Rozdział I- Wędrując w chmurach

Popołudnie zapowiadało się całkiem pogodnie. Był początek lipca i na niebie nie było widać choćby najmniejszej chmurki. Rozsuwane hebanowe drzwi otworzyły się z hukiem, który przeraził siedzącego w niewielkim pokoju młodzieńca. Do pomieszczenia wszedł wyglądający na około 50 lub 60 lat mężczyzna z długimi, szpakowatymi włosami uplecionymi w dwa warkocze.

-Ile razy mówiłem Ci, że niepokoją mnie te twoje humory? Na dumanie i kontemplację przyjdzie pora, zresztą nie czas i klimat na Święto Krokusów *, robota czeka.

- Spokojnie, drogi wujku.- zdołał wydusić chłopak. - Nigdy nie jest zła pora, by przystanąć i po prostu chwilę odpocząć.- odrzekł spokojnie, nie odwracając się.

-Ty mi mówisz o odpoczynku, a kto łodzie wyczyści, ryby przyrządzi? - westchnął i machnął ręką- Zresztą, nie czas i na mądrości Ishi Kaló**. Ruszaj się, bo do rodziców cię wyślę z powrotem!- tym razem głośno krzyknął.

- Cóż to za kara, do domu rodzinnego powrót?- zapytał przewrotnie, po czym się odwrócił. Chłopak miał delikatną, owalną twarz , którą okalały nieco przydługie, kruczoczarne włosy. Najbardziej zauważalny był jednak jego rozbrajający, dobrotliwy uśmiech. Posłusznie wstał, po czym podążył za wujem. Wyszli na zadrzewione podwórze otoczone prostokątnym obwarowaniem z korytarzy łączących pomieszczenia mieszkalne z gospodarczymi. Młodzieniec mieszkał we wschodniej części pawilonu. Wuj otworzył próchniejącą bramę, po czym wyszli na gwarną ulicę,gdzie unosił się zapach świeżo usmażonych ryb i ptaków. Rozmowy handlarzy i klientów zagłuszały kozy oraz wszelkie ptactwo domowe, które również były na sprzedaż. Ceny były umowne, a czasem od znajomych handlarzy mógł młodzieniec zyskać za darmo plaster miodu, czy kilka mango.

- Kogóż to widzę! Stary Shichi ! Gdzieżeś się podziewał, kompanie!- powitał ich lekko zgarbiony jegomość wsparty na lasce, sprzedający wędzone ryby.

-Chyba powinienem ciebie zapytać o to samo- odrzekł niekryjący radości Shichi. - A przy okazji, to mój siostrzeniec, Shaló.

Chłopak uśmiechnął się , lekko się kłaniając. - Bardzo mi miło znów Pana widzieć.

- Ach, przecież ja cię dziecko znam. To tyś nam wszystkie haczyki z moim wnukiem podkradałeś! - zaśmiał się głośno, udając, że grozi palcem.

- Dawne czasy, Upi,dawne czasy. Wiesz, mam do ciebie parę spraw. Po pierwsze, powiedzże wreszcie, gdzie tyle czasu byłeś, zacząłem się martwić.- powiedział do Upi wuj Shaló, Shichi.

- A no widzisz, najpierw to my...- nagle przerwał mu Shichi- Wybacz, że o tym nie pomyślałem. Co będziemy tu stać jak drzewa, skoro możemy u mnie odpocząć, przyda ci się jakiś ciepły wywar, z mięty może?- radośnie zaproponował.

- Tak właściwie to od rana nie mam klientów.- odparł nieco z żalem staruszek.

- Się nie dziwię, próbujesz tych swoich ryb w ogóle?- zażartował Shichi, po czym wszyscy się zaśmiali i zaczęli kierować się w stronę jego domu.

-Shichi, druhu, może ja zwinę stoisko i pójdziemy do mnie, trochę wam pokażę pamiątek z podróży. Tylko zabiorę ryby, dam radę sobie.- wrócił do stoiska i schylił się, by sięgnać po wiklinowe kosze, jednak panowie zaproponowali pomoc.

-Dajcie spokój, tylko w plecach mi strzyka, nic wielkiego, inni mają gorzej. Znam takiego... - znów przerwał mu Shichi - Nie wygłupiaj się, mamy jeszcze siłę, a zwłaszcza Shaló. Cały dzień tylko wędruje w chmurach- poklepał bratanka po ramieniu, po czym zaczęli ładować ryby do skrzynek i koszy.

Po kilkunastu minutach przyciągnęli wózek Upi pod jego dom, a on z entuzjazmem im podziękował. Lokum było niewielkie, dziurawe drzwi ukrywały spowity półmrokiem korytarzyk, po którego lewej stronie była maleńka kuchnia, a po prawej pokój dla gości i do spania w jednym. Na macie, na której spał starszy pan zalegały harpuny i sieci- większość mieszkańców wioski z racji bliskości jeziora było rybakami.

Odrobinę niebezpiecznie tu spać- pomyślał Shaló. Staruszek jednak wyraźnie nie przejmował sie ani trochę bałaganem. Stanął na środku i wykrzyknął z uśmiechem: "Moja Nimi*** za chwilę wam zrobi herbaty. A dla mnie wywar też sie znajdzie.

-No dobrze, napić to i się napijemy, podziękuj twojej najdroższej Himi, ale powiedz mi proszę w końcu, gdzie cię wywiało przez ostatni miesiąc?- zapytał z udawaną złością Shichi.

Ledwo skończył pytać, a dziarski rybak chyba pół godziny zaczął im opowiadać o podróży do "wielkiego świata", a tak ściślej do do miasta Numalā , kilkanaście kilometrów od ich wioski, Jamók. Z zachwytem opisywał tętniące życiem deptaki z herbaciarniami przystrojonymi lampionami i kapliczkach z girlandami, zachwalał jedzenie i klimat i chciał przechodzić do przygody z jedzeniem homara, po którym dostał nudności, lecz przerwała mu żona:

-Panowie, herbatki i wywar na trawienie, gawędziarzu. On mógłby tak dniami i nocami- pokręciła głową radosna starsza pani z siwym kokiem upiętym wełnianą opaską. Wręczyła na drewnianej tacy Shaló i Shichi'emu herbatę z pokrzywy w glinianych czarkach. Gdy tylko jej mąż zauważył swój upragniony wywar, zamilkł i nie ukrywając radości, zaczął pić duszkiem napój. - No nie tak szybko, bo gorące. Codziennie po pięć pije, zaraz całe poletko będzie puste.- uśmiechnęła się pani Himi w stronę gości.

Starszy pan oderwał usta od napoju, jakby stanął mu w gardle gorący ryż, po czym zaczął łapczywie wdychać powietrze. Po chwili złapała go czkawka. - Mówiłam, żeby nie być łapczywym. Przyniosę ci placka, zuj powoli, to przejdzie.

- Kompanie, ty byłeś zawsze w gorącej wodzie kąpany- zaśmiał się Shichi. Po chwili wróciła Himi, a goście zachwalali smak herbaty. Upi gdy tylko dostał placka, zaczął go pałaszować, co tylko wzmogło czkawkę. Nagle ktoś zapukał do drzwi.

- Kto to mógłby być?- zdziwiona kobieta podeszła do drzwi. Po momencie do mieszkania jak burza wpadł ubrany w czerwony strój na kształt kontusza strażnik z niebiesko-żółtą opaską podytrzymującą długie włosy nad czołem- Wybaczcie mi!- ukłonił się w kieunku Himi- Przepraszam, nie chciałem cię straszyć, ale skończyłem służbę i musiałem was jak najszybciej powiadomić! - gdy kończył wypowiedź, ujrzał gości na niziutkich skórzanych pufach.Jeszcze raz się ukłonił, tym razem w stronę gości, a oni odwzajemnili ten gest.

- Nuji, długo cię nie widziałem, zmężniałeś! Robisz w straży miejskiej?- zapytał się Shichi, rozpoznając opaskę.

- Właściwie, panie Nôtuk, strzegę dróg do miasta, ale nie mieli innych opasek i dali nam takie. Mundur też niezbyt elegancki, dużo dziur, ledwo było nas stać, z broni tylko króciutki sú****, miecze nam zabrali od razu po szkoleniu. Dziś w błocie się zabrudziłem trochę.

-Przesadzasz, prawdziwy żołnierz musi skosztować ziemi. Wyglądasz dostojnie, prawda Shaló?

-Ach tak, tak. Pozazdrościć tak szczytnej służby.- odparł jakby wyrwany z rozmyślań.

-Co z tobą chłopaku? Z nim zawsze cztery nieba, nieważne Nuji, opowiadaj. Ktoś cię gonił, że tak gnałeś?

- Właśnie miałem powiedzieć. Pilnuję drogi do Numali drugi tydzień i do tej pory nie było żadnych incydentów. Dziś jednak od rana czuliśmy niepokój- mówił nerwowo bawiąc się wstążkami od ubioru- Kilka napadów na powozy kupieckie, przemytnicy srebra, a posiłki z prowincji jakby zniknęły. - cedził z niepokojem- Mówią nam, że sporo bandytów na drogach, ale dotąd ich nie spotkaliśmy. W ogóle prócz tych wydarzeń, podejrzany spokój w okolicy panuje. Lepiej barykadujmy drzwi na noc, demony nigdy nie śpią.

-Bądź czujny , Nuji, dużo jest kreatur , co chcieliby po kryjomu czarne interesy robić. - rzekł poważnie, lecz widząc , że strażnik jest spięty, kontynuował- A gdzie się podziewałeś tyle czasu, zupełnie jak Upi, to zmowa milczenia jakaś? Usiądź z nami i wypij jakiś wywar z silniejszej mięty! - puścił do niego oko, a chłopak zrozumiał aluzję.

- Dziecko, pewnie jesteś zmęczony, ostatnio spać nie mogę przez tą twoją służbę, wiesz ile zła na świecie. Napiłbyś się, może herbatki?- z troską zapytała Himi.

-Może jednak coś mocniejszego droga babciu- odpowiedział, zarzucając włosy do tyłu. -Dzień był niezwykle wyczerpujący.

-Jeszcze mleko pod językiem masz, akurat myślisz, że ci pozwolę- rzekła z przekąsem.

-Dziadek ma inne zdanie na ten temat, prawda, drogi dziadku?- zwrócił się do wyszczerzonego Upiego.

-Naprawdę nie wiem, o czym mówisz. - roześmiał się stary rybak. - Schowałem w sieci- szepnął do ucha wnuka.

-Słyszałam!- krzyknęła Himi z kuchni. Nuji z żalem westchnął i kwaśno sie uśmiechnął , lecz potem wrócił do dyskusji.

- A to dziadek na ciebie pracował ten szmat czasu, by cie było na ekwipunek stać, co? - zagaił z uśmiechem starszy Nôtuk.

-Nie całkiem, panie Nôtuk- odwzajemnił uśmiech - Przez ostatni miesiąc miałem szkolenie, a na poprzednią jesień wyjechałem do Ninki, by pobierać nauki z wojskowości.

- A to akademia wojskowa? Poibudowali ich w większych miastach ostatnimi czasy, ale myślałem, że cud dostać się tam, chyba, że masz złotych przyjaciół- rzekł jednocześnie z ironią i miną znawcy tematu stryj Shaló.

- W zasadzie to jej filia, i to raczej podłej jakości. Nocleg na hamakach, bez bieżącej wody, śniadanie musieliśmy sobie nierzadko złowić- zachichotał -Zyskałem kilku przyjaciół, może i nie złotych, ale najwyższej próby.

-Herbatka z mango dla dzielnego żołnierza!- krzyknęła uradowana babcia strażnika. -Tak ja lubisz.

-Bardzo dziękuję drogiej babci.- złożył ręce -taka herbatka przez akademię po nocach mi się śni- szepnął cicho do gości.

-Tylko mango i pokrzywę udawało nam sie zdobyć. I tak to luksus, bo alternatywą byłoby lizać kamienie po deszczu- wszyscy zgodnie wybuchnęli śmiechem.

-A powiedz aszym szanownym gościom, ile musiałeś ryb komendantowi nałapać. Powiem wam, że ja takiego rekordu bym pozazdrościł, a łowię już od ponad sześdziesięciu lat.- zagadnął wnuka Upi.

- A to zupełnie inna historia. Możnaby ich setki wymienić. - Nuji okazał się wcale nie gorszym gawędziarzem od swego dziadka. Rozprawiali jeszcze długo, do żywiołowej dyskusji włączył się w końcu Shaló, pytając młodego strażnika o miejskie życie. Zwłaszcza ciekawy był, czy ma szanse dostać się na uniwersytet w Ninki, ponoć najlpeszy w całej prowincji Bānsamú. Pragnął od dłuższego czasu zasmakować życia w większym mieście, oderwać się od pięknych, acz aż zbyt dobrze znanych okolic. Wiedział dobrze, że jego marzenia są dosć drogie, a prawdopodobnie rodziców nie stać na sfinansowanie jego studiów. Zapytał więc i rozmówcy o pracę.

-Z tym to różnie. Jak chcesz naprawiać dom, kopać rów, czy czyścić szalet, to są duże szanse, masz tę pracę. Ale jeśli chodzi o ... - A stolarka? - wtrącił Shaló- Oj, naprawdę wybacz, że przerwałem- zawstydzony spuścił głowę.

-Nie szkodzi, nie szkodzi. Naprowadziłeś mnie na właściwy tor. Jest jeden solidny zakład, wozy robią głównie, mistrz cechowy wymagający, ale mam znajomości, myślę, że dałoby radę coś załatwić.- rzekł pewnie Nuji.

- Mój drogi, wiem, że masz jak najlepsze chęci- spojrzał na Nujiego ale, Shaló- wykluczone. Musisz mi pomagać w połowach.- rzekł stanowczo Shichi.

-Wiem wuju, że jest ci ciężko, a... - Bez ale, drogi krewniaku. - uśmiechnął się , co kontrastowało z oschłością jego wypowiedzi.

- To może wam powiem, jak śliczne są miejscowe dziewczyny.- próbował załagodzić sytuację Nuji, a Upi dodał : -Coś o tym wiem, ale żadna nie tak jak moja Nimi.- spojrzał ckliwie na żonę.

-Żebyś ty tak i bez gości mówił- droczyła się z nim starsza pani.

Czas nieubłaganie płynął, więc po kilku minutach Shichi wstał, zarzucił warkocze na plecy i oznajmił, że na nich czas.

-Serdecznie dziękuję za przepyszny wywar, droga gospodyni! - ukłonił się najniżej jak umiał stryj, po czym to samo zrobił jego bratanek - Lepszej w życiu nie piłem, szlachetna pani.

Ukłonili się też Upi i jego wnukowi - Więcej takich wspaniałych historii przyjaciele, a ty, Nuji, uważaj na siebie.- poklepał go po przedramieniu Shichi. Goście jeszcze raz podziękowali za wieczór, a małżeństwo odprowadzało ich wzrokiem do wyjścia. Pani Himi pogładziła Shaló po ręce- Będą z ciebie ludzie,chłopcze. Nie poddawaj sie, a wujek ci na pewno pomoże. - uśmiechnęła się szeroko.

Gdy wyszli, dostrzegli, że ściemnia się, w oddali słychać było cykanie cykad i rechot żab.

Gdy wrócili, stryj zwrócił się pierwszy do Shaló:

-Nie zostawiaj mnie w kłopocie, myślisz, że jak wyjedziesz, wszystkie nasze problemy znikną?- spytał retorycznie.

-Nie o to mi chodzi, drogi wuju. Poza tym mieliśmy dziś trochę do roboty, a nie zrobiliśmy nic, mogłem ci przypomnieć.

-A idź stąd! - lekkim ruchem ręki udawał, że go odgania. - Teraz szykujmy się spać i nie zmieniaj tematu, chłopcze. Jutro pełno pracy, a nie chcę byś przyniósł wstyd rodzinie.

-Co wstydliwego jest w studiowaniu? -zapytał Shaló zdziwiony.

-A cóż, nic, to godne pochwały i ambitny pomysł, może nawet genialny. - chwilę zamilkł- Zwłaszcza dla podrostka, którego rodzinie się nie przelewa i od jego przyszłości zależy dobro rodziny!- wrzasnął. - Nie mów mi o tym więcej proszę, zapomnij o tym, co mówił ci Nuji.

-Wybacz wujku, nie będę więcej o tym mówić, jeśli to tak drażliwy temat- rzekł smutno, po czym udał się w ciszy oddać się rozmyślaniom w swoim pokoju.

 

Słowem wstępu

Witam serdecznie wszystkich zainteresowanych. Opowieść owa jest jedynie wycinkiem z całego barwnego świata, a właściwie conworldu, który pieczołowicie staram sie pielęgnować. Rzecz opowiada o losach bojownika o wolność ludu Higanii uciskanego przez reżim Madóka, który opiszę pokrótce w następnym rozdziale .

Krótkie wyjaśnienie fonetyki higańskiej:

shi - [czytaj jak] si, np. sidła

chi- ci , np. cicho

ji-jak dzi

ja- dzia

ju-dziu

je-dzie

i inne litery z takim samym makronem na górze- jak aa, ee, itd.

Dyftongi typu "ô" - pomiędzy o i a, zaś à- niemal jak zwykłe "a"

ó to nie polskie u, jak żółw, ale jak hiszpańskie nación, czy węgierskie óra

á- "bardzo otwarte" a, np. káni - hig. "iść"

Lepsze wytłumaczenie:

 

http://pl.conlang.wikia.com/wiki/S%C5%82ownik_j%C4%99zyka_higa%C5%84skiego

Wymowę poszczególnych samogłosek można usłyszeć np. na Wikipedii.

 

O kraju

Higania jest to kraj położony w środkowo-południowej części kontynentu zwanego Esakar. Od niepamiętnych czasów do dnia dzisiejszego rządzona jest przez cesarzy ze starożytnej dynastii, w całej swej historii praktycznie jednak pełniących rolę czysto symboliczną. Opowiesć rozgrywa się w latach 20. i 30. III w. n.e., gdy wskutek klęski reformatorskich władz kraju i oddania władzy w ręce nowej, wojskowej arystokracji kraj zaczyna przeżywać stagnację i kryzys. Opowieść zaczyna się w 226 r., gdy nasz bohater, Nôtuk Shaló (ur. w 209 r.), ma 17 lat. Jak się potoczą jego dalsze losy? Czy stryj pozwoli mu uczyć się w Ninki? Jak realia tamtych czasów wpłyną na jego osobowość?

Uprzedzam,że ze względu na naukę możliwe jest, że mogę wrzucać kolejne rozdziały nieregularnie. Przepraszam zainteresowanych z góry za te niedogodności.

Przesyłam link , info o Higanii.

http://pl.conlang.wikia.com/wiki/Higania

 

UWAGA! Jeśli nie chcesz spoileru, nie wchodź na stronę Historia Higanii od podrozdziału "Cofanie zmian- okres Boìfôu (224-241)"

Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego weekendu i czytania ;)

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Kapelusznik 02.12.2018
    Będę bezlitosny:
    Interpunkcja leży
    Układ dialogów - mierny to co najwyżej
    Opisy nie są spójne - kilkukrotnie zastanawiałem się która z postaci prowadzi rozmowę
    Opis świata przedstawionego - minimalny.
    Masz w miare dobre sceny, ale bez dobrego opisu otoczenia - tracą.
    Opis świata na końcu powinien być W tekście.
    Chwalę natomiast oryginalny język.

    Proponuje używać programów które znaleść można w necie - by interpunkcję poprawić.
    Na razie bez oceny - bo 2 albo 3 musiałbym dać.

    Radzę odwiedzać innych autorów - kiedy zobaczą cię w komentarzach - przyjdą, ocenią, doradzą.
    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • Yamato98 02.12.2018
    Bardzo dziękuję za cenne uwagi, wrzuciłem tekst spontanicznie, postaram się poprawić
  • krajew34 02.12.2018
    Powiem tak rozdział mnie jakoś nie powalił, jednak liczę, że historia się rozwinie, trochę wieje tu klimatem Azji, pokusiłbym się do stwierdzenia, że Japonii, jednak nie jestem tego pewny. Początek czytałem z zaciekawieniem, jednak wraz z kolejnymi zdaniami traciłem zainteresowanie, mimo mam nadzieję na rozwinięcie fabuły. Co do samej edycji tekstu polecam ortograf.pl może nie idealny, ale zawsze jakaś pomoc
  • Yamato98 02.12.2018
    Dziękuję za sugestie i porady! Częściowo inspirowałem się kulturą Dalekiego Wschodu, to prawda, lecz jest też trochę myśli oryginalnej. Potwierdzam, że taki dość mdły wstęp, lecz akcja się rozwinie. {Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania