Rozdział 6 - Toujours Pur (Harry Potter Fanfiction)

(W tej historii warto znać treść książki lub filmu. Nie będę przepisywać całej twórczości Rowling, bo nie ma to sensu. W kilku rozdziałach musiałabym dokładnie opisać coś, co jest napisane gdzie indziej.)

Podróż pociągiem mijała spokojnie, dopóki grupa przyjaciół nie zdecydowała się poruszyć wszystkich tych tematów, o których najlepiej nie rozmawiać. Melody na początku była wściekła, gdy słuchała jak Dumbledore zabronił pozostałej trójce kontaktować się z nią. Przez całe wakacje czekała tylko na głupi list zwrotny i zastanawiała się, czy to jej wina, że go nie otrzymała. Niespodzianką stało się to, że za wszystkim stał sam dyrektor. Hermiona najbardziej przepraszała i czuła się winna całej sytuacji. Black tylko machnęła ręką i kazała opowiedzieć, co takiego działo się u nich. Wyjaśniła się cała sytuacja z dementorami i Wizengamotem, a Mel była wdzięczna, że Harry został wypuszczony i bez większych problemów dostał się na stację. Melody przedstawiła też co stało się między nią, a jej ciotką.

- Może chodziło jej o Voldemorta? My wiemy, że wrócił, a większość tych arystokratycznych, bogatych dupków to Śmierciożercy. Clive’owie też do nich należeli, prawda? – spytał Ron.

- Tak. Mieli podobną sytuacje jak starszy Malfoy. Imperius wszystko załatwił.

- A ministerstwo we wszystko uwierzyło. – Harry prychnął. – Nie przypomina wam to trochę teraźniejszej sprawy?

- Nawet za bardzo. Oni wszyscy są niesamowicie ślepi – odparła Hermiona. Pozostali aż podskoczyli na swoich siedzeniach, kiedy brunetka zatrzasnęła trzymaną książkę. – Tak bardzo ślepi! Przecież to logiczne, że coś się stanie. Jak zawsze. A oni coś zrobią? Pewnie nie! I znowu to ukryją!

- A my nie będziemy w stanie nic z tym zrobić, Miona –Black powiedziała. W przedziale zapanowała cisza. Każdy z Gryfonów, nawet jeśli chciał coś zrobić z zaistniałą sytuacją, to nie był w stanie, a to irytowało ich najbardziej.

- Hej, Mel, może chciałabyś się przejść? – spytał po chwili Harry.

- Jasne. Coś się stało?

- Nie, nie, po prostu możemy iść? – Blondynka skinęła tylko i wstała. Jako pierwsza znalazła się w korytarzu. Kiedy obróciła się do przyjaciela, zobaczyła jak wymienia szybkie spojrzenia z resztą. Zmarszczyła na to brwi, ale nie powiedziała słowa. Potter dołączył do niej sekundę później i powolnym krokiem ruszyli przez wagon. Oboje milczeli. Melody wiedziała, że Harry zbiera myśli.

- No więc, co słychać u Łapy? Wszystko z nim w porządku?

- Tak myślę. Jest bardzo zawiedziony, że nie pozwalają mu opuszczać domu. Dumbledore i pozostali sądzą, że Śmierciożercy znają jego animagiczną postać.

- Pewnie to dla niego tortura. Uprzykrza innym życie, żeby się nie nudzić?

- Tylko trochę. – Kolejna chwila ciszy. – Bardzo się o ciebie martwił. – Smutny uśmiech pojawił się na jego twarzy. – Słuchaj, naprawdę przepraszam, że nie dotarł do ciebie żaden list. Dorosłych nie dało się przekonać, chociaż na jeden. Zakon Feniksa szaleje całym sobą.

- Zakon Feniksa?

- Specjalna grupa powołana po to, aby walczyć z Voldemortem.

- Czyli feniks? Zawsze się odrodzi. – Melody wyjrzała przez okno. Widoki były piękne. Ogromne pola otaczały ich z każdej strony, daleko od nich znajdowały się góry. Wszystko kwitło i odradzało się, nawet jeśli wiosna już dawno minęła. Dzień był piękny. – A co jeśli umrze Dumbledore? Nie jest tak jakby przewodnikiem tego wszystkiego?

- Nie oszukujmy się, Dumbledore’a tak łatwo się nie pozbędziesz. – Oboje parsknęli śmiechem.

- I dzięki Merlinowi za to. Ale to chyba nie jest to, o czym chciałeś rozmawiać, prawda?

- Ron i Hermiona nie chcieli, żebym cię tym martwił, bardziej Hermiona, ale sądzę, że powinnaś wiedzieć. I tak byś się dowiedziała. W sumie to nawet nie jest żaden sekret.

- Harry przejdź do rzeczy, bo naprawdę zaczynam się martwić.

- Czytałaś gazety? – Melody skinęła. - Pewnie nie znalazłaś nic o Sama Wiesz Kim.

- No tak, ale przecież rozmawialiśmy o tym, że ministerstwo to ukrywa.

- Tak, wiem. Myślisz, że ukryliby ataki?

- Nie byliby tacy głupi. Nie mogliby.

- Od kilku tygodni, a właściwie od czasu, gdy zaczęły się wakacje, blizna daje o sobie znać.

- I myślisz, że to ma coś wspólnego z nim? Jakby nie patrzeć to on ci ją zrobił.

- Dokładnie. Jestem w stanie poczuć kiedy czuje się szczęśliwy, a kiedy wściekły. Ta wściekłość jest najgorsza.

- Zakon musiał mieć jakieś spotkania. Pytałeś Dumbledore’a o pomoc?

- Tak samo szybko jak się pojawiał, tak znikał. Nie miałem szansy. Wyglądało to jakby mnie unikał.

- Czemu miałby? Przecież…

- Bo może obwinia mnie o wszystko? Śmierć Cedrika, powrót Voldemorta, potrzeba ponownego zwołania zakonu. I znowu Wybraniec w świetle reflektorów. – Melody patrzyła na przyjaciela smutnym wzrokiem. Źle czuła się ze świadomością, że chłopak ma o sobie takie zdanie, a jednocześnie rosła w niej złość, ponieważ w wakacje słyszała arystokratów. Mówili o nim podobnie. „Harry Potter szuka tylko drogi powrotnej na szczyty.”, „Nie wytrzyma chwili w cieniu innych”. Ta sama sytuacja była w szkole.

- Harry? – Black próbowała zwrócić na siebie jego uwagę, ale chłopak na nią nie spojrzał. Wzrok miał wbity w swoje buty. Mel podeszła do niego i delikatnie położyła dłonie na jego policzkach, a następnie uniosła jego głowę tak, aby ich oczy się spotkały. – Masz nas. Mnie, Hermionę, Weasleyów, Łapę, Remusa i wiele innych osób, które kochają cię i nie opuszczą. Pozwól idiotom mówić, a zobaczysz, że na samym końcu będą cię przepraszać za każde pojedyncze słowo. Rok szkolny na pewno nie będzie dla ciebie łatwy, ale masz przy sobie przyjaciół, rozumiesz?

- Dziękuję, Mel. – Chłopak przytulił do siebie przyjaciółkę. To było coś, czego potrzebował od dawna. Zwykłej chwili bliskości, w której nikt nie będzie go oceniał i zobaczy prawdziwego Harry’ego. Nie chłopaka z okładek gazet, który poddawany jest oszczerstwom. Stali tak jeszcze kilka chwil, pozwalając sobie, by emocje opadły. Cieszyli się tylko swoim towarzystwem. Ale wszystko musi się kiedyś skończyć.

- No proszę, czy to nie nasz drogi Bliznowaty? – ironiczny głos Draco Malfoya rozległ się parę metrów od nich. Przyjaciele odsunęli się od siebie i ze zrezygnowaniem spojrzeli na blondyna. Za jego plecami stali Zabini i Nott. Obaj opierali się o ściany i ze znudzeniem wymalowanym na twarzach, przyglądali się sytuacji. – Black, stać cię na kogoś lepszego, ale widzę, że i tak wolisz ofiary losu.

- Nudzi ci się, Malfoy? Nie musisz nałożyć żelu na włosy? Przejrzeć się w lusterku? – Blondyn prychnął. Jego usta otwierały się, żeby odpowiedzieć, ale coś mu przerwało.

A konkretnie wybuch, który spowodował, że w całym pociągu powoli rozpoczynał się chaos.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania