Rozgrzeszam
Kiedy wchodzisz po starannie
ułożonych, warstwa po warstwie,
tarasach wzgórza stłuczonych
naczyń, jeszcze czujesz pod
stopami skorupy amfor przesiąkniętych
zjełczałą oliwą.
Na jednej z nich odczytujesz
- titulus pictus*.
Mam nadzieję, że zrozumiałaś
staranność ukrycia w dokładnie
opisanych kraterach, z czasem
pachnących zdradą, resztek naszych
połamanych nocy.
To rzymskie,
moje – twoje, Monte Testaccio*.
Myślę o nas, kiedy barman
o oczach wykrojonych w migdał
podaje mi, gorące jak jego spojrzenie,
caffe coretto con grappa.
W pobliżu wyniosłego Awentynu,
na Lungotevere.
-------
* titulus pictus – łac. znak handlowy na powierzchni artefaktów.
* Monte Testaccio – zwane także Monte dei cocci, sztucznie usypane wzgórze, ok. I w.p.n.e. ze zużytych amfor po oliwie, szacuje się, że jest ich ok. 53 mil., wysokie na 35 m. Przez stulecia miejsce o znaczeniu religijnym, wojskowym oraz ludycznym - coroczne festiwale (wspomina o nich Stendhal w 1827 r.).
Komentarze (9)
Mam nadzieję, że zrozumiałaś
staranność ukrycia w dokładnie
opisanych kraterach, z czasem
pachnących zdradą, resztek naszych
połamanych nocy.
zabieram. Cudne...
Pozdrawiam
Jednak przyznaję, że estetycznie bardzo ładne i
osobom o większych połaciach artystycznej wrażliwości pewnie będzie się widzieć.
Pozdrox.
Piąteczkę dałam już wcześniej. Pozdrawiam.
pozdrawiam
pozdrawiam
P
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania