stawia ona opór i ciągle się o coś potyka. Przechodzili obok reszty starszych gości. Matka i ojciec Pansy mieli wściekły wyraz twarzy. Narcyza Malfoy była raczej zaskoczona, Lucjusz uśmiechał się ironicznie do pozostałej dwójki mężczyzn. Ci odpowiadali mu tym samym. Panie Nott i Zabini szeptały coś do siebie po cichu, spoglądając na blondynkę z ukosa. Jedynie Elizabeth stała z zaciętą miną. Przez chwilę w jej postawie było coś, co przypominało zmartwienie, ale szybko zamieniło się w arystokratyczną obojętność.

 

Melody wiedziała, że nie ma co liczyć na litość od któregokolwiek z nich. Zachowała się przecież okropnie, a to nie przystoi wychowance tak wysoko postawionej osoby. Dziewczyna jednak nie żałowała. Broniła honoru swoich najlepszych przyjaciół. Jedynej prawdziwej rodzinie, którą miała, nie licząc Syriusza Blacka – ojca Melody. Każde ostre słowo skierowane do nich raniło jak noże. Co chwile słyszała jak w magicznym radiu, czy w Proroku Codziennym rozmawiano o jej tacie. Mówiono o nim jak o mordercy, a na jego miejscu powinien być Peter Pettigrew. Osoba, która zdradziła i skazała na śmierć, i więzienie własnych znajomych.

 

Mocne szarpnięcie wybudziło nastolatkę z zamyślenia. Została wepchnięta do sypialni i dość nieprzyjemnie upadła na podłogę. Jęknęła z powodu bólu w ramieniu. Uniosła się i gniewnie spojrzała na wuja.

 

- Tylko dlatego, że muszę przeprosić za ciebie naszych gości, nie znaczy, że później nie dostaniesz tego na co zasłużyłaś. – Dziewczyna cały czas siedziała cicho. Nie podniosła się z podłogi. Mężnie utrzymywała kontakt wzrokowy. – Co? Teraz nie masz nic do powiedzenia? Nagle skończyły się twoje cudowne odzywki?

 

- To nie była moja wina. – Mel tylko tyle była w stanie wydusić. Nadal czuła wściekłość i wolała nie ryzykować jeszcze bardziej.

 

- To nigdy nie jest twoja wina, zauważyłaś? – spytał z przekąsem. – Taka beznadziejna, mała osóbka jak ty zawsze próbuje się czymś usprawiedliwić. Całe zło tego świata skupia się na tobie, ale nigdy nie jesteś winna. Niesamowite. – Coś w tych słowach ugodziło Melody. Poczucie, że w tym co powiedział Alexander jest cząstka prawdy, było naprawdę dołujące. – Czyżbym uraził twoje uczucia, księżniczko?

 

- Nie masz prawa…

 

- Tak sądzisz? Mam cholerne prawo, od kiedy mieszkasz w moim domu i od kiedy wraz z twoją ciotką cię wychowujemy. Szkoda, że nie masz w sobie wdzięczności za wszystkie te lata. A teraz zostaniesz tutaj i nie zrobisz niczego głupszego. Jeśli do końca spotkania usłyszę jakikolwiek dźwięk, to skończy się moja pieprzona cierpliwość. – Po wypowiedzeniu tych słów wyszedł. Trzaśnięcie drzwi musiało być słyszalne przez pozostałych. Mel podniosła się powoli, uważając na ramie. Zapewne pojawi się na nim sporo siniaków, po tym jak zostało potraktowane. Na szczęście tylko tyle się stało.

 

Melody miała serdecznie dość mieszkania z tymi ludźmi. Każdy dzień był torturą. Wracanie do posiadłości stawało się udręką. W przeciągu 2 miesięcy całą pewność siebie powoli uchodziła z Mel, aby w roku szkolnym budować się od nowa. Ukrywanie emocji udaje się jej tylko w otoczeniu ludzi, którzy nic dla niej nie znaczą. Elizabeth i Alexander byli szczególnymi przypadkami. Ich linie krwi spotykają się w większym stopniu przez Clive’a, choć Beth miała więcej wspólnego z jej rodziną. Przed laty nosiła to samo nazwisko co Melody. Została wtedy wydana za Regulusa Blacka – brata Syriusza. Nie cieszyli się sobą długo. Krótko po skończeniu szkoły, Śmierciożercy zabili go za nieposłuszeństwo względem Voldemorta. Beth stała się młodą wdową, ale rodzina nie pozwoliła długo zatapiać smutków. Szybko znaleźli nowego kandydata. Alexander był czystej krwi czarodziejem, reszta nikogo nie interesowała.

 

W 1981 roku, po zamordowaniu Dorcas i zamknięciu Syriusza, kobieta wraz z mężem nie zastanawiając się, przygarnęli ich dziecko do siebie. Ministerstwo oddało im wszelkie prawa rodzicielskie, choć Clive oskarżony był o przynależność do Śmierciożerców. Zarzuty jednak oczyszczono, ponieważ tak było dla wszystkich wygodniej. Aurorów nie obchodziło, że jeden zwolennik więcej jest na wolności. Po pokonaniu Czarnego Pana stali się spokojniejsi i mniej czujni. Każdy wmawiał, że nie wiedział co robił, a wszystko za sprawą klątwy Imperiusa.

 

Po wielu latach, osoby, które tak bardzo się usprawiedliwiały, wracały do swego mistrza. Szkoda tylko, że służby zostawały na to ślepe. Ponownie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Alesta 20.07.2017
    Zaspałam trochę ale lecę dalej 5 lubię to czytać
  • Vivaxia 27.07.2017
    Witam ponownie!
    Pewnie sobie myślałaś, że uciekłam, co? Nie, potrzebowałam tylko czasu bez ekranu. (;
    Nadal czytam, zaciekawiona, ale nie mam wielu słów, za pomocą których mogłabym opisać ten rozdział. Może pod następnym na język kapnie kropla weny.
    Ale są, jak zwykle, błędy!
    ,,Brunetka otworzyła szerzej oczy” Czyżby kropka poleciała do Japonii?
    ,,- Nie.. nie waż się wymawiać jego imienia. Nie masz prawa.” Dodaj jeszcze jedną kropkę do tych dwóch. Chyba nie chcesz, aby był z nich wiecznie dwukropek. ;D
    ,,Nawet jeśli całkiem nie słusznie nadaną.” ,,Niesłusznie” to w tym przypadku przymiotnik, jak rozumiem? Zatem piszemy łącznie.
    ,,Poczucie, że w tym co powiedział Alexander jest cząstka prawdy, było naprawdę dołujące.” Przecinek po ,,tym”.
    ,,Mel podniosła się powoli, uważając na ramie.” Ramię, no chyba że myślisz o ramie roweru. Wtedy zwracam honor.
    ,,Zapewne pojawi się na nim sporo siniaków, po tym jak zostało potraktowane.” A więc nasza rama jest rodzaju nijakiego. ;p Przecinek po ,,tym” postaw.
    ,,W przeciągu 2 miesięcy całą pewność siebie powoli uchodziła z Mel, aby w roku szkolnym budować się od nowa.” W przeciągu dwóch miesięcy cała pewność siebie...
    ,,Przed laty nosiła to samo nazwisko co Melody.” Przecinek radzę postawić po wyrazie ,,nazwisko”.
    No, to już wszystko. No... oprócz tego, że słyszę, jak ktoś puszcza muzykę elektroniczną - i to nietypową.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania